Wstałam z łóżka i spojrzałam jeszcze raz na śpiącego
Michała. Uroczo wyglądał taki nieogarnięty. Jesteście pewnie ciekawi, czy coś między nami doszło. Otóż nie, nie doszło. Nie jestem gotowa, a Kubiak nie
naciskał, za co byłam mu wdzięczna. Udowodnił, że naprawdę mu na mnie zależy.
Zaimponował mi. Martwiło mnie tylko to, że musimy się ukrywać.
Wzięłam prysznic i się ubrałam (link). Włosy związałam w
koka. Skierowałam się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Gdy przygotowywałam
kanapki, to usłyszałam czyjeś kroki w mieszkaniu. Po chwili ręce przyjmującego
znalazły się na moich biodrach. Pocałował mnie w skroń.
- Dzień doberek –
wyszczerzył się.
- Głodny? –
spytałam, kładąc plasterki ogórka na kanapki.
- Bardzo – oblizał
się. – Skoczę szybko się ogarnąć i zaraz wracam.
Skradł mi całusa i wyszedł. Uśmiechnęłam się pod nosem.
To było takie piękne, że aż ciężko było mi uwierzyć, że prawdziwe. Po krótkim
czasie kanapki były gotowe, więc pełen ich talerz położyłam na stole. Zaczęłam
jeść, a po kilku minutach dołączył do mnie przyjmujący. Było już za dziesięć
ósma, więc ubraliśmy kurtki i zeszliśmy na dół.
- Ciekawe, ile
Zbyszek się spóźni na trening – pokręcił głową siatkarz, otwierając mi drzwi od
swojego Infiniti.
- Mogę mieć do
ciebie prośbę? – spytałam, gdy zajął miejsce obok mnie.
- Możesz –
uśmiechnął się i odpalił silnik.
- Załatw Zibiemu
karne okrążenia – uśmiechnęłam się łobuzersko. – Tak ze specjalnymi
pozdrowieniami ode mnie.
- Bardzo chętnie –
puścił mi oczko. – Wredna jesteś, wiesz?
- Obiło mi się o
uszy.
Misiek podwiózł mnie pod szkołę. Pożegnałam go tylko
buziakiem w policzek, bo ktoś jednak mógłby nas zauważyć. Na chodniku czekała
na mnie Gabi. Przywitałam się z przyjaciółką.
- Ty dziś nie z
bratem? – pytała trochę zdziwiona.
- Brat śpi, bo w
nocy jakoś nie mógł – zaśmiałam się. – Dziewczynę sobie w końcu znalazł.
- To ty masz
szansę się do Kubiaka zbliżyć – szturchnęła mnie, a ja spojrzałam na nią
dziwnie.
- To jest tylko
przyjaciel. W dodatku Zibiego też – odparłam.
- A ja nadal
sądzę, że ciebie do niego ciągnie – puściła mi oczko.
- Bo jesteś chora
– wzruszyłam ramionami. Ściągnęłam kurtkę w szatni i ruszyłam do klasy. Starska
podążyła za mną.
Dzień, jak co dzień. Oczywiście byłam wykończona
psychicznie. Standard. Nie znosiłam szkoły, a dokładniej lekcji. Uczyliśmy się
masy niepotrzebnych przedmiotów, by potem i tak iść w kompletnie innym
kierunku. Gdzie tu logika drodzy państwo? Miałam tylko nadzieję, że nie skończę
w Biedronce, czy Mc Donald’s. Najwyżej Zbyszek będzie mnie do końca życia
utrzymywał.
Wróciłam do domu, obwieszczając swoje przybycie głośnym
trzaśnięciem drzwiami.
- Drzwi rozwalisz
– krzyknął mój brat z salonu. Zignorowałam jego uwagę i się rozebrałam. Poszłam
do niego. Nie wyglądał za ciekawie. Był jakiś taki strasznie zmęczony.
- A ty co taki
niemrawy? – spytałam.
- Nawet mi nie mów
– syknął. – Zajebie kiedyś tego Kubiaka.
I w tym momencie przypomniałam sobie moją poranną prośbę
do przyjmującego. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Co ci takiego
Kubiaczyna zrobił? – zaśmiałam się.
- Spóźniłem się
trochę na trening, a on od razu poleciał do Lorenzo żeby mi wlepił kilka kółek
za karę.
Parsknęłam śmiechem.
- Oj nie jemu
Zbysiu dziękuj, nie jemu – pokręciłam głową. Brunet spojrzał na mnie pytająco,
ale po chwili skumał, o co mi chodziło. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, to
leżałabym martwa.
- Gdybym miał
siłę, to bym cię zabił – warknął.
- To kara,
braciszku – wyszczerzyłam się.
- Niby za co?
Znowu Michał ci kazał horror oglądać, czy co?
- Michał
przypadkowo wygadał się, że mnie oszukałeś – wbiłam w niego wzrok. – Wcale nie
grozi mi wywalenie ze szkoły.
- Ja pierdolę. No
zabije go – uderzył lekko głową o oparcie kanapy.
- Tknij go, a
zginiesz – pogroziłam mu palcem.
- Co, teraz się
będziecie solidaryzować? – prychnął.
- A żebyś wiedział
– puściłam mu oczko. – Zrobiłeś jakiś obiad?
- No chyba śnisz,
dziecko.
- To zamawiam
pizze – westchnęłam.
Dni mijały w dość szybkim tempie. Nawet się nie
zorientowałam, a nadszedł 14 styczeń. W tym oto dniu odbyć się miała moja
studniówka, czyli impreza, której wyczekiwali wszyscy licealiści. Od rana
byłam trochę zestresowana, bo w części
artystycznej miałam wystąpić. Na podstawie jakiegoś kabaretu zrobiliśmy skecz o
naszej klasie i nauczycielach. Zawsze się denerwowałam przed publicznymi
występami. Miałam jednak nadzieję, że nie popełnię jakiejś strasznej wpadki i
wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Gdy tylko wstałam, to zaczęłam się
przygotowywać. Miałam umówioną wizytę u kosmetyczki, gdzie zajęła się mną
przemiła pani. Zrobiła mi manicure i pedicure. Makijaż miała mi zrobić przed
samym wyjściem, bo zamówiłam wizytę do domu. Około 16 przyszła fryzjerka, która
zrobiła mi cudo na głowie (link). Po prostu nie mogłam wyjść z zachwytu, że z
moich drutów da się coś takiego zrobić. Tona lakieru powinna zrobić swoje i w
takim stanie moje włosy miały dotrwać do końca, czyli do rana. Następnym
krokiem było ubranie się. Sukienkę miałam już od dawna (link). Byłam bardzo z
niej zadowolona. Makijażystka zrobiła mi delikatny makijaż i byłam gotowa.
Wyszłam z pokoju. Zbyszek zagwizdał na mój widok. Michał natomiast otworzył
szeroko oczy.
- Może być? –
spytałam i okręciłam się wokół własnej osi.
- Siostra,
wyglądasz jak chodzący milion – stwierdził.
- Popieram – dodał
Misiek, puszczając mi oczko. Zarumieniłam się.
- To jedźcie już,
bo się spóźnicie. Tylko, Misiek, łapy przy sobie – Zibi pogroził przyjmującemu
palcem. Szatyn zaśmiał się tylko. Biedny, nieświadomy Bartman. Założyłam żakiet
i płaszczyk. Wyszliśmy z mojego mieszkania. Gdy byliśmy piętro niżej, to Michał
przycisnął mnie do ściany i namiętnie pocałował. Zamruczałam zadowolona.
- Nie słuchasz
mojego brata – stwierdziłam z uśmiechem.
- Od zawsze taki
buntownik byłem – puścił mi oczko i ostatni raz wpił się w moje wargi. Po
chwili siedzieliśmy już w Infiniti przyjmującego i pojechaliśmy w kierunku
miejsca, gdzie mieliśmy spędzić najbliższą noc i świetnie się bawić.
Studniówka okazała się oczywiście małym pokazem mody.
Każda dziewczyna chciała mieć sukienkę lepszą od drugiej. Było wiadome, kto
przegra – Iza. Jej ‘’kreacja’’ najbardziej
rzucała się w oczy z powodu swojej tandetności. Tragedia po prostu.
- Ja pierdolę, co
to jest? – skrzywił się Michał, patrząc na Izkę. Zaśmiałam się. W dodatku
blondi musiała zaliczyć niedawno wizytę w solarium. Ludzie, skąd się takie
cudaki biorą?
- Nasz klasowy
plastik – odparłam.
- Współczuję –
pokręcił głową.
Bal rozpoczął się tradycyjnie polonezem. Nie lubiłam tego
tańca, ale co poradzić – taki zwyczaj. Potem była część artystyczna i w końcu
impreza właściwa. Po przebraniu się wróciłam do Miśka. Świetnie się bawiliśmy w
towarzystwie moich znajomych. Oczywiście alkoholu nie zabrakło, bo uznaliśmy,
że lepiej żeby był, bo potem by wszyscy gdzieś latali po to aby się napić.
- Dobrze się
bawisz? – zapytałam Michała, gdy tańczyliśmy któryś już raz.
- Fantastycznie –
wyszczerzył się. – Czuję się jak na własnej studniówce, a to dawno temu było.
- Co poradzić.
Starość – wystawiłam mu język. Okręcił mną w tańcu.
- Niedobra ty –
pokręcił głową. – Chodź w jakieś ustronniejsze miejsce – szepnął mi do ucha.
Zgodziłam się. Wynajęty lokal był jednocześnie domem weselnym, który posiadał
na górze pokoje do wynajęcia. Ukradkiem wymknęliśmy się na pierwsze piętro. Gdy
upewniliśmy się, że nikt nas nie widzi, to Michał od razu przyssał się do moich
warg.
- Już nie mogłem
wytrzymać – zaśmiał się lekko.
- Ja też –
uśmiechnęłam się i ponownie go pocałowałam. W tym momencie usłyszeliśmy jakieś
dźwięki z pokoju obok. Nie trudno było się domyślić po tych jękach i stękaniu,
co owi ludzie robili. Ale żeby aż tak się nie pohamować? Damski głos wydawał
się być dla mnie bardzo znajomy. Dziewczyna wręcz krzyczała imię jakiegoś
chłopaka. Wtedy już byłam pewna.
- O kurde, to Izka
– oderwałam się od Kubiego.
- Ten plastik? –
spytał dla pewności. Kiwnęłam głową. Siatkarz parsknął śmiechem.
- Ciiiszej –
upomniałam go.
- Aż dziwne, że
takie coś kogoś ma – pokręcił głową rozbawiony.
- Niektórzy ludzie
lubią duże cycki i tapetę na twarzy – wzruszyłam ramionami.
- Ale prawdziwi
faceci wolą te naturalne piękności – wyszeptał mi do ucha. – Jak np. ty.
- Za bardzo mi
dziś słodzisz – objęłam go za szyję i spojrzałam mu w oczy.
- Bo ślicznie
wyglądasz – pogładził mój policzek i ponownie złączył nasze usta w namiętnym
pocałunku. Tak się w tym zatraciliśmy, że
aż odskoczyłam wystraszona, gdy usłyszałam, ze Iza otwiera drzwi. Szybko
pociągnęłam Michała do jakiegoś pokoju, który o dziwo był otwarty. Odetchnęłam
z ulgą, bo blondynka nas nie zauważyła.
- Blisko było –
zaśmiał się Michał.
- Ma się ten
siatkarski refleks – puściłam mu oczko. – Wracamy?
- Mam ochotę
potańczyć – wyszczerzył się.
Wyszliśmy więc z ukrycia i wróciliśmy na salę.
Praktycznie ani na moment nie zeszliśmy z parkietu. Bawiłam się doskonale.
Niestety wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Około 4 zostali już nieliczni.
Nie było sensu żebyśmy zostali tu sami, więc też wezwaliśmy taksówkę i
wróciliśmy do naszego bloku. Miałam już skręcać do siebie, ale powstrzymał mnie
Michał.
- Chcesz im
przeszkodzić? – pokręcił głową.
- Im?
- No chyba nie
myślisz, że Zibi by przepuścił taką okazję, że ma wolną chatę – zaśmiał się.
- No fakt –
uderzyłam się w czoło, bo przyjmujący miał rację.
- Chodź, przygarnę
cię do siebie – puścił mi oczko i splótł swoje palce z moimi. Skierowaliśmy się
więc do mieszkania przyjmującego. Byłam zmęczona, ale znalazłam w sobie dość
siły żeby wziąć prysznic. Kubiak użyczył mi swojej koszulki, która sięgała mi
nieco za tyłek. Wysoki wzrost robi swoje. Wróciłam do sypialni, gdzie leżał już
przyjmujący. Położyłam się obok i wtuliłam w jego tors. Pocałował mnie czule na
dobranoc. Po chwili oboje już byliśmy w krainie Morfeusza.
Obudziłam się około godziny 13. W łóżku byłam sama.
Przeciągnęłam się i wyszłam z sypialni. Swojego chłopaka znalazłam w kuchni.
Objęłam go od tyłu.
- Wyspana? –
zapytał, odwracając się w moją stronę. Pocałował mnie namiętnie. Zamruczałam
zadowolona.
- Nawet, nawet –
odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie.
- Siadaj, zaraz
będzie gotowa jajecznica.
Posłusznie wykonałam jego polecenie i 10 minut później
byłam już po śniadaniu. Przebrałam się we wczorajsze ubrania, pożegnałam z
Miśkiem i wróciłam do swojego mieszkania.
- No w końcu
wróciłaś – zaśmiał się mój brat.
- Nie chciałam wam
wczoraj przeszkadzać – wyszczerzyłam się.
- Skąd wiesz, że
nie byłem sam? – uniósł pytająco jedną brew.
- Jestem twoją
siostra, głupku – wystawiłam mu język. Okej, troszkę nagięłam prawdę.
- Jak studniówka?
Udana?
- Bardzo –
uśmiechnęłam się szeroko. – Poczekaj, przebiorę się i pogadamy.
_____________________
I oto kolejny rozdział, ale jest on z cyklu tych, które najmniej mi się podobały. nie wyszedł ;/
Ale na pocieszenie macie wczorajszy wspaniały mecz <3
Ale na pocieszenie macie wczorajszy wspaniały mecz <3
raaany, aż nie wiem jakich słów użyć żeby opisać jak zajebiście się czułam na stadionie! Atmosfera genialna! Medżik<3
Pozdrawiam ;*