12.03.2015

Rozdział 26

 - A pamiętasz jak chciałaś udowodnić za wszelką cenę, że umiesz się wspiąć na drzewo wyżej, niż ja? – zaśmiał się Zbyszek. Leżeliśmy koło siebie na moim łóżku i wspominaliśmy czasy dzieciństwa.
 - Ej no, to nie jest zabawne – uderzyłam go w ramię.
 - Jest! Weszłaś na półtora metra wysokości i nie umiałaś zejść – śmiał się jak nienormalny.
 - A przypomnieć, kto miał potem przerąbane u dziadka za to, że mi pozwolił tam wejść? – dźgnęłam go. Mina mu zrzedła.
 - Oj tam, oj tam. Ja ciągle za ciebie obrywałem.
 - Bo jako odpowiedzialny starszy brat miałeś mnie pilnować – wyszczerzyłam się.
 - Ale trafiła mi się siostra, która nie słucha nikogo i tak robi swoje – mruknął.
 - Powinieneś być wdzięczny, że na taką wspaniałą mnie trafiłeś!
 - Codziennie to robię – zironizował, a potem się zaśmiał.
 - A pamiętasz jak całe wakacje spędzaliśmy u dziadków. Tak było fajnie i beztrosko – rozmarzyłam się.
 - Dzieciństwo się skończyło, młoda. Czas się brać za życie!
 - A może ja nie chcę?
 - Też nie chciałem, ale stało się – dźgnął mnie tym razem on.
 - Ale ty jesteś stary już, a ja jeszcze młoda.
 - Ej, nie obrażaj mnie – zmrużył oczy.
Spędziliśmy tak cały wieczór. To było naprawdę świetne, tak pogadać z bratem i powspominać stare czasy. Niestety nie dało się cofnąć do dzieciństwa i znów mieć po kilka lat, kiedy świat był jeszcze obcy i piękny. Teraz musiałam podejmować decyzje, brać odpowiedzialność za czyny, które się popełniło i stawiać czoła problemów. Największym był taki, że byłam za słaba żeby brać udział w konfrontacji z nimi.


Hubert nie odzywał się do mnie kilka dni. Musiałam przyznać, że denerwowało mnie to. Postanowiłam, że pierwsza się nie odezwę. Tylko było mi smutno, ze nie poszłam na wyścigi. Ale nie chciałam tam przychodzić, bo wyszłoby, że za nim tęsknie. A ja nie wiem, co czułam. Kiedy minął tydzień bez słowa, to się wkurzyłam. Doszło do mnie, że może jemu chodziło tylko o to żeby mnie przelecieć. Ogarnęła mnie złość. Zwierzyłam mu się, a on tylko chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Pojechałam więc do niego. Postanowiłam wejść bez pukania i od razu się na niego wydrzeć. Jednak, gdy stanęłam w korytarzu, to zamarłam. Słyszałam bardzo znajomy głos w salonie.
 - Jak to nie masz nagrania?! – syknęła Iza. – Obiecałeś mi! Zakochałeś się w tej frajerce, czy jak?!
 - Nie zakochałem się – warknął. – Zapomniałem włączyć kamery. Następnym razem włączę. Nie drzyj się na mnie!
 - Fuj – jęknęła. – Chcesz z nią iść do łóżka jeszcze raz?
 - Dobra w te klocki jest – choć go nie widziałam, to czułam, że się szczerzył.
 - Ale to obrzydliwe. Ona w ogóle kiedyś to robiła już?
 - Zaskoczę cię, ale robiła. I zejdź z niej w końcu.
 - Ty serio zgłupiałeś – warknęła. – Umawialiśmy się, że dostarczysz mi nagranie, a ty ją przeleciałeś, a nagrania nie ma!
 - Zamknij się w końcu i spieprzaj, bo mi się nie chce z tobą gadać – wyszedł na korytarz i mnie zauważył. Od razu jego twarz się zmieszała.
 - Nienawidze cię – wyszeptałam i szybko wybiegłam z mieszkania. Oczywiście znowu dałam się nabrać i spieprzyłam sobie życie. Nawet nie zauważyłam, jak pociekły mi łzy po policzkach.
 - Zuza, stój! – krzyczał za mną. Starałam się biec jak najszybciej, ale lód na chodniku mi to uniemożliwił, bo w końcu się wywaliłam. Podbiegł do mnie.
 - Nic ci nie jest? – pomógł mi wstać. Chciałam mu wyrwać rękę, ale był zbyt silny.
 - Zostaw mnie – warknęłam.
 - Daj mi to wyjaśnić – mówił skruszony. Nie chciałam się jednak nabrać.
 - Mam w dupie twoje wyjaśnienia. Spieprzyłeś mi życie – syknęłam.
 - Przepraszam, Iza to uknuła, ale naprawdę nie chciałem cię nagrywać i nie przespałem się z tobą dlatego…
 - Przestań pieprzyć – przerwałam mu. – Genialnie to sobie wykombinowaliście. Nagadałeś mi głupot o Michale i przez to z nim zerwałam.  A ja go kurwa kocham, rozumiesz?!
 - Wybacz mi. Wtedy jeszcze cię nie znałem – pokręcił głową. – I przysięgam, że nie miałem zamiaru nakręcić naszej nocy.
 - Tak? Czyli może mi się przesłyszało? – prychnęłam.
 - Izie powiedziałem tak, bo nie mogłem jej powiedzieć, że nie miałem serca niszczyć ci życia takim nagraniem!
 - Ale zniszczyłeś je już wystarczająco, pojawiając się – popatrzyłam na niego, jak na największe zło świata.
 - Nie kazałem ci z nim zerwać. Od początku ciągnęło cię do mnie, tak samo jak mnie do ciebie. Dlatego to zrobiłaś.
 - Omotałeś mnie – pokręciłam głową. – Zerwałam z nim, bo myślałam, że mnie zdradza i jeszcze wmówiłeś mi, ze on woli tą Aldonę!
 - Ale jednak to zrobiłaś! Mi też na tobie zależy do cholery!
 - To mnie zostaw w spokoju. W nic ci już nie uwierzę – wyrwałam mu się i ruszyłam przed siebie. Na szczęście już za mną nie poszedł. Czułam się fatalnie. Byłam tak strasznie naiwna. Zaufałam mu po krótkiej znajomości. Omotał mnie. Wmówił rzeczy, których zapewne nie było. Chodziło mu tylko o seks, nic więcej. W dodatku był w zmowie z Izą. Brzydziłam się nim i żałowałam każdej spędzonej chwili. Jak sobie przypomniałam tą wspólna noc, to miałam ochotę zwymiotować. Czułam się niczym dziwka.

Zajęta myślami i użalaniem się nad swoim życiem nie zauważyłam, jak na kogoś wpadłam.
 - Uważaj, jak chodzisz – syknął jakiś znajomy głos. – O, Zuza. Okropnie wyglądasz.
Aldona uśmiechnęła się krzywo i spojrzała na mnie z politowaniem.
 - Wybacz, że ubrałam niewyjściową twarz. Nie sądziłam, że cię spotkam – mruknęłam.
 - Trochę szacunku do starszych, małolato – prychnęła. Zacisnęłam pięści. Jak nikogo nie było w pobliżu to pokazała swoją prawdziwą twarz.
 - A taka milusia jesteś przy Michale – uśmiechnęłam się sztucznie. – Szkoda, że nie wie jaka jego koleżanka jest naprawdę.
 - Na razie koleżanka, ale spokojnie, niedługo będzie mój – zaśmiała się.
 - Szczęścia życzę.
 - Myślisz, ze nie widzę jak na niego patrzysz? – prychnęła. – Ale za wysokie progi na twoje nogi, dziewczynko.
 - Uważaj żebyś ty się o ten próg nie potknęła – wysyczałam przez zęby.
 - Spójrz na mnie i na siebie. Myślisz, że ktoś taki jak Michał zainteresuje się taką ofiarą losu?
 - Żebyś się kurwa nie zdziwiła – wyminęłam ją i ruszyłam przed siebie. Miałam jeden cel.

Szybko doszłam do domu. Zbyszek dopiero zaczął trening, więc miałam dużo czasu. Po treningu miał iść z chłopakami na piwo, co tylko mi sprzyjało. Nigdy nie byłam tak zdesperowana, jak teraz. Miałam dość życia, które sama sobie zniszczyłam. Jak to mówią, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. A ja przygotowałam sobie deski wysypane pinezkami, które wbijały mi się w ciało. Dużo bardziej wolałabym ból fizyczny, niż ten który czułam teraz. To niszczyło mnie od środka. Wszystko co złe skumulowało się w tej jednej chwili. Praktycznie nie widziałam na oczy przez łzy. Sięgnęłam po żyletkę i przyłożyłam sobie do reki. Dłoń mi się trzęsła. Przymknęłam powieki i zaszlochałam mocniej. Nie miałam tyle odwagi. W tej kwestii byłam tchórzem. Nie bałam się zniszczyć sobie życia, ale odebranie było już cięższe. W myślach zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Co takiego zrobiłam, że los postawił akurat mi na drodze Huberta. Zamącił mi w głowie, przez co wypuściłam miłość z rąk. No właśnie, Michał… kochałam go cały czas. Co mnie podkusiło żeby z nim zerwać? Chyba nie chciałam go po prostu skrzywdzić. To, że ostatnio o nim mniej wspominałam, to nie znaczy, że o nim zapomniałam. On cały czas jest w moim sercu i będzie tam zawsze. Starałam się opanować, ale mi nie wychodziło. Mój płacz zmienił się w histeryczny wręcz szloch. To wszystko było trudniejsze, niż się spodziewałam. Żałowałam tylu rzeczy, które zrobiłam ostatnio. Starałam się jakoś ogarnąć, ale to było trudniejsze ode mnie. Nie potrafiłam z tym normalnie funkcjonować. Czułam się jak jedno wielkie NIC. Byłam niczym. Wiedziałam, że znów mi coś odebrano, lecz tym razem bezpowrotnie. Po prostu jedni mają za dużo czasu, podczas gdy inni nie mają go wcale.
Ruszyłam do kuchni chwiejnym krokiem. Sięgnęłam do szafki i wyjęłam odpowiednie pudełeczko. Następnie wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Płacząc napisałam na kartce: Przepraszam na wszystko. Następnie wzięłam garść tabletek nasennych i popiłam winem. Odpłynęłam dość szybko.

********


 - To jak, idziemy na to piwo? – zatarł ręce w szatni Łasko.
 - Ja nie dam rady, sorry – odparł Simon.
 - Ja też. Dziecko mam chore – dodał Holmes.
 - A ja chętnie się przejdę – rzuciłem. Miałem ochotę się najebać, a nazajutrz miało nie być treningu z racji niedzieli.
 - A może do mnie wpadniecie? – zaproponował Bartman.
 - Czemu nie – poparliśmy go. Po szybkim prysznicu wpakowaliśmy się do auta Zbyszka i ruszyliśmy w trójkę na nasze osiedle. Michał uznał, że pójdzie do monopolowego, a my poszliśmy już do mieszkania mojego przyjaciela. Drzwi były otwarte, czyli Zuza była w domu.
 - Jestem. Gości mamy! – krzyknął Zibi. Dziewczyna nie odpowiedziała, ani nie pojawiła się w korytarzu. Zmartwiłem się trochę. Nie wiem dlaczego, ale miałem jakieś dziwnie złe przeczucia.
 - Może w pokoju jest – uznałem i ruszyłem tam. Zamarłem, otwierając drzwi. – Kurwa, dzwoń po karetkę!
Podbiegłem do nieprzytomnej Zuzy i zacząłem ją klepać po policzku. Na ziemi leżała butelka po winie, a obok opakowanie po lekach nasennych. To oznaczało tylko jedno.
 - Zuza, błagam, obudź się – potrząsałem ją. Zbyszek wpadł do pokoju i przytrzymał się aż framugi.
 - Boże – szepnął, nie dowierzając.
 - Dzwoń kurwa po karetkę! – ponaglałem go. Drżącymi dłońmi wyjął telefon i wezwał pomoc. Potem pomógł mi w próbach cucenia dziewczyny, ale to nic nie dawało. W pewnym momencie wrócił Łasko. Przeraził się tak jak my i próbował nam pomóc. Jako pierwszy zauważył kartkę.
 - Ona próbowała się zabić – powiedział zaskoczony.
 - Ale kurwa dlaczego?! – krzyczał Zbyszek.
 - Zuza, błagam – szeptałem, głaszcząc ją po policzku. Byłem przerażony perspektywą utraty jej. Wolałem sobie nie wyobrażać, co bym zrobił bez niej.
W końcu do pomieszczenia wpadli sanitariusze. Podałem im opakowanie po lekach, które zażyła. Sanitariusz sprawdził jej puls. Otworzył szeroko oczy.
 - Defibrylator! – krzyknął i zaczął robić jej masaż serca. Miałem ochotę zaczął krzyczeć z bezsilności. Zbyszek miał już łzy w oczach, a Łasko przerażenie. Nasza Zuza umierała na naszych oczach i nic nie mogliśmy zrobić.
 - Mamy ją – oznajmił po kilku minutach lekarz. Usadowili ją na noszach i zanieśli do karetki. Postanowiliśmy jechać jak najszybciej do szpitala. Jedynie Michał był w stanie prowadzić samochód, bo my byliśmy zbyt emocjonalnie związani z Zuzką i mogliśmy spowodować wypadek. Wpadliśmy na izbę przyjęć jak oparzeni. Napadliśmy na jakąś pielęgniarkę, która kompletnie nie wiedziała o co ją pytamy i wydawała się być przestraszona. W końcu udało nam się dogadać. Zuza była w zabiegowym. Robiono jej płukanie żołądka. Musieliśmy poczekać w poczekalni. Lekarz miał do nas przyjść i udzielić wszystkich informacji, gdy już stan Zuzy będzie opanowany.
 - Dlaczego ja niczego nie zauważyłem – Zbyszek schował twarz w dłoniach.
 - Nie ty jeden – westchnąłem.
 - Dlaczego ona chciała to zrobić? – pytał. – Przecież ostatnio była taka wesoła.
 - Widać udawała.Kurwa – kopnąłem w krzesło z bezsilności. – Ona musi być zdrowa. Musi!
 - Spokojnie chłopaki. Zuza jest silna, wyjdzie z tego – Łasko poklepał nas po ramionach, chcąc dodać otuchy.
 - Może i silna.. ale osłabiona. Przecież ona się odchudzać zaczęła i tylko te herbatki swoje popija. Jezu – Bartman znowu schował twarz w dłonie. – Ja się zabiję, jak ona..
 - Nawet o tym nie myśl – przerwałem mu.
 - Boję się, ze ją stracę – powiedział załamany.
 - Ja też – westchnąłem cicho.
Odnosiłem wrażenie, że czekanie na lekarza zajmuje całe wieki. Nagle minuta nie miała 60 sekund, ale z 10 razy więcej. Zegar, który wisiał naprzeciwko nas na ścianie chodził bardzo wolno, a to przeklęte tikanie wskazówek było niezwykle irytujące. Nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać po wyjściu lekarza z Sali. Bałem się najgorszego. Miałem nadzieję, że znaleźliśmy ją szybko i tabletki nie zdążyły zniszczyć ściany żołądka, czy co gorsza uszkodzić nerki, bądź wątrobę. Byłem dobry z biologii i w tamtym momencie było to moim przekleństwem, bo wiedziałem co zażycie dużej ilości tabletek nasennych, w dodatku popitych alkoholem może spowodować. Chciałem odsunąć od siebie te najgorsze scenariusze, ale bardzo bałem się o Zuzę. Kocham ją i wolałem sam znaleźć się w szpitalu, byle jej nic się nie stało. Ciągle zadawałem sobie pytanie: dlaczego ona to zrobiła? Wiedziałem, że ostatnio coś dziwnego się z nią dzieje, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Gdybym się nie przejmował jej słowami, tylko ją przycisnął żeby wyznała, co się dzieje, to może bym ją powstrzymał. Musiało stać się coś strasznego, skoro próbowała odebrać sobie życie. Zawsze przecież była pełna optymizmu i promieniowała radością.
Spojrzałem na Zbyszka, który siedział obok. Miał takie puste spojrzenie, a jego wzrok utkwił na jakimś bliżej nieokreślonym martwym punkcie na ścianie. W środku na pewno był jednak załamany, choć na zewnątrz już tak tego nie okazywał. Znałem go jak nikt inny. Czułem dokładnie to samo, co on.
W końcu lekarz do nas podszedł. O stanie Zuzy mógł poinformować tylko rodzinę, więc to Bartman poszedł z nim do gabinetu. My z Łasko musieliśmy zostać na korytarzu.
 - Nie martw się, na pewno jest okej – Michał starał się mnie jakoś wesprzeć. Wiedział, że Zuza jest dla mnie bardzo ważna, jednak tak jak inni myślał, że traktuję ją tylko jak siostrę.
 - Obyś miał rację – powiedziałem cicho.
 - Michał, nie możesz tak myśleć! Trzeba wierzyć, że będzie dobrze.
 - Wiem, ale … kurwa nie daję rady – przymknąłem oczy i oparłem głowę o ścianę. – Dlaczego ona chciała się zabić?
 - Mi też to nie daje spokoju – westchnął.

_____________________

Ten pomysł wpadł mi do głowy spontanicznie, ale w momencie, w którym Zuza zaczynała przypominać Blankę, to musiałam zrobić jakieś BUM! I proszę,  to kolejna niespodzianka. 
Pozdrawiam ;*

1.03.2015

Rozdział 25

Weszliśmy do zatłoczonego klubu. Na parkiecie było mnóstwo osób. Naszym pierwszym kierunkiem był bar. Usiedliśmy i Hubert zamówił mi drinka – specjalność lokalu. On był kierowcą, więc został przy soku pomarańczowym.
 - I jak ci się tu podoba? – zapytał.
 - Jeszcze nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Jesteśmy tu 15 minut.
 - Ale pierwsze wrażenie jakieś masz.
 - Fajnie – odparłam. – Idziemy tańczyć?
 - Jak sobie życzysz, księżniczko – puścił mi oczko i ruszył ze mną na parkiet.
Przetańczyliśmy razem dość długo. Początkowo był to zwykły taniec. Od pierwszej wolnej piosenki byliśmy już bliżej. Znacznie bliżej. Założyłam mu ręce na szyję, gdy muzyka zwolniła. Objął mnie w talii, przybliżając jak tylko się dało. Oparłam czoło o jego ramię. Kołysaliśmy się delikatnie do rytmu. W pewnym momencie musnął delikatnie moje usta, więc odwzajemniłam pocałunek. Zjechał dłońmi na mój tyłek, co było jego chyba ulubionym zajęciem. Gdy muzyka przyspieszyła, to oderwałam się od niego i odwróciłam. Przylgnęłam plecami do jego torsu i zaczęłam się ocierać w zmysłowym tańcu, co podchwycił. Błądził dłonią po moim udzie, podczas gdy drugą trzymał mnie w talii. Odchyliłam głowę do tyłu, więc znów mnie pocałował.
 - Jedźmy do mnie – wyszeptał mi do ucha. Kiwnęłam tylko głową i już po chwili znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Niemal od razu przyssał się do moich ust, a nogą kopnął drzwi żeby się zamknęły. Wplotłam dłoń  w jego włosy, a drugą zaczęłam odpinać guziki od koszuli. Hubert błądził ręką po moim udzie, podwijając krótką już sukienkę do góry. Chwycił mnie za tyłek i posadził na szafce w korytarzu. Oplotłam go nogami. Podwijał mi sukienkę dalej. Przyciągnęłam go bliżej i ściągnęłam koszulę, która była już całkowicie rozpięta. Objęłam go obiema dłońmi za szyję. Odsłonił moje ramiona, ściągając mi ramiączka niżej. Zaczął całować w tym miejscu. Odchyliłam głowę do tyłu, przymykając oczy. Kierował się pocałunkami w bok, przenosząc się na szyję, obojczyk, aż w końcu niżej, więc sukienka zaczęła mu zawadzać. Zwinnym ruchem pozbył się jej ze mnie, więc ja dobrałam się do jego rozporka. Gdy zostaliśmy oboje jedynie  bieliźnie, to Bolo wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Tam odpiął mój stanik i rzucił gdzieś w kąt. Zaczął pieścić każdy kawałek mojego ciała, co było niezwykle przyjemnym doznaniem. Językiem jeździł wokół moich piersi. W końcu pozbyliśmy się dolnej części naszej bielizny i mogliśmy się oglądać w całej okazałości.
 - Niezłe ciałko, księżniczko – wymruczał mi do ucha, ręką błądząc pomiędzy moimi udami.
 - Twoje też niczego sobie – odparłam, przygryzając wargę. Znów poczułam jego usta, lecz tym razem naparł na mnie gwałtowniej, niż zwykle, więc szybko straciliśmy oddech. Odsunął się po chwili, głośno dysząc i ponowił, to co przed chwilą. Jego ręka posuwała się coraz odważniej, więc zaczęłam cicho pojękiwać z rozkoszy. W pewnym momencie pomyślałam o przejęciu inicjatywy. Przewróciłam go i usiadałam na nim okrakiem. Składałam powoli pocałunki po kolei na jego ustach, brodzie, szyi, obojczyku, torsie, schodząc stopniowo w dół. Gdy doszłam do jego męskości, to aż się wzdrygnął i uśmiechnął zadowolony.
 - Nie wytrzymam – powiedział w końcu i przewrócił mnie z powrotem na plecy. Wyciągnął z szafki prezerwatywę, którą szybko założył. Zaczął powoli wchodzić we mnie. Z każdą chwilą przyspieszał. Cisza była przerywana naszym początkowym pojękiwaniem, które z czasem przekształciło się w krzyki rozkoszy. Napierał we mnie coraz mocniej, aż wbijałam mu paznokcie z całej siły w plecy. Syczał z bólu, ale z każdym momentem przyspieszał. W końcu krzyknęliśmy najgłośniej jak chyba się dało i równo doszliśmy na sam szczyt.
 - Nie wiedziałem, że jesteś taka ostra – wysapał, opadając na mnie.
 - I kto to mówi – odparłam zachrypniętym głosem.
 - Warto było czekać – wyszeptał mi do ucha.
 - Cierpliwość popłaca – popatrzyłam mu w oczy i się uśmiechnęłam. Musnął moje wargi i przybliżył mnie do siebie, mocno obejmując. Nie zasnęliśmy od razu, tylko o dziwo długo rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. To był kolejny dowód na to, że ja tego człowieka nigdy nie ogarnę. Zachowywał się jak taki bad boy, playboy, ale potrafił także być jak normalny facet.
 - Właściwie, to ja nic o tobie nie wiem – wyznałam, spoglądając na niego. Leżałam w poprzek, mając głowę na jego torsie i rysując na nim palcem jakieś bliżej nieokreślony wzory.
 - Aż taka mnie ciekawa jesteś, księżniczko? – zaśmiał się, gładząc moje udo, które nie było przykryte cienką kołdrą.
 - Chciałabym wiedzieć coś o facecie, z którym sypiam. Takie dziwne? – mruknęłam.
 - To pytaj.
 - Od kiedy się ścigasz?
 - Odkąd mam prawko to bardziej jawnie – puścił mi oczko. – A pierwszy raz za kółko wsiadłem, jak miałem 15 lat.
 - No tak, adrenalina, a Hubercik taki szczęśliwy, bo robi coś nielegalnego – poklepałam go po policzku, rozbawiona.
 - Ze mnie się nabijasz? To ja powinienem, bo ty taka grzeczniutka, ułożona – parsknął śmiechem.
 - Może nie ścigałam się w wieku 15 lat, ale grzeczna tez nie jestem – prychnęłam.
 - W niektórych aspektach, jesteś bardzo niegrzeczna – wymruczał, puszczając mi oczko.
 - Nie o tym mówię, zboczeńcu – wystawiłam mu język.
 - Nie? Jaka szkoda. Myślałem, że mi wyskoczysz z jakąś utrata dziewictwa w wieku 12 lat.
 - Marzenie, kochanie – mruknęłam.
 - No to kiedy straciłaś, co?
 - A co cię to interesuje?
 - Uuu, ale się zdenerwowała księżniczka – zaśmiał się.
 - Bo każdy robi to w odpowiednim dla siebie momencie. Tylko jakieś walnięte gimnazjalistki myślą, ze jak pójdą do łóżka, to od razu dorosłe – wywróciłam oczami.
 - Chcesz mi dać do zrozumienia, ze to był twój pierwszy raz? – otworzył szeroko oczy.
 - No chyba byś to poczuł – wywróciłam oczami ponownie.
 - Już się bałem – odetchnął.
 - Umiejętnie odszedłeś od tematu, panie Bolanowski.
 - Dlaczego tak myślisz? – nachylił się, zaczynając całować moje ramię.
 - I znowu to robisz – pokręciłam głową. – Dlaczego nie chcesz mi opowiedzieć o sobie?
 - Po prostu mam teraz lepsze rzeczy do roboty – przewrócił mnie na plecy i przyssał do moich warg. Odpuściłam i poddałam się kolejnej fali uniesienia.

Obudziłam się i w łóżku byłam sama. Przeciągnęłam się i uśmiechnęłam sama do siebie. Zegarek w komórce wskazywał 9 rano, więc spałam niewiele, a mimo wszystko czułam się w miarę wypoczęta. Podniosłam się i wzrokiem próbowałam zlokalizować cokolwiek do ubrania. W oko wpadła mi jakaś koszula Huberta, która wisiała na krześle. Nie była to ta, którą miał wczoraj na sobie, ale nie byłam pewna jej lokalizacji. Najprawdopodobniej leżała gdzieś w korytarzu. Narzuciłam ją na siebie, zapinając do połowy. Dzięki temu miałam duży dekolt, co według mnie wyglądało seksownie. Wyszłam z sypialni i postanowiłam poszukać gdzieś właściciela mieszkania. Słyszałam jakieś krzątanie się w kuchni, więc tam się skierowałam. Nasze ubrania były porozwalane wszędzie. Dobrze, że Hubert mieszkał sam. Nie musiałam się wstydzić, gdyby ktoś to zobaczył.
 - No dzień dobry, księżniczko – Bolanowski pocałował mnie namiętnie na powitanie. Zamruczałam zadowolona.
 - Długo nie śpisz? – zapytałam, przyglądając się jak robi kanapki.
 - Chwilę – puścił mi oczko. Przygryzłam wargę, widząc go w samych bokserkach i rozczochranych włosach. Wyglądał niezwykle pociągająco.
 - Nie powinnaś chodzić tak ubrana – powiedział.
 - Dlaczego? – zdziwiłam się.
 - Bo nawet nie wiesz jaką mam na ciebie ochotę w takim wydaniu – popatrzył mi w oczy. Usiadłam na blacie stołu.
 - No jaką masz? – odpięłam jeszcze jeden guzik koszuli, co odsłoniło jedną pierś. Oblizał się. Więcej mu nie trzeba było. Natychmiast przy mnie stanął i wpił w moje wargi. Przyciągnęłam go bliżej. Na kuchennym stole się jeszcze nie kochałam, więc było to niezwykle miłe doznanie. Długo nie mogliśmy po wszystkim unormować oddechów i szybszego bicia serc.
 - Chyba miałeś jeść śniadanie – rzuciłam, zakładając ponownie koszulę.
 - Straciłem ochotę – puścił mi oczko i pogładził wewnętrzną część uda.
 - Jeszcze ci mało? – zaśmiałam się.
 - Ja jestem baaardzo nienasycony, kochanie.
 - Kilka razy w nocy, szybki numerek na stole, a ty nadal chcesz? – zaśmiałam się.
 - A ty nie? To chyba będę musiał cię zmusić – pokręcił głową, kładąc dłonie na moich biodrach.
 - Oj nieładnie, tak nie wolno – objęłam go za szyję.
 - Może teraz w łazience? – przygryzł mi płatek ucha.
 - Przekonałeś mnie – rzuciłam i po chwili znaleźliśmy się pod prysznicem ponownie doprowadzając się na wyżyny rozkoszy.

Wróciłam do domu około 13. Zbyszek myślał, ze nocuję u koleżanki, więc się nie burzył aż tak. Trochę uznał, ze przesadzam, bo wracam później, niż zwykle. Udobruchałam go jednak dobrym obiadem i przestał jęczeć. Starałam się nie wyglądać podejrzanie, ale noc i poranek strasznie mnie podekscytowały. Wręcz nie mogłam usiedzieć na miejscu. Dlatego właśnie wybrałam się na dłuższy, niż zwykle spacer z Bobkiem. Zawędrowałam w obce mi rejony. Obce pod względem spacerów, bo był to niemal drugi koniec miasta. Mój piesek był zachwycony, że mógł na tak długo wyrwać się z czterech pustych ścian. Merdał ogonem przez cały czas. Widziałam szczęście w jego czarnych oczkach, co również mnie cieszyło. W drodze powrotnej natknęłam się na Michała. Zauważyłam, ze chyba pierwszy raz nie myślałam o nim przez dość długi czas.
 - Cześć – uśmiechnął się lekko.
 - Hej – odparłam cicho. Wciąż czułam się dziwnie w jego towarzystwie.
 - Wracasz do domu? – zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową. – Mogę ci potowarzyszyć? Bo chyba możemy normalnie rozmawiać?
 - Jasne – uśmiechnęłam się delikatnie.
Spory kawałek szliśmy w ciszy. Była ona bardzo krępująca, ale nie chciałam jej przerywać jako pierwsza.
 - Co tam w ogóle u ciebie? – spytał w końcu.
 - W porządku – wzruszyłam ramionami. – A u ciebie? Jak ci się układa z Aldoną?
 - Nie jestem z nią – odparł natychmiast. – I nigdy nie zamierzałem. Nie rozumiem, czemu ty…
 - Michał –westchnęłam.
 - No co? Wiem, ze mnie kochasz i nie rozumiem, dlaczego ze mną zerwałaś – spojrzał na mnie z wyrzutem.
 - Przestań mi mieszać w głowie – mruknęłam, wlepiając wzrok w swoje buty.
 - Dostanę kiedyś w ogóle odpowiedź? Czy już do końca życia tak będzie? Sorry, ale ja tak żyć nie potrafię.
 - Mieliśmy rozmawiać normalnie, a ty znowu do tego wracasz – warknęłam.
 - Zmieniłaś się – pokręcił głową. – Tylko nie wiem dlaczego.
 - Daj mi spokój – powiedziałam cicho. Zabolały mnie jego słowa. Naprawdę się zmieniłam? Skoro powiedział to z takim wyrzutem to pewnie na gorsze…
W ciszy doszliśmy do naszego bloku. Bez słowa weszłam do swojego mieszkania, a on ruszył do siebie do góry. Czyli zanosiło się na to, że teraz tak będą wyglądać nasze relacje, gdy blisko nie będzie nikogo znajomego. Wszystko spieprzyłam. Jestem cholerną egoistką. I w tym momencie mój dobry humor wziął się spakował i kupił sobie bilet żeby wyemigrować gdzieś na koniec świata.

 - Młoda, poradź mi – Zbyszek wszedł do mojego pokoju i zdziwił się moją nienaturalną pozycją (link). – Yyyy, przeszkadzam?
 - Puka się – mruknęłam, siadając normalnie.
 - Co to w ogóle było? – zdziwił się.
 - Joga.
 - Jeszcze joga? Nie masz co robić, czy jak? – podrapał się po głowie.
 - Przyszedłeś tu żeby się pytać, o to co robię, czy z jakąś konkretną sprawą?
 - Nie spinaj się – poczochrał mnie, za co zgromiłam go spojrzeniem. – Rady potrzebuję.
 - Chcesz się oświadczyć Asi i chcesz wiedzieć jaki pierścionek? – wyszczerzyłam się.
 - Co? Nie! Jeszcze nie teraz – zbladł.
 - Żartowałam przecież – zaśmiałam się.
 - To sobie nie żartuj, bo na zawał padnę – pokręcił głową. – Na wakacje chcę ją zabrać jak się sezon skończy. Potem mnie nie będzie i sama rozumiesz..
 - Chcesz jej sprawić przyjemność, kumam – puściłam mu oczko. – Myślę, ze najlepiej gdzieś gdzie jest duuuuża woda!
 - Tyle to sam wymyśliłem. Ale gdzie dokładnie? Jest tyle pięknych miejsc!
 - Wiesz co, mi się osobiście podobało na Malediwach w zeszłym roku. Ale może zabierz ją gdzie indziej?
 - No to mi jeszcze powiedz gdzie, mądralo.
 - Jeju, ale ty niecierpliwy – wywróciłam oczami.
 - Bo chciałbym żeby to były najlepsze wakacje w jej życiu – podrapał się po karku.
 - Pierwszy raz widzę cię tak zakochanego – uśmiechnęłam się.
 - Kiedyś zrozumiesz jak to jest – puścił mi oczko.
 - Wow, pozwolisz mi? – zironizowałam.
 - Zuz, ja nie chcę tylko żeby ktoś cię skrzywdził. Nie odbieraj tego, ze ja ci zabraniam mieć chłopaka, czy coś – zmieszał się.
 - Gdybym ci wyskoczyła z tekstem, ze kogoś mam to najpierw byłbyś wściekły, a potem go tak przemaglował, że by uciekł, gdzie pieprz rośnie – mruknęłam.
 - Po śmierci rodziców obiecałem sobie, ze się tobą zaopiekuję – westchnął. – Zawsze byłaś moją młodszą siostrzyczką, ze nawet nie zauważyłem, że dorosłaś. Dopiero ostatnio sobie zacząłem uświadamiać i Aśka z Michałem już mi tyle awantur robili..
 - Nie wierzę. Wreszcie coś do ciebie dotarło? – zdziwiłam się.
 - Powoli dociera. Więc jeśli masz kogoś – widziałam, ze ciężko mu to przechodzi przez gardło.
 - Powiem ci, spokojnie – cmoknęłam go w policzek. – Czasem da się z tobą normalnie pogadać, wiesz?
 - I vice versa, siostrzyczko – objął mnie ramieniem.
 - Wiem, ze czasem zachowuję się źle, ale zawsze będę cię kochać – uśmiechnęłam się.
 - Ja ciebie też, młoda – pstryknął mnie w nos.
 - Jakież wzorowe z nas rodzeństwo – parsknęłam śmiechem.
 - Wątpiłaś w to kiedyś?

 - Nigdy w życiu – wyszczerzyłam się.

______________________

Taki trochę rozdział 18+ . Opisywanie takich scen ewidentnie mi nie idzie, ale coś tam wyszło :D
Pozdrawiam ;*