14.11.2014

Rozdział 17

Rano obudziłam się z kacem tak wielkim, że myślałam, ze mi głowę rozsadzi. Światło mnie drażniło i słyszałam wszystkie dźwięki 100 razy głośniej i mocniej. Ledwo wstałam. Zauważyłam, że jestem w koszulce Michała, a nie pamiętam żebym się przebierała. Doczłapałam jakoś do kuchni, gdzie był Misiek. Puścił mi oczko, gdy mnie zobaczył i wskazał na butelkę wody na stole. Od razu się do niej przyssałam.
 - Tu masz tabletke na głowę – podał mi małą kapsułkę.
 - Mocna? Potrzebuje czegoś najmocniejszego – skrzywiłam się.
 - Taką ci daję.
Wzięłam ją i popiłam wodą. Połozyłam łokcie na blacie stołu i złapałam się za głowę. Miałam wrażenie, że mi ją rozsadzi.
 - Nigdy nie tknę alkoholu – wysapałam. – I co ja powiem Zibiemu?
 - O to się nie martw – rzucił. Spojrzałam na niego pytająco. Po chwili usłyszałam otwieranie się drzwi.
 - Nagrałeś mi może moją pijaną siostrzyczkę?! – krzyknął od progu mój brat ze śmiechem.
 - Ciszej, debilu – syknęłam. W odpowiedzi tylko się zaśmiał.
 - Znam umiar, jestem abstynentką w porównaniu do ciebie – przedrzeźniał mnie.
 - Jak dojdę do siebie, to masz przejebane – syknęłam.
 - O jeju, bo to pierwszy raz się upiłaś – wywrócił oczami mój brat. – Przecież bym ci nic nie zrobił, mogłaś po mnie zadzwonić.
 - Myślałam, że będziesz zły – mruknęłam.
 - Raczej rozbawiony – znowu się zaśmiał. I tak nabijał się ze mnie cały poranek…

Koło południa moja komórka dzwoniła cały czas. Wojtek pisał, czy wszystko okej, jak się czuję, a potem pochwalił się swoją nową koleżanką. Miała na imię Weronika i szybko złapali wspólny język. Cieszyłam się, bo pamiętam jak mu się wczoraj oczy świeciły w jej towarzystwie. Chociaż… może mi się wydawało, bo byłam wstawiona. Ale skoro był zadowolony, że dalej utrzymują kontakt, to może jednak mi się nie zdawało. Potem napisała do mnie Gabi. Z nią jednak umówiłam się na kawę. Ubrałam się (link) i powiedziałam bratu, że idę. Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarnii, gdzie zamówiłysmy to co zwykle.
 - Żyjesz jakoś? – zapytała w końcu.
 - Jak widać – uśmiechnęłam się lekko. – Nie wiem jak ja się Wojtkowi odwdzięczę.
 - Ważne, że jesteś cała! Wojtkowi czekolada wystarczy – wyszczerzyła się.
 - Masz rację – przytaknęłam rozawiona.
 - A brat nie był zły?
 - Zły? On był mega rozbawiony, że ja pijana byłam – wywróciłam oczami. – Ale o tej akcji nic nie wie.
 - A Michał?
 - Powiedziałam mu, bo widział w jakim stanie byłam.
 - Jesteś pewna, że nie wygada Zbyszkowi? – zastanawiała się.
 - Nie, no coś ty – pokręciłam głową.– On taki nie jest. Wie, że jak coś jest sekretem, to tym ma pozostać.
 - Uuu, to wy dużo chyba takich macie przez Zbyszkiem – zaśmiała się. Dołączyłam do niej. Biedna, nieświadoma Gabrysia..
 - Troszeczkę tego było – puścilam jej oczko.
 - Fajnie, że masz takiego Michała, który jest na każde twoje zawołanie – westchnęła.
 - Wcale nie na każde. I ja go nie mam. Po prostu jest moim przyjacielem, a o to raczej w przyjaźni chodzi – wzruszyłam ramionami.
 - Ja i tak wiem, że kiedyś się hajtniecie i będziecie mieć stado małych Kubiaków – powiedziała z entuzjazmem. Kazałam jej się popukać po czole.
 - Może jeszcze zamieszkamy na Hawajach i założymy plantację ryżu? Weź się zastanów czasem, co ty mówisz – wywróciłam oczami zażenowana.
 - Pierdu, pierdu, będzie wiosna – mruknęła. – Mogę się nawet z tobą założyć.
 - Ty i te twoje zakłądy – prychnęła.
 - Oj tam, tylko kilka razy nie miałam racji – zmieszała się.
 - W większości wypadków – zaśmiałam się.
 - Jesteś wredna!
 - Taki urok Bartmanów – wyszczerzyłam się.
Typowa rozmowa dwóch przyjaciółek. Gadanie bez sensu. Po wspomnieniach wczorajszego wieczoru, poprzez temat o mnie i Michale, a dokładniej o tym ‘’jak my do siebie pasujemy’’ przeszłyśmy na jakieś głupoty i gadanie bez sensu.
 - Pamiętasz tego mojego cichego wielbiciela? – zagadała Gabi, patrząc na ekran telefonu.
 - No tak. A co z nim? Odezwał się znów? No mów szybciej! – zaczęłam szybko mówić.
 - Właśnie teraz dostałam od niego smsa.
 - Masz jego numer?!
 - No teraz już tak – mruknęła. – Tylko ciekawe skąd on ma mój.
 - Ej, właśnie. Czyli czekaj, on teraz napisał pierwszy raz? Ale co takiego? – zaciekawiłam się. Przyjaciółka podała mi jej smartfona. Na dotykowym ekranie Xperii jakiejś tam przeczytałam: ‘’Wybacz, że od Walentynek się jeszcze nie odezwałem. Bałem się po prostu twojej reakcji. Jakimś cudem zdobyłem twój numer i mam nadzieję, że teraz nasza znajomość nabierze trochę tępa J Twój Wielbiciel.’’
 - Rany, jaki on kochany! – rozczulałam się.
 - Raczej dziwny – zabrała ode mnie urządzenie.
 - Możesz w końcu przestać? – wywróciłam oczami. – Każda normalna laska na twoim miejscu by się cieszyła, że ma cichego wielbiciela.
 - A jak to jakiś zboczeniec? Pedofil, czy Bóg wie kto? – skrzywiła się.
 - Dla pedofila to ty jesteś kochana za stara i nie atrakcyjna – wystawiłam jej język. – Odpisz mu!
 - Niby co takiego?
 - O jejku – westchnęłam. – Cokolwiek. Spytaj o imię najlepiej, bo pewnie od razu ci nie powie, kim jest. A i zapytaj skąd cię zna!
 - A jak napiszę, to dasz mi spokój? – westchnęła.
 - Dam ci spokój jak zostanę świadkiem na waszym ślubie – wyszczerzyłam się.
 - Jesteś rabnięta – pokręciła głową i napisała wiadomość.
Dalsza część naszego spotkania minęła na korespondowaniu z tajemniczym wielbicielem Gabrysi. Chyba nawet ona się w to wciagnęła, czyli jeden cel osiągnęłam! Teraz za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kim ten osobnik jest, bo nawet imienia nam nie zdradził. Powiedział jedynie, że chodzi z blondynką do szkoły, a to oznacza, że i ja go powinnam kojarzyć gdzies tam z korytarza. Ma tyle lat, co my, więc zawęził nam krąg poszukiwać do 1/3 szkoły, co i tak daje w cholere ludzi. Był naprawdę kochany w tych swoich wiadomosciach. Wyznał, że Gabi spodobała mu się już w 1 klasie, ale nie miał odwagi zagadać. W końcu odważył się po 2 latach to zrobić, lecz anonimowo. Miałam nadzieję, że w końcu się ten ktos przełamie i ujawni swą tożsamość. Chciałam żeby moja przyjaciółka miała faceta, bo nie raz podczas naszych babskich spotkań narzekała, że zazdrosci tym wszystkim zakochanym parom, jak je mija na miescie. Fakt, mieć swiadomość, że obok jest to ukochane 36,6 do którego można się przytulić, które pocałuje w czoło i przy którym kobieta czuje się bezpiecznie, jest wspaniała. Coś o tym wiedziałam. Szkoda tylko, że inni nie mogli o tym wiedzieć.
 - Ale on słodki – rozczulałam się, gdy napisał Gabrysi, że jak widzi jej uśmiech, to od razu dla niego dzień staje się piękniejszy.
 - A nie uważasz, że on jest taką trochę ciotą? – zapytała.
 - Niby czemu?
 - Bo facet, to powinien być facet, a on się wstydzi jakiejś laski – wywróciła oczami.
 - O Jezu, bo mu zależy i boi się odrzucenia – mruknęłam. – Poza tym jest wrażliwy.
 - Jak chcesz, to mogę ci go odstąpić, bo widzę, że tobie bardziej na tym zależy, niż mi.
 - O nie, moja droga. To ty mu się spodobałaś i widać, chłopak szaleje na twoim punkcie, więc nie rozumiem, dlaczego cię to nie rusza.
 - Bo…nie wiem – spuściła wzrok. – Czemu akurat ja?
 - A czemu nie? – zdziwiłam się.
 - Bo jest tyle ładniejszych dziwczyn ode mnie i w ogóle.
 - Jesteś jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole! To jest fakt, tego nie obalisz.
 - Ehem, ta – mruknęła.
Oczywiście sprzeczać mogłybyśmy się bez końca, ale w końcu ucięłam tą bezsensowną ‘’kłótnię’’. Poszłyśmy w końcu na przystanek, gdzie najpierw Gabi wsiadła do swojego autobusu, a następnie ja do swojego. Cały czas nurtował mnie ten jej tajemniczy wielbiciel. Po przeanalizowaniu informacji, jakie udało nam się z niego wyciągnąć i porównanie ich z planem lekcji to z 1/3 szkoły zostały mi tylko 3 klasy: A, K i nasza. Niestety na stronie szkoły nie było spisu uczniów poszczególnych klas, więc nie mogłam zobaczyć ilu potencjalnych kandydatów jest w kręgu podejrzanych. Rany, mogłabym zostać jakimś detektywem. I tak dużo w ciągu jednego popołudnia odkryłam.
 - Może byś w końcu pokazała, że żyjesz? – usłyszałam głos Zbyszka, który stanął w progu.
 - Tadam – pomahałam ręką, nie odrywając wzroku od laptopa.
 - Rusz tyłek. Gości mamy.
 - Jakich? – zaciekawiłam się.
 - Chodź, to zobaczysz – rzucił i zniknął z mojego pola widzenia. Zamknęłam laptopa i poszłam w kierunku głosów, czyli do salonu. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc babcię i dziadka. Od razu się z nimi przywitałam, mocno przytulając.
 - Czemu nie uprzedziliście, że wpadniecie? Ugotowałabym coś fajnego – rzuciłam.
 - To był taki spontaniczny pomysł. Nie przejmuj się nami – machnęła ręką kobieta. – 2 dni i nas nie ma.
 - Mam nadzieję, że nas przygarniecie? – zaśmiał się dziadek.
 - To raczej oczywiste – uśmiechnął się Zbyszek. – Czego się napijecie?
 - Herbaty – odpwiedzieli równo.
 - Zrobię – zgłosiłam się i wyszłam.
 - Pomogę ci – usłyszałam brata. Oho, coś chce, bo nigdy nie jest chętny do pomocy.
 - Zuz, bo jest problem – rzucił.
 - Tak czułam. Jaki?
 - Nie mamy dla nich miejsca do spania – podrapał się po głowie.
 - Przecież dam im swoje łóżko, a ja się kimnę na materacu, co za problem – wywróciłam oczami.
 - Ale ten nasz materac jest dziurawy…
 - Wszystko zepsujesz – mruknęłam niezadowolona. – Na kanapę nie idę!
 - Ja też! Ktoś mógłby iść do Michała, bo ma wolny pokój.
Nastała chwila ciszy.
 - Kamień, papier, nożyce? – zaproponował. Kiwnęłam głową. Kurde, pierwszy raz chciałam z nim w to przegrać. Na trzy-czte-ry wytawiliśmy ręce. Zbyszek pokazał kamień, a ja papier. Znaczyło to, że wygrałam. Cholera, ja i to moje wygrywanie ciagłe.
 - Ej, jeszcze raz. Do 3 wygranych jak w siatkówce – oburzył się.
 - O Jezu, to pójdę ja, przecież to nie jest problem -  rzuciłam niby od niechcenia.
 - Serio? Jesteś boska! – cmoknął mnie siarczyście w policzek.
 - Powiedz mi coś, czego nie wiem – zaśmiałam się.
Bartman pomógł mi zrobić gorące napoje dla dziadków. Znalazłam w szafce jakieś ciastka, więc wysypałam je na talerzyk i zaniosłam do salonu. Zibi zniknął na chwilę żeby załatwić z Kubiakiem sprawę mojego noclegu. Wrócił i oznajmił, że przyjmujący nie planował żadnej namiętnej randki, więc mogę przyjść. Czyli w sumie randka przyjdzie do niego. Biedny, nieświadomy Zbysiu.
 - Mam nadzieję, że nie robimy wam zbytniego kłopotu – powiedziała babcia.
 - Nie no, skąd – zaprzeczył od razy Zbyszek.
 - Chcieliśmy zobaczyć, co u was słychać, bo wy nie macie czasu nas odwiedzić – dodał dziadek.
 - Obiecuję, że po maturze do was przyjadę na dłużej – uśmiechnęłam się.
 - A ja po sezonie. Może uda się Asię też przekonać i przyjedzie ze mną – wtrącił siatkarz.
 - Właśnie, musimy tą twoją Asię w końcu poznać!
 - Zaproszę ją jutro, spokojnie.
 - A ty Zuziu, przyprowadzisz jakiegoś swojego kawalera?
 - Niestety nie mam swojego na własność – zaśmiałam się.
 - Taka śliczna dziewczyna i nie ma? Oj coś kręcisz – zdziwił się dziadek.
 - No widzisz, dziadku, nikt mnie nie chce – wzruszyłam ramionami.
 - I póki co to dobrze, bo mature masz – przypomniał Zibi. Wywróciłam jedynie oczami. I tutaj temat zszedł na moją naukę, a później treningi Zbyszka. W końcu zaczęliśmy się zbierać do spania. Wzięłam swoje rzeczy do torby i poszłam do mieszkania wyżej. Zapukałam i od razu weszłam do środka. Michał wyszedł z kuchni, wycierając ręce w ręcznik. Czyżby coś gotował? Wow.
 - Hej, mała – pocałował mnie na powitanie.
 - No cześć. Co ty tam kombinujesz w tej kuchni? – zaciekawiłam się. Odłożyłam swoje rzeczy pod ścianę.
 - Sushi – wyszczerzył się. – Jedyne co mi wychodzi.
 - Oo, a podzielisz się?
 - To zależy z kim – uśmiechnął się.
 - Z dziewczyną poza którą świata nie widzisz, np.? – zaśmiałam się.
 - Okej. Daj mi znać, jak przyjdzie.
 - Debil – mruknęłam, gdy parsknął śmiechem, widząc moją minę.
 - Chodź, złośnico. Zjemy sobie kolację w kuchni – pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do stołu. Jego i sushi było naprawdę dobre. W sumie jadłam je już nie raz i z każdym następnym razem były coraz lepsze. Potem włożylimy brudne naczynia do zmywarki.
 - Proszę, możesz pierwsza skorzystać z łazienki – wskazał na drzwi na końcu korytarza.
 - Jaki ty dobroduszny – zaśmiałam się. – Dziękujębardzo. Chętnie skorzystam.
 Wzięłam szybki prysznic żeby nie tamować łazienki. Ubrałam bieliznę, a następnie dresowe spodenki. Niestety zapomniałam wziąć górnej części garderoby. Zaklęłam cicho pod nosem. Związałam włosy w byle jakiego koka i w samym staniku wyszłam. Przed Michałem się  już nie krępowałam.
 - Ulala – zagwizdał siatkarz.
 - Poratowałbyś mnie jakąś koszulką? Zapomniałam swojej – skrzywiłam się.
 - Po co? I tak ją zaraz z ciebie ściągnę – położył swoje dłonie na moich biodrach.
 - Taki jesteś pewny siebie? – przygryzłam dolną wargę.
 - Bardzo – wymruczał mi do ucha. – Jutro niedziela, czyli nie ma treningu.
 - Tak to sobie wykombinowałeś – zaśmiałam się cicho. – To najpierw mnie złap!
Wyrwałam mu się i ze śmiechem zaczęłam uciekać. Kubiak ocknął się po chwili i zaczął mnie gonić. Trochę jak dzieci, ale przynajmniej było zabawnie. W końcu zostałam zapędzona w kozi róg, a dokłądniej do sypialni. Michał pchnął mnie na łóżko, a sam zawisł nade mną.
 - Ktoś tu był niegrzeczny – pokręcił głową.
 - I niech zgadnę, nie byłeś to ty – zaśmiałam się.
 - Bingo, mała – wyszczerzył się.
 - Musisz mnie teraz ukarać – przygryzłam dolną wargę.
 - Z przyjemnością, kochanie – uśmiechnął się i wpił namiętnie w moje wargi. Tym razem nie było tak powoli i delikatnie jak za pierwszym razem. Byliśmy oboje tak rozpaleni, że o spokojnym badaniu swoich ciał nie było mowy. To była namiętna noc. Michał zdecydowanie dominował, jednak był przy tym bardzo czuły. O mamo, jak mnie to kręciło! Po wszystkim ciężko było nam unormować oddech.
 - Czujesz się wystarczająco ukarana? – wysapał po chwili.
 - Chyba muszę być częściej niegrzeczna – zaśmiałam się, biorąc głębokie wdechy.

 - Nie mam nic przecwiko – puścił mi oczko. Ostatecznie otrzymałam koszulkę, o którą prosiłam parę godzin wcześniej. Skończyło się na tym, że spałam tylko w niej.


__________________

Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale dodaję bez sprawdzania, bo czas ;/
I niestety mam przykrą wiadomość, że to ostatni rozdział jaki mam. teraz będą pojawiać się rzadziej ;/
Pozdrawiam ;*

4.11.2014

Rozdział 16

Zajęta muzyką, którą miałam w uszach nie usłyszałam pukania do drzwi. Zauważyłam jednak otwierające się drzwi. Już byłam przygotowana na wydarcie się na Bartmana, ale okazało się, że to jego partnerka. Ściągnęłam słuchawki.
 - Mogę? – spytała nieśmiało.
 - Ty tak – odparłam. Blondynka zamknęła drzwi i usiadła koło mnie na łóżku.
 - Chciałabym pogadać, bo właśnie przeprowadziłam poważną rozmowę z Zibim – zaczęła.
 - Jeżeli chcesz żebym przyjęła jego przeprosiny, albo ja go przeprosiła to nie ma szans.
 - Nie o to chodzi – pokręciła głową. – Widzisz, bo ja go nawet trochę rozumiem. Znaczy tylko to, że chce cie chronić. On po prostu nie wiedział, że robi to w zły sposób.
 - Ale dlaczego on nie pozwoli mi mieć chłopaka? – jęknęłam.
 - Nie, ze ci nie pozwala…
 - To jak wyjaśnisz, że moje poprzednie związki skończyły się, zanim zdążyły się dobrze zacząć? – spytałam z wyrzutem. – Nie wiem, co im nagadał, ale obaj unikali mnie jak ognia. Jeden nawet często chodził na mecze i nagle przestał.
 - Fakt, zachował się jak kretyn – westchnęła. – Postaram się mu przemówić do rozumu.
 - I tak to nic nie da – wzruszyłam ramionami.
 - Jak zacznę mu tłuc do tego głupiego łba codziennie, to w końcu zmądrzeje – uśmiechnęła się.
 - Jesteś pewna, że mówimy o moim bracie? – zaśmiałam się.
 - Zuza, mogę cię o coś spytać?
 - Jasne, nie krępuj się.
 - Czy ty masz kogoś na oku, że zaczęłaś taki temat?
 - Może – odwróciłam wzrok.
 - Jak kiedyś będziesz chciała, to możesz ze mną porozmawiać o wszystkim.
 - Dziękuję, Asia – uśmiechnęłam się lekko. – Mój brat ma wielkie szczęście, że znalazł sobie taką dziewczynę.
 - I że ma taką świetną siostrę – uśmiechnęła się i przytuliła mnie po przyjacielsku. Michalska była naprawdę wspaniała. Idealna kandydatka na moją przyjaciółkę. Jednak na razie nie mogłam jej powiedzieć o pewnym fakcie, który ukrywamy z Michałem przed wszystkimi. Gdyby jednak problem  ze Zbyszkiem się nie chciał naprawić, to na pewno jej się zwierzę. Mogłam być pewna, że mi pomoże.

Zbyszek oczywiście wieczorem przyszedł skruszony. Postanowiłam, że nie będę się z nim kłócić, bo to nie ma sensu. W końcu mieszkamy pod jednym dachem i jesteśmy rodzeństwem. Gdybyśmy się cały czas zabijali wzrokiem, to w końcu by któreś nie wytrzymało. Mimo wszystko, Zibi był dobrym bratem, poza tym przesadnym chronieniem mnie. Nie mógł mi przecież wszystkiego zabraniać. To był idealny moment, by oznajmić mu, że w piątek wybieram się ze znajomymi do klubu. Nie chcąc mnie zdenerwować, zgodził się bez wahania i nawet życzył dobrej zabawy. Ostrzegłam go także, że ma tam nie przychodzić ani nie nasyłać żadnego kolegi. Chciałam w końcu trochę odetchnąć od jego siatkarskiego świata. Postanowiłam powiedzieć Asi żeby go przypilnowała. Zgodziła się od razu.

W czwartek po szkole poszłam z Gabi na zakupy. Wcześniej byłyśmy u mnie, by zostawić te ciężkie plecaki. W czwartki zawsze mieliśmy dużo lekcji, a co za tym idzie – dużo podręczników. W galerii Jastrzębie odwiedziłyśmy większość sklepów, by w końcu znaleźć coś odpowiedniego. Byłam zadowolona z zakupów. Oprócz czegoś na imprezę dokupiłam także parę rzeczy codziennego użytku. Zibi dał mi swoją kartę kredytową, więc mogłam szaleć. Oczywiście ostrzegł mnie, żebym byłam rozsądna, bo jego wypłata dopiero za jakiś czas. Przecież nie wykorzystałabym całej jego kasy, taka głupia nie byłam. Lubiłam się jednak czasem z nim podroczyć.
Po zakupach wróciłyśmy do mojego mieszkania. Zamówiłam pizze, żeby ten baran z głodu nie umarł, bo przecież nie umie sobie nic ugotować. Gabryśka też została i zjadła z nami. Wieczorem odprowadziłam ją na przystanek, bo było już ciemno, więc razem byłoby raźniej. Sama wracać się nie bałam, bo nie raz już to robiłam. Miałam jednak dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. Odwróciłam się i zauważyłam zakapturzonego mężczyznę. Przyspieszyłam kroku. On niestety też. Przełknęłam ślinę. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i szarpnął tak że znaleźliśmy się w zaułku. Serce podeszło mi do gardła.
 - Boisz się? – usłyszałam znajomy śmiech i uderzyłam napastnika.
 - Głupek – warknęłam. – Na zawał bym zeszła.
 - Nie wiedziałem, że taka strachliwa jesteś, mała – puścił mi oczko, a następnie namiętnie pocałował.
 - Stęskniłem się – wymruczał mi prosto w usta.
 - Ja też – odparłam, obejmując go za szyję. W takim miejscu mogliśmy się obdarzać czułościami, bo w ciemnościach nic nie widać.
 - Gdzie byłaś? – zapytał, gdy wracaliśmy w kierunku naszego bloku.
 - Odprowadzić Gabi na przystanek – wyznałam.
 - Dobrze, że Gabi, a nie jakiegoś kolesia – pogroził mi palcem.
 - A co, zazdrosny jesteś, Miśku? – zaśmiałam się.
 - Jak diabli – objął mnie w pasie i pocałował.
 - Spokojnie, Zbyszek by mi nie pozwolił szlajać się z żadnym chłopakiem po nocy – wyznałam niby z uśmiechem, ale smutno.
 - No tak, opowiadał mi na treningu czemu trzaskałaś wczoraj drzwiami – westchnął. – Zrobiłem mu kazanie. Powiedział, że Aśka mówiła mu to samo.
 - Wszyscy mówią, ale co z tego, jak on by mnie najchętniej do zakonu wysłał – wzruszyłam ramionami.
 - Mała, nie martw się – powiedział troskliwie. – Zobaczysz, że niedługo będziemy mu mogli o nas powiedzieć.
 - Ta, chyba za 100 lat.
 - Więcej optymizmu, Bartmanówna. Uśmiech poproszę – zatrzymał się na schodach i popatrzył na mnie. Uniosłam lekko kąciki ust w górę. – Nie taki. Chcę duży i piękny uśmiech. Specjalnie dla mnie.
Spełniłam jego prośbę. Cmoknął mnie w nos i odprowadził pod drzwi. Pożegnałam się z nim i weszłam do mieszkania. Opowiedziałam bratu o zakapturzonym napastniku, przez którego najadłam się strachu. Oczywiście pominęłam fragment o całowaniu się w zaułku. Tak, jak mogłam się domyślić, Zbyszka to rozbawiło. Oburzona poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długą kąpiel.

W końcu nadszedł piątek. Lekcje minęły szybko. W domu zrobiłam obiad, żeby Zbyszek nie głodował, a potem zajęłam się robieniem pedicure i manicure. Zdecydowałam się na krwisto-czerwony lakier do paznokci.
 - O której wrócisz? – zapytał, siadając koło mnie na kanapie. Wzruszyłam ramionami, nie odwracając wzroku od precyzyjnych ruchów pędzelka, jakie chciałam uzyskać.
 - Pewnie późno – odparłam.
 - Tylko nie pij za dużo żebyś się do domu dotoczyła – zaśmiał się.
 - Zbysiu kochany, ja to nie ty. Znam umiar.
 - Ej, ja też znam!
 - Przy twoim umiarze, ja to abstynentka – parsknęłam śmiechem.
 - Wredny, mały potwór – mamrotał pod nosem.
 - Gdyby nie to, że mam świeżo pomalowane paznokcie, to byś oberwał.
Gdy lakier wysechł poszłam wziąć relaksująca kąpiel, bo czasu miałam dużo. Nasmarowałam się truskawkowym balsamem do ciała i wysuszyłam włosy, które następnie pokręciłam lekko lokówką, dzięki czemu miałam delikatne loki. Dość ładnie wyszły. Zawsze miałam bliżej nieokreśloną fakturę włosów. Ani to proste, ani kręcone. Dlatego dzięki lokówce jakoś wyglądały. Potem się ubrałam (link). Sukienka była krótka, ale tyłkiem nie świeciłam. Dlugość idealna. W dodatku to rozcięcie na plecach. Od razu się zakochałam w tej sukience, gdy ujrzałam ją w witrynie sklepowej. Do tego czarne klasyczne szpilki i wyglądałam wręcz nieziemsko. Przynajmniej taką miałam nadzieję, że wyglądam. Bałam się trochę, że Zbyszek mnie tak nie puści, więc narzuciłam beżowy żakiet, a potem w klubie zostawię go w szatni. Brat powiedział, że może mnie odwieźć, więc równo o 20 wchodziłam do klubu. Zbędne ubrania zostawiłam w szatni i z torebką, w której miałam kluczyk do swojej szafeczki weszłam na salę. Rozejrzałam się, ale nie widziałam nigdzie moich znajomych. W końcu ktoś pociągnął mnie za rękę. To byłą Gabryśka. Cmoknęłam ją na powitanie w policzek.
 - Ślicznie wyglądasz – powiedziałam, widząc jej strój (link).
 - Ty też rozwalasz – puściła mi oczko. – Chodź do naszego stolika.
Chłopcy też tam byli, wiec się przywitałam z nimi. Zamówiliśmy po drinku na początek. Ludzie dopiero się schodzili, choć lokal był otwarty już wcześniej. W końcu po jakimś czasie ruszyliśmy na parkiet. Szybko zmył się Wojtek, bo wpadła mu w oko jakaś laska. Tak mu się oczy zaświeciły na jej widok, że nie wiem, czy pamiętał jak się nazywa. Byłaby wtopa przy przedstawianiu się.

Impreza trwała w najlepsze. Drink za drinkiem, a potem to już kieliszki szły. Sam barman postawił mi i Gabi kilka, gdy się ładnie uśmiechnęłyśmy. Jarek niestety zmył się przed północą, bo musiał wstać wcześniej, bo gdzieś wyjeżdżał, do rodziny. Zostałyśmy z Gabi same, bo Wojtek wciąż bawił się w towarzystwie uroczej nieznajomej. Nieźle już szumiało mi w głowie. Zwykle nie przesadzałam z alkoholem, ale tej nocy wszystko mi tak dobrze wchodziło. Byłam cała roześmiana. Nawet nie zauważyłam, że zginęła mi przyjaciółka, gdy tańczyłam z jakimś facetem. Znalazłam ją przy barze, jak jakiś przystojniak z nią flirtował. Widać było, że jej się to podoba, więc nie chciałam jej przeszkadzać.
 - Coś się stało?! – krzyknął mi do ucha mężczyzna, z którym tańczyłam. Głośno było w klubie, więc musiał to zrobić żebym go usłyszała.
 - Przyjaciółka mnie wystawiła – zaśmiałam się, bo procenty nieźle mi szumiały w głowie.
 - To może zechcesz ze mną spędzić wieczór?
 - Chętnie. Zuza jestem – wystawiłam w jego kierunku rękę.
 - Darek – uścisnął ją.
Zaczęliśmy tańczyć, a potem poszliśmy razem do stolika się napić. Darek był strasznie zabawny. Praktycznie cały czas się śmiałam, co pewnie było też spowodowane ilością wypitych trunków. Znowu po kilku kolejkach wróciliśmy na parkiet. Muzyka była świetna, typowo dyskotekowa. Migające światła raziły w oczy, a dym dodawał klimatu. Wszyscy ludzie ocierali się o ciebie w tańcu. Poczułam jak Darek kładzie dłonie na moich biodrach i przysuwa się bliżej. Moje plecy stykały się z jego torsem. Zmysłowo ocieraliśmy się biodrami w rytm muzyki. Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Poczułam jego oddech na mojej szyi.
 - Pociągasz mnie, piękna – wymruczał mi do ucha. Zaśmiałam się i nic nie odpowiedziałam. Jedna z jego dłoni przeniosła się z bioder na podbrzusze. Zjeżdżał nią po moim udzie, kołysząc dalej. Chciał wsunąć ją pod sukienkę, ale ją zepchnęłam.
 - Nie jestem taka, mój drogi – odwróciłam się do niego twarzą. Uśmiechnął się łobuzersko. 
 - Może usiądziemy? – zapytał. Przytaknęłam, więc skierowaliśmy się w kierunku stolika, który był na końcu sali. Chciałam usiąść obok niego, ale pociągnął mnie tak, że usiadłam na jego kolanach okrakiem. Objął mnie żebym się nie zsunęła.
 - Chciałam usiąść normalnie – stwierdziłam.
 - Ale stąd mam lepszy widok na ciebie – puścił mi oczko. Chyba. Mogło mi się wydawać, bo obraz mi się zamazywał.
 - Co ty chcesz, co? – przechyliłam głowę w bok.
 - Ciebie, maleńka – wyszeptał i wpił się zachłannie w moje wargi. Nie chciałam tego. Był strasznie brutalny i nachalny. Zaczął mnie macać, a ja się wyrywać. W porę zauważył to Wojtek, bo szybko przybiegł i odciągnął tego gościa. Cała się wręcz trzęsłam. Wyprowadził mnie z zatłoczonego parkietu, a po drodze zgarnął Gabi. Przyjaciółka mnie przytuliła, gdy się dowiedziała, co się stało.
 - Odprowadzę cię – zaproponował Dębski.
 - Nie, nie trzeba – pokręciłam głową. – Zadzwonię po Michała.
 - A czemu nie po brata? – zdziwiła się Starska.
 - Wiesz jaką awanturę by tu zrobił? Poza tym wolę żeby mnie nie widział najebanej.
Ledwo na nogach stałam. Udało mi się jednak dodzwonić do Kubiaka. Obiecał być za góra 10 minut. I tak też było. Pożegnałam się z znajomymi i wsiadłam chwiejnym krokiem do Infiniti. Przyjmujący spojrzał na mnie troskliwie.
 - Coś się stało, tak?
 - Jedź, proszę cie. W mieszkaniu ci opowiem – wymamrotałam, przymykając powieki.
Szatyn spełnił moją prośbę. Po chwili byliśmy w bloku, a następnie w jego mieszkaniu. Zdjęłam buty i poszłam do salonu. Oczywiście nie sama. Asekurował mnie Michał, bo inaczej zaliczyłabym bliskie spotkanie z podłogą. Strasznie kręciło mi się w głowie. Pierwszy i ostatni raz tyle alkoholu na raz.
 - Masakra, ale się zalałaś – zaśmiał się.
 - I kurwa żałuję – mruknęłam, wtulając się w jego tors. – Przepraszam Misiu.
 - Ale za co? Jesteś dorosła, możesz pić.
 - Bo on… ja  nie chciałam. Przysięgam – bełkotałam, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
 - Jaki on? – poczułam, że jego ciało się napięło. – Ktoś cię skrzywdził?
 - Bo my tańczyliśmy i chciałam odpocząć. On mnie zaczął całować. Michał, ja naprawdę nie chciałam – wybuchnęłam płaczem. Było mi tak strasznie głupio i wstyd, że go zdradziłam.
 - Ale nic ci więcej nie zrobił, tak? – zmartwił się i mnie mocno przytulił.
 - Wojtek go uderzył. Michał, ja nie chciałam cie zdradzić, przysięgam – łkałam.
 - Ciii, nie zdradziłaś mnie – pocałował mnie w czoło. – Dobrze, że nic ci się nie stało.
 - Nie jesteś zły? – zamrugałam kilka razy oczami.
 - Nie jestem – uśmiechnął się. – Ale temu kolesiowi obiłbym mordę. Nie powinien robić czegoś w brew twojej woli.
 - Mogłam z nim nie tańczyć – znowu wybuchnęłam płaczem.

 - Skąd mogłaś wiedzieć, mała – kołysał mnie w swoich ramionach. Po chwili zaczęłam się uspokajać. Byłam wdzieczna Kubiakowi, że nie jest zły na mnie. Nie jeden na jego miejscu już by zerwał z dziewczyną. Zaczęłam robić się senna. Ostatnie co pamietam, to jak Michał zaniósł mnie na rękach do jego sypialni. 

_______________

Info na blogu u Blanki. Zapraszam do zapoznania się ;)
Pozdrawiam ;*