24.06.2015

Rozdział 30

Gdy zamknęłam się w pokoju, to po chwili szybko zasnęłam.Przebudziłam się już wieczorem, więc wiedziałam, że czeka mnie nieprzespana noc. Skrzywiłam się na samą myśl. Nie lubiłam takich, bo wtedy zabyt dużo myślałam, a to mi było akurat najmniej do szczęścia potrzebne. Wstałam z łóżka i na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Skierowałam się więc do kuchni. W mieszkaniu było dziwnie cicho, co mnie zaskoczyło. Znaleziona kartka na stole tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że byłam sama, bo Zbyszek był umówiony z Asią. Mieli swoją kolejną miesięcznicę. Pewnie tylko dlatego zostawił mnie samą. Aż dziwne, że nie wysłał Kubiaka żeby mnie tu pilnował. Nie zaprzątałam sobie tym głowy i postanowiłam odgrzać spaghetti, które przyjaciel wcześniej mi przygotował. Z gotowym daniem przeszłam do salonu. Włączyłam telewizor i zaczęłam konsumować obiado-kolację. Nie byłam do końca pewna, czy 19 to była pora na późny obiad, czy już na kolację.
W pewnym momencie podszedł do mnie Bobek. Właściwie to nie podszedł tylko wskoczył na kanapę ze smyczą w pyszczku.
 - Czyżby Zibi zapomniał z tobą wyjść? – uniosłam pytająco jedną brew. Zapewne tak się stroił na randkę z Aśką, że nie miał do tego głowy. Westchnęłam i odłożyłam pusty talerz do zlewu. Ubrałam kurtkę (link) i buty (link), a następnie zapięłam psu smycz. Od razu zamerdał wesoło ogonem. Uśmiechnęłam się lekko. Nie dość, że pierwszy raz od miesiąca zostałam sama w domu, to pierwszy raz miałam sama z niego wyjść na spacer z Bobkiem. Ile rewelacji jak na jeden wieczór.
Zamknęłam mieszkanie na klucz i wyszłam. Skierowałam się do parku, gdzie mój pies mógł się wyszaleć. Na zewnątrz było bardzo przyjemnie. Bobek był wniebowzięty, że ma tyle przestrzeni do biegania i wydalania swojej potrzeby, a ja siedziałam na ławce i pierwszy raz od dawna czułam się tak.. normalnie. Nie miałam już tego uczucia, że wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. Przechodnie byli wreszcie zwykłymi ludźmi, których nie obchodziłam. Wreszcie chyba zaczynałam dochodzić do siebie po tym wszystkim, co się stało. Miałam nadzieję, że sprawę z Hubertem załatwiłam pod szkołą, więc został już tylko Michał. Kiedy z nim sobie wszystko wyjaśnię, to wtedy dopiero okrojoną wersję przekażę Zibiemu. Martwił się o mnie, bo w końcu byłam jego młodszą siostrą, którą opiekował się sam od 6 lat. Dlatego musiałam szybko wszystko załatwić.

Podjęłam chyba najodważniejsza decyzję od bardzo dawna, bo zaraz po powrocie do mieszkania nakarmiłam Bobka i znowu wyszłam. Tym razem skierowałam się jednak piętro wyżej. Zapukałam do dobrze znanych mi drzwi. Michał był ewidentnie zdziwiony moim przyjściem, ale od razu zaprosił mnie do środka i zaproponował coś do picia.
 - Czemu nie korzystasz z tej dzisiejszej wolności? – uśmiechnął się lekko, podając mi szklankę z sokiem pomarańczowym.
 - Czyli jednak Zbyszek prosił cię żebyś mnie pilnował? – zaśmiałam się, a moja reakcja zdziwiła go chyba jeszcze bardziej, niż to, że tu przyszłam. W sumie sama byłam zdziwiona. Miałam wrażenie, że moja obecna mentalność była kompletnie inna od tej, którą miałam jeszcze rano.
 - No tak, ale powiedziałem mu, że przecież dasz już sobie radę sama.
 - I dobrze powiedziałeś, bo to chyba było mi potrzebne – zaczęłam. – Zrozumiałam, że skoro wy mi już na tyle ufacie, to najwyższy czas się otrząsnąć i wrócić do normalności. Chce naprawić to, co zepsułam.
 - Zamieniam się w słuch – Kubiak usiadł obok mnie i spojrzał wyczekująco i z zaciekawieniem. Westchnęłam głęboko, w głowie układając  odpowiednie słowa.
 - To wszystko zaczęło się wtedy, kiedy zauważyłam, że między nami jest jakoś inaczej. W dodatku, jak mi Zbyszek tyle mówił o tej Aldonie, to..
 - To była i jest tylko znajoma. Naprawdę, Zuza – przerwał mi.
 - Dasz mi do kończyć? – mruknęłam. – Teraz wiem, bo gdyby ci naprawdę na mnie nie zależało, tak jak to sobie wtedy ubzdurałam, to nie zaczynałbyś ze mną związku, a teraz nie troszczyłbyś się tak o mnie, tylko siedział z Aldoną. Ten Hubert tak mi namącił w głowie, że już nie wiedziałam sama co myśleć. Pogubiłam się w tym wszystkim dlatego uznałam, że bardziej fair będzie jeśli zerwiemy. Ty wtedy zacząłeś częściej widywać się z Aldoną, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że zrobiłam dobrze. Myślałam, że ciągnie mnie do Bola, a prawda była taka, że on doskonale wiedział, co zrobić bym tak myślała. Miał ten swój urok osobisty, a te wyścigi tylko dolewały oliwy do ognia. Sądziłam, że dzięki niemu o tobie zapomnę. Nie chciałam jednak tworzyć z nim związku, ani tym bardziej czegoś poważnego.
Spojrzałam na niego niepewnie. Słuchał mnie uważnie, więc kontynuowałam.
 - I raz przyszłam do niego niespodziewanie i dopiero wtedy dowiedziałam się wszystkiego – ponownie spuściłam wzrok. – Był w zmowie z Izą. Miał nagrać naszą noc, a nagranie jej dostarczyć. To było ponad moje siły, a jeszcze na dodatek wracając spotkałam Aldonę, która nie była taka miła, jak przy was. Otwarcie powiedziała mi, że mogę sobie o tobie pomarzyć, bo nie jest ślepa i widzi jak na ciebie patrzę. Zrozumiałam, że już nigdy cię nie odzyskam, że nie mam już niczego . Pomyślałam, że jestem skończoną idiotką, a gdy wróciłam do mieszkania to działałam pod wpływem emocji.
Łzy powoli zaczęły mi ściekać po policzkach. Popatrzyłam w oczy Michała. Zobaczyłam w nich tyle troski i miłości, jak chyba jeszcze nigdy dotąd.
 - Zuza, ja.. nie wiem co powiedzieć – powiedział po krótkiej chwili. Następnie mocno mnie do siebie przytulił. – Przepraszam. Myślałem, że to ten Hubert cię skrzywdził, a w głównej mierze to ja się do tego przyczyniłem.
 - Nie, Michał – pokręciłam głową, wyrywając się mu. – To nie jest twoja wina. To ze mną było coś nie tak, skoro nie umiałam być silna jak zwykle, tylko się poddałam. Nawet jeszcze ci nie podziękowałam, że uratowałeś mi wtedy życie.
 - Nie potrafiłbym żyć bez ciebie, mała – pogładził delikatnie mój policzek.
 - Ja się wtedy tak po prostu załamałam, nie wiedziałam co zrobić – łkałam.
 - Cii, już jest dobrze – przytulił mnie ponownie. Po kilku minutach się uspokoiłam. Michał otarł moje mokre policzki i pocałował czule w czoło. Dawno już nie mogłam tak spokojnie i beztrosko posiedzieć w jego ramionach.
 - Michał, bo… – zaczęłam niepewnie.
 - Tak? – zapytał zainteresowany.
 - Bo ja cię nigdy nie przestałam kochać – wyznałam. Zaczęłam obserwować jego reakcję. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Jego dłonie natomiast zjechały na moją talię, zbliżając mnie do niego.
 - Ja ciebie też dalej bardzo kocham, malutka – wyszeptał, mając wargi tuż przy swoich. Przymknęłam delikatnie oczy i nie musiałam długo czekać aż nasze usta w końcu połączą się w pocałunku. Z początku był on delikatny, ale z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Oboje byliśmy siebie spragnieni. Kubiak przeciągnął mnie na swoje kolana. Wplotłam dłoń w jego przydługie włosy, a drugą zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli w kratkę. On również nie pozostawał mi dłużny, bo pozbawił mnie najpierw bluzy, a potem topu. Następnie wziął mnie na ręce. Oplotłam go nogami wokół bioder i pozwoliłam się zanieść do sypialni. Ten wieczór był najprzyjemniejszym od bardzo dawna. Wreszcie zapomniałam o zmartwieniach i cieszyłam się chwilą, a miałam się czym cieszyć, bo odzyskałam Michała.


 - Co powiesz Zbyszkowi? – zapytał w pewnym momencie, gładząc moje plecy, gdy leżałam swobodnie na jego torsie, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca.
 - Tylko tą część o Hubercie – odparłam.
 - A nie lepiej powiedzieć mu już wszystko?
Podniosłam się lekko i spojrzałam na niego zdziwiona.
 - Nie znasz go? Na razie nie ma szans, szczególnie teraz – pokręciłam głową. – Boję się mu w ogóle o Hubercie powiedzieć, a co dopiero my…
 - I myślisz, że Zibi uwierzy, że tylko przez to próbowałaś ze sobą skończyć? Zuzka, on cię zna, wie, że ciebie złamać może tylko coś naprawdę poważnego.
 - A chcesz żeby przestał się z tobą przyjaźnić, a przy okazji obić twarz – zapytałam z wyrzutem. – Mnie też by od ciebie odizolował.
 - Jesteś pełnoletnia. Możesz się wiązać z kim chcesz – podniósł się do pozycji siedzącej by być na równi ze mną.
 - Dla niego to żaden problem – westchnęłam. – Nie chcę teraz dodawać mu kolejnych zmartwień. Sam wiesz, jak to wszystko przeżył. Nie wiem, jak ja mogłam wam to zrobić.
 - Na szczęście jesteś cała i zdrowa – przyciągnął mnie do siebie i przytulił, całując w czoło. – To jest najważniejsze.


Koło 23 postanowiłam wrócić do swojego mieszkania. O dziwo miałam wielki uśmiech na twarzy – pierwszy raz od bardzo dawna. Mimo tego wszystkiego wreszcie czułam się dobrze. Mogłam nawet rzec, że szczęśliwa. Kiedy przekręcałam klucz w zamku swojego mieszkania, poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Wzdrygnęłam się i zamarłam.
 - Nie bój się – usłyszałam skruszony głos Huberta.
 - Co ty tu robisz? – zapytałam przestraszona.
 - Czekam na ciebie – odparł spokojnie, a ja westchnęłam. Bolo nie odpuszczał i to mnie denerwowało i przerażało jednocześnie.
 - Kiedy ty się ode mnie odczepisz?
 - Kiedy mnie wysłuchasz i prosto w oczy powiesz mi żebym to zrobił.
Westchnęłam zrezygnowana i pozwoliłam mu wejść do środka. Kazałam mu pójść do salonu, a ja w tym czasie poszłam zamknąć Bobka u mnie w pokoju, bo szczekaniem oznajmiał swój brak sympatii do obcego gościa. Po chwili zajął się swoją zabawką, więc się uciszył. Wróciłam do salonu, gdzie Hubert wygodnie siedział na kanapie i rozglądał się po pomieszczeniu. Usiadłam na końcu tego mebla, ale się przybliżył.
 - Mów. Chyba nie przyszedłeś tu żeby milczeć – prychnęłam.
 - Chwilka – powiedział, patrząc w buty. – Myśli zbieram, bo jakoś nie wiem, co mówić…
 - Wspaniały Hubert Bolanowski nie wie co mówić? – ironizowałam. Nie szczędziłam złośliwości tego wieczora. A raczej nocy.
 - Może zacznę od początku.
 - Od początku będzie lepiej, niż od końca – przerwałam mu.
 - A mogłabyś mi nie przerywać? – zapytał w końcu lekko poddenerwowany. W odpowiedzi wywróciłam tylko oczami. Będąc w swoim mieszkaniu miałam jakoś więcej odwagi, niż w szkole. Chyba świadomość, że Michał jest piętro wyżej dodawała mi otuchy.
 - Kiedy się poznaliśmy, to nie wiedziałem, że znacie się z Izą – przyznał. – Dopiero potem jakoś w rozmowie wyszło i wtedy zaczęła mną manipulować. Ja wiem, jak to brzmi, bo przecież zgrywam takiego cwaniaka, a tu jakaś laska mną manipuluje. Izka od dziecka była rozpieszczana. Mamy wspólną matkę, ale różnych ojców. Mama zawsze ją faworyzowała, dlatego jak miałem 12 lat to uznałem, że wolę mieszkać z tatą. A Izunia rosła sobie niczym jedynaczka i uczyła się dalej, jak manipulować najbliższymi. Wmówiła mi, że starasz się ją w szkole upokorzyć, że mieszasz ją z błotem, że chciałaby się zmienić i nie być taka wredna, ale nie potrafi, gdy ktoś ją tak traktuje. Uwierzyłem – westchnął. A ja ścisnęłam pięści ze złości. – Obiecałem jej, że się z tobą prześpię, a nagranie z tego jej dam. Chciała mieć haka na ciebie żebyś dała jej spokój. Ale żeby to zrobić musiałem się do ciebie zbliżyć. Od początku mnie do ciebie ciągnęło, a ciebie do mnie. Nie zaprzeczaj – wbił we mnie wzrok. – Poznałem cię, nawet bardziej, niż myślisz i wiedziałem, że nie jesteś taka jak opisywała Iza. Dlatego chciałem się z tej umowy wyplatać. Chciałem się do ciebie zbliżyć. Zaczęło mi na tobie zależeć, Księżniczko.
 Popatrzył mi głęboko w oczy i nieśmiało pogłaskał mój policzek. Nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Wbił mnie trochę w ziemię tą opowieścią. Chyba za długo tkwiłam w takim amoku bez żadnego słowa, bo zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Poczułam jego oddech na skórze. Przez chwilę miałam w głowie te dobre wspomnienia, łącznie z uczuciem pożądania, które towarzyszyło mi przy każdym spotkaniu. Ocknęłam się dopiero kiedy lekko musnął swoimi wargami moje usta. Odepchnęłam go od siebie i wstałam z kanapy.
 - Ale mi na tobie nie zależy –warknęłam. – Namieszałeś mi w głowie, sprawiając, że zwątpiłam w to co czuje do mnie Michał i co ja sama do niego czuję. Ale dzięki temu wszystkiemu przynajmniej utwierdziłam się w przekonaniu, że tylko jego naprawdę kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
 - No tak, mogłem się domyślić – westchnął. – Ale chciałbym mimo wszystko być w jakimś sensie blisko ciebie. Choćby zwykłym kolegą.
 - I co ci to da? – prychnęłam. – Nigdy nie zapomnę tego jak się czułam przez ciebie i twoją siostrę.
 - Nie zwalaj wszystkiego na nas – syknął. – Zapomniałaś już co ci Michał zrobił? Za twoimi plecami umawiał się z tą lalunią. Też na pewno nie był święty.
Stanął naprzeciwko mnie i znowu wbił we mnie wzrok.
 - Może i tak, ale to wszystko była sprawka Aldony.
 - Tak ci powiedział? – zaśmiał się. – Naprawdę jesteś naiwna.
 - Ona mi powiedziała – warknęłam. – A teraz chyba nadeszła pora żebyś sobie poszedł.
 - Zuza – od razu spokorniał. Chwycił mnie za ramię, a mnie przeszedł dreszcz. Chyba się zaczynałam go bać. Popatrzył mi w oczy.
 - Spójrz na mnie i powiedz prosto w oczy, że chcesz żebym zniknął z twojego życia – powiedział cicho. – Widzę przecież jak na ciebie działam.
 - Wymyśliłeś to sobie – pokręciłam głową. Następnie przybrałam poważny wyraz twarzy i spojrzałam mu w oczy. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Wyjdź.
Miałam wrażenie, że zabolały go moje słowa. Bez odpowiedzi oddalił się i skierował do wyjścia. Odetchnęłam dopiero, gdy wyszedł. Dla pewności podeszłam do nich i przez wizjer zerknęłam na klatkę. Już go nie było. Miałam nadzieję, że to koniec tego wszystkiego i wreszcie zacznie mi się układać. Pozostało tylko powiedzieć Zbyszkowi, lecz niestety nie o wszystkim. Bałam się tego, ale wiedziałam, że tak trzeba. Po rozmowie z Michałem, a teraz z Hubertem było mi łatwiej wyznać bratu wszystko. Zmęczona wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. O dziwo mimo tylu atrakcji tego dnia zasnęłam bardzo szybko.

******************************************************************

Po wyjściu Zuzy byłem o nią o wiele spokojniejszy. Czułem też takie dziwne szczęście i miałem wrażenie, że teraz zacznie się układać. Oby tylko tak było. Postanowiłem wziąć prysznic, a kiedy wyszedłem z łazienki ubrany tylko w spodenki ruszyłem do kuchni żeby coś jeszcze przegryźć przed snem. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem szynkę, masło i ser. Postanowiłem zrobić sobie ze 2 kanapki na szybko. Przerwał mi jednak dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, kogo niesie o tej porze. Uśmiechnąłem się na myśl,  że może to Zuzka chciała jednak przenocować u mnie. Ogromnie się zdziwiłem, widząc kto stoi na wycieraczce.
 - Czego chcesz? – warknąłem.
 - Upewnić się – odparł spokojnie.
 - Niby czego? – zdziwiłem się. Nie miałem pojęcia, o co temu całemu Hubertowi chodzi. Obawiałem się, że był też u mojej dziewczyny.
 - Kochasz ją? – zapytał.
 - Tak – odparłem pewnie. – A czemu pytasz?
 - Bo chcę wiedzieć, że nie będzie już przez ciebie płakać. Bo ja się z jej życia wycofuję. Tak zdecydowała – westchnął, a mi kamień spadł z serca.
 - Możesz być pewny, że jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie i już nigdy jej nie skrzywdzę.
 - Nie wiem, co ty w sobie masz, siatkarzyku – pokręcił głową. – Ale jeżeli się dowiem, że zmarnowałeś swoją szansę, to się pojawię i wtedy będziesz mógł sobie o niej jedynie pomarzyć.
Rywal przeszył mnie nienawistnym spojrzeniem, a następnie odwrócił się napięcie i ruszył w kierunku schodów.

 - Nie będzie to konieczne – odparłem i zamknąłem drzwi. Nie wiem, jakie rzeczywiście były jego intencje, ale chyba rzeczywiście zależało mu na Zuzie. Zmarnował jednak okazję, oszukując ją i nadszarpując jej zaufanie, doprowadzając do takiej desperacji, że chciała się zabić. Nie mogłem pozwolić żeby to się kiedykolwiek powtórzyło.


______________________


Oddaję kolejny do waszej oceny ;) Mam też dla was taką mini sondę. Czy według was Hubert sprawia dobre wrażenie? Bo szczerze powiedziawszy (wiem, że to głupio zabrzmi) ale ta postać wymknęła mi się spod kontroli. Serio, ten rozdział pisałam jakby wbrew sobie :O Stworzyłam postać, która samą mnie nurtuje i chyba zagości on dłużej, bo mam już kilka pomysłów... Boję się tylko, że przegram z samą sobą i zmienię mój zamysł tego opowiadania o 180 stopni... Tak, chyba jestem wariatką, bo kłócę się z własnym opowiadaniem, nad którym rzekomo powinnam mieć kontrolę... czyżbym bredziła? To w takim razie chyba koniec mojego gadania, bo jeszcze wezwiecie ludzi, którzy zabiorą mnie do pokoju bez klamek..
Miłych wakacji życzę tym, którzy dopiero je zaczynają ^^
Pozdrawiam ;*

17.06.2015

Rozdział 29

Dni mijały dość szybko. Czy coś się u mnie zmieniło? Powoli próbowałam się jakoś otrząsnąć po tej próbie samobójczej. Jednak nadal nie mogłam sobie poradzić z tym, co sama sobie zrobiłam. Praktycznie całymi dniami siedziałam w domu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, choć niestety czasem musiałam. Zbyszek co 2 dni zawoził mnie do psychologa, choć za każdym razem mówiłam, że to bez sensu, bo siedziałam w tym gabinecie i nie odzywałam się ani słowem poza ‘’dzień dobry’’ i ‘’do widzenia’’. Zibi wspierał mnie i starał się nie drążyć w tym temacie, choć doskonale wiedziałam, że tak samo jak wszyscy inni chciał wiedzieć, co skłoniło mnie do takiego tchórzostwa. Mimo, że byłam już bardziej rozmowa i chciałam wrócić do świata żywych, to jednak nie chciałam nikomu o tym wszystkim opowiedzieć.

 - Długo jeszcze? - jęczał Zbyszek, stojąc pod łazienką.
 - No chwilę – mruknęłam, kończąc makijaż. Westchnęłam, widząc swoje odbicie w lustrze. Było zakończenie roku szkolnego, a właściwie zakończenie szkoły dla maturzystów. Za 1,5 tygodnia zmierzę się z tym przeklętym egzaminem dojrzałości, ale na razie musiałam przeżyć spotkanie z klasą, a najbardziej obawiałam się jednej osoby.
Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Chyba nie było źle. Makijaż miałam delikatny, a strój (link) skromny i odpowiedni do powagi uroczystości. W dodatku wolałam nie rzucać się w oczy. Teraz było mi to najmniej potrzebne. Poprawiłam jeszcze raz włosy i wyszłam z pomieszczenia.
 - No w końcu – brat wywrócił oczami. – Ile można się stroić?
 - Nie stroiłam się, tylko ubierałam – wzruszyłam ramionami. – Jedziemy?
 - Tak, tylko wezmę kluczyki – powiedział i podszedł do szafki.

Auto Bartmana podjechało pod budynek mojej szkoły. Widziałam dużo ludzi z mojego rocznika, którzy zmierzali w kierunku wejścia na salę gimnastyczną. Zaczęłam się stresować, obawiać i żałować, że zgodziłam się pójść na to zakończenie.
 - Dasz radę – brat ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego smutno.
 - No nie wiem – westchnęłam. – Jak sam zauważyłeś ostatnio, jestem strasznie słaba.
 - Ale zauważyłem też, że powoli wraca moja twarda siostrzyczka, więc głowa do góry i idź im pokaż, że z tobą wszystko w porządku – puścił mi oczko.
 - Dzięki, Zbyszek – pocałowałam go w policzek. – Koło 12 powinno się już skończyć, z tego co pisała mi Gabi.
 - Zuzka, nie dam rady przyjechać – skrzywił się. – Ale Michał obiecał mnie zastąpić. Powiem mu żeby był przed 12.
 - Dzięki – uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z samochodu. Obecność Michała nadal przypominała mi o mojej głupocie, ale teraz potrafiliśmy się już w miarę normalnie przy sobie zachowywać. A raczej ja się tego nauczyłam.
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę hali. Niepewnie weszłam do środka. Na szczęście póki co nie zauważyłam żadnych znajomych. Chociaż tyle. Miałam zamiar usiąść w tyle żeby nie rzucać się w oczy, ale niestety każda klasa miała swój sektor. Że też musiałam być w klasie A ?! Ze spuszczoną głową skierowałam się w tamtym kierunku, licząc, że może jakimś cudem nikt znajomy na razie mnie nie pozna. Włosy zasłaniały przecież moją twarz.
 - Zuza, nareszcie! – usłyszałam w tej chwili głos swojej przyjaciółki i po chwili tonęłam w jej ramionach. Przez ostatni miesiąc widywałyśmy się sporadycznie. Stęskniłam się za nią, ale w tym momencie za bardzo zwracała na na nas uwagę.
 - Udusisz mi, Gaba – mruknęłam, a ona odsunęła się ode mnie.
 - Ładnie wyglądasz – uśmiechnęła się. – Chodź do nas, chłopaki się strasznie za tobą stęsknili.
Nie miałam właściwie wyboru, bo pociągnęła mnie za rękę w kierunku 3 rzędu. Jarek z Wojtkiem otworzyli szeroko oczy na mój widok, a po chwili każdy się ze mną przywitał i przytulił. Nareszcie mogłam usiąść i udawać, że mnie tu jednak nie ma, żeby przypadkiem Iza mnie nie zauważyła. Spostrzegłam ją w pierwszy rzędzie, jak gadała o czymś zawzięcie ze swoimi psiapsiółami. Aż wzdrygnęłam się na jej widok. Od pamiętnego dnia nie miałam z nią kontaktu i wolałam nie mieć. Nie zniosłabym tego triumfalnego spojrzenia.
 - Wiesz jak bez ciebie nudno było? Masakra – przyznał Dębski, a ja uśmiechnęłam się lekko do niego.
 - Mi też was brakowało. Trochę się nudziłam w domu – odparłam.
 - Ale tak ogólnie, to jak się czujesz? – zapytał blondyn.
 - Lepiej, na szczęście.
 - Po odebraniu świadectw idziesz z nami na piwo? – spytała Starska. Pokręciłam przecząco głową.
 - Nie mam ochoty na razie na takie wypady, przepraszam – spuściłam głowę.
 - Jasne, rozumiemy – odparł Wojtek.
 - Mogę wpaść jutro do ciebie? – zapytała przyjaciółka.
 - Okej, czemu nie – uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że zaczniemy z Gabrysią naprawiać naszą przyjaźń, bo niestety ostatnio nasz kontakt był gorszy, czemu sama byłam winna.

W końcu cała ta uroczystość się rozpoczęła. Prowadził ją samorząd szkolny, a dokładniej zastępca przewodniczącego i skarbnik, gdyż przewodniczący był jednym z maturzystów. On także zabrał rzecz jasna głos, jako nasz reprezentant. Po ckliwej gadce dyrektora, przewodniczącej rady rodziców, krótkim występie artystycznym oraz wręczeniu nagród zasłużonym uczniom mogliśmy opuścić salę w celu udania się po raz ostatni do naszych klas i odebrania świadectw. Chodziłam do tej szkoły tylko rok, więc nie byłam aż tak zżyta z tym miejscem, jak np. inni, ale w sumie będzie mi brakowało tych beztroskich czasów szkoły, kiedy jedynym problemem było, jak zwiać z lekcji żeby Zbyszek się nie dowiedział. Jednak na chwile obecną cieszyłam się, że nie będę oglądać już niektórych twarzy.
Zajęłam miejsce w ostatniej ławce i liczyłam, że nasza wychowawczyni nie będzie każdego wywoływać na środek klasy aby wręczyć świadectwo. Niestety nadzieja matką głupich i nasza kochana nauczycielka każdego prosiła do swojego biurka. Dawała świadectwo, ściskała dłoń i gratulowała ukończenia szkoły. Siedziałam jak na szpilkach i nerwowo wyczekiwałam swojej kolei. Jak dotąd moje spojrzenie nie zarejestrowało wzroku Izy skupionego na mojej osobie, ale wiedziałam, że w końcu zobaczy, że tu jestem. Postanowiłam iść z podniesioną głową i udawać twardą. W domu dam upust swoim emocjom.
 - Zuzanna Bartman – usłyszałam i wstałam z miejsca. Podeszłam do kobiety, która z uśmiechem podała mi świadectwo. – Gratuluję.
Miałam wrażenie, że cieszy się z mojego przyjścia do szkoły. Odwzajemniłam gest i wróciłam do ławki. Na moje nieszczęście zauważyłam drwiące spojrzenie Izy. Mimowolnie zadrżałam i szybszym krokiem wróciłam na miejsce.
 - Coś tak zbladła? – zapytała szeptem Gabi.
 - Co? Wydaje ci się – pokręciłam głową, chcąc ją zbyć. Nadal czułam na sobie spojrzenie znienawidzonej ‘’koleżanki’’. Marzyłam o tym żeby wreszcie stąd wyjść, a potem jak najszybciej znaleźć się w aucie przyjmującego. Dostałam wiadomość, że już czeka przed szkołą. Na szczęście on zawsze był punktualny.
 - Zatem, moi drodzy, pozostaje mi tylko życzyć wam połamania długopisów. Rozwiązujcie zadania na maturze z głową, bardzo was proszę. No i dobrej zabawy na najdłuższych wakacjach w życiu  - rzuciła na koniec wychowawczyni. Wszyscy zaczęli się zbierać, więc szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i niemal jak rakieta wybiłam z klasy. Po schodach na dół wręcz zbiegłam. Gdy wyszłam ze szkoły, to ktoś pociągnął mnie za łokieć, więc znalazłam się za ścianą. Gdy zobaczyłam, że był to Bolo, to początkowo zamarłam, a po chwili chciałam mu się wyrwać.
 - Proszę, zaczekaj – powiedział łagodnie. Ten ton głosu kompletnie mi do niego nie pasował. Spojrzałam na jego twarz. Wyglądał na takiego skruszonego.
 - Daj mi spokój – wysyczałam przez zęby.
 - Błagam, daj mi to wszystko wyjaśnić. Przez ostatnie tygodnie wariowałem, bo nie wiedziałem co z tobą – spojrzał na mnie troskliwie. Przystanęłam, nie dowierzając.
 - Jak widzisz niestety żyję – mruknęłam.
 - Wiem, że źle zrobiłem, ale to wszystko naprawdę nie jest tak, jak myślisz. Ja nigdy nie miałem zamiaru tego nagrywać. Nie chciałem cię wyko…
 - Nie chciałeś mnie wykorzystać? – prychnęłam. – Ale zrobiłeś to. Zabawiłeś się mną i miałeś to na celu od samego początku. Podpuszczałeś mnie żebym sama sobie życie spieprzyła.
 - Ja ci tylko pomogłem uświadomić, czego tak naprawdę chcesz, Zuza – popatrzył mi głęboko w oczy. – A chcesz mnie.
 - Nie chcę i nigdy nie chciałam. Omotałeś mnie,  a ja byłam głupia i ślepa, że na to pozwoliłam. Chcę o tobie raz na zawsze zapomnieć – rzuciłam stanowczo.
 - Zuza, ja.. – zaczął, ale w tym momencie ktoś mu przerwał.
 - O proszę, jaka ciekawa rozmowa – usłyszałam Izę. Spojrzałam w bok. Stała z tym triumfalnym uśmieszkiem, którego tak bardzo nie chciałam zobaczyć.
 - Iza, wynoś się stąd – syknął Hubert.
 - Ależ braciszku, ja bardzo chętnie sobie porozmawiam z wami – wyszczerzyła się złośliwie.
 - Braciszku? – zapytałam, nie wierząc własnym uszom.
 - Tak, Hubert to mój brat przyrodni. Nie wspominał ci? Jaka szkoda – zaśmiała się.
 - Zamknij się – syknął Bolo.
 - A wspomniał ci, że gdy tylko się dowiedział, że się nie znosimy, to pomoże mi zrobić z ciebie pośmiewisko?
 - Wypierdalaj Iza! – powoli tracił nerwy, a ja słuchałam tego wszystkiego w totalnym osłupieniu.
 - Hubercik, nie denerwuj się tak – nadal była rozbawiona. – Opowiedzmy naszej Zuzi, jaki wspaniały plan wymyśliliśmy..
 - Nie, teraz ja wam coś powiem – wtrąciłam się ze łzami w oczach. – Nienawidzę was obojga najbardziej na świecie. Zniszczyliście mi życie, a raczej sprawiliście, że sama je sobie zniszczyłam. Proszę was tylko o jedno, skoro osiągnęliście swój cel, to dajcie mi już spokój.
Po tych słowach wyminęłam ich i płacząc oddaliłam się. Po chwili jednak znowu poczułam, jak ktoś mnie łapie za ramię.
 - Zuza, wybacz mi, proszę – Hubert wyglądał na strasznie przejętego.
 - Weź zostaw w końcu tą kretynkę, bo już się popłakała i pewnie zaraz znowu pójdzie się zabić i jej nie wyjdzie – wtrąciła Iza.
 - Naprawdę cię przepraszam i żałuję, że zgodziłem się na ten jej plan. Wiedz, że jak cię poznałem to wiedziałem, że nie chcę cię upokorzyć, jak moja stuknięta siostra – zignorował ją.
 - Dajcie jej spokój – usłyszałam Kubiaka i poczułam ulgę.
 - Rozmawiamy – warknął Bolo, patrząc na siatkarza z mordem w oczach. We wzroku przyjmującego było to samo.
 - Zuza raczej nie chce rozmawiać ani z tobą, ani z tamtą cizią – palcem wskazał na Izę. – Dlatego teraz już sobie pójdziemy.
 - Jeszcze pogadamy, Księżniczko – rzucił smutno i oddalił się. Michał chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić do auta. Byłam cała roztrzęsiona. Choć do tej pory próbowałam się podnieść i mi to nawet wychodziło, to teraz znowu czułam się rozbita. Niczym w ten cholerny dzień, gdy chciałam odebrać sobie życie.
 - Przepraszam, że nie zauważyłem was wcześniej – westchnął siatkarz, gdy weszliśmy do samochodu.
 - Zawieź mnie do domu – poprosiłam cicho, przymykając powieki. Nie sprawiło to jednak, że łzy przestały spod nich wypływać, a wręcz przeciwnie. Michał pogładził delikatnie moją dłoń, ale ją zabrałam. Nie wiem dlaczego.
Po kilku minutach wchodziliśmy do mojego mieszkania. Pierwsze co zrobiłam to poszłam ściągnąć tą sukienkę i ubrać coś luźniejszego (link). Włosy związałam w niedbałego koka, a makijaż zmyłam, bo i tak już był cały rozmazany. Wyszłam z łazienki i poczułam, że z kuchni dochodzą jakieś zapachy.
 - Zrobiłem gotowe spaghetti na szybko – wyjaśnił Kubiak. Skinęłam głową i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i podkuliłam nogi pod brodę. Wszystko wróciło i znowu zaczęłam się sypać. Jeszcze nigdy nic mnie tak nie zdołowało, jak ta chora sytuacja, w której znalazłam się przez własną głupotę. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chciałam jednocześnie wybuchnąć płaczem, jak i krzyknąć. Zamiast tego jednak siedziałam, tępo wpatrując się w ścianę i obejmując dłońmi kolana. Niczym zahipnotyzowana.
 - Zjedz, Zuza – poprosił Michał, kładąc talerz z gorącym daniem przede mną na stole. Pokręciłam przecząco głową.
 - Nie jestem głodna – wymamrotałam cicho.
 - Pewnie to głupie pytanie, ale – zawahał się. – Chcesz pogadać o tym, co się stało przed szkołą?
Ponowiłam gest głowy, na co odpowiedział westchnięciem.
 - To przez nich, tak? To oni cię skrzywdzili? – mimo to dopytywał.
 - Michał, daj spokój – syknęłam, będąc na granicy wielkiego szlochu.
 - Zrozum, że się martwię, że znowu coś…
 - Nic sobie nie zrobię już – spojrzałam mu w oczy.
 - Na pewno?
 - Michał, kurwa, tak na pewno! – wybuchnęłam nagłą złością. Po chwili jednak zrozumiałam, że przecież on nie jest niczemu winny, bo to ja byłam totalną kretynką. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem. Siatkarz przytulił mnie mocno do siebie. Dłonią gładził mnie po plecach, a usta przyłożył do czubka mojej głowy.
 - Nie radzę sobie z tym wszystkim – wybełkotałam przez łzy.
 - Dlatego chcemy ci pomóc, skarbie – powiedział czule. Już dawno się tak do mnie nie zwrócił. Jedno słowo wywołało tyle wspomnień. Nasz pierwszy pocałunek, spotkania po kryjomu, pierwsza noc… a zaraz po tym pierwsze rozczarowanie, Aldona, Hubert i nasze rozstanie. Przemoczyłam przyjmującemu chyba całą koszulkę.
 - Opowiem ci – szepnęłam. – Ale nie teraz. Nie mam na razie siły.
 - Rozumiem – przytaknął. – Poczekam.
Powoli chyba się uspokajałam. Wiedziałam, że mam w nim oparcie, chyba jak w nikim innym. Michał miał prawo wiedzieć, co mną kierowało podczas tej nieszczęsnej próby samobójczej. Zbyszkowi też byłam winna wyjaśnienia, ale nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego. Wiedziałam, że gdyby teraz dowiedział się, że kocham jego najlepszego kumpla, to by się wściekł. A zaraz wybuchnąłby jeszcze większą złością, wiedząc dokąd mnie to wszystko doprowadziło…
 - Hej, już jestem – usłyszeliśmy mojego brata. Oho, znowu mnie zobaczy w takim stanie. Odkleiłam się lekko od Michała, obserwując reakcję Bartmana. Na jego twarzy malował się szok i strach jednocześnie. – Zuza, co się stało?

 - Przeszłość mnie dopadła – rzuciłam i szybko wyszłam z salonu. Zamknęłam drzwi od swojego pokoju na klucz i położyłam na łóżku. Na szczęście chłopaki nie próbowali się do mnie dobijać. Z tego, co usłyszałam to Michał powstrzymał mojego brata słowami: ‘’Zostaw. Musi teraz pobyć sama’’. Tak, samotność i cisza były mi teraz potrzebne, żebym wreszcie pomyślała nad tym wszystkim i podjęła jakieś decyzję, bo jeśli nadal będę tkwić w tym samym punkcie, to zwariuję zarówno ja, jak i moi bliscy. 

_________________

Przepraszam, że dopiero teraz pojawia się ten rozdział, ale sami widzicie, że temat jest ciężki, a nie chciałam go spieprzyć. Nie wiem, czy mi wyszło. To już wy ocenicie. Chciałabym oddać w 100% co myśli i czuje Zuza, ale nie wiem, czy mi się to udało. Mam w głowie tyle myśli na sekundę, że gdy chcę to ogarnąć i przelać do Worda to już nie to samo :/
Mam nadzieję, że następny wpis pojawi się szybciej, niż za 2 tygodnie.
Pozdrawiam ;*