7.08.2015

Epilog

Rio de Janeiro. Finał Igrzysk Olimpijskich 2016 w siatkówce halowej mężczyzn. Po przeciwnych stronach siatki stoją obrońcy tytułu, którzy pod wodzą nowego trenera znów wrócili na szczyt i reprezentacja Polski, która we wspaniałym stylu kontynuuje swoją passę od Mistrzostw Świata. Siedziałam razem z moją ciężarną szwagierką na trybunach i mocno zaciskałam kciuki. Przyleciałyśmy tu jakiś czas temu, bo nasi mężczyźni załatwili nam bilety na wszystkie ich mecze. Kibicowałyśmy z całych sił. Zbyszka znowu powołano do kadry. Otrzymał szansę, której nie zmarnował. Razem z moim Michałem byli filarami kadry na tych Igrzyskach. Byłam z nich obu bardzo dumna.
 - No niech się ruszą – warknęła blondynka, kiedy w tie-breaku obie ekipy szły punkt za punkt, a na tablicy widniał wynik 14:14. Poziom meczu był niezwykle wyrównany i wiedziałam, że o wyniku przesądzą drobne szczegóły. – Młody mi tu zaraz brzuch rozsadzi!
Zaśmiałam się i poklepałam ją po zaokrąglonym brzuchu. Była w 6 miesiącu ciąży i przez nadmiar hormonów przezywała te mecze bardziej niż zwykle.
 - Po prostu młody nie może się doczekać, aż ojca z medalem zobaczy – przyznałam, a następnie znów skupiłam wzrok na boisku. Tak! Zdobyliśmy 15 punkt! To już druga piłka meczowa dla nas. Zacisnęłam mocniej kciuki, aż zaczęły mnie ręce boleć, bo moje długie paznokcie się w nie strasznie wbijały. Na zagrywkę ruszył Piotrek Nowakowski. Posłał dość łatwego floata, więc bałam się, że znów stan punktowy się wyrówna. Rozgrywający posłał szybką krótką do Muserskiego, ale jeden nasz zawodnik z jakże szczęśliwą 13 na plecach został na środku i w odpowiednim momencie wyskoczył do bloku. Piękna czapa w wykonaniu mojego narzeczonego! Pisnęłam szczęśliwa i mocno uściskałam Asię. Polska po 40 latach znów była mistrzem olimpijskim! Obecni Polacy na trybunach zaczęli krzyczeć: DZIĘKUJEMY! Z tego wszystkiego aż  się popłakałam. Ostatni raz tak się czułam podczas finału Mistrzostw Świata, lecz wtedy osiągnęliśmy większą przewagę nad Brazylijczykami, a tutaj do samego końca nie było wiadomo na czyją stronę przechyli się szala zwycięstwa. Mimo zmęczenia siatkarze wytrzymali do tie-breaka, a wszystkie 4 seta kończyły się na przewagi. Dawno już nie oglądałam tak wyrównanego pojedynku.
W czasie, gdy ustawiają podium dla zwycięzców i zdobywców pozostałych dwóch miejsc może opowiem w skrócie, co się działo w naszym życiu. A więc po pamiętnych słowach Zbyszka, że chce abyśmy byli z Michałem razem było już tylko lepiej. Tak jakby za sprawą jakiejś magicznej mocy wszystkie problemy odeszły gdzieś w kąt. Z Miśkiem układało nam się dobrze, a rok temu poprosił mnie o rękę. To był jeden z piękniejszych dni w moim życiu, bo ten najpiękniejszy miał się odbyć za 2 tygodnie. Tak, stanę na ślubnym kobiercu i stanę się oficjalnie Zuzanną Kubiak. Czy ktoś spodziewał się takiego obrotu spraw? Ja na pewno nie, ale te 4 lata wiele zmieniły. Mój braciszek zmienił stan cywilny w 2015 roku i teraz oczekuje swojego pierworodnego. Na ostatnim USG dowiedzieli się, że to będzie jego wymarzony syn. Więc liczę, że sportowa tradycja zostanie w naszej rodzinie podtrzymana, a Zbyszek na pewno zadba o to żeby młody miał dryg do siatkówki. Trochę zajęło mu oswojenie się z tym, że jego młodsza siostra związała się z jego najlepszym przyjacielem, ale dzięki Asi właśnie szybko zaczął to akceptować. Za to ile mu do tego głupiego łba nawtykała będę jej wdzięczna do końca życia! Zapewne spytacie co u moich znajomych i przyjaciół? Może zacznę od Huberta, bo jemu też wiele zawdzięczam. Przyjaźnimy się. Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale przychodzi nam dość łatwo, a Bolo nie oczekuje ode mnie niczego więcej. Nawet zakumplował się z Miśkiem, co mnie cieszy. Jako studentka psychologii poznałam kilka technik, dzięki czemu pomogłam mu trochę popracować nad sobą. Nie jest już typem cwaniaka, który udaje, że ma na wszystko wyjebane. Znalazł nawet dziewczynę, którą naprawdę kocha. Te dwa słowa ‘’kocham cię’’ przyszły mu z wielkim trudem, ale kiedy przełamał tą barierę, to są naprawdę szczęśliwi. Dostał wyrok w zawieszeniu za organizację nielegalnych wyścigów i mandat za użycie nadmiernej prędkości. To go nauczyło czegoś i już przestał brać udziału w tych wyścigach. Nadal jego pasją były szybkie samochody, ale już się z nikim nie ścigał. Miał nauczkę. Razem z Wojtkiem rozkręcili biznes i otworzyli warsztat samochodowy. Dobrze im idzie, a to najważniejsze. Z Gabrysią też się przyjaźniłam do tej pory. W końcu odkryłyśmy też, kto jest jej tajemniczym wielbicielem i z nim teraz obchodziła już 4 rocznicę związku. A kim był owy tajemniczy nieśmiały chłopak? W życiu bym nie zgadła… Był nim  nasz Jarek! Wyznał, że się w niej zakochał, ale bał się psuć ich przyjaźni. Na szczęście ta historia też miała happy end i cieszyłam się ich szczęściem. Wszystkim dobrze się układało. Po prostu żyć, nie umierać!
 - Ile obstawiasz nagród dla naszych? – zagadała Asia. Zastanowiłam się chwilę.
 - Wszystkie! – wyszczerzyłam się, na co szwagierka pokręciła głową rozbawiona. – A tak serio to minimum 4.
 - Jak mój przyszły szwagier nie zostanie MVP, to składam skargę – przyznała z uśmiechem.
 - Podpiszę się po tym obiema rękami!
Nadszedł moment wręczania nagród indywidualnych turnieju. Tak jak przewidziałam 4 trafiły w ręce Polaków. Najlepszym rozgrywającym został Fabian Drzyzga, atakującym Zbyszek, środkowym Piotrek Nowakowski, a przyjmującym mój Michał! Myślałam, że tam wyskoczę przez te barierki. Polacy w statystykach nie mieli sobie równych. Nawet Rosjanom tak dobrze nie szło, jak nam. Finał był chyba tylko tak dobrym ich meczem. Pozostał jeszcze wybór MVP. Nerwowo przygryzłam wargi i trzymałam kciuki. Kiedy spiker wyczytał nazwisko zawodnika reprezentacji Polski z numerem 13 nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Taką radość poczułam, że znowu się popłakałam. Z wielkim uśmiechem obserwowałam jak Misiek odbiera statuetkę. Zdecydowanie to była najlepsza chwila w jego karierze. Lepszej niż złoto olimpijskie i MVP tych rozgrywek dla sportowca nie ma.
Po medalach i odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego pędem ruszyłyśmy z Asią na dół. Od razu dopadłyśmy wręcz swoich mężczyzn, którzy czekali przy bandach. Rzuciłam się Miśkowi na szyję i namiętnie pocałowałam.
 - Gratuluję Miśku! Byłeś najlepszy! – krzyknęłam mu do ucha.
 - Dziękuję – zaśmiał się. – To dla ciebie, skarbie.
Zawiesił mi na szyi swój złoty medal i pocałował czule w czoło. Znowu ryczałam jak głupia z wielkim bananem na twarzy.
 - Mam dla ciebie niespodziankę – powiedziałam. Wyczułam, że to odpowiedni moment. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Ujęłam jego dłoń i położyłam sobie na brzuchu. Jego oczy diametralnie rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek.
 - Czy to… - jąkał się.
 - 8 tydzień – uśmiechnęłam się lekko, czekając na jakaś reakcję. Zaczęłam się bać nawet, że się nie cieszy. Wtedy podniósł mnie na ręce, przenosząc przez bandę i okręcił wokół własnej osi. Oboje zaczęliśmy się śmiać jak nawiedzeni.
 - Puść mnie, Michał! – zaśmiałam się, gdy już porządnie mi się w  głowie kręciło. Posłusznie dostawił mnie na ziemię i namiętnie pocałował.
 - Jestem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na całej ziemi! – wyznał. – Poczekaj tu chwilę.
 - Ale.. – nie dane mi było dokończyć, bo Kubiak pędem ruszył do swoich kolegów z drużyny.
 - Będę ojcem!! – krzyknął chyba na pół hali. Parsknęłam śmiechem, widząc jego reakcję. Wszyscy zaczęli mu gratulować. O tak, zdecydowanie to był najlepszy dzień w jego życiu.
 - Siostra, naprawdę? – przy mnie zmaterializował się Zibi. Kiwnęłam głową i tym razem byłam ściskana przez tego wielkoluda.
 - Udusisz mnie, Zbyszek – zaśmiałam się.
 - Po prostu się cieszę – wyznał, odklejając się ode mnie. – Będę ojcem i wujkiem jednocześnie!
W tym momencie znów mój przyszły mąż do mnie dołączył, przytulając od tyłu. Pocałował mnie w skroń, a ręce ułożył na moim płaskim jeszcze brzuchu.
 - Cieszę się, że jesteście razem, Kubiaki – wyznał Zbyszek, patrząc na nas z radością.

 - My też się cieszymy z tego – odparł Misiek, łącząc nasze usta w pocałunku. Byłam cholernie szczęśliwa, jak chyba nigdy dotąd. Wszystko w życiu mi się układało. Za 2 tygodnie miałam zostać żoną mężczyzny mojego życia, a za niecałe 8 miesięcy matką naszego dziecka. Mojemu bratu i przyjaciołom też się układało w życiu. Czego chcieć więcej? Brakowało mi tylko rodziców, ale wiedziałam, że są cały czas przy mnie. Kiedy miałam chwile zwątpienia, czy smutku, to zgodnie z radą z mojego snu parę lat temu, patrzyłam w niebo. I chyba naprawdę te gwiazdy nam się przyglądają


____________________________

Pewnie myślicie sobie: ''Łeee, znów ta sielanka...'' ale nie umiem inaczej kończyć blogów, bo każde pożegnanie przychodzi mi z bólem serca. Cieszę się, że dotrwaliście do końca i polubiliście historię Zuzy i Michała. Jak widać wszystko skończyło się happy endem i nawet Zbyszek ogarnął dupę! No i dziękuję, że polubiliście Bola, bo to jak widzicie naprawdę spoko facet, tylko troche zagubiony ;3 Chciałam napisać coś jeszcze o nim, trochę bardziej przedstawiając jego psychikę, ale uznałam, że bez sensu kontynuowanie jest tego bloga i tu gdzie zamierzałam - tu skończyłam. Wreszcie jestem w czymś konsekwentna!
Dziękuję wszystkim jeszcze raz i proszę o jakieś krótkie choćby podsumowanie z waszej strony. Podobało się wam w ogóle to opowiadanie? ;)
Aaa, jeszcze jedna sprawa! W najbliższych dniach umieszczę tu swój TOP 10, bo zostałam ostatnio nominowana, a trochę czasu mi potrzeba na wybranie ulubionych blogów. Trochę tego w ciągu ostatnich kilku lat poczytałam :D
Nie przedłużając, dziękuję jeszcze raz i zapraszam w przyszłym tygodniu na nowego bloga (LINK) i zachęcam do śledzenia historii o Melanii ;)
Pozdrawiam ;*

3.08.2015

Rozdział 36

Hubert uznał, że nie spieszy mu się do domu, więc poczeka ze mną żeby mi się nie nudziło. Byłam mu za to wdzięczna. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ot tak, jak zwykli znajomi. Cieszyłam się, że złapaliśmy nić porozumienia i możemy normalnie rozmawiać.
 - A jak sprawa z policją? Bardzo cię męczyli? – zapytałam w pewnym momencie, przypominając sobie o tym fakcie.
 - Szczerze to na nic były moje tłumaczenia, bo od razu wiedzieli, że musiał to byś wyścig. Bo kto inny jechał by tak szybko na takim zadupiu? Więc się przyznałem – westchnął.
 - Będziesz miał duże problemy? – zmartwiłam się.
 - Już mam – skrzywił się. – Będę miał sprawę w sądzie. Tyle dobrego, że raczej nie będę odpowiadał za spowodowanie wypadku, w którym zginął Pasiut, bo uznali, że to nie moja wina. Ale dopiero po zeznaniach Wojtka.
 - Grozi ci więzienie? – przestraszyłam się.
 - Adwokat mówi, że będzie się starał o wyrok w zawiasach.
 - Jakbym mogła jakoś pomóc... – zaczęłam.
 - Dziękuję, ale dam radę – uśmiechnął się i pogłaskał moją dłoń, uprzednio ją chwytając.
 - Chcę się jakoś odwdzięczyć, że dzięki tobie mam numer Michała.
 - Nie musisz. To raczej taka moja mała rekompensata, za to co ci zrobiłem. Jeszcze raz przepraszam…
 - Cii – przerwałam mu tym razem ja. – Zapomnijmy o sprawię, okej? Teraz martw się lepiej tym sądem. A jak rodzice to przyjęli?
 - Ojciec się wkurzył, że nie miał o tym pojęcia, bo by mi przegadał do rozumu – pokręcił głową. – A matka jak zwykle mnie olała. Ani raz nawet nie przyszła do szpitala. Raz tylko zadzwoniła, spytała się czy u mnie okej i tyle z rozmowy.
 - Współczuję ci. Pewnie ciężko żyć, kiedy własna matka się tobą nie interesuje – spojrzałam na niego ze współczuciem.
 - Przyzwyczaiłem się – wzruszył ramionami. – Nie gadajmy o niej. Nie chcę sobie psuć humoru, ani tym bardziej tobie, bo pewnie uśmiechasz się pierwszy raz od dawna.
 - Jak chcesz, ale pamiętaj, że możesz mi powiedzieć o wszystkim – uśmiechnęłam się. – Wysłucham.
 - Będę pamiętał – puścił mi oczko. – A teraz radzę ci się odwrócić.
Zrobiłam to co kazał i od razu wielki banan pojawił mi się na twarzy. Natychmiast wstałam z miejsca i zaczęłam biec w kierunku Michała. Wpadłam w jego ramiona. Od razu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Z tej radości, aż łzy szczęścia zaczęły mi spływać po twarzy.
 - Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – wyszeptał w moje włosy.
 - I tak czekałam za długo. Musiałam cię w końcu zobaczyć – wyznałam. Po chwili poczułam wreszcie jego ciepłe wargi na swoich.Oboje byliśmy siebie niezwykle spragnieni.
 - Nie płacz – zaczął wycierać łzy z moich policzków.
 - To ze szczęścia – wyznałam.
 - Zabiorę cię do siebie i porozmawiamy spokojnie. Okej? – zapytał.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł. Zbyszek od razu zacznie mnie tam szukać – pokręciłam głową.
 - Przepraszam, że wam przeszkadzam – wtrącił nagle Hubert. – Ale chyba mogę wam coś zaproponować.
Wyciągnął z kieszeni jakiś komplet kluczy i oglądnął go dokładnie, po czym odpiął jeden z nich.
 - To klucz do domu mojego ojca. Jest w delegacji, więc dziś i jutro na pewno go nie będzie. Możecie tam spokojnie porozmawiać – uśmiechnął się, podając mi klucz. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
 - Dziękuję, Hubert – przytuliłam go z wdzięczności.
 - Dzięki. Jestem ci naprawdę wdzięczny – Michał uścisnął mu dłoń. Patrzyli na siebie przyjaźnie, co było dla mnie przyjemnym zaskoczeniem.
 - Mam nadzieję, że wam się ułoży – przyznał. – Jakby co, to masz, Zuza już mój numer. Dom jest na Juliana Przybosia w Jastrzębiu. Numer 34.
Byliśmy ogromnie wdzięczni Bolanowskiemu za pomoc. Podziękowaliśmy mu. Przyjmujący odebrał od niego moją walizkę i trzymając się za rękę ruszyliśmy w kierunku Infiniti siatkarza. Pierwszym pytaniem, jak mogłam się domyślić, było:
 - Co tu w ogóle robił Hubert?
 - Spotkałam go przypadkiem i gdyby nie on, to bym nie zdobyła twojego numeru – przyznałam.
 - To chyba muszę mu jeszcze raz podziękować. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to zrobię – pokręcił głową.
 - On jest naprawdę w porządku. Dopiero teraz odkryłam, jaki jest naprawdę. Zgrywa takiego cwaniaka, bo chce ukryć swoją prawdziwą naturę – wyjaśniłam, stając w jego obronie.
 - Ty to jednak naprawdę się na tego psychologa nadajesz – pokręcił głową z uśmiechem.
Wsiedliśmy do samochodu. W czasie drogi opowiedziałam siatkarzowi wszystko co się stało przez te 1,5 tygodnia. Nie ominęłam niczego, nie pomijając nawet tego dziwnego snu, po którym postanowiłam się nie poddawać.
 - Nie ogarniam, jak Zbyszek mógł tak zrobić – pokręcił głową.
 - Ja też – westchnęłam smutno. – Nie poznaję własnego brata. Tak jakby był kompletnie obcym człowiekiem.

W tym momencie dojechaliśmy pod odpowiedni adres. Dom był duży i bardzo ładny. Klucz pasował bez problemu. Trochę dziwnie czułam się w czyimś domu bez wiedzy właściciela. Ale skoro Hubert powiedział, że jego taty na pewno nie będzie, to mogliśmy przynajmniej gdzieś spokojnie porozmawiać. Musieliśmy wymyślić, co dalej.
Usiedliśmy w salonie na dużej kanapie. Przytuliłam się od razu do Miśka. Bardzo brakowało mi jego obecności i nie mogłam się nim nacieszyć. Nadal nie mogłam uwierzyć, że był tu ze mną.
 - Nawet nie masz pojęcia, jak wariowałem, nie wiedząc co się z tobą dzieje – pokręcił głową. – Próbowałem ze Zbyszkiem jakoś rozmawiać, ale kompletnie się  nie dało. Patrzył na mnie jak na największego wroga. Powiedział, że od niego na pewno się nie dowiem, gdzie jesteś i uprzedził, że zmienił ci numer żebyś się ze mną nie kontaktowała.
 - U dziadków pierwszy raz się czułam jak w więzieniu – westchnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. Pogłaskał mnie czule po policzku.
 - Dobrze, że już jesteś – pocałował mnie w czoło.
 - Tylko co my teraz zrobimy? – spytałam niepewnie.
 - Nie mam pojęcia – westchnął. – Ja mam zgrupowanie, Zibi tak samo. Jak się nie pozabijamy, to będzie cud.
 - Przeze mnie zniszczyła się wasza przyjaźń – oczy mi się zaszkliły.
 - Przestań. To nie twoja wina, malutka – objął mnie mocniej. – Zakochaliśmy się i nie ma w tym nic złego. Tylko trzeba coś zrobić żeby Zbyszek to zrozumiał.
 - Tylko jak widać do niego nic nie trafia – westchnęłam.
 - Poradzimy sobie – pogłaskał mnie po ramieniu.
 - Chciałabym z nim normalnie porozmawiać, ale do tej pory kompletnie nie chciał mnie słuchać – pokręciłam głową.
 - Miałem to samo.
 - Chyba mam pewien pomysł – powiedziałam po chwili milczenia. – Tylko się boję, co z tego wyniknie.
 - Jaki? – zaciekawił się.
 - Zobaczysz – odparłam, wstając z miejsca. – Jedźmy do ciebie.
 - Ale tam Zbyszek od razu przyjdzie i zrobi awanturę – zdziwił się.
 - O to mi chodzi. Chcę go spotkać – powiedziałam pewnie. Jeśli mój plan miał wypalić, to rozmowa ze Zbyszkiem była nieunikniona i musiała się wydarzyć jak najszybciej.
 - Co ty kombinujesz, Zuza? – zdziwił się.
 - Zobaczysz, jak już będziemy gadać z moim bratem. Chodź już lepiej – pociągnęłam go za rękę żeby też wstał z kanapy. Był ciekawy, ale nie dopytywał więcej. I tak wiedział, że zrobię po swojemu, a skoro nie chciałam mu teraz mówić, to znaczy, że nie powiem teraz. Bałam się tylko, że jednak plan nie pójdzie po mojej myśli, ale wolałam wierzyć, że się uda, choć nie był zbyt przyjemny…

Podjechaliśmy pod nasze osiedle . Znajomego auta nie dostrzegałam na jego stałym miejscu, ani nigdzie w pobliżu, co oznaczało, że Zibi jeszcze nie wrócił. W sumie to dobrze, bo zaczynałam się jednak tej konfrontacji obawiać. W głowie już obmyślałam całą przemowę, ale i tak wiedziałam, że jak przyjdzie co do czego, to całe zamiary pójdą w łeb i będę mówić spontanicznie. Chciałam jednak zarysować sobie główne kwestie, które chciałam powiedzieć.
Weszliśmy do mieszkania siatkarza. Dawno mnie tu nie było. Uśmiechnęłam się na samą myśl, przypominając sobie jak beztrosko tu sobie spędzaliśmy czas. Chciałam choć przez chwilę się zrelaksować i myśleć, że jednak jest jak dawniej, kiedy nie było jeszcze tych wszystkich problemów i zamieszania.
 - Jesteś głodna? – zapytał.
 - Coś bym w sumie zjadła – przyznałam. – Masz coś jadalnego w lodówce?
 - Coś się znajdzie – uśmiechnął się i poszedł do kuchni. Podążyłam za nim i zerknęłam na zawartość chłodziarki. Jako, że rarytasów tam nie było, to uznałam, że zrobimy wykwintną jajecznicę z szynką i pomidorami, bo tylko takie składniki były. Przynajmniej nie urobiliśmy się za dużo, a jedzenie było. Zjedliśmy ze smakiem.
 - Dawno już tak razem nie jedliśmy – puścił mi oczko.
 - Dawno już nie narzekałam, że masz pustą lodówkę i nie mamy co zrobić – wyszczerzyłam się.
 - Ej, coś miałem – oburzył się.
 - No coś tak – zaśmiałam się. Wzięłam puste talerze i włożyłam do zmywarki. Kubiak też wstał i zbliżył się do mnie, kładąc rękę na moich biodrach. Objęłam go za szyję i spojrzałam w oczy. Znowu widziałam w nich te radosne iskierki. Uśmiechnęłam się, delektując tą chwilą.
 - Bardzo cię kocham i nic, ani nikt tego nie zmieni. Pamiętaj – wyznał.
 - Ja ciebie też – odparłam, przymykając oczy. Po chwili znów poczułam jego wargi na swoich. Rozchyliłam wargi, pogłębiając pocałunek. Siatkarz błądził dłońmi po mojej talii i plecach. Wplotłam dłoń w jego włosy, drugą wciąż pozostawiając na karku. Jęknęłam cicho, gdy przygryzł moją wargę. Zaczął schodzić z pocałunkami niżej. Całował mój podbródek, szyję, obojczyk. W końcu podniósł mnie, więc nogami oplotłam go wokół bioder żeby nie spać. Zaczął powoli kierować się do sypialni, gdzie delikatnie położył mnie na łóżku.
 - Zbyszek zaraz tu może przyjść – powiedziałam cicho, gdy zaczął ściągać ze mnie bluzkę.
 - To co – odparł, całując mój brzuch. – Drzwi są zamknięte. Sam nie wejdzie.
Zaśmiałam się cicho i dałam ponieść chwili zapomnienia. Takie miłosne uniesienie było mi potrzebne po takiej rozłące. Nie mieliśmy ze sobą długo kontaktu i byliśmy spragnieni siebie nawzajem. Nie spieszyliśmy się z niczym, delektując się swoimi ciałami. Badaliśmy je powoli, jak gdyby to był pierwszy raz. Pierwszy raz od dawna poczułam się błogo i szczęśliwie.

Po wszystkim poszłam wziąć prysznic żeby się odświeżyć. Wyciągnęłam czystą bieliznę i ubrania (link) z walizki i na siebie narzuciłam. Po jakimś czasie dołączyłam do Michała, który siedział w salonie i czekając na mnie, oglądał telewizję. Uśmiechnął się na mój widok. Usiadłam obok, wtulając się w bok przyjmującego. Objął mnie jedną ręką i pocałował w czubek głowy. Było tak beztrosko.
 - Długo każesz na siebie czekać – pokręcił głową.
 - Wytrzymałeś 1,5 tygodnia, to wytrzymasz pół godzinki – zaśmiałam się.
 - Wytrzymałem, ale ledwo – uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że już mi nigdy tak nie znikniesz.
 - Też mam taką nadzieję – westchnęłam. – Jestem dorosła, więc Zbyszek nie powinien mieć nade mną takiej władzy.
 - Ale on chyba nie do końca rozumie, że jesteś dorosła i ciężko mu to uświadomić.
 - Wiedziałam, że z tego będą kłopoty, ale nie wiedziałam, że aż takie.
 - Ja też. Może gdyby nie dowiedział się przez przypadek, to wyglądałoby to inaczej? Jakoś spokojniej – zastanawiał się na głos.
 - Wierzysz w to? Bo ja nie bardzo – skrzywiłam się
.
Można by rzec ‘’o wilku mowa’’ bo usłyszeliśmy mocne walenie w drzwi i tylko jedna osoba mogła w taki sposób ‘’pukać’’. Przełknęłam ślinę, a Michał wstał i poszedł otworzyć.
 - Gdzie ona jest?! – warknął Zbyszek, wchodząc do środka. Wstałam z kanapy i czekałam aż wejdzie do salonu. Nastąpiło to bardzo szybko.
 - Cześć, Zibi – powiedziałam cicho.
 - Jak mogłaś uciec bez słowa? – zapytał z wyrzutem. – Wiesz jak dziadkowie zaczęli się martwić? Bo ja od razu wiedziałem, gdzie cię znajdę i gdyby nie te pieprzone korki, to byłbym szybciej.
 - Musiałam się zobaczyć z Michałem i nie możesz mi tego zabronić.
 - Ona jest dorosła, Zbyszek i musisz to zaakceptować – wtrącił Kubiak, stając koło mnie.
 - Jej się tylko wydaje, że jest dorosła, bo ostatnio ciągle udowadnia, że to wciąż dziecko, które trzeba pilnować!
 - Mam 18 lat i życie dało mi już tyle kopów, że gwarantuję ci, moja mentalność jest bardziej dorosła niż niejednego trzydziestolatka – warknęłam.
 - Tak ci się tylko wydaje – pokręcił głową. – Wracasz ze mną. Za 2 dni masz maturę.
 - Jeśli mnie nie wysłuchasz i nie pozwolisz samej decydować o moim życiu, to nie podejdę do tej matury i wyjadę z Michałem daleko stąd, urywając z tobą jakikolwiek kontakt – spojrzałam mu głęboko w oczy. Obaj siatkarze byli zdziwieni tym co powiedziałam. O dziwo wyszło mi to pewnie. Jednak ćwiczenie tego w głowie coś dało. Teraz modliłam się żeby ten plan wypalił.
 - Ty nie mówisz poważnie – pokręcił głową. – Potrafiłabyś zerwać ze mną kontakt i zniszczyć sobie życie z powodu Kubiaka?
 - W tym momencie to ty niszczysz mi życie – łzy zaczęły znów cieknąć po mojej twarzy. – Nie potrafisz zrozumieć,  że kocham Michała. Ja wiem, że do tej pory traktowałam go jak brata, ale już dawno tak nie jest. Nawet nie wiesz jaka byłam szczęśliwa, gdy powiedział, że mnie kocha. Nawet nie mogłam ci powiedzieć co czuję, jaka radość jest we mnie, bo wszystko byś zniszczył. Cały czas zastanawiałam się jak mam ci to powiedzieć, ale jak widzę w jakikolwiek sposób bym to zrobiła, to i tak wpadłbyś w furię. Jak wpadłeś w ten szał 1,5 tygodnia temu to się ciebie bałam. Bałam się własnego brata. Pobiłeś nawet człowieka, którego zawsze traktowałeś jak brata! Siłą wywiozłeś mnie do dziadków, a ja musiałam codziennie udawać, że wszystko jest w porządku żeby ich nie martwić. Tyle nocy po kryjomu przepłakałam. Chyba jeszcze przez nikogo nie wylałam tyle łez. A ty dalej nie potrafisz zrozumieć, że to ty źle robisz, a nie my. I dopóki tego nie zrozumiesz, to nie zamierzam się z tobą kontaktować.
Pod koniec mojego wywodu płakałam jak bóbr. Nie panowałam nad emocjami. Michał objął mnie, chcąc uspokoić, ale to nic nie dało. Bartman patrzył na mnie zszokowany. Widziałam w jego oczach ból. Miałam wrażenie, że moje słowa mocno go ruszyły.
 - Ja… ja nie wiem co powiedzieć – wybełkotał w końcu. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Obserwowałam go dokładnie, czekając co zrobi.
 - Przepraszam was – powiedział po chwili, podnosząc wzrok. Spojrzeliśmy z Miśkiem zdziwieni na siebie, a potem znów na Zbyszka.
 - Dotarło do ciebie wreszcie co nam wszystkim zrobiłeś? A przede wszystkim własnej siostrze? – zapytał przyjmujący. Brunet skinął głową.
 - Chyba właśnie zaczyna to docierać – westchnął. – Nie wiedziałem, że tak cię krzywdzę, Zuz. Nie chciałem żebyś mnie znienawidziła.
 - Nie znienawidziłam cię – odparłam, siadając koło brata.
 - Powiedziałaś mi tak w Warszawie – spojrzał na mnie smutno.
 - Wiem, ale ja tak naprawdę nie czuję. Po prostu chciałam zrobić coś żebyś wreszcie zacząć rozumieć, co robisz – wyjaśniłam.
 - I zrozumiałem chyba teraz. Mogę przez własną głupotę stracić siostrę i najlepszego kumpla – pokręcił głową.
 - Nie musisz nas tracić – przyznał Michał. – My tego nie chcemy.
 - Po prostu pozwól nam być razem – poprosiłam i splotłam swoje palce z Michała. Spojrzeliśmy wyczekująco na Zbyszka.
 - Nie muszę wam pozwalać – powiedział. – Chcę żebyście byli razem.
Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam bratu na szyję. Znów się popłakałam, ale tym razem z radości.
 - Kocham cię, braciszku – powiedziałam szczęśliwa. Przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy.
 - Dajcie mi tylko trochę czasu żebym się z tym oswoił, okej? – spojrzał na nas prosząco. Kiwnęliśmy twierdząco głowami. Po tym przytuliłam mocno Miśka. W dodatku pierwszy raz go pocałowałam bez strachu przy bracie. Przyjmujący uśmiechnął się, odwzajemniając pieszczotę. Odwróciłam się do brata, a Michał objął mnie od tyłu w pasie.
 - Dziękuję – uśmiechnęłam się do brata.
 - Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi – odwzajemnił gest, patrząc na nas ciepło.
 - Postaramy się o to – przyznał mój ukochany.
 - Tylko pamiętaj, że jak ją skrzywdzisz to masz przejebane – dodał, patrząc na swojego przyjaciela – przyszły szwagrze.
Uśmiechnęliśmy się wszyscy na to ostatnie określenie. Chyba wreszcie zaczynało być dobrze. Tak naprawdę dobrze. Miałam dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu przy sobie. Wreszcie pogodziłam się z bratem, a on zaakceptował mój związek z jego najlepszym przyjacielem. Czego mogłam chcieć więcej od życia? Czułam, że teraz może być już tylko lepiej.

_____________________

Dobrnęłam do punktu, który zakwitł mi w głowie mniej więcej 1,5 roku temu. Wow, w sumie szybko to zleciało. Mam dla was dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że za mniej więcej 1,5 tygodnia wystartuję z nowym blogiem, tym o Wronie ;) Link znajdziecie w menu u góry, w zakładce ''Moje blogi''. Serdecznie zapraszam! Ale z tym wiąże się też ta zła wiadomość, ale ją wywnioskujcie sobie już sami...
Pozdrawiam ;*