3.08.2015

Rozdział 36

Hubert uznał, że nie spieszy mu się do domu, więc poczeka ze mną żeby mi się nie nudziło. Byłam mu za to wdzięczna. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ot tak, jak zwykli znajomi. Cieszyłam się, że złapaliśmy nić porozumienia i możemy normalnie rozmawiać.
 - A jak sprawa z policją? Bardzo cię męczyli? – zapytałam w pewnym momencie, przypominając sobie o tym fakcie.
 - Szczerze to na nic były moje tłumaczenia, bo od razu wiedzieli, że musiał to byś wyścig. Bo kto inny jechał by tak szybko na takim zadupiu? Więc się przyznałem – westchnął.
 - Będziesz miał duże problemy? – zmartwiłam się.
 - Już mam – skrzywił się. – Będę miał sprawę w sądzie. Tyle dobrego, że raczej nie będę odpowiadał za spowodowanie wypadku, w którym zginął Pasiut, bo uznali, że to nie moja wina. Ale dopiero po zeznaniach Wojtka.
 - Grozi ci więzienie? – przestraszyłam się.
 - Adwokat mówi, że będzie się starał o wyrok w zawiasach.
 - Jakbym mogła jakoś pomóc... – zaczęłam.
 - Dziękuję, ale dam radę – uśmiechnął się i pogłaskał moją dłoń, uprzednio ją chwytając.
 - Chcę się jakoś odwdzięczyć, że dzięki tobie mam numer Michała.
 - Nie musisz. To raczej taka moja mała rekompensata, za to co ci zrobiłem. Jeszcze raz przepraszam…
 - Cii – przerwałam mu tym razem ja. – Zapomnijmy o sprawię, okej? Teraz martw się lepiej tym sądem. A jak rodzice to przyjęli?
 - Ojciec się wkurzył, że nie miał o tym pojęcia, bo by mi przegadał do rozumu – pokręcił głową. – A matka jak zwykle mnie olała. Ani raz nawet nie przyszła do szpitala. Raz tylko zadzwoniła, spytała się czy u mnie okej i tyle z rozmowy.
 - Współczuję ci. Pewnie ciężko żyć, kiedy własna matka się tobą nie interesuje – spojrzałam na niego ze współczuciem.
 - Przyzwyczaiłem się – wzruszył ramionami. – Nie gadajmy o niej. Nie chcę sobie psuć humoru, ani tym bardziej tobie, bo pewnie uśmiechasz się pierwszy raz od dawna.
 - Jak chcesz, ale pamiętaj, że możesz mi powiedzieć o wszystkim – uśmiechnęłam się. – Wysłucham.
 - Będę pamiętał – puścił mi oczko. – A teraz radzę ci się odwrócić.
Zrobiłam to co kazał i od razu wielki banan pojawił mi się na twarzy. Natychmiast wstałam z miejsca i zaczęłam biec w kierunku Michała. Wpadłam w jego ramiona. Od razu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Z tej radości, aż łzy szczęścia zaczęły mi spływać po twarzy.
 - Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – wyszeptał w moje włosy.
 - I tak czekałam za długo. Musiałam cię w końcu zobaczyć – wyznałam. Po chwili poczułam wreszcie jego ciepłe wargi na swoich.Oboje byliśmy siebie niezwykle spragnieni.
 - Nie płacz – zaczął wycierać łzy z moich policzków.
 - To ze szczęścia – wyznałam.
 - Zabiorę cię do siebie i porozmawiamy spokojnie. Okej? – zapytał.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł. Zbyszek od razu zacznie mnie tam szukać – pokręciłam głową.
 - Przepraszam, że wam przeszkadzam – wtrącił nagle Hubert. – Ale chyba mogę wam coś zaproponować.
Wyciągnął z kieszeni jakiś komplet kluczy i oglądnął go dokładnie, po czym odpiął jeden z nich.
 - To klucz do domu mojego ojca. Jest w delegacji, więc dziś i jutro na pewno go nie będzie. Możecie tam spokojnie porozmawiać – uśmiechnął się, podając mi klucz. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
 - Dziękuję, Hubert – przytuliłam go z wdzięczności.
 - Dzięki. Jestem ci naprawdę wdzięczny – Michał uścisnął mu dłoń. Patrzyli na siebie przyjaźnie, co było dla mnie przyjemnym zaskoczeniem.
 - Mam nadzieję, że wam się ułoży – przyznał. – Jakby co, to masz, Zuza już mój numer. Dom jest na Juliana Przybosia w Jastrzębiu. Numer 34.
Byliśmy ogromnie wdzięczni Bolanowskiemu za pomoc. Podziękowaliśmy mu. Przyjmujący odebrał od niego moją walizkę i trzymając się za rękę ruszyliśmy w kierunku Infiniti siatkarza. Pierwszym pytaniem, jak mogłam się domyślić, było:
 - Co tu w ogóle robił Hubert?
 - Spotkałam go przypadkiem i gdyby nie on, to bym nie zdobyła twojego numeru – przyznałam.
 - To chyba muszę mu jeszcze raz podziękować. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to zrobię – pokręcił głową.
 - On jest naprawdę w porządku. Dopiero teraz odkryłam, jaki jest naprawdę. Zgrywa takiego cwaniaka, bo chce ukryć swoją prawdziwą naturę – wyjaśniłam, stając w jego obronie.
 - Ty to jednak naprawdę się na tego psychologa nadajesz – pokręcił głową z uśmiechem.
Wsiedliśmy do samochodu. W czasie drogi opowiedziałam siatkarzowi wszystko co się stało przez te 1,5 tygodnia. Nie ominęłam niczego, nie pomijając nawet tego dziwnego snu, po którym postanowiłam się nie poddawać.
 - Nie ogarniam, jak Zbyszek mógł tak zrobić – pokręcił głową.
 - Ja też – westchnęłam smutno. – Nie poznaję własnego brata. Tak jakby był kompletnie obcym człowiekiem.

W tym momencie dojechaliśmy pod odpowiedni adres. Dom był duży i bardzo ładny. Klucz pasował bez problemu. Trochę dziwnie czułam się w czyimś domu bez wiedzy właściciela. Ale skoro Hubert powiedział, że jego taty na pewno nie będzie, to mogliśmy przynajmniej gdzieś spokojnie porozmawiać. Musieliśmy wymyślić, co dalej.
Usiedliśmy w salonie na dużej kanapie. Przytuliłam się od razu do Miśka. Bardzo brakowało mi jego obecności i nie mogłam się nim nacieszyć. Nadal nie mogłam uwierzyć, że był tu ze mną.
 - Nawet nie masz pojęcia, jak wariowałem, nie wiedząc co się z tobą dzieje – pokręcił głową. – Próbowałem ze Zbyszkiem jakoś rozmawiać, ale kompletnie się  nie dało. Patrzył na mnie jak na największego wroga. Powiedział, że od niego na pewno się nie dowiem, gdzie jesteś i uprzedził, że zmienił ci numer żebyś się ze mną nie kontaktowała.
 - U dziadków pierwszy raz się czułam jak w więzieniu – westchnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. Pogłaskał mnie czule po policzku.
 - Dobrze, że już jesteś – pocałował mnie w czoło.
 - Tylko co my teraz zrobimy? – spytałam niepewnie.
 - Nie mam pojęcia – westchnął. – Ja mam zgrupowanie, Zibi tak samo. Jak się nie pozabijamy, to będzie cud.
 - Przeze mnie zniszczyła się wasza przyjaźń – oczy mi się zaszkliły.
 - Przestań. To nie twoja wina, malutka – objął mnie mocniej. – Zakochaliśmy się i nie ma w tym nic złego. Tylko trzeba coś zrobić żeby Zbyszek to zrozumiał.
 - Tylko jak widać do niego nic nie trafia – westchnęłam.
 - Poradzimy sobie – pogłaskał mnie po ramieniu.
 - Chciałabym z nim normalnie porozmawiać, ale do tej pory kompletnie nie chciał mnie słuchać – pokręciłam głową.
 - Miałem to samo.
 - Chyba mam pewien pomysł – powiedziałam po chwili milczenia. – Tylko się boję, co z tego wyniknie.
 - Jaki? – zaciekawił się.
 - Zobaczysz – odparłam, wstając z miejsca. – Jedźmy do ciebie.
 - Ale tam Zbyszek od razu przyjdzie i zrobi awanturę – zdziwił się.
 - O to mi chodzi. Chcę go spotkać – powiedziałam pewnie. Jeśli mój plan miał wypalić, to rozmowa ze Zbyszkiem była nieunikniona i musiała się wydarzyć jak najszybciej.
 - Co ty kombinujesz, Zuza? – zdziwił się.
 - Zobaczysz, jak już będziemy gadać z moim bratem. Chodź już lepiej – pociągnęłam go za rękę żeby też wstał z kanapy. Był ciekawy, ale nie dopytywał więcej. I tak wiedział, że zrobię po swojemu, a skoro nie chciałam mu teraz mówić, to znaczy, że nie powiem teraz. Bałam się tylko, że jednak plan nie pójdzie po mojej myśli, ale wolałam wierzyć, że się uda, choć nie był zbyt przyjemny…

Podjechaliśmy pod nasze osiedle . Znajomego auta nie dostrzegałam na jego stałym miejscu, ani nigdzie w pobliżu, co oznaczało, że Zibi jeszcze nie wrócił. W sumie to dobrze, bo zaczynałam się jednak tej konfrontacji obawiać. W głowie już obmyślałam całą przemowę, ale i tak wiedziałam, że jak przyjdzie co do czego, to całe zamiary pójdą w łeb i będę mówić spontanicznie. Chciałam jednak zarysować sobie główne kwestie, które chciałam powiedzieć.
Weszliśmy do mieszkania siatkarza. Dawno mnie tu nie było. Uśmiechnęłam się na samą myśl, przypominając sobie jak beztrosko tu sobie spędzaliśmy czas. Chciałam choć przez chwilę się zrelaksować i myśleć, że jednak jest jak dawniej, kiedy nie było jeszcze tych wszystkich problemów i zamieszania.
 - Jesteś głodna? – zapytał.
 - Coś bym w sumie zjadła – przyznałam. – Masz coś jadalnego w lodówce?
 - Coś się znajdzie – uśmiechnął się i poszedł do kuchni. Podążyłam za nim i zerknęłam na zawartość chłodziarki. Jako, że rarytasów tam nie było, to uznałam, że zrobimy wykwintną jajecznicę z szynką i pomidorami, bo tylko takie składniki były. Przynajmniej nie urobiliśmy się za dużo, a jedzenie było. Zjedliśmy ze smakiem.
 - Dawno już tak razem nie jedliśmy – puścił mi oczko.
 - Dawno już nie narzekałam, że masz pustą lodówkę i nie mamy co zrobić – wyszczerzyłam się.
 - Ej, coś miałem – oburzył się.
 - No coś tak – zaśmiałam się. Wzięłam puste talerze i włożyłam do zmywarki. Kubiak też wstał i zbliżył się do mnie, kładąc rękę na moich biodrach. Objęłam go za szyję i spojrzałam w oczy. Znowu widziałam w nich te radosne iskierki. Uśmiechnęłam się, delektując tą chwilą.
 - Bardzo cię kocham i nic, ani nikt tego nie zmieni. Pamiętaj – wyznał.
 - Ja ciebie też – odparłam, przymykając oczy. Po chwili znów poczułam jego wargi na swoich. Rozchyliłam wargi, pogłębiając pocałunek. Siatkarz błądził dłońmi po mojej talii i plecach. Wplotłam dłoń w jego włosy, drugą wciąż pozostawiając na karku. Jęknęłam cicho, gdy przygryzł moją wargę. Zaczął schodzić z pocałunkami niżej. Całował mój podbródek, szyję, obojczyk. W końcu podniósł mnie, więc nogami oplotłam go wokół bioder żeby nie spać. Zaczął powoli kierować się do sypialni, gdzie delikatnie położył mnie na łóżku.
 - Zbyszek zaraz tu może przyjść – powiedziałam cicho, gdy zaczął ściągać ze mnie bluzkę.
 - To co – odparł, całując mój brzuch. – Drzwi są zamknięte. Sam nie wejdzie.
Zaśmiałam się cicho i dałam ponieść chwili zapomnienia. Takie miłosne uniesienie było mi potrzebne po takiej rozłące. Nie mieliśmy ze sobą długo kontaktu i byliśmy spragnieni siebie nawzajem. Nie spieszyliśmy się z niczym, delektując się swoimi ciałami. Badaliśmy je powoli, jak gdyby to był pierwszy raz. Pierwszy raz od dawna poczułam się błogo i szczęśliwie.

Po wszystkim poszłam wziąć prysznic żeby się odświeżyć. Wyciągnęłam czystą bieliznę i ubrania (link) z walizki i na siebie narzuciłam. Po jakimś czasie dołączyłam do Michała, który siedział w salonie i czekając na mnie, oglądał telewizję. Uśmiechnął się na mój widok. Usiadłam obok, wtulając się w bok przyjmującego. Objął mnie jedną ręką i pocałował w czubek głowy. Było tak beztrosko.
 - Długo każesz na siebie czekać – pokręcił głową.
 - Wytrzymałeś 1,5 tygodnia, to wytrzymasz pół godzinki – zaśmiałam się.
 - Wytrzymałem, ale ledwo – uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że już mi nigdy tak nie znikniesz.
 - Też mam taką nadzieję – westchnęłam. – Jestem dorosła, więc Zbyszek nie powinien mieć nade mną takiej władzy.
 - Ale on chyba nie do końca rozumie, że jesteś dorosła i ciężko mu to uświadomić.
 - Wiedziałam, że z tego będą kłopoty, ale nie wiedziałam, że aż takie.
 - Ja też. Może gdyby nie dowiedział się przez przypadek, to wyglądałoby to inaczej? Jakoś spokojniej – zastanawiał się na głos.
 - Wierzysz w to? Bo ja nie bardzo – skrzywiłam się
.
Można by rzec ‘’o wilku mowa’’ bo usłyszeliśmy mocne walenie w drzwi i tylko jedna osoba mogła w taki sposób ‘’pukać’’. Przełknęłam ślinę, a Michał wstał i poszedł otworzyć.
 - Gdzie ona jest?! – warknął Zbyszek, wchodząc do środka. Wstałam z kanapy i czekałam aż wejdzie do salonu. Nastąpiło to bardzo szybko.
 - Cześć, Zibi – powiedziałam cicho.
 - Jak mogłaś uciec bez słowa? – zapytał z wyrzutem. – Wiesz jak dziadkowie zaczęli się martwić? Bo ja od razu wiedziałem, gdzie cię znajdę i gdyby nie te pieprzone korki, to byłbym szybciej.
 - Musiałam się zobaczyć z Michałem i nie możesz mi tego zabronić.
 - Ona jest dorosła, Zbyszek i musisz to zaakceptować – wtrącił Kubiak, stając koło mnie.
 - Jej się tylko wydaje, że jest dorosła, bo ostatnio ciągle udowadnia, że to wciąż dziecko, które trzeba pilnować!
 - Mam 18 lat i życie dało mi już tyle kopów, że gwarantuję ci, moja mentalność jest bardziej dorosła niż niejednego trzydziestolatka – warknęłam.
 - Tak ci się tylko wydaje – pokręcił głową. – Wracasz ze mną. Za 2 dni masz maturę.
 - Jeśli mnie nie wysłuchasz i nie pozwolisz samej decydować o moim życiu, to nie podejdę do tej matury i wyjadę z Michałem daleko stąd, urywając z tobą jakikolwiek kontakt – spojrzałam mu głęboko w oczy. Obaj siatkarze byli zdziwieni tym co powiedziałam. O dziwo wyszło mi to pewnie. Jednak ćwiczenie tego w głowie coś dało. Teraz modliłam się żeby ten plan wypalił.
 - Ty nie mówisz poważnie – pokręcił głową. – Potrafiłabyś zerwać ze mną kontakt i zniszczyć sobie życie z powodu Kubiaka?
 - W tym momencie to ty niszczysz mi życie – łzy zaczęły znów cieknąć po mojej twarzy. – Nie potrafisz zrozumieć,  że kocham Michała. Ja wiem, że do tej pory traktowałam go jak brata, ale już dawno tak nie jest. Nawet nie wiesz jaka byłam szczęśliwa, gdy powiedział, że mnie kocha. Nawet nie mogłam ci powiedzieć co czuję, jaka radość jest we mnie, bo wszystko byś zniszczył. Cały czas zastanawiałam się jak mam ci to powiedzieć, ale jak widzę w jakikolwiek sposób bym to zrobiła, to i tak wpadłbyś w furię. Jak wpadłeś w ten szał 1,5 tygodnia temu to się ciebie bałam. Bałam się własnego brata. Pobiłeś nawet człowieka, którego zawsze traktowałeś jak brata! Siłą wywiozłeś mnie do dziadków, a ja musiałam codziennie udawać, że wszystko jest w porządku żeby ich nie martwić. Tyle nocy po kryjomu przepłakałam. Chyba jeszcze przez nikogo nie wylałam tyle łez. A ty dalej nie potrafisz zrozumieć, że to ty źle robisz, a nie my. I dopóki tego nie zrozumiesz, to nie zamierzam się z tobą kontaktować.
Pod koniec mojego wywodu płakałam jak bóbr. Nie panowałam nad emocjami. Michał objął mnie, chcąc uspokoić, ale to nic nie dało. Bartman patrzył na mnie zszokowany. Widziałam w jego oczach ból. Miałam wrażenie, że moje słowa mocno go ruszyły.
 - Ja… ja nie wiem co powiedzieć – wybełkotał w końcu. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Obserwowałam go dokładnie, czekając co zrobi.
 - Przepraszam was – powiedział po chwili, podnosząc wzrok. Spojrzeliśmy z Miśkiem zdziwieni na siebie, a potem znów na Zbyszka.
 - Dotarło do ciebie wreszcie co nam wszystkim zrobiłeś? A przede wszystkim własnej siostrze? – zapytał przyjmujący. Brunet skinął głową.
 - Chyba właśnie zaczyna to docierać – westchnął. – Nie wiedziałem, że tak cię krzywdzę, Zuz. Nie chciałem żebyś mnie znienawidziła.
 - Nie znienawidziłam cię – odparłam, siadając koło brata.
 - Powiedziałaś mi tak w Warszawie – spojrzał na mnie smutno.
 - Wiem, ale ja tak naprawdę nie czuję. Po prostu chciałam zrobić coś żebyś wreszcie zacząć rozumieć, co robisz – wyjaśniłam.
 - I zrozumiałem chyba teraz. Mogę przez własną głupotę stracić siostrę i najlepszego kumpla – pokręcił głową.
 - Nie musisz nas tracić – przyznał Michał. – My tego nie chcemy.
 - Po prostu pozwól nam być razem – poprosiłam i splotłam swoje palce z Michała. Spojrzeliśmy wyczekująco na Zbyszka.
 - Nie muszę wam pozwalać – powiedział. – Chcę żebyście byli razem.
Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam bratu na szyję. Znów się popłakałam, ale tym razem z radości.
 - Kocham cię, braciszku – powiedziałam szczęśliwa. Przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy.
 - Dajcie mi tylko trochę czasu żebym się z tym oswoił, okej? – spojrzał na nas prosząco. Kiwnęliśmy twierdząco głowami. Po tym przytuliłam mocno Miśka. W dodatku pierwszy raz go pocałowałam bez strachu przy bracie. Przyjmujący uśmiechnął się, odwzajemniając pieszczotę. Odwróciłam się do brata, a Michał objął mnie od tyłu w pasie.
 - Dziękuję – uśmiechnęłam się do brata.
 - Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi – odwzajemnił gest, patrząc na nas ciepło.
 - Postaramy się o to – przyznał mój ukochany.
 - Tylko pamiętaj, że jak ją skrzywdzisz to masz przejebane – dodał, patrząc na swojego przyjaciela – przyszły szwagrze.
Uśmiechnęliśmy się wszyscy na to ostatnie określenie. Chyba wreszcie zaczynało być dobrze. Tak naprawdę dobrze. Miałam dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu przy sobie. Wreszcie pogodziłam się z bratem, a on zaakceptował mój związek z jego najlepszym przyjacielem. Czego mogłam chcieć więcej od życia? Czułam, że teraz może być już tylko lepiej.

_____________________

Dobrnęłam do punktu, który zakwitł mi w głowie mniej więcej 1,5 roku temu. Wow, w sumie szybko to zleciało. Mam dla was dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że za mniej więcej 1,5 tygodnia wystartuję z nowym blogiem, tym o Wronie ;) Link znajdziecie w menu u góry, w zakładce ''Moje blogi''. Serdecznie zapraszam! Ale z tym wiąże się też ta zła wiadomość, ale ją wywnioskujcie sobie już sami...
Pozdrawiam ;*

10 komentarzy:

  1. Aguś no wiesz, że jestem teraz happy. Dobrze, że się pogodzili, dziękuję za poprawę humoru ;*
    Zbysiu ma plus, mimo że tak mnie zdenerwował
    Zuza dała radę, Misiek taki kochany
    No cud, miód i maliny <3
    Przykro mi, że to już koniec, ale taka kolej rzeczy, ważne że ruszasz z czymś nowym. Do tego Andrzejjjjj *.*
    Weny i czekam na epilog :3 żądam małych Kubiaków!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pogodzili się... To takie kochane. Bałam się, że dalej nie będzie dobrze. I na ten rozdział znowu czekałam i czekałam i czekałam itd. Kubiak i Zibi tacy kochani... A Hubert? Jak nie chciałam się do niego przekonać, to udało ci się i polubiłam go. Przećwiczony tekst Zuzy był strzałem w 10 i gratuluje tego pomysłu. I nie wierzę, że to juz koniec. Ale z jednej strony lepiej zakończyć coś, kiedy zakończyć się chciało. Potem może wyjsć coś nieciekawego.
    Ten i blog o Blance to moje dwa ulubione blogi. I do tego o Blance nadal wracam i liczę, że cos jeszcze napiszesz. A nowy blog? Spokojnie, juz jest u mnie w zakładkach i czekam na rozpoczęcie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Spodziewałam się innego toku tej sytuacji :P. Myślałam, że np. Asieńka wkroczy by przekonać Bartmana do ich związku, a tu takie bum :D Mimo moich przemyśleń bardzo się cieszę, że są razem i Zibi to zaakceptował <3.
    Czuje, że jeszcze takie wielkie złe BUM się tutaj pojawi :/ Bo tak szczęśliwie to się zakończyć nie może :P. ( boże co ja pieprze ! Ma być cud, miód, malina ! haahha ).
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 53 odsłonę u Domy i Zibiego :D
      Pozdrawiam Dooma :)
      http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/

      Boziu jak pomyślę, że już jutro ostatni rozdział tutaj to aż płakać mi się chce :(. Do jutra :*

      Usuń
  4. Czytając końcówkę,aż łzy stanęły mi w oczach :D
    No jestem dumna z Bartmana :P
    Cudownie,że mogą już bez ukrywania się być razem. Cudownie,że Zibi ich zaakceptował.Cudownie,że się tak kochają.Cudownie,że Hubert okazał się spoko, bo od początku go lubiłam.Niestety niecudownie,że zbliżamy się nieuchronnie do końca.Na szczęście startuje nowy blog, który na pewno będzie równie fajny:)
    Pozdrawiam cieplutko:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbigniewie jestem z Ciebie taka dumna :') Wreszcie przejrzałeś na oczy. Jezu oni sie tak kochają *-* Na pewno coś się popsuje xD Nie chce żeby ten blog się kończył ;-;
    Zapraszam do mnie na 7 http://wyciagnij-dlonie-chwyc-marzenia.blogspot.com
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się ze Zibi tak szybko odpuści ale nie będę narzekać :D Dzieki temu ze ten dekiel się ogarnął to Zuza i Michał mogą nareszcie żyć w spokoju, szczęśliwe a nie obawiać się ze o wszystkim dowie się Bartman. Jestem dumna Zibi! *-*
    Co do Bola.. Już wcześniej go lubiałam a teraz go jeszcze bardziej lubię! Supi jest! :D

    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja dalej nie lubię Bartmana nawet jak w końcu nie zachował się jak dupek ja dalej go nie lubię .. ale to już jest moje wrodzone i przepraszam Cię najmocniej, ale jego to najbardziej ze wszystkich strawić nie mogę ( tak jak i C.Ronaldo...) ale to już inna bajka :D
    Piękna! Czekam na start Wrony - wiem, że będzie cudo, bo Twoje blogi są naprawdę genialne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochali się w sobie pół żartem, pół serio.
    On ją żartem,
    Ona go serio.

    Kolejna odsłona, tym razem na celowniku Łukasz Żygadło. Zapraszam :)
    http://koszmarpocalunku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, zostałaś nominowana do TOP 10
    Szczegóły na:
    http://corkademeter.blogspot.com/p/top-10_6.html

    OdpowiedzUsuń