27.07.2015

Rozdział 35

Minęło kilka dni. Byłam u dziadków, w wielkiej Warszawie, a miałam wrażenie, że jestem uwięziona. Uwięziona w dużym mieście? Da się! A urządził mnie tak własny brat. Miałam chwile zwątpienia, bezsilności. Byłam nawet bliska żeby zadzwonić do brata żeby się poddać i powiedzieć mu, że przystaję na jego warunki. Ale nie tędy droga. Nic bym takim sposobem nie osiągnęła. Wszystko zmieniło się w 4 dniu mojego pobytu, a raczej nocy. Miałam niezwykły sen, który dał mi siłę do działania i zaszczepił nadzieję.

Ocknęłam się w jakimś ciemnym tunelu. Gdzieniegdzie paliło się światełko, ale nie wiedziałam co było jego źródłem.Wstałam niepewnie, rozglądając się po miejscu, w  którym jestem. Przypominało jakąś piwnicę. Spojrzałam przed siebie i miałam wrażenie, że ten tunel ciągnie się w nieskończoność. Z tyłu to samo. Przestraszyłam się.
- Zuziu! – usłyszałam nagle. Miałam wrażenie, że głos jest jakiś znajomy.
- Ktoś tu jest?! – odkrzyknęłam.
- Chodź tutaj, Zuziu – powiedział głos. Nagle poczułam, że muszę iść naprzód. Jakaś niewiadomego pochodzenia siła mówiła mi, że to jest dobry kierunek. Tunel okazał się mieć koniec. Ujrzałam drabinkę, a w suficie jakieś drzwiczki. Przez jego szczeliny do środka wdzierało się światło. Pewnie weszłam po drabinie do góry i otworzyłam drzwi. Znalazłam się w jakimś pięknym ogrodzie. Dookoła było pełno kwiatów i drzew, które właśnie kwitnęły. Sceneria niczym z jakiegoś filmu. W dodatku w oddali był szum jakiegoś strumyka i śpiewy ptaków.
- Nareszcie jesteś, Zuziu – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w kierunku głosu i zamarłam. Zaskoczenie mieszało się we mnie z wszechogarniającym szczęściem. Podbiegłam i wtuliłam się mocną w ową postać.
- Mama – wyszeptałam, nie dowierzając.
- Tak, skarbie. Musiałam z tobą porozmawiać – powiedziała. Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Mam ci tyle do opowiedzenia – zaczęłam, ale mi przerwała.
- Ja wszystko wiem, córeczko – uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie.
- Mamo, ja sobie tutaj nie radzę – wyznałam, patrząc jej w oczy.
- Jesteś silna, poradzisz sobie. Tylko musisz uwierzyć, że wszystko się ułoży – poradziła mi.
- Ale jak? Wszystko jest przeciwko mnie. Nawet Zbyszek… - spuściłam głowę, przygryzając wargę żeby się nie rozpłakać.
- Zbyszek myśli, że cię chroni. Zrozumie swój błąd, tylko nie poddawaj się. A kiedy znowu będzie ci smutno, to spójrz w niego – uśmiechnęła się ciepło.
- W niebo? – zdziwiłam się.
- Gwiazdy wam się przyglądają, myszko – wyjaśniła. – Wszystko się ułoży.
- Jesteś pewna?
- Jestem. Muszę już iść…
- Co? Jeszcze nie! – zaprotestowałam. – Tak długo cię nie widziałam.
- Ale ja cały czas jestem przy tobie. Tutaj – ręką wskazała na moje serce.
- Kocham cię, mamusiu – wyszeptałam, gdy nagle zniknęła. Tak samo jak ten ogród. Znów byłam w tym tunelu, gdy nagle nastąpiła ciemność…

Obudziłam się wypoczęta, ale z dziwnym uczuciem. Czy to było naprawdę? – pytałam samą siebie. Sen wydał mi się dziwnie realistyczny. Naprawdę rozmawiałam z mamą? Ale jak? Mimo wszystko, cieszyłam się z tego snu, bo naładował mnie jakąś pozytywną energią. Skoro moja rodzicielka uważała, że wszystko się ułoży, to musiałam w to uwierzyć. Ale do tego potrzebne było działanie, bo siedząc na dupie nic nie wskóram.
Zaczęłam coś planować. Wiedziałam, że będę miała przez to kłopoty i dziadkowie będą się martwić, ale musiałam coś zrobić. Dzień przed planowanym przyjazdem Zbyszka spakowałam swoje rzeczy, a walizkę schowałam w szafie żeby nikt nie zauważył. Wszystko było już w takim razie gotowe. Miałam kilkanaście godzin. Czas ten spożytkować chciałam na nauce, ale znów wylądowałam na huśtawce z książką w ręku, udając, że ją studiuję. Niestety jak zwykle nauka nie wchodziła mi do głowy. Czarno widziałam tą maturę… co gorsza miała ona być za mniej, niż tydzień.
 - Jak zwykle tutaj się schowałaś – zaśmiał się dziadek, dosiadając się do mnie. – Przeszkadzam?
 - Nie, nie. I tak mi nauka nie wchodzi do głowy – odparłam, zamykając książkę.
 - Właśnie widzę, że odkąd przyjechałaś to taka rozkojarzona jesteś, zamyślona. Stało się coś?
 - Nie, wszystko ok. – odparłam szybko, wzrok wlepiając w czubki butów.
 - Mnie nie oszukasz, kochanie – pokręcił głową. – Coś musiało się stać, bo nie wierzę, że przyjechałaś się tu uczyć.
 - To skomplikowana sprawa, dziadku – westchnęłam. – W sumie nie miałam nic do gadania w sprawie wyjazdu.
 - Zbyszek cię tu odesłał? – zdziwił się.
 - Niestety. Znaczy ja się cieszę, że tu jestem, naprawdę. Tylko tak niespodziewanie to wynikło po prostu.
 - Czyżby twój brat coś przeskrobał?
 - Dziadku, tu wszyscy są winni po równo. Przepraszam, ale nie chcę o tym mówić.
 - Rozumiem. Ale jakby co, zawsze wysłucham – objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
 - Wiem – uśmiechnęłam się.

Następnego dnia wstałam z samego rana. W sumie dla mnie była to noc. 4 rano to nieludzka pora, ale nie miałam innego wyboru. Ogarnęłam się i ubrałam (link). Przegryzłam też jakieś śniadanie na szybko. Przed 5 po cichu wyszłam z domu, biorąc swoją walizkę. W kuchni zostawiłam dziadkom kartkę, na której napisałam: ‘’Nie martwcie się o mnie’’. Skierowałam się na najbliższą pętlę tramwajową. Owy środek lokomocji zawiózł mnie na dworzec. Kupiłam bilet na odpowiedni pociąg. Niestety nie było bezpośredniego z Warszawy do Jastrzębia, czy Żor. Był za to do Katowic, a stamtąd łatwo się dostać do któregoś z tych śląskich miast. Gdy pociąg podjechał wsiadłam do pociągu i zajęłam miejsce w którymś przedziale. Niestety nie miałam na tyle siły żeby wsadzić walizkę na półkę, która była u góry, więc ustawiłam ją obok siebie, pod oknem, aby nie przeszkadzała. Liczyłam jednak, że nikt się nie dosiądzie i będę miała spokojną jazdę. Po około godzinie jazdy, gdy już przysypiałam zaczął wibrować mój telefon. Wiedziałam doskonale kto dzwonił, bo tylko jedna osoba miała mój nowy numer. Odrzuciłam połączenie, ale wiedząc , że brat nie odpuści, wyłączyłam komórkę. Zapewne dziadkowie już znaleźli kartkę i zaalarmowali Zbyszka. Niech się pomartwi – pomyślałam, chowając wyłączone urządzenie do kieszeni. Przez te 1,5 tygodnia nie kontaktowałam się z Zibim. Gdy dzwonił, odrzucałam połączenie, więc pewnego dnia się wycwanił i dzwonił do babci. Jednak, gdy chciała mi wcisnąć słuchawkę, to zbywałam ją nauką i kazałam przekazać, że oddzwonię. Nie oddzwoniłam ani raz. Wiedziałam, że Zbyszka to boli, ale sam sobie zasłużył na takie traktowanie. Nie pozwolę mu zniszczyć mi życia i odizolować od całego świata, bo ma takie widzimisię.
W czasie podróży zaczynało do mnie docierać, że to może nie być do końca taki dobry pomysł. Niby wszystko zaplanowałam, ale bałam się, że jednak Michała może nie być w mieszkaniu. Za kilka dni zaczynało się zgrupowanie. A co jeśli był w Wałczu? Ogarnęły mnie wątpliwości. Nie miałam go jak poinformować, że przyjadę. Tak bardzo za nim tęskniłam…
Po kilku godzinach mogłam już wysiąść z pociągu. Dworzec w Katowicach był mi w miarę znany. Wyciągnęłam rączkę od walizki i wolnym krokiem zaczęłam kierować się na dworzec autobusowy, który był obok. Podeszłam do wywieszonego rozkładu jazdy. Włączyłam telefon w celu sprawdzenia godziny. Następny autobus miałam za 15 minut. Miałam szczęście, że między Katowicami, a Jastrzębiem kursowały one dość często.
 - Zuza? – usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się w kierunku owego osobnika. Chyba nigdy jeszcze się tak nie cieszyłam na widok Huberta. Wyglądał już dużo lepiej, niż w szpitalu. Miał jeszcze kilka zadrapań i rękę w gipsie, ale jak widać wszystko było już w porządku. Uśmiechnęłam się niepewnie, a on wciąż wyglądał na zaskoczonego moim widokiem. Podszedł do mnie.
 - Cześć, Bolo – przywitałam się niepewnie.
 - Co się z tobą działo? Nie dało się z tobą skontaktować. Tak nagle zniknęłaś. Ani Wojtek, ani twoi znajomi nie wiedzieli co się z tobą dzieje – zaczął mówić. Westchnęłam.
 - To skomplikowane – spuściłam wzrok. – Ale jak widać wróciłam.
 - Coś się stało? – zmartwił się. Starałam się unikać jego wzroku. Podszedł bliżej i uniósł mój podbródek, abym na niego spojrzała. – Ej, księżniczko…
Miał takie troskliwe i szczere spojrzenie. W moich oczach rozbłysły łzy.
 - Nie chcę tutaj rozmawiać – powiedziałam cicho.
 - Niedaleko jest kawiarnia. Może być tam? – zaproponował. Przystałam skinięciem głowy. Hubert wziął moją walizkę i w ciszy ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. Cieszyłam się, że wreszcie zobaczyłam kogoś znajomego. W dodatku był to Hubert. O nim też dużo myślałam. Zastanawiałam się jak się czuje, czy już wszystko w porządku. Te 1,5 tygodnia było bardziej męczące, niż się spodziewałam.
Weszliśmy do przytulnego lokalu. Zajęliśmy stolik na samym końcu. Był to narożnik, więc usiedliśmy koło siebie, tyłem do innych. To dawało swego rodzaju komfort. Prawie jakbyśmy byli sami, więc od razu można było swobodniej rozmawiać. Niemal od razu znalazła się przy nas kelnerka, podając kartę. Od razu zamówiliśmy 2 kawy.
 - To jak? Co się dzieje? – zapytał w końcu.
 - Najpierw chcę wiedzieć, jak się czujesz. Wybacz, nie miałam jak się skontaktować przez ten czas – spytałam z przepraszającym wzrokiem.
 - Tak jak widać. Daję radę – wzruszył ramionami. – Miałem sporo szczęścia. Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać.
 - Byłam w Warszawie u dziadków – wyjaśniłam. – Zbyszek mnie tam wysłał.
 - Ale jak wysłał? Bez twojej zgody? – zdziwił się.
 - Dowiedział się o wszystkim i się wściekł – przyznałam, opierając głowę na dłoniach, które oparłam o stół.
 - Ale jak o wszystkim? Co ty mówisz? – nie krył zaskoczenia.
 - Nakrył mnie i Michała. Zaczęli się bić, siłą wywiózł mnie do Warszawy, nawet kartę SIM mi zmienił żebym się z nikim nie skontaktowała – głos zaczął mi się łamać. Popatrzyłam niepewnie na towarzysza. Miał wielki szok wymalowany na twarzy. Chwilę zbierał się żeby coś z siebie wydusić.
 - Nie wiem co powiedzieć – wydukał w końcu. – To chore!
 - Mi to mówisz? Własnego brata nie poznaję – mruknęłam.
 - Naprawdę przez ten czas nie miałaś jak się skontaktować? Nie znałaś numeru do Michała, czy kogokolwiek?
 - Mam kiepską pamieć do numerów i Zibi doskonale o tym wie – westchnęłam. - U dziadków nie było wi-fi, ani w ogóle internetu, a na nowym numerze nie miałam jak wziąć pakietu choćby 0,5 GB żeby na tego głupiego facebooka wejść i komuś cokolwiek wyjaśnić. Dziadkowie też jakoś niezbyt chętnie wypuszczali mnie z domu, tyle co na cmentarz...
 - Masakra jakaś – pokręcił głową. – Przecież ty musiałaś się całkowicie załamać.
 - Nawet płacz go nie ruszył. Tak jakby stracił rozum. A jak bił Michała to… nawet wolę sobie tego nie przypominać – przymknęłam oczy, nie chcąc się rozpłakać. W tym momencie kelnerka podała nasze kawy.
 - Mogę ci jakoś pomóc? – zapytał ciepło.
 - Chyba nie – westchnęłam smutno. – Ale dziękuję, że mnie wysłuchałeś. I przepraszam, że nie pisałam, ale sam rozumiesz…
 - Jasne, nic nie szkodzi – uśmiechnął się lekko. – Martwiłem się o ciebie. Bałem się, że znów sobie coś zrobiłaś.
 - O to się nie bój. Więcej razy tego nie zrobię.
 - Ja cię naprawdę przepraszam za tamto…
 - Nie rozmawiajmy o tym – przerwałam mu i upiłam łyk kawy.
 - Mam pomysł – powiedział nagle. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. – Zadzwonię do Wojtka, on zadzwoni do tej twojej przyjaciółki. Może ona ma numer Michała?
 - Wiesz, że chyba ma? – zaczęłam się zastanawiać. – Naprawdę mógłbyś to zrobić dla mnie?
 - Drobiazg – puścił mi oczko. – Chociaż w taki sposób ci pomogę.
 - Dziękuję – uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek. Odwzajemnił gest i wyciągnął komórkę. Wykonał szybki telefon. Wojtek zdziwił się tą prośbą, ale wtedy sama przejęłam urządzenie i wyjaśniłam, że bardzo potrzebuję tego numeru, bo straciłam wszystkie kontakty. Obiecałam mu wyjaśnić wszystko później. Dał mi numer Gabrysi, więc do niej zadzwoniłam już sama. Odebrała po 3 sygnałach.
 - Halo? – wreszcie usłyszałam głos przyjaciółki.
 - Tu Zuza. Zanim zaczniesz się pytać, to proszę, powiedz, że masz numer Michała – powiedziałam szybko.
 - Mam. Ale Zuza, co się z tobą działo? Twój brat powiedział, że wyjechałaś i nie chciał nic więcej dodać. Dzwoniłam, ale ciągle sekretarka mówiła, że abonent nieodstępny. Od zmysłów odchodziłam, dziewczyno! – zaczęła mówić niczym katarynka.
 - Gabi, naprawdę nie miałam jak zadzwonić. Jak będę mogła to się spotkamy. Daj mi proszę ten numer i broń Boże nie mów nic Zbyszkowi, gdyby pytał.
 - No okej, wyślę ci zaraz SMSem. Coś się stało? – zmartwiła się.
 - Opowiem ci wszystko jak będę mogła. Dziękuję, jesteś wielka!
Zakończyłam połączenie i nerwowo czekałam na przyjście wiadomości. W końcu telefon zawibrował i zobaczyła te upragnione 9 cyferek. Momentalnie łzy stanęły mi w oczach. Już niedługo go usłyszę – pomyślałam.
 - Widać, że ci na nim bardzo zależy – skomentował moją reakcję Hubert. – Nie wiem, jak twój brat mógł ci coś takiego zrobić.
 - Ja też się zastanawiam. Mówił, że robi to dla mojego dobra, a ja mam wrażenie, że niszczy mi życie. Nie chcę wybierać pomiędzy nim, a Michałem, a boje się, że będę musiała.
 - Przestań – mruknął. – W końcu zrozumie i to zaakceptuje. Daj mu czas.
 - Jakoś przez te 1,5 tygodnia tego nie zaakceptował – skrzywiłam się.
 - Gdybym miał auto i sprawna rękę to sam bym cię zawiózł do tego Kubiaka – uśmiechnął się.
 - Jesteś kochany. I tak bardzo dużo dla mnie zrobiłeś. Nigdy ci tego nie zapomnę – wyznałam, patrząc mu w oczy.
 - Zuza, możemy zacząć od nowa? – zapytał nieśmiało. – Wiem, że nie mam u ciebie żadnych szans, ale chciałbym być chociaż twoim dobrym znajomym, albo przyjacielem, jeśli pozwolisz.
Zaskoczyła mnie jego prośba. Szczerze nie spodziewałam się tego po nim. W ogóle miałam wrażenie, że w ciągu naszych ostatnich spotkań był całkiem inny, niż wtedy gdy go poznałam. Chyba dopiero teraz był naprawdę sobą przy mnie. Nie zgrywał już tego bad boya, jak przy innych. Czułam się w sumie dumna, że zdobyłam jego zaufanie i już nie miałam mu za złe tego jak mnie potraktował. Wiem, że pewnie niektórzy nazwaliby mnie przez to kretynką, ale stał się dla mnie kimś bliskim i nie chciałam tracić z nim kontaktu.
 - Zacznijmy zatem od nowa. Zuza jestem – wyciągnęłam w jego kierunku dłoń z uśmiechem. Od razu ją uścisnął.
 - Hubert, a dla kumpli Bolo – odparł. – A teraz dzwoń do niego, bo widzę, że dłużej nie wytrzymasz.
Podziękowałam wzrokiem i skopiowałam numer, który otrzymałam od Gabi. Wkleiłam go w odpowiednie miejsce, zapisując kontakt. Drżącymi dłońmi wcisnęłam zieloną słuchawkę. Sekundy dzieliły mnie od usłyszenia wreszcie głosu przyjmującego. Niemal się popłakałam, gdy odebrał.
 - To ja – powiedziałam cicho.
 - Zuza? – nie dowierzał. – Boże, Zuza, tak się martwiłem!
 - Jesteś w Żorach? – spytałam.
 - Jestem, jestem. A ty gdzie? Bartman nic mi nie chciał powiedzieć. Nawet z Aśką nie mogłem się zobaczyć, a ona na pewno wiedziała.W dodatku pilnował, gdzie wychodzę. Psychiczne to się już stawało...
 - Teraz jestem w Katowicach na dworcu – wyjaśniłam. – Zbyszek wywiózł mnie do Warszawy i dziś miał po mnie przyjechać, ale go uprzedziłam i rano sama zwiałam.
 - Czyli on nie wie gdzie jesteś? Przecież wiesz, że się będzie martwił, Zuz…
 - Mam to w dupie – mruknęłam. – Nie martwił się jakoś mną przez te 1,5 tygodnia po tym co mi zrobił. Będę u ciebie niedługo. Autobusy jeżdżą często, więc pewnie niedługo jakiś mam.
 - Ja przyjadę po ciebie. Zostań na dworcu. Już nawet wsiadam do auta!
 - Czekam, Misiek – uśmiechnęłam się.

 - Będę za pół godziny, skarbie – obiecał i zakończył połączenie. Odłożyłam telefon z wielkim uśmiechem na ustach. Wreszcie  miałam go zobaczyć. Tak bardzo się stęskniłam. Moja radość w tamtym momencie była nie do opisania. 

____________________


Tadam xD Żeby nie było, że Zuza siedzi na dupie i tylko się użala. Ten pomysł ze snem przyszedł mi nagle i postanowiłam go połączyć z tytułem bloga. Mam nadzieję, że jakoś mi to wyszło :D
Przy okazji chcę was zaprosić na moje kolejne opowiadanie --> KLIK
Póki co są tam na razie tylko bohaterowie, ale ruszę z nim jak skończę tego bloga i chyba nastąpi to niedługo, bo już całość mam w Wordzie.. ale to lepiej, bo nie spieprzę go, tylko skończę w momencie, w którym sobie zaplanowałam ;) Gdyby komuś się nie chciało teraz klikać w linka i sprawdzać, to powiem, że na nowym blogu głównym bohaterem wyjątkowo nie będzie ani Kubiak, ani Bartman - wiem, nie spodziewaliście się tego po mnie XD Ale uznałam, że jestem zbyt monotematyczna, więc chociaż bohatera zmienię i teren geograficzny, bo akcja będzie rozgrywać się w Bełchatowie :D
Pozdrawiam ;*

20 komentarzy:

  1. oj tam za kolejne opowiadanie o bartmanie i kubiaku bym się nie obraziła wręcz przeciwnie :) rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  2. No to teraz dopiero jestem ciekawa jak to się rozkręci :D Dobrze , że Zuzka w końcu coś wykombinowała.
    I Hubert, którego od początku darzyłam sympatią okazał się spoko gościem :D
    Kurcze to już niedługo koniec? Szkoda bo to super blog.
    I szkoda,że kolejny też nie będzie o Kubiaku,wiem że to już twój trzeci z Zibim i Michałem,ale myślę, że i czwarty by nikomu nie przeszkadzał :D Zawsze możesz zrobić z Zibiego głównego bohatera dla odmiany:D Mam nadzieję,że jeszcze wrócisz do pisania o Michale i Bartmanie:)
    No nic czekam na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Po długim czasie w końcu znów znalazłam czas na pisanie jeśli masz ochotę to zapraszam na :http://siatkarski9.blogspot.com/
      mam nadzieję,że znów uda mi się rozkręcić:)

      Usuń
  3. Moze Zbyszek zrozumie w końcu Zuze i Michała.
    A Zuza dobrze zrobiła uciekając.

    A nowe opowiadanie z chęcia przeczytam niezależnie czy o Kubiaku i Bartmanie, czy o siatkarzach z Bełchatowa

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz czekamy na pogodzone rodzeństwo Bartmanów. Rozdział bardzo fajny. Pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja się zaczęłam cieszyć, kiedy zobaczyłam, że jest nowy post. Dziennie odwiedzałam bloga chyba z 20 razy. A idąc po ładowarkę, żeby go przeczytać to prawie się zabiłam... Czego się dla ciebie nie robi :)
    Rozdział genialny, ale gdzie mi urywasz w takim momencie?! Znając życie to Bartman wyprzedzi Kubiaka, ale jednak mam nadzieję, że nie.
    Dobrze, że z Bolem zaczynają od nowa, bo jednak przypadł mi do gustu.
    A nowy rozdział, błagam ciebie dodaj szybko, bo ja z nerwów nie wytrzymuje :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. zanim zrobię "klik" skomentuję co też tu się działo
    sen... mega i w sumie fajnie wyszło
    rozmowa z dziadkiem, oni zawsze rozumieją wnuczęta
    Zuza, plus za samodzielne myślenie :D
    Bartman, idź się leczyć kurwa!
    Michał, jak mu coś kurna po tej drodze zrobisz, albo jakimś cudem się nie spotkają to Cię znajdę i uduszę, rozumiesz? UDUSZĘ
    no to chyba tyle...
    nie no jeszcze BOLO :D
    ja go tam lubię ^^ taki badboy i w ogóle :D niech zaczną od nowa, byle chłopczyna nic nie odwalał
    weny Aguś ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Masakra jak ja czekałam na ten rozdział *.* wreszcie się spotkają ale coś czuję, że Zibi uprzedzi Michała albo coś... nie kończ! a i czkam na nowy rozdział i nowego bloga

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja myślałam, że to Epilog i od razu przewinęłam na dół, ale spokojnie spokojnie to nie koniec hahaha
    Nie wiem co powiedzieć :/ Jestem rozdarta.
    Z jeden strony to zrobiła źle, bo z tego snu zrozumiałam, żeby zbytnio na własną rękę nie działała. Ale może źle zrozumiałam haha
    Z drugiej strony to rozumiem ją, bo w końcu tyle się nie widzieli to sama bym jakiejś kurwicy dostała hahaha
    Chcę już następny !!! Jeju jak ten czas będzie się wydłużał haha :)
    Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za spam, ale u mnie wyświetla się, że nie dodałam komentarza do SPAM chociaż wydawało mi się, że właśnie dodałam :P

      Serdecznie zapraszam na rozdział 51 :) Sielanki ciąg dalszy ^^ Byłoby miło gdybyś zajrzała ;) Mam nadzieję, że się spodoba :* Pozdrawiam Dooma :)

      Usuń
    2. Witam :).
      Serdecznie zapraszam na 52 odsłonę u Domy i Zbycha :). Mam nadzieję, że się spodoba. Cichutko liczę na komentarz z twoją opinią na temat rozdziału :). Pozdrawiam Dooma :).
      http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/

      Usuń
  9. Chciałabym zaprosić Cię na moją ostatnią "pełną" historię. W rolach głównych Mela Halicka i Bartek Kurek. Jeśli będziesz chciała, aby informować Cię o nowych rozdziałach, napisz to w komentarzu pod tym postem : http://w-serpentynie-glupstw.blogspot.com/p/bohaterowie.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu już myślałam, że to epilog.Jak Zbyszek nie zrozumie Zuzy i Michała to zabiję najpierw Ciebie potem jego ;))))
    Poozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jako, że nie trawie Bartmana.. jestem skłonna go zabić jeżeli nie zaakceptuje i nie zrozumie Zuzy i Kubiaka, I PROMISE.

    w wolnej chwili zapraszam do siebie i Em ;)
    www.idealna-niedoskonalosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jednak głupia jestem...
    Wchodziłam tu ze 100 razy dziennie i nie zauważyłam nowego rozdziału... Dopiero przed chwilą ponownie weszłam i zauważyłam. Strzeliłam sobie takiego facepalma, że aż mnie czoło boli...

    Za chwile klikne w link, ale najpierw skończe historie Blanki i Michała. Jestem już chyba na 146 rozdziale. Strasznie wciągająca... Zaczęłam ją czytać chyba w niedziele...

    Czekam na następny <3
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam do mnie na 5 ! <3 http://wyciagnij-dlonie-chwyc-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Zuzę i Kubiaka *.* Kibicuję im z całej siły, mam nadzieję, że jeszcze wszystkim pokażą! Że będą razem i inni będą im zazdrościć takiego szczęścia :)
    Bartman mnie dobija! Jak on mógł zrobić takie świństwo rodzonej siostrze?! Nie wybaczyłabym mu takiej zagrywki. Kim on jest, żeby zabraniać Zuzi miłości??
    Czekam na next :)
    Mały SPAM ^^ Zaczynam coś nowego :) Zapraszam na nowe opowiadanie:
    http://ona-i-chichot-losu.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam do mnie na 6 <33 http://wyciagnij-dlonie-chwyc-marzenia.blogspot.com/2015/07/szosty.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, wiem wiem..
    Zagubiona w życiu dziewczyna i samotny siatkarz. Siostra Arka Gołasia, której jedyną podporą jest przyjaciel Krzysztof.
    Jak w życie lesbijki wmiesza się Michał Winiarski? Sprawdź sama :)
    http://ziemskie-niebo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. w końcu 14 u Twojego ukochanego Wrony :D
    http://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/2015/08/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń