Dni mijały dość szybko. Czy coś się u mnie zmieniło?
Powoli próbowałam się jakoś otrząsnąć po tej próbie samobójczej. Jednak nadal
nie mogłam sobie poradzić z tym, co sama sobie zrobiłam. Praktycznie całymi
dniami siedziałam w domu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, choć niestety
czasem musiałam. Zbyszek co 2 dni zawoził mnie do psychologa, choć za każdym
razem mówiłam, że to bez sensu, bo siedziałam w tym gabinecie i nie odzywałam
się ani słowem poza ‘’dzień dobry’’ i ‘’do widzenia’’. Zibi wspierał mnie i
starał się nie drążyć w tym temacie, choć doskonale wiedziałam, że tak samo jak
wszyscy inni chciał wiedzieć, co skłoniło mnie do takiego tchórzostwa. Mimo, że
byłam już bardziej rozmowa i chciałam wrócić do świata żywych, to jednak nie
chciałam nikomu o tym wszystkim opowiedzieć.
- Długo jeszcze? -
jęczał Zbyszek, stojąc pod łazienką.
- No chwilę –
mruknęłam, kończąc makijaż. Westchnęłam, widząc swoje odbicie w lustrze. Było
zakończenie roku szkolnego, a właściwie zakończenie szkoły dla maturzystów. Za
1,5 tygodnia zmierzę się z tym przeklętym egzaminem dojrzałości, ale na razie
musiałam przeżyć spotkanie z klasą, a najbardziej obawiałam się jednej osoby.
Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Chyba nie było źle. Makijaż miałam delikatny, a strój (link) skromny i odpowiedni do powagi uroczystości. W dodatku wolałam nie rzucać się w oczy. Teraz było mi to najmniej potrzebne. Poprawiłam jeszcze raz włosy i wyszłam z pomieszczenia.
Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Chyba nie było źle. Makijaż miałam delikatny, a strój (link) skromny i odpowiedni do powagi uroczystości. W dodatku wolałam nie rzucać się w oczy. Teraz było mi to najmniej potrzebne. Poprawiłam jeszcze raz włosy i wyszłam z pomieszczenia.
- No w końcu – brat
wywrócił oczami. – Ile można się stroić?
- Nie stroiłam się,
tylko ubierałam – wzruszyłam ramionami. – Jedziemy?
- Tak, tylko wezmę
kluczyki – powiedział i podszedł do szafki.
Auto Bartmana podjechało pod budynek mojej szkoły.
Widziałam dużo ludzi z mojego rocznika, którzy zmierzali w kierunku wejścia na
salę gimnastyczną. Zaczęłam się stresować, obawiać i żałować, że
zgodziłam się pójść na to zakończenie.
- Dasz radę – brat
ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego smutno.
- No nie wiem –
westchnęłam. – Jak sam zauważyłeś ostatnio, jestem strasznie słaba.
- Ale zauważyłem
też, że powoli wraca moja twarda siostrzyczka, więc głowa do góry i idź im
pokaż, że z tobą wszystko w porządku – puścił mi oczko.
- Dzięki, Zbyszek –
pocałowałam go w policzek. – Koło 12 powinno się już skończyć, z tego co pisała
mi Gabi.
- Zuzka, nie dam
rady przyjechać – skrzywił się. – Ale Michał obiecał mnie zastąpić. Powiem mu
żeby był przed 12.
- Dzięki –
uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z samochodu. Obecność Michała nadal
przypominała mi o mojej głupocie, ale teraz potrafiliśmy się już w miarę
normalnie przy sobie zachowywać. A raczej ja się tego nauczyłam.
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę hali. Niepewnie weszłam
do środka. Na szczęście póki co nie zauważyłam żadnych znajomych. Chociaż tyle.
Miałam zamiar usiąść w tyle żeby nie rzucać się w oczy, ale niestety każda
klasa miała swój sektor. Że też musiałam być w klasie A ?! Ze spuszczoną głową
skierowałam się w tamtym kierunku, licząc, że może jakimś cudem nikt znajomy na
razie mnie nie pozna. Włosy zasłaniały przecież moją twarz.
- Zuza, nareszcie!
– usłyszałam w tej chwili głos swojej przyjaciółki i po chwili tonęłam w jej
ramionach. Przez ostatni miesiąc widywałyśmy się sporadycznie. Stęskniłam się
za nią, ale w tym momencie za bardzo zwracała na na nas uwagę.
- Udusisz mi, Gaba
– mruknęłam, a ona odsunęła się ode mnie.
- Ładnie wyglądasz
– uśmiechnęła się. – Chodź do nas, chłopaki się strasznie za tobą stęsknili.
Nie miałam właściwie wyboru, bo pociągnęła mnie za rękę w
kierunku 3 rzędu. Jarek z Wojtkiem otworzyli szeroko oczy na mój widok, a po
chwili każdy się ze mną przywitał i przytulił. Nareszcie mogłam usiąść i
udawać, że mnie tu jednak nie ma, żeby przypadkiem Iza mnie nie zauważyła.
Spostrzegłam ją w pierwszy rzędzie, jak gadała o czymś zawzięcie ze swoimi
psiapsiółami. Aż wzdrygnęłam się na jej widok. Od pamiętnego dnia nie miałam z
nią kontaktu i wolałam nie mieć. Nie zniosłabym tego triumfalnego spojrzenia.
- Wiesz jak bez
ciebie nudno było? Masakra – przyznał Dębski, a ja uśmiechnęłam się lekko do
niego.
- Mi też was
brakowało. Trochę się nudziłam w domu – odparłam.
- Ale tak ogólnie,
to jak się czujesz? – zapytał blondyn.
- Lepiej, na
szczęście.
- Po odebraniu
świadectw idziesz z nami na piwo? – spytała Starska. Pokręciłam przecząco
głową.
- Nie mam ochoty na
razie na takie wypady, przepraszam – spuściłam głowę.
- Jasne, rozumiemy
– odparł Wojtek.
- Mogę wpaść jutro
do ciebie? – zapytała przyjaciółka.
- Okej, czemu nie –
uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że zaczniemy z Gabrysią naprawiać naszą
przyjaźń, bo niestety ostatnio nasz kontakt był gorszy, czemu sama byłam winna.
W końcu cała ta uroczystość się rozpoczęła. Prowadził ją
samorząd szkolny, a dokładniej zastępca przewodniczącego i skarbnik, gdyż
przewodniczący był jednym z maturzystów. On także zabrał rzecz jasna głos, jako
nasz reprezentant. Po ckliwej gadce dyrektora, przewodniczącej rady rodziców,
krótkim występie artystycznym oraz wręczeniu nagród zasłużonym uczniom mogliśmy
opuścić salę w celu udania się po raz ostatni do naszych klas i odebrania
świadectw. Chodziłam do tej szkoły tylko rok, więc nie byłam aż tak zżyta z tym
miejscem, jak np. inni, ale w sumie będzie mi brakowało tych beztroskich
czasów szkoły, kiedy jedynym problemem było, jak zwiać z lekcji żeby Zbyszek
się nie dowiedział. Jednak na chwile obecną cieszyłam się, że nie będę oglądać
już niektórych twarzy.
Zajęłam miejsce w ostatniej ławce i liczyłam, że nasza
wychowawczyni nie będzie każdego wywoływać na środek klasy aby wręczyć
świadectwo. Niestety nadzieja matką głupich i nasza kochana nauczycielka
każdego prosiła do swojego biurka. Dawała świadectwo, ściskała dłoń i
gratulowała ukończenia szkoły. Siedziałam jak na szpilkach i nerwowo
wyczekiwałam swojej kolei. Jak dotąd moje spojrzenie nie zarejestrowało wzroku Izy skupionego na mojej osobie, ale wiedziałam, że w końcu zobaczy, że tu
jestem. Postanowiłam iść z podniesioną głową i udawać twardą. W domu dam upust
swoim emocjom.
- Zuzanna Bartman –
usłyszałam i wstałam z miejsca. Podeszłam do kobiety, która z uśmiechem podała
mi świadectwo. – Gratuluję.
Miałam wrażenie, że cieszy się z mojego przyjścia do
szkoły. Odwzajemniłam gest i wróciłam do ławki. Na moje nieszczęście zauważyłam
drwiące spojrzenie Izy. Mimowolnie zadrżałam i szybszym krokiem wróciłam na miejsce.
- Coś tak zbladła?
– zapytała szeptem Gabi.
- Co? Wydaje ci się
– pokręciłam głową, chcąc ją zbyć. Nadal czułam na sobie spojrzenie
znienawidzonej ‘’koleżanki’’. Marzyłam o tym żeby wreszcie stąd wyjść, a potem
jak najszybciej znaleźć się w aucie przyjmującego. Dostałam wiadomość, że już
czeka przed szkołą. Na szczęście on zawsze był punktualny.
- Zatem, moi
drodzy, pozostaje mi tylko życzyć wam połamania długopisów. Rozwiązujcie
zadania na maturze z głową, bardzo was proszę. No i dobrej zabawy na
najdłuższych wakacjach w życiu - rzuciła
na koniec wychowawczyni. Wszyscy zaczęli się zbierać, więc szybko pożegnałam
się z przyjaciółmi i niemal jak rakieta wybiłam z klasy. Po schodach na dół
wręcz zbiegłam. Gdy wyszłam ze szkoły, to ktoś pociągnął mnie za łokieć, więc
znalazłam się za ścianą. Gdy zobaczyłam, że był to Bolo, to początkowo zamarłam, a po chwili chciałam mu się wyrwać.
- Proszę, zaczekaj
– powiedział łagodnie. Ten ton głosu kompletnie mi do niego nie pasował.
Spojrzałam na jego twarz. Wyglądał na takiego skruszonego.
- Daj mi spokój –
wysyczałam przez zęby.
- Błagam, daj mi to
wszystko wyjaśnić. Przez ostatnie tygodnie wariowałem, bo nie wiedziałem co z
tobą – spojrzał na mnie troskliwie. Przystanęłam, nie dowierzając.
- Jak widzisz
niestety żyję – mruknęłam.
- Wiem, że źle
zrobiłem, ale to wszystko naprawdę nie jest tak, jak myślisz. Ja nigdy nie
miałem zamiaru tego nagrywać. Nie chciałem cię wyko…
- Nie chciałeś mnie
wykorzystać? – prychnęłam. – Ale zrobiłeś to. Zabawiłeś się mną i miałeś to na
celu od samego początku. Podpuszczałeś mnie żebym sama sobie życie spieprzyła.
- Ja ci tylko
pomogłem uświadomić, czego tak naprawdę chcesz, Zuza – popatrzył mi głęboko w
oczy. – A chcesz mnie.
- Nie chcę i nigdy
nie chciałam. Omotałeś mnie, a ja byłam
głupia i ślepa, że na to pozwoliłam. Chcę o tobie raz na zawsze zapomnieć –
rzuciłam stanowczo.
- Zuza, ja.. –
zaczął, ale w tym momencie ktoś mu przerwał.
- O proszę, jaka
ciekawa rozmowa – usłyszałam Izę. Spojrzałam w bok. Stała z tym triumfalnym
uśmieszkiem, którego tak bardzo nie chciałam zobaczyć.
- Iza, wynoś się
stąd – syknął Hubert.
- Ależ braciszku,
ja bardzo chętnie sobie porozmawiam z wami – wyszczerzyła się złośliwie.
- Braciszku? –
zapytałam, nie wierząc własnym uszom.
- Tak, Hubert to
mój brat przyrodni. Nie wspominał ci? Jaka szkoda – zaśmiała się.
- Zamknij się –
syknął Bolo.
- A wspomniał ci,
że gdy tylko się dowiedział, że się nie znosimy, to pomoże mi zrobić z ciebie
pośmiewisko?
- Wypierdalaj Iza!
– powoli tracił nerwy, a ja słuchałam tego wszystkiego w totalnym osłupieniu.
- Hubercik, nie
denerwuj się tak – nadal była rozbawiona. – Opowiedzmy naszej Zuzi, jaki
wspaniały plan wymyśliliśmy..
- Nie, teraz ja wam
coś powiem – wtrąciłam się ze łzami w oczach. – Nienawidzę was obojga
najbardziej na świecie. Zniszczyliście mi życie, a raczej sprawiliście, że sama
je sobie zniszczyłam. Proszę was tylko o jedno, skoro osiągnęliście swój cel,
to dajcie mi już spokój.
Po tych słowach wyminęłam ich i płacząc oddaliłam się. Po
chwili jednak znowu poczułam, jak ktoś mnie łapie za ramię.
- Zuza, wybacz mi, proszę
– Hubert wyglądał na strasznie przejętego.
- Weź zostaw w końcu
tą kretynkę, bo już się popłakała i pewnie zaraz znowu pójdzie się zabić i jej
nie wyjdzie – wtrąciła Iza.
- Naprawdę cię
przepraszam i żałuję, że zgodziłem się na ten jej plan. Wiedz, że jak cię
poznałem to wiedziałem, że nie chcę cię upokorzyć, jak moja stuknięta siostra –
zignorował ją.
- Dajcie jej spokój
– usłyszałam Kubiaka i poczułam ulgę.
- Rozmawiamy –
warknął Bolo, patrząc na siatkarza z mordem w oczach. We wzroku przyjmującego
było to samo.
- Zuza raczej nie
chce rozmawiać ani z tobą, ani z tamtą cizią – palcem wskazał na Izę. – Dlatego
teraz już sobie pójdziemy.
- Jeszcze pogadamy,
Księżniczko – rzucił smutno i oddalił się. Michał chwycił mnie za rękę i zaczął
prowadzić do auta. Byłam cała roztrzęsiona. Choć do tej pory próbowałam się
podnieść i mi to nawet wychodziło, to teraz znowu czułam się rozbita. Niczym w
ten cholerny dzień, gdy chciałam odebrać sobie życie.
- Przepraszam, że
nie zauważyłem was wcześniej – westchnął siatkarz, gdy weszliśmy do samochodu.
- Zawieź mnie do
domu – poprosiłam cicho, przymykając powieki. Nie sprawiło to jednak, że łzy
przestały spod nich wypływać, a wręcz przeciwnie. Michał pogładził delikatnie
moją dłoń, ale ją zabrałam. Nie wiem dlaczego.
Po kilku minutach wchodziliśmy do mojego mieszkania. Pierwsze
co zrobiłam to poszłam ściągnąć tą sukienkę i ubrać coś luźniejszego (link).
Włosy związałam w niedbałego koka, a makijaż zmyłam, bo i tak już był cały
rozmazany. Wyszłam z łazienki i poczułam, że z kuchni dochodzą jakieś zapachy.
- Zrobiłem gotowe
spaghetti na szybko – wyjaśnił Kubiak. Skinęłam głową i poszłam do salonu.
Usiadłam na kanapie i podkuliłam nogi pod brodę. Wszystko wróciło i znowu
zaczęłam się sypać. Jeszcze nigdy nic mnie tak nie zdołowało, jak ta chora
sytuacja, w której znalazłam się przez własną głupotę. Nie wiedziałam, co ze
sobą zrobić. Chciałam jednocześnie wybuchnąć płaczem, jak i krzyknąć. Zamiast
tego jednak siedziałam, tępo wpatrując się w ścianę i obejmując dłońmi kolana.
Niczym zahipnotyzowana.
- Zjedz, Zuza –
poprosił Michał, kładąc talerz z gorącym daniem przede mną na stole. Pokręciłam
przecząco głową.
- Nie jestem głodna
– wymamrotałam cicho.
- Pewnie to głupie
pytanie, ale – zawahał się. – Chcesz pogadać o tym, co się stało przed szkołą?
Ponowiłam gest głowy, na co odpowiedział westchnięciem.
- To przez nich,
tak? To oni cię skrzywdzili? – mimo to dopytywał.
- Michał, daj
spokój – syknęłam, będąc na granicy wielkiego szlochu.
- Zrozum, że się
martwię, że znowu coś…
- Nic sobie nie
zrobię już – spojrzałam mu w oczy.
- Na pewno?
- Michał, kurwa,
tak na pewno! – wybuchnęłam nagłą złością. Po chwili jednak zrozumiałam, że
przecież on nie jest niczemu winny, bo to ja byłam totalną kretynką. Nie
wytrzymałam i wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem. Siatkarz przytulił mnie
mocno do siebie. Dłonią gładził mnie po plecach, a usta przyłożył do czubka
mojej głowy.
- Nie radzę sobie z
tym wszystkim – wybełkotałam przez łzy.
- Dlatego chcemy ci
pomóc, skarbie – powiedział czule. Już dawno się tak do mnie nie zwrócił. Jedno
słowo wywołało tyle wspomnień. Nasz pierwszy pocałunek, spotkania po kryjomu,
pierwsza noc… a zaraz po tym pierwsze rozczarowanie, Aldona, Hubert i nasze
rozstanie. Przemoczyłam przyjmującemu chyba całą koszulkę.
- Opowiem ci –
szepnęłam. – Ale nie teraz. Nie mam na razie siły.
- Rozumiem –
przytaknął. – Poczekam.
Powoli chyba się uspokajałam. Wiedziałam, że mam w nim
oparcie, chyba jak w nikim innym. Michał miał prawo wiedzieć, co mną kierowało
podczas tej nieszczęsnej próby samobójczej. Zbyszkowi też byłam winna
wyjaśnienia, ale nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego. Wiedziałam, że gdyby
teraz dowiedział się, że kocham jego najlepszego kumpla, to by się wściekł. A
zaraz wybuchnąłby jeszcze większą złością, wiedząc dokąd mnie to wszystko
doprowadziło…
- Hej, już jestem –
usłyszeliśmy mojego brata. Oho, znowu mnie zobaczy w takim stanie. Odkleiłam
się lekko od Michała, obserwując reakcję Bartmana. Na jego twarzy malował się
szok i strach jednocześnie. – Zuza, co się stało?
- Przeszłość mnie
dopadła – rzuciłam i szybko wyszłam z salonu. Zamknęłam drzwi od swojego pokoju
na klucz i położyłam na łóżku. Na szczęście chłopaki nie próbowali się do mnie
dobijać. Z tego, co usłyszałam to Michał powstrzymał mojego brata słowami: ‘’Zostaw. Musi teraz pobyć sama’’. Tak, samotność i cisza były mi teraz potrzebne, żebym wreszcie pomyślała nad tym wszystkim i podjęła jakieś decyzję, bo jeśli nadal będę tkwić w tym samym punkcie, to zwariuję zarówno ja, jak i moi bliscy.
_________________
Przepraszam, że dopiero teraz pojawia się ten rozdział, ale sami widzicie, że temat jest ciężki, a nie chciałam go spieprzyć. Nie wiem, czy mi wyszło. To już wy ocenicie. Chciałabym oddać w 100% co myśli i czuje Zuza, ale nie wiem, czy mi się to udało. Mam w głowie tyle myśli na sekundę, że gdy chcę to ogarnąć i przelać do Worda to już nie to samo :/
Mam nadzieję, że następny wpis pojawi się szybciej, niż za 2 tygodnie.
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
biedna :(
OdpowiedzUsuńale Kubi taki kochany... oby się pogodzili
Hubert... nie wiem co o nim myśleć
a Iza, nie trawię laski :/
weny ;*
Kubi walcz!!!!
OdpowiedzUsuńJa pierdziele jaka z tej Izy wredna laska, a najgorsze jest to,że w realu też coraz więcej takich:/ Biedna Zuza jak szła na zakończenie roku i po to świadectwo to miałam wrażenie jakbym to ja tam szła, takie lekkie poddenerwowanie czułam .Mam nadzieję,że Zuza da radę i jakoś się otrząśnie,w końcu to twarda dziewczyna, musi sobie o tym przypomnieć.Nazwisko zobowiązuje.Mam nadzieję,że między nią a Kubiakiem będzie się ocieplać, przecież widać,że są sonie stworzeni.Bardzo ciekawy i fajnie napisany rozdział,takina osłodę po tym jak zakończyła się historia Blanki i Michała.Już czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://just-love-nothing-else-matters.blogspot.com/2015/06/rozdzia-9.html
Super rozdział :D Warto było czekać :)) Mam nadzieję, że wszystko się ułoży w życiu Zuzy. pozdrawiam i do następnego ;)
OdpowiedzUsuńJak zwykle na TAK :D
OdpowiedzUsuńMatko KUBIAK KUBIAK KUBIAK.
OdpowiedzUsuńDobra.. ja tutaj idę nadrabiać, a Ciebie serdecznie zapraszam do siebie na 18 rozdział.
http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/
jeżeli masz ochotę wpadnij również do mnie i Em na 6 rozdział :)
http://idealna-niedoskonalosc.blogspot.com/
Pozdrawiam! :*
Jeju, zakochałam się. Uwielbiam twoj styl pisania, jak i wszystkie trzy twoje blogi! Czekam z niecierpliwością na kolejny, a tymczasem zapraszam do mnie!:)
OdpowiedzUsuńWww.handballitsmywholelive. blogspot.com
Jakbym dorwala ta pizde to chyba bym jej wszystkie kudly wyrwala.. no bez kitu.. mam nadzieje, ze Zuza sie w koncu przelamie i opowie o wszystkim Michalowi, a ten zrobi porzadek z ta dwojka idiotow..
OdpowiedzUsuńCaluje ;*
zapraszam na nowość http://wakacjezsiatkarzami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :* Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie na 3 rozdział
http://as-long-as-i-breathe-i-hope.blogspot.com/2015/06/rozdzia-3.html
Całusy Zakręcona *-*