6.01.2015

Rozdział 20

 - To kiedy mamy tam być? – zapytał Michał.
 - Za jakieś 10-15 minut żeby wyszło naturalnie – wyjaśniłam.
 - To mamy czas na malutki spacer – uśmiechnął się i splótł swoje palce z moimi. Wolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie.
 - Tata mówił, że byłaś dziś świetna na treningu – rzucił w którymś momencie.
 - Serio tak powiedział? – zdziwiłam się. – Normalnie grałam.
 - Serio, serio. I dziwi się, że nie chcesz iść w tym kierunku.
 - Nie wszyscy muszą od razu być siatkarzami – wzruszyłam ramionami. – Ja mam też inne pasje.
 - Wiem, wiem. Nie zmuszam cię, Zbyszek też, ale przemyśl sobie. Podobno jesteś najlepsza w grupie.
 - Kto ci takich bzdur nagadał? – uniosłam jedną brew.
 - Tata, a tacie twój trener. Wiec to nie są bzdury, mała.
 - Nie chcę być siatkarką po prostu. Traktuję to jako hobby, odskocznię od wszystkiego. Wiem jak wygląda życie sportowca i po prostu tego nie chcę. Rozumiesz? – spojrzałam na niego.
 - Jesteśmy razem krótko, ale znamy się od dawna… wiesz, ze cię kocham, a ja jestem sportowcem i skoro chcesz być ze mną, to..
 - Przestań, nie o tym mówiłam. Nie chcę się z tobą rozstawać, głupku – stanęłam na palcach i go pocałowałam.
 - Przez chwilę się zmartwiłem, że ta rozmowa zmierza w niebezpiecznym kierunku – zaśmiał się.
 - Nie bój żaby – wyszczerzyłam się. – I koniec tematu mnie jako siatkarki. Wracajmy do tej kawiarni.

Weszliśmy do przytulnej kawiarni. Ciepłe kolory wnętrza zachęcają do wejścia, kiedy na dworze śnieg i mróz. Zajęliśmy stolik w kącie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam Gabrysię, ale siedziała sama. Posłała mi smutne spojrzenie, a ja się tylko krzywo uśmiechnęłam. Zamówiliśmy ciepłą herbatę, gdy podeszła do nas kelnerka.
 - Gdzie ten wielbiciel? – zapytał się Michał, gdy wreszcie zauważył, że moja przyjaciółka siedzi bez towarzysza.
 - Właśnie nie wiem – mruknęłam. – Nie podoba mi się to.
 - Pewnie stchórzył – wzruszył ramionami.
 - Rozumiem, że on jest nieśmiały, ale sam to spotkanie zaproponował.
 - Ale ostatecznie zrozumiał, że dla niego to za wcześnie i stchórzył.
 - A może mu się coś stało? – zastanawiałam się.
 - I teraz będziesz tworzyć pełno różnych historii, które mogły się wydarzyć? – zaśmiał się.
 - Dobra, nie gadam z tobą, bo wszystko jak żart traktujesz.
 - Jeju, bo mnie śmieszy, że jakiś pełnoletni facet bawi się w takie podchody, a ty się w to tak wkręciłaś – spojrzał na mnie rozbawiony.
 - Nie wszyscy są takimi playboyami – prychnęłam. – Poza tym ty też się bałeś powiedzieć mi, co czujesz.
 - Zauważ, że nasza sytuacja jest nieco inna – podkreślił. – Nasz związek nawet w świetle dziennym nie jest związkiem.
 - Ale sam doskonale rozumiesz, że inaczej nie możemy .
Trochę zabolały mnie jego słowa. Wiem, że się ukrywamy, ale to nie znaczy, że nie jesteśmy razem, tak samo jak inni są.
 - Po prostu czasem myślę, co będzie, gdy w końcu zacznie nas to męczyć – spojrzał troskliwie i przepraszająco.
 - A musimy o tym rozmawiać akurat teraz i tutaj?
 - Masz racje. Szczególnie, że Gabryśka tu idzie – wskazał ruchem głowy w dal. Faktycznie moja przyjaciółka szła w naszym kierunku.
 - Lipa. Niepotrzebnie tu przyszłam. Tylko się skompromitowałam – mruknęła, przysiadając się.
 - Ej, nie smuć się, może mu coś wypadło – pogłaskałam ją po ramieniu.
 - Albo zrozumiał, że jest zbyt nieśmiały i to za wcześnie – dodał Michał.
 - Po prostu jestem beznadziejna, nakręciłam się i oczywiście przejechałam na tym – westchnęła.
 - Gdyby nie to, że jutro szkoła, to zabrałabym cię na porządnego drinka – jęknęłam. – Napisał coś chociaż?
 - Nic, a nic. Wracam do domu.
 - Odwieziemy cię – zaproponował Kubiak, a ja mu przytaknęłam.
 - Nie trzeba. Przejdę się, to mi dobrze zrobi.
 - Nie chcę żebyś się włóczyła po nocy sama – wyznałam.
 - Zapłacę za herbaty, a wy idźcie do auta – rzucił siatkarz i wstał od stolika. Ubrałyśmy swoje kurtki i wyszłyśmy z budynku.
 - Nie martw się. Na pewno się to jakoś wyjaśni – uśmiechnęłam się delikatnie.
 - Po prostu pomyślałam sobie Bóg wie co i właśnie zostałam ściągnięta na ziemię. Nic złego – wzruszyła ramionami. Widziałam, że była załamana i tym bardziej było mi źle, bo to ja naciskałam żeby mu wtedy odpisała, a wczoraj żeby się zgodziła na spotkanie. Czułam się winna. Tym bardziej chciałam się dowiedzieć, kim jest owy osobnik, który podobno taki nieśmiały, ale łamać damskie serca umie.
 - Już jestem. Możemy jechać – usłyszałyśmy Michała. Otworzył zamki w aucie, więc wsiadłyśmy. Misiek odwiózł moją przyjaciółkę pod sam dom. Pożegnałam się z nią przed tym, jak wysiadła. Odjechaliśmy po chwili.
 - Nie przejmuj się. Szybko jej przejdzie, a facet teraz będzie musiał się nieźle tłumaczyć – położył mi rękę na kolanie, które następnie pogłaskał.
 - Ale czuję się winna, bo to ja ją tak namawiałam do pisania z nim i w ogóle – westchnęłam.
 - No przestań. Nic nie jest twoją winą, ani Gabrysi. To ten kolo ma jakiś problem i tyle. Teraz napisze i będzie się tłumaczył. Musicie tylko zrobić tak żeby się ujawnił przy tym, albo choć odrobinę zdradził, bo obstawiam, że mój kochany Holmes szybko go znajdzie. I nie chodzi mi tu o Russela – zaśmiał się.
 - Az tak we mnie wierzysz? – uśmiechnęłam się.
 - Obstawiam, ze już i tak masz jakieś podejrzenia, skarbie – puścił mi oczko.
 - Wiem, że to chłopak, który może chodzić do 3 klas, bo się wsypał kiedyś z lekcjami, czy coś – wyszczerzyłam się.
 - Widzisz, wiem o czym mówię – korzystając z czerwonych świateł skradł mi całusa.
 - A to za co?
 - Żebyś się uśmiechała, bo z uśmiechem ci do twarzy.
 - Wiesz co? Jesteś mega słodkim Miśkiem – pocałowałam go w policzek. Miałam najlepszego chłopaka na całym świecie!
Dalsza droga minęła już w milszej atmosferze. W pewnym momencie poczułam wibrację swojego telefonu. Oznaczało to, że dostałam wiadomość. Nadawcą był Wojtek. Wyświetliłam tekst: Masz plany na czwartek wieczorem? Kolega mówi, że jak chcesz to możesz wpaść. Szczegóły obgadamy jutro. Od razu się uśmiechnęłam i odpisałam.
 - A co to za sms? Mam być zazdrosny? – zaśmiał się.
 - Co? Nie, nie. To Gabi tylko. Mówi, że jej lepiej i dziękuje, że z nią byliśmy – wymyśliłam na szybko. Nie powinnam go okłamywać, ale wiem, że Michał też nie byłby zachwycony jakby się dowiedział, że mam zamiar iść na nielegalne wyścigi samochodowe.
 - Ooo to miłe, powiedz, ze nie ma sprawy. Widzisz, było się tak denerwować? Z Gabi okej, więc luz, kotek.
 - No wiem, wiem – westchnęłam i schowałam telefon. Trochę źle się czułam z tym kłamstwem, ale to i tak nie było coś ważnego.

Następnego dnia Gabi wciąż była lekko przybita, ale spędziłam z nią całe popołudnie, aby ją rozweselić. Pudełko lodów i dobra komedia w połączeniu z moimi komentarzami dały efekt, bo Starska się rozchmurzyła. W dodatku ten koleś napisał i było mu strasznie głupio, że nie mógł przyjść, ale wyskoczyło mu coś ważnego i w dodatku nagle, a potem zorientował się, że ma rozładowany telefon. Moja przyjaciółka doszła do mądrego wniosku, że będzie go trzymać na dystans.
 - Jakby był wielce dorosły, to by się nie bawił w podchody jakieś – prychnęła, pakując sobie łyżkę waniliowego cuda do ust.
 - Bo to dziwak jakiś – wzruszyłam ramionami. – I dobrze robisz. W końcu skuma, że z tobą trzeba grać w otwarte karty i może nawet sam podejdzie w szkole, czy coś.
 - Fajnie by było. Mogłabym mu w twarz powiedzieć, że jest dziwny – zaśmiała się.
 - I taka masz być zawsze – wyszczerzyłam się.
Cieszyłam się, że mojej przyjaciółce poprawił się humor. Przynajmniej moje starania nie poszły na marne.

W środę lekcje zaczynałam już od 7 rano. Boże, kto wymyślił taką porę? Przecież to noc jeszcze! Zwlekłam się z łóżka i przypominałam bardziej trupa, niż człowieka. Nawet umycie zimną wodą nic nie dało. Musiałam 5 razy się przyjrzeć żeby ocenić, czy dobrze się ubrałam, czy przypadkiem coś nie jest na lewej stronie (link). W końcu się jako tako ogarnęłam i mogłam wyjść. Prawie się spóźniłam na autobus, ale w ostatniej chwili zauważył mnie kierowca i jednak zaczekał na mnie. Niektórzy są chamami i uciekają z cwanym uśmieszkiem, ten jednak był inny. Całe szczęście.
Gdy byłam pod szkołą, to zauważyłam coś takiego, że aż przystanęłam na chodniku. Jarek wysiadał z auta i miał złamaną rękę. To dlatego nie było go dzień wcześniej w szkole. Zdziwiłam się i podeszłam do niego.
 - No i coś ty zrobił, sieroto? – pokręciłam głową z politowaniem.
 - Złamałem rękę. A co, wzrok się pogorszył? – mruknął.
 - Oj nie irytuj się – zaśmiałam się. – Jak to zrobiłeś?
 - Przedwczoraj ze schodów spadłem, bo chciałem szybko zejść, a mamie się zachciało je wypastować.
 - I widzisz, tak się kończy pośpiech!
 - Nabijaj się dalej. 6 tygodni muszę to cholerstwo nosić!
 - Miałam kiedyś kostkę skręconą jeśli cię to pocieszy – wyszczerzyłam się.
 - Dzięki, dużo mi to dało.
 - No ej, starałam się!
 - O Jezu! Coś ty zrobił?! – usłyszałam Gabryśkę, gdy byliśmy już w szkole.
 - Ciii, to pytanie go wkurza – szepnęłam, a Wojnarowski zgromił mnie spojrzeniem.
 - Okej, mam się nie odzywać, kumam baze – uniosłam ręce i się cofnęłam.
 - Głupie wypastowane schody – objaśnił nasz kolega.
 - Boli? – zmartwiła się. Oho, ona ma bardziej ludzkie odruchy, niż ja.
 - Teraz nie, ale przedwczoraj myślałem, że mi ręka odpadnie.
 - Ale zniosłeś to po męsku – wyszczerzyłam się.
 - Bartman, ja ci dziś przyjebię, chociaż jesteś dziewczyną – syknął.
 - Ale lewy sierpowy odpada – parsknęłam śmiechem, bo nie mogłam się powstrzymać.
 - Zabiję ją, naprawdę – wzniósł wzrok do nieba.
Gdy przyszedł Wojtek do dołączył do mnie i razem nabijaliśmy się z tej łamagi. Tylko Gabi jako jedyna osoba w naszym gronie z dobrym sercem nie dogryzała Jarkowi. Dlatego blondyn stwierdził, że w testamecie nam nic nie zapisze, a Starskiej swoje skarby. Cóż, przynajmniej mieliśmy ubaw. Niestety na gipsie pozwolił nam się podpisać dopiero w drugiej połowie dnia, gdy obrażanie się mu przeszło.
 - Gabi – zaczepiłam przyjaciółkę przy wyjściu.
 - No co?
 - Mogę mieć do ciebie prośbę?
 - Jasne, ze tak – uśmiechnęła się. – A jaką?
 - Możesz mnie jutro kryć jakby coś?
 - A co ty kombinujesz? - skrzyżowała ręce na piersi.
 - Są te wyścigi i..
 - Idziesz na to?! – zdziwiła się.
 - Przecież ci mówiłam.
 - Ale nie sądziłam, że jednak pójdziesz.
 - Chcę iść i zobaczyć,  nic wielkiego – wzruszyłam ramionami. – Gdyby Zbyszek albo Michał się pytali to powiesz, że jestem u ciebie?
 - No dobra – westchnęłam. – Tylko nie zrób nic głupiego.
 - Nie bój żaby – puściłam jej oczko.

Wróciłam do mieszkania i już od wejścia byłam zdziwiona. A czym? Małym psem, który do mnie podbiegł i zaczął niemiłosiernie szczekać.
 - Yyy Zbyszek?! – krzyknęłam, chcąc aby brat przyszedł się wytłumaczyć.
 - Oo poznałaś już naszego nowego lokatora – wyszczerzył się. Zamurowało mnie.
 - Kupiłeś psa? – wydukałam w końcu z oczami wielkości pięciozłotówek. Kiwnął twierdząco głową. Pisnęłam ucieszona i rzuciłam się bratu na szyję. – Jesteś wspaniały!
 - Czasem można spełniać marzenia młodszej siostry – zaśmiał się, odwzajemniając uścisk. – Ale on jest wspólny, a nie tylko twój!
 - Dobrze, dobrze. Cześć maluchu – przykucnęłam przy małym yorku. Pies przestał szczekać tylko przyglądał mi się badawczo. Wyciągnęłam w jego kierunku dłoń, a on nieśmiało ją obwąchał. Pogłaskałam go, a on zamerdał ogonem.
 - Ej, do mnie tak szybko się nie przekonał – oburzył się Zibi.
 - Bo wyczuł zło – wyszczerzyłam się.
 - Przecież wiadomo, ze ty jesteś większym – prychnął.
 - Jak widać jemu to nie przeszkadza – zaczęłam głaskać malca po brzuszku, co mu się ewidentnie podobało. Zaczął szczekać zadowolony i merdać ogonem. – Ma już jakieś imię?
 - Kupiłem go z hodowli i właściciel mówił na niego ‘Bobek’ i na to reaguje – wyjaśnił.
 - Bobek? O Boże, jaka kreatywność… no ale nie będę zmieniać, bo mu się pomiesza – wzruszyłam ramionami. – Masz dla niego w ogóle jakieś rzeczy?
 - Cały ekwipunek: transporter, legowisko, zabawki, karmę, miskę, obrożę – wymieniał.
 - Jednak czasem potrafisz myśleć – wstałam i cmoknęłam go w policzek. – Dziękuję braciszku.
 - To może w ramach swej wdzięczności zrobisz dobry obiad?
 - Co tylko sobie zażyczysz – zaśmiałam się.

Bartman naprawdę sprawił mi niezłą niespodziankę. Bobek był wspaniały! Tak mnie polubił, że cały czas za mną chodził. Trochę przeszkadzało mi to podczas gotowania, bo bałam się, że go zdeptam. On jest naprawdę malutki. Ma dopiero pół roku. Nie mogłam uwierzyć, że mam takiego słodziaka w domu. Od zawsze marzyłam o psie, ale Zbyszek często zmieniał kluby, kraje, więc nie chciał mi takiego zakupić. Nie wiem, co go naszło na zmianę. Czyżby liczył, ze zostanę w Jastrzębiu? W sumie podobało mi się tutaj. Po południu pochwaliłam się znajomym na Facebooku, dodając selfie z Bobkiem. W końcu naszła pora na mój pierwszy spacer z tym maluchem. Napisałam Miśkowi SMSa żeby wyszedł. Czekałam na dole i obserwowałam jego reakcję, gdy wychodził z naszej klatki. Zdziwił się widokiem psa.
 - Yyy – podrapał się po głowie. – Pies?
 - Brawo, jak ty na to wpadłeś?
 - Inteligentny jestem – wyszczerzył się. - A tak serio, to czyj?
 - Mój! – wyszczerzyłam się.
 -  Co ty, Zbychu ci kupił w końcu?
 - Zdziwiłam się nie mniej, niż ty. Patrz jaki on jest słodki – wzięłam go na ręce i zaczęłam głaskać. Michał również przejechał dłonią po jego grzbiecie i o dziwo Bobek nie chciał go ugryźć, choć widział Kubiaka pierwszy raz.
 - Lubi cię – stwierdziłam.
 - A mnie się da nie lubić? – zaśmiał się.
 - Chodź się lepiej przejść – odłożyłam psa na ziemię i ruszyłam w kierunku parku. Opowiedziałam chłopakowi dokładnie o moim pupilu. Nie mógł się nadziwić, że Zbyszek w końcu się przemógł i kupił zwierzaka. Kiedyś w dzieciństwie miał psa, ale gdy miał 5 lat, to niestety potrącił go samochód. Od tamtej pory nie chciał innego, ale w końcu postanowił spełnić marzenie młodszej siostrzyczki i kupił. Byłam mu za to wdzięczna, bo wreszcie, gdy będzie gdzieś wyjeżdżał, to nie będę sama.


______________________

Ostatni wolny dzień, więc dodaję rozdział. teraz już będzie tylko raz w tygodniu, bo szkoła wraca, a ferie dopiero w lutym, więc to co napisałam przez te 2 tygodnie muszę jakos dobrze rozłożyć. Dlatego uprzedzam, jakby ktoś znów chciał mnie obrażać na asku :) 
Ostatnio doszłam do wniosku, ze z charakteru i zachowania to Zuza jest taką drugą Blanką... nie chcę pisać wszystkich opowiadań identycznych, więc w najbliższym czasie będzie się spoooro działo. Akcja za akcją, bo nie miałam weny do pisania czegoś ''pomiędzy''. Mam nadzieję, ze mnie za to nie zabijecie :*
Pozdrawiam ;*

7 komentarzy:

  1. Jak się za nimi stęskniłam! Nie byłam tu strasznie długo, ale oni są tacy słodcy ^>^ Czemu mi sięwydaje, że tym wielbicielem Gabi jest Jarek :O Nie ważne zresztą haha Czekam z niecierpliwością na next. Mam pytanie.. Bo mówisz, że rozdziały będą raz w tygodniu, czyli co niedziele, tak jak było na początku?
    Pozdrawiam, Diana x

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę się zgodzić,że sama pomyślałam i dalej mi to spokoju nie daje że ten wielbiciel to Jarek,ale może się mylę.Zbliżają się wyścigi,no nie mogę się doczekać jak tam będzie i czy na pewno nikt się nie dowie że tam Zuzka będzie.Bobek już mi się spodobał :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, myślałam, że tajemniczy wielbiciel wystawi Gabi. Też mam wrażenie, że to Jarek :P
    Czuję, że na tych wyścigach stanie się coś złego. Na pewno Zuza wpadnie w tarapaty! A jeszcze okłamała Michała! Czuję kryzys w związku :P
    Bobek... Hmmm taką ksywkę ma mój kumpel :P W sumie dla psa takie imię pasuje xD
    Czekam na next :)
    ps. zapraszam do siebie http://mazury-kraina-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zwykle rozdział świetny :D
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe kto jest tym tajemniczym wielbicielem Gabi? Myślę, że Zuzka szybko wyczai xD
    Doskpnale roxumiem radość z,pieska bo sama od miesiąca mam takiego pupila ;)
    Jak ty piszesz, że będzie akcja za akcją to ja się nie mogę doczekać ^^
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Super:)) Do następnego ;DD

    OdpowiedzUsuń
  7. No i wystawił kolo Gabi.. Ja podejrzewam że to Jarek :D Nie zjawił sie bo złamał ręke i no.. ale moge sie mylic :P
    Nielegalne wyścigi! *-* Koocham! Mam tylko 14 lat a już 2 razy na takim widowisku byłam.. ale ciiiiiiiii :D Kocham swojego kuzyna! ^^
    Do następnego;)

    OdpowiedzUsuń