2.01.2015

Rozdział 19

Wstałam dość wcześnie rano, ponieważ chciałam się pożegnać z dziadkami. Michał dalej spał jak zabity, więc cmoknęłam go przelotnie i wstałam z łóżka. Uśmiechnął się, przewrócił na bok i spał dalej. On jest mega rozkoszny jak śpi. Szybko się umyłam i w szlafroku zeszłam do swojego mieszkania, gdzie wszyscy już siedzieli w kuchni. Przywitałam się z rodziną buziakiem w policzek i zjadłam śniadanie. Potem szybko się ubrałam (link), poczesałam i zrobiłam mój codzienny makijaż. Oczywiście byłam popędzana przez Zbyszka 10 razy, bo był święcie przekonany, że dziadkowie spóźnią się na pociąg. Jako osoba, która ma swoje lata to znałam się na zegarku, więc byłam spokojna. Ubrałam kurtkę i mogliśmy wyjść z mieszkania. Zbyszek wziął walizkę staruszków i wsadził ją do bagażnika. Po kilkunastu minutach byliśmy na stacji PKP.
 - Dbajcie o siebie, dzieciaki – powiedziała babcia, tuląc nas, każdego z osobna rzecz jasna.
 - Będziemy dbać – uśmiechnęłam się.
 - Zbyszku, pilnuj siostry – wtrącił dziadek.
 - Zawsze pilnuję – wyszczerzył się mój braciszek.
 - Nawet za bardzo – wywróciłam oczami.
 - Kiedy nas odwiedzicie? – zapytała staruszka.
 - Wiesz babciu, że ja bym nawet jutro przyjechał, ale cóż..
 - No wiem, wiem – zasmuciła się. – Ale pamiętajcie, że możecie wpadać nawet bez uprzedzenia. Ale jak uprzedzicie, to zdążę zrobić ciasto!
Zaśmialiśmy się wszyscy.
 - Będziemy tęsknić – wyznałam.
 - My też, serduszko – babcia ucałowała mnie w czoło.
 - Zadzwońcie, jak dojedziecie – Zibi podał dziadkowi walizkę.
 - Nie martw się, zadzwonimy. Do zobaczenia!
Pożegnaliśmy się i obserwowaliśmy jak dziadkowie wchodzą do odpowiedniego pociągu, na którym piało: WARSZAWA. Tęskniłam za tym miastem, ale kto wie, może kiedyś zamieszkam tam na dłużej? Zbyszek mnie objął i skierowaliśmy się na parking.
 - Zibi – powiedziałam słodko, patrząc na brata maślanymi oczkami.
 - Oho, coś chcesz – mruknął spostrzegawczy.
 - Bo ja mam od prawie dwóch miesięcy prawko, a ty mi tak mało dajesz jeździć autem – wyszczerzyłam się.
 - A czy dotrzemy pod twoją szkołę w jednym kawałku? – zapytał lekko przestraszony.
 - Za kogo ty mnie masz? – prychnęłam. – To dasz się przejechać? No proszę, proszę, proszę!
 - Obym tego nie żałował – westchnął i podał mi kluczyki. Pisnęłam ucieszona i cmoknęłam go w policzek. Jak na skrzydłach popędziłam do samochodu i zasiadłam od strony kierowcy. Ustawiłam sobie wszystko, zapięłam pas i odpaliłam silnik.
 - Zapnij pasy – mruknęłam do siatkarza.
 - A no tak, przy tobie lepiej to zrobić – rzucił.
 - Bo cię wywalę gdzieś po drodze – warknęłam.
 - No spokojnie, spokojnie. Jedź już – wystawił mi język.
 Wrzuciłam ,,jedynkę’’ i ruszyłam. Droga nie była skomplikowana, trochę ruch był większy, ponieważ rano wszyscy się spieszyli do pracy. Nie przeszkadzało mi to, aby lekko przekroczyć prędkość.
 - Chcesz nas kurwa zabić?! – krzyknął Zbyszek, gdy znowu dość ostro ścięłam  zakręt.
 - Czyżby wielki Zbigniew Bartman się bał? – parsknęłam śmiechem.
 - Masz prawo jazdy od dwóch miesięcy, a już chcesz jeździć jak rajdowiec. Zwolnij! – wkurzył się.
 - O jejku, zażartować nie można – wywróciłam oczami i zmniejszyłam prędkość.
 - Ty jesteś stuknięta – pokręcił głową.
 - Ty też tak jeździsz i nikt się na ciebie nie drze.
 - Bo zauważ, że ja mam prawko od lat.
 - Widać mamy to w genach – warknęłam lekko podirytowana. Zaparkowałam na parkingu pod szkołą i zaciągnęłam hamulec ręczny.
 - Przynajmniej widzę, że nie dam ci samej prowadzić – stwierdził, wysiadając. Wzięłam wkurzona swoją torbę z tylnego siedzenia.
 - Teraz będziesz się obrażać? – mruknął, podchodząc do mnie.
 - Bo się czepiasz mojej jazdy.
 - Bo jeździsz za szybko i za bardzo szarżujesz.
 - Jejku, teraz tak tylko pojechałam – wywróciłam oczami. – Myślałam, że będzie zabawnie, ale oczywiście zjebałeś.
 - Wyrażaj się – spiorunował mnie spojrzeniem.
 - Spadam do szkoły, bo chyba cię tu zaraz zabiję – syknęłam i ruszyłam w kierunku dużego budynku.
 - Tylko masz być na wszystkich lekcjach! – krzyknął za mną. Zacisnęłam zęby i przyspieszyłam.
 - Bałwan – mruknęłam, wchodząc do szatni, gdzie spotkałam swoją przyjaciółkę.
 - Ja? – zdziwiła się.
 - Nie ty. Zbyszek – wyjaśniłam, ściągając kurtkę.
 - Co ci zrobił tym razem?
 - Trochę zażartowałam i pojechałam szybciej i już mi wykład zrobił – wywróciłam oczami. – Czasem to mam go po dziurki w nosie.
 - Nie przejmuj się. Przejdzie mu – puściła mi oczko.
 - Wątpię – westchnęłam. Wyszłyśmy z szatni. – O której masz to spotkanie? Muszę Michałowi napisać.
 - O 18. On nie jest zły, że tak go wykorzystujemy?
 - Niee. Nawet powiedział, że to fajnie, że go prosimy, bo jednak nie wiadomo kto to może być – przyznałam.
 - Ej, nie strasz mnie – jęknęła.
 - Nie powiedziałam ci tego, żeby cię straszyć tylko żebyś wiedziała, że Michał nie jest zły – objęłam ją ramieniem. – W naszej szkole jedynym psycholem jest Izka.
 - Mam nadzieję, że to nie ona jest tym wielbicielem – wzdrygnęła się, a po chwili się zaśmiałyśmy.
 - Wpadnę do ciebie potem żeby cię zrobić na bóstwo – puściłam jej oczko.
 - Ale po co?
 - O Jezu – uderzyłam się w czoło. – Po jajco, wiesz? Heloł, na randkę idziesz!
 - To nie jest randka – zaprzeczyła od razu.
 - To niby co takiego?
 - Zwykłe spotkanie ze znajomym – wzruszyła ramionami.
 - Nieznajomym – podkreśliłam.
 - Miałaś mnie nie straszyć – oburzyła się.
 - Nie bój się, sieroto – wystawiłam jej język. – Zrobię cię na bóstwo i chłopak od razu będzie twój!
 - A może ja nie chce chłopaka?
 - Przecież widzę, że ci się oczy świecą jak z nim piszesz – szturchnęłam ją.
 - Ale ja go nie znam w sumie. Wiem tyle, co z rozmów przez telefon.
 - Oj tam oj tam. Daj już spokój.
Skończyłyśmy rozmowę na ten temat, bo doszli do nas nasi koledzy, więc jak zwykle coś tam zaczęli żartować. Przynajmniej zdążyłam zapomnieć o bracie, który mnie wkurzył.
 - Zgadnijcie, gdzie idę wieczorem – Wojtek poruszył zabawnie brwiami.
 - Zapewne do domu, bo nie masz życia towarzyskiego – pocisnął mu Jarek. Dębski zjechał blondyna spojrzeniem.
 - Ja to nie ty – warknął.
 - To oświecisz nas, gdzie idziesz, Wojtusiu? – dopytywała się Gabrysia.
 - Na wyścigi – wyszczerzył się.
 - Jakie? – zaciekawiłam się.
 - Kolega bierze udział i zaproponował żebym się raz z nim przejechał, a ja uwielbiam szybką jazdę, więc od razu się zgodziłem – mówił podekscytowany.
 - Ej, opowiedz mi więcej o tych wyścigach – zaciekawiłam się.
 - Zuza, wiem co kombinujesz – wtrąciła Gabi.
 - Oj cicho – wywróciłam oczami. Na lekcji usiadłam specjalnie koło Wojtka żeby poopowiadał mi o tych wyścigach. I tak oto dowiedziałam się, że za miastem organizowane są wyścigi sportowych samochodów. Sama zatem nie mogłam w takim wziąć udziału, gdyż nie posiadałam sportowego cacka. Nie były one legalne, więc głośno o nich nie jest. Wojtek obiecał, że następnym razem mnie weźmie. Już się nie mogłam doczekać! Kręciła mnie szybka jazda, dlatego prawko zaczęłam robić najwcześniej jak tylko mogłam. Wiem, że Zbyszek nie byłby zadowolony, ale co mi tam.

- Zwariowałaś z tymi wyścigami – powiedziała Gabryśka, przynosząc nam soku, kiedy byłyśmy w jej pokoju.
 - Daj spokój. Przecież nie chcę Bóg wie czego robić tylko przejść się raz, czy dwa – wzruszyłam ramionami i upiłam łyk.
 - Brat cię zabije – pokręciła głową.
 - Nie, bo o niczym się nie dowie – spojrzałam na nią wymownie.
 - Wiesz, ze mu nie powiem – odparła natychmiast. – Ale nie pakuj się w to. Te wyścigi nie są ani legalne, ani bezpieczne.
 - Gdyby nie były bezpieczne, to byłoby głośno o wypadkach w nielegalnych wyścigach, a sama widzisz, ze dowiedziałyśmy się o tym dzisiaj przez przypadek.
 - Niby tak… - zawahała się.
 - Nie bój się, tylko otwieraj szafę – wyszczerzyłam się.
Starska pokazała mi nad jakim strojem myślała, ale nie mogłam pozwolić, by poszła aż tak zwyczajnie. Nie chciałam też przesadzać, żeby sobie chłopak nie pomyślał, jak ona się dla niego stara. Postawiłam więc na taki zestaw (link).
 - I co o tym sądzisz? – spytałam. Popatrzyła się chwilę na ubrania leżące na łóżku.
 - W sumie.. nie jest źle – uśmiechnęła się.
 - Więc masz się w to ubrać, bo jak zobaczę cię w czymś innym to masz wpierdol – pogroziłam jej palcem. – Lecę na trening. Będę za 10, tak jak się umawiałyśmy.
 - Dzięki jeszcze raz – cmoknęła mnie w policzek i odprowadziła do wyjścia. Czekał mnie jeszcze trening, a jako, ze nie chciało mi się siedzieć w domu z bratem, to postanowiłam go nie olać. Wstąpiłam tylko po strój i znowu wyszłam. 1,5 godziny wzmożonego wysiłku fizycznego na hali pozwolił mi ochłonąć, dlatego w drodze powrotnej wzięłam chińszczyznę na wynos, którą potem dałam bratu.
 - Żebyś nie głodował – rzuciłam, dając mu opakowanie.
 - Już nie jesteś zła? Foch przeszedł? – zaśmiał się.
 - Wyżyłam się na treningu – wzruszyłam ramionami. – Teraz nie mam siły się z tobą użerać.
 - Musze podziękować twojemu trenerowi – zaśmiał się.
 - Dzisiaj akurat mieliśmy zajęcia z panem Jarkiem – wyszczerzyłam się.
 - A to czemu?
 - Trener uznał, ze przyda nam się mała zmiana i szkoła chce współpracować z Akademią Talentów.
 - I co, obgadywaliście Michała? – zaśmiał się.
 - Ja się, mój drogi, skupiłam na trenowaniu.
 - Yhym, tak, tak. A w tej bajce były smoki? – parsknął śmiechem.
 - Przychodzę i na ciebie nie krzyczę, w dodatku daję ci jedzenie, a ty jeszcze się nabijasz. Co za niewdzięczne stworzenie!
 - Już dobra, dobra. Nie spinaj się, Zuz – wystawił mi język i kontynuował jedzenie. Wywróciłam oczami i poszłam pod prysznic. Musiałam się szybko przebrać żeby zdążyć na to spotkanie. Wzięłam więc pierwsze lepsze ciuchy z szafy (link) i na siebie włożyłam. Poczesałam włosy i związałam w kłosa.
 - Wybierasz się gdzieś? – zapytał Zbyszek, widząc, że nakładam podkład na twarz.
 - Yhym – odparłam.
 - A mogę wiedzieć gdzie?
 - Z Gabryśką i Michałem – wyjaśniłem.
 - A po co wam Michał? – zdziwił się.
 - Nie chcę wszystkim rozpowiadać, bo mnie Gabi zabije. Po prostu jest nam potrzebny – odparłam.
 - Dobra, jeśli tylko nie będę was musiał odbierać z komisariatu, to róbcie co chcecie – zaśmiał się i wyszedł. Pokręciłam głową. Ten, to ma pomysły.

Wyszłam z mieszkania i piętro niżej na klatce czekał już Michał. Pocałowałam go na powitanie. Pogłębił ten gest, ale nie mieliśmy czasu na przyjemności, więc go pociągnęłam szybko za rękę.
 - Ale ty się spieszysz, dziewczyno – pokręcił głową.
 - Nie możemy się spóźnić.
 - Poprawka: to Gabi nie może się spóźnić.
Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do samochodu. Po chwili przyjmujący był już na miejscu kierowcy. Zapalił silnik i od razu włączył ogrzewanie, bo wiedział, że będę narzekać.
 - Ale umówiłam się z nią, ze spotkamy się za 10 niedaleko tej kawiarni. O 18 ona tam pójdzie, a my dojdziemy za jakiś czas żeby nie było podejrzanie.
 - Jezu, jakie plany – zagwizdał. – A potem się okaże, ze ten wasz wielbiciel to totalna ciota i dupa z tego.
 - Nie zakładaj od razu najgorszego – zbeształam go.
 - Ja tylko mówię, co myślę – wzruszył ramionami.

Kiedy przyszliśmy w umówione miejsce, to moja przyjaciółka już tam była. Wyglądała na nieźle zestresowaną, więc nawet nie zamierzałam jej zadawać tego głupiego pytania. Niestety nie przewidziałam, że Kubiak jest tępy i je zada.
 - I jak, zdenerwowana?
Spojrzałyśmy na niego z mordem w oczach, więc zrobił krok do tyłu.
 - Okej, nie było pytania.
 - Co za debil – wywróciłam oczami.
 - Mądra się znalazła – prychnął.
 - A jak nie przyjdzie? – zastanawiała się Gabryśka.
 - Nie panikuj – uspokoiłam ją. – Skoro zadał sobie tyle trudu żeby cię przekonać na to spotkanie to na pewno przyjdzie. A teraz się uśmiechnij, wciągnij brzuch, cycki do przodu i idziesz!

Zaśmiałyśmy się. Przyjaciółka oddaliła się w kierunku kawiarni. 

_________________

No dobry wieczór :D Zaskoczeni, ze tak szybko coś tu się pojawiło? Ja też. Mam jeszcze jeden rozdział w zapasie i pół kolejnego. Magia świąt zadziałała i wena przyszła ;)
Pozdrawiam ;*

11 komentarzy:

  1. Aż się nie mogę doczekać tego spotkania z wielbicielem:)
    Ale też jestem ciekawa kiedy Zibi się dowie , że jego kochana siostrzyczka jest z Michałem :D
    Fajnie , że wena działa i jest trochę czasu na pisanie. Rozdziały u Ciebie to zawsze czyta przyjemność :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie w końcu udało mi się coś dodać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale się cieszę;) czekam

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja teraz czaruje i przesylam Cię mnóstwo tej weny :) by kolejny rozdział przyszedł rownie szybko co ten :P. Świetnie ! Już się nie mogę doczekać tej tajemniczej " randki ". Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe jak to spotkanie wypadnie i czy wielbiciel przyjdzie. Mam nadzieje że wszystko wypadnie dobrze. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tu juz nastawiona na to spotkanie Gabi z nieznajomym, a Ty konczysz w takim momencie -.-
    Czakam na nastepny, oby pojawil sie tutaj tak szybko jak ten ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawe co to za koleś będzie ;d i super by było jakby szybko było coś o wyścigach :D zdecydowanie czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałaś w taki momencie skończyć, noo... Egh dobra wybaczę ci :p Jestem strasznie ciekawa kim będzie ten chłopak. Mam nadzieje, że nie jakimś pedofilem czy coś :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Więcej tej weeny, więcej!
    Ciekawe kto jest tym wielbicielem Gabi.. kurcze ciekawość mnie chyba zje od środka xD Ej a z tymi wyścigami to tak na poważnie? Nasza Zuzka i wyścigi? Chyba nie za dobre połączenie XD
    Buziaki i do nn:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super:)) Zobaczymy co będzie dalej. Pozdrawiam i czekam na nowość ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Taki długi, że myślam, że spotkanie też się tu zmieści a tu dupa blada :(
    Nie moge się doczekać aż się dowiem kto jest tym tajemniczym wielbicielem Gabi ^^
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Od początku rozdziału czekałam na to kim jest ten tajemniczy wielbicie, a Ty w takim momencie skończyłaś ;d Już nawet próbowałam sama odgadnąć kim jest ten chłopak. Niestety muszę pożyć jeszcze trochę w niewiedzy ;D Rozdział świetny jak zwykle i mam nadzieję, że szybko będzie następny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń