- Nie
przeszkodziłam ci w niczym? – zapytałam od razu po wejściu do pojazdu.
- Ty? Zwariowałaś?
– zaśmiał się. – Już myślałem, że nigdy nie napiszesz.
- To gdzie masz
procenty? Muszę się napić.
- Mam dobrze
zaopatrzony barek – puścił mi oczko i odjechał z piskiem opon.
Dojechaliśmy na dość ładne osiedle. Było ono nowe, bo
bloki wyglądały bardzo nowocześnie. Mieszkanie Bola również dobrze się
prezentowało. Urządzone było z gustem. Rozejrzałam się dookoła. Panował tu
porządek. Idealnie nie było, ale jak na samotnie mieszkającego faceta, to było
dobrze.
- Rozgość się –
powiedział, więc tak zrobiłam. – Wybierz sobie coś, księżniczko.
Pokazał mi swój barek. Nie kłamał, był dobrze zaopatrzony.
Sięgnęłam po coś czego jeszcze nie piłam, a dawno chciałam spróbować.
- Jack Daniel’s?
Dobry wybór – uśmiechnął się i poszedł po szklanki.
Z kolejnymi wypitymi szklankami język coraz bardziej mi się rozwiązywał. Wyżaliłam się obcemu w sumie człowiekowi. Hubert wysłuchał mnie dokładnie i stwierdził, że Michał jest zwykłym dupkiem, bo nie dość , że się bał mojego brata, to jeszcze mnie zdradzał. Tak, Bolo powiedział mi wprost, ze on mnie zdradza, co mnie załamało jeszcze bardziej.
- No sorry, nie
będę ci owijał w bawełnę, ale to tak widze – wzruszył ramionami. Cała zapłakana
oparłam głowę o jego ramię.
- Muszę być w takim
razie całkowicie beznadziejna, skoro znalazł sobie inną – pociagnęłam nosem.
- Daj spokój –
wywrócił oczami. – Czemu takie zajebiste laski szukają tylko winy w sobie?
- Nie jestem
zajebista – mruknęłam.
- Jesteś,
ksieżniczko, tylko tego nie widzisz – pogładził mnie po policzku.
- Tylko mi nie
pierdol, że się we mnie zakochałeś, bo chyba zwariuję.
- Ja i miłość to
śmiertelni wrogowie – parsknął śmiechem. – Ale stwierdzam, że z wyglądu to
niezła z ciebie laska.
Przejechał dłonią po moim udzie. Podniosłam się i nie wiem
czemu, ale usiadłam mu okrakiem na kolanach.
- Serio tak myślisz?
– zapytałam.
- Serio. W dodatku
słodka, gdy jesteś pijana – zaśmiał się.
- Pewnie –
prychnęłam. – Pewnie myślisz, ze słodka do porzygu i miękkie kluchy ze mnie.
- A nie jest tak? –
uniósł jedną brew. Objął mnie w pasie, a jedną rękę wsunął mi pod bluzkę.
- Gwarantuję, ze
nie – szepnęłam i wpiłam się w jego wargi. Odwzajemnił to i sam przejął
inicjatywę. Chwycił mnie za tyłek, a ja wplotłam ręce w jego włosy. Jednym
gestem położył mnie na sofie i zawisł nade mną, nie przestając całować.
- Nie mogę –
jęknęłam, gdy przgeryzł mi wargę.
- Ale to robisz,
ksieżniczko – szepnął. Mimo to nie przestawałam go całować. Nie zareagowałam
nawet, gdy wsunął mi rękę do spodni. Sprawiał mi tym nieziemską przyjemność.
- Nie przestawaj –
mruczałam, więc rozpiął mi rozporek i zsunął spodnie. Nie mogłam wytrzymać i
sama pozbyłam się reszty swoich ubrań, więc on też nie czekał i po chwili
byliśmy tylko w bieliźnie. Całowaliśmy się zachłannie, robiąc krótkie przerwy
na zaczerpnięcie powietrza.
- Chcesz tego,
księżniczko? – zapytał w pewnym moemcnie.
- Chcę – szepnęłam,
bo byłam już na granicy wytrzymałości.
- A Michał? Kochasz
go?
- Kocham –
przytaknęłam i zaczęłam płakać. Całował mnie w miejscach, w których płynęły mi
łzy.
- To nie rób tego –
pokręcił głową.
- Przepraszam.
Pomógł mi się ubrać i dojść do swojej sypialni. Połozył
się koło mnie. Wtuliłam się w niego mocno, a on mnie objął ramieniem. Wciąż
płakałam, bo docierało do mnie, że zycie mi się sypie na kawałki. Podejrzewałam
Michała o zdradę, a sama to zrobiłam. Czułam się żałośnie.
- Nie myśl o tym –
szepnął mi do ucha.
- Nie umiem –
popatrzyłam mu w oczy.
- On nie ma
wyrzutów sumienia, więc ty też nie miej – puścił mi oczko. Musnął moje wargi.
Tym razem zrobił to delikatnie i czule. Nie wiem, co mnie do niego ciągnęło,
ale znów odwzajemniłam gest. Jednak skończyło się tylko na całowaniu. W końcu
udało mi się zasnąć.
- Śpiąca królewna
wstała – obudził mnie głos Huberta. Otworzyłam oczy i jęknęłam z bólu.
Myślałam, ze rozsadzi mi głowę. Mój towarzysz się zaśmiał.
- Chodź, dam ci
coś, co ci przyniesie ulgę.
Pociagnął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Usiadłam
przy stole ledwo żywa. Podał mi szklankę wody, do której wcisnął cytryne.
Oprócz tego podał mi kilka tabletek witaminy C.
- Popij duszkiem, a
za parę minut poiwnno być lepiej – oznjamił. Kiwnęłam głową i zrobiłam, to co
powiedział. Faktycznie po jakimś czasie zaczęłam wracać do siebie.
- Dziękuję –
uśmiechnęłam się lekko. Dokładnie pamiętałam, co się wydarzyło poprzedniego
wieczora i byłam wdzięczna Hubertowi, ze nie wykorzystał okazji żeby mnie
przelecieć.
- A teraz trzymaj,
bo się brat dobija – podał mi komórkę. Skrzywiłam się, widząc tyle
nieodebranych połączeń. Wykręciłam numer i spokojnie czekałam na kazanie.
- Gdzie ty do jasnej cholery jesteś?! Odchodzę tu od
zmysłów! Nie wspominałaś, ze wychodzisz!
- Przepraszam.
Koleżanka nagle zadzwoniła, że robi mała imprezkę, a ty byś nie odebrał na tym
spotkaniu. Później już mi to z głowy wyleciało.
- Ale jesteś cała, tak?
- Nie, nie mam ręki
– mruknęłam.
- Podjechać po ciebie?
- Nie trzeba.
- A kiedy będziesz?
- Niedługo. Nie
martw się.
Pożegnałam się z nim i odłożyłam telefon. Westchnęłam, a
Bolo się zaśmiał.
- Co cię tak
śmieszy? – zapytałam.
- To, ze pewnie
będziesz mieć niezłe kazanie po powrocie – odparł.
- Jakbym nie
wiedziała – mruknęłam.
- Odwiózłbym cię,
ale jeszcze w moim organizmie krąży alkohol, a nie chcę stracić prawka.
- Dam sobie radę.
Dzięki za wszystko – wstałam z miejsca. – Będę się zbierać.
- Śniadania nie
chcesz?
- Jestem skacowana,
a ty myślisz, ze coś przełknę? – uniosłam jedną brew.
- Co racja, to
racja.
Odprowadził mnie do drzwi i patrzył jak się ubieram.
- Jakby co, to
pisz. Chętnie cię jeszcze poratuje, jak będziesz mieć problem – rzucił.
- Wiesz co ci
powiem? Jesteś dziwny – stwierdziłam.
- Uznam to za
komplement – uśmeichnął się w ten swój sposób.
- Każdy na twoim
miejsu nie zawachałby się na moment i zaciagnął mnie do łóżka, a ty tego nie
zrobiłeś – pokręciłam głową.
- Jak to nie?
Przecież spaliśmy w jednym łóżku – puścił mi oczko.
- Nie w tym sensie
– wywróciłam oczami. – Dlatego dzięki, że mnie ogarnąłeś.
- Nie ma sprawy.
Przejedziesz się ze mną w poniedziałek?
- Chętnie –
uśmiechnęłam się.
Pożegnałam się i chciałam wyjść, ale przytrzymał drzwi
nogą, więc spojrzałam na niego pytająco.
- Brzydko się
pożegnałaś – pokręcił głową. Stanęłam więc na palcach, chcąc cmoknąć go
przelotnie, ale oczywiście mi na to nie pozwolił. Przytrzymał mnie w pasie i
pogłebił pieszczotę, badając językiem moje podniebienie. Nie wiem czemu, ale
zamruczałam zadowolona. To nasze pożegnanie trwało chyba kilka minut. W końcu
zabrakło nam powietrza, więc się od niego oderwałam.
- A takie może być?
– zapytałam, patrząc mu w oczy.
- O wiele bardziej
takie mi się podoba – powiedział, owtierając mi drzwi. Zachowywałam się
skandalicznie, ale w jego obecncości nie umiałam nad sobą zapanować. Pociągał
mnie swoim wyglądem i sposobem bycia. Nie, nie czułam nic do niego. Nie umiałam
określić, co to było, ale na pewno nic więcej niż sympatia. Wciąż zakochana
byłam w Michale, ale jak widać nadal było to uczucie beznadziejne. Podjęłam
ważną decyzję. Obym tylko później tego nie żałowała. Chciałam żeby był
szczęśliwy. Byłam totalną idiotką i zimną suką.
Wróciłam do mieskzania. W kuchni zastałam Zbyszka i na
moje nieszczęście Kubiaka. Obaj się poruszyli, gdy mnie zobaczyli.
- Wiem, wiem, czeka
mnie kazanie – wyprzedziłam ich. Ściągnęłam kurtkę i buty.
- Wiesz, ze
powinnaś mi powiedzieć, że znikasz na całą noc – mruknął wkurzony Zibi.
- Wiem, mój błąd –
westchnęłam. Podeszłam do blatu i sięgnęłam po butelkę wody mineralnej.
- Martwiliśmy się –
Misiek spojrzał na mnie troskliwie. Nie mogłam znieść tego spojrzenia, więc
skupiłam się na wodzie. Było mi strasznie wstyd.
- Widze, ze impreza
udana – Bartman trochę odpuścił. –Saharę wyczuwam.
- Nawet mi nie mów
– mruknęłam. – Już i tak jest lepiej.
- Dużo osób było?
- Osób nie, picia
już tak – wyjaśniłam. – Pójdę się położyć, bo padam.
- Siostra mi się
rozpiła – brat pokręcił głową rozbawiony.
Poszłam do siebie i położyłam się na łóżku. Nie
wiedzialam, co ze sobą zrobić. Zaczęłam mieć potworne wyrzuty sumienia. I mimo
to, gdybym miała druga okazję, to zrobiłabym to samo. To było chore. Co Hubert
miał w sobie takiego, ze m nie do niego ciągnęło? Byłam mu jednak wdzięczna, że
uświadomił mi parę kwestii. Zrobił to dość brutalnie, gdyż oznajmił wprost, ale
przynajmniej wiedziałam, na czym stoję.
Moje rozmyślania w pewnym momencie przerwał SMS.
Uśmiechnęłam się, czytając co napisał mi Hubert: Żyjesz księżniczko? Czy brat Cię zamknął w wieży? :P Pokręciłam
głowa i oznajmiłam, że miał ze mnie taki sam ubaw, jak on. Chwilę popisaliśmy.
Myślałam, że dostałam kolejną wiadomość od Bola. Była na jednak od Michała.
Chciał, abym do niego wpadła, bo nie chciał rozmawiać przy Zbyszku. Wahałam się
chwilę. Nawet dłuższą. Zniecierpliwiony Kubiak napisał, że dzieje się z nami
coś niedobrego i bardzo nalega na to spotkanie. Odpisałam, że się ogarnę i
przyjdę. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Podczas wycierania
mokrego ciała ręcznikiem znowu zaczęłam się sobie przyglądać w lustrze.
Skrzywiłam się, widząc grube uda i warstwę tłuszczu na brzuchu. Nigdy wcześniej
nie brzydziłam się aż tak swoim ciałem. Westchnęłam i załozyłam bieliznę.
Owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju. Założyłam pierwsze lepsze ubrania
(link). Nie chciałam jeszcze iść do góry. Wolałam mniej więcej przewidzieć
przebieg rozmowy i ułożyć sobie w głowie, co mogłabym powiedzieć. Wzięłam do
reki laptopa i zaczęłam chodzić po różnych stronach. Nie wiem czemu, uznałam,
ze to mnie dopręży. Będąc na stronie Jastrzębskiego Węgla odniosłam jednak
odwrotny skutek. Klub dodał zdjęcia z tego wczorajszego spotkania. Widząc
objętych Michała z tą całą Aldoną czułam jak rozsypuję się coraz bardziej. Nie
wyglądali na zwykłych znajomych. Na tych zdjęciach ona patrzyła na Michała, jak
na bóstwo. On również wzrok miał nie gorszy. W dodatku prawie ciągle
przytuleni. Zamknęłam leptop i postanowiłam załatwić to szybko i bezboleśnie.
Jasne, oszukiwałam samą siebie. Będzie mnie boleć, jak cholera.
Wyszłam z mieskzania, wcześniej informując Zbyszka, gdzie
idę. Nie był zdziwiony, bo przecież jako przyjaciółka mogłam ot tak odwiedzić
przyjaciela. Dobrze, że nie wiedział jaki jest cel tej wizyty. Zapukałam i
nieśmiało weszłam do środka. Michał od razu stanął w korytarzu, jakby tylko
nasłuchiwał, czy idę. Uśmiechnął się lekko.
- Chciałeś pogadać
– powiedziałam cicho.
- Chodź, usiądziemy
– pociągnął mnie za rękę do salonu. Usiedliśmy na kanapie. Uśmiechnęłam się w
głowie na wspomnienie, ile razu się tu całowaliśmy, czy po prostu siedzieliśmy
beztrosko wtuleni.
- Zbyszek
powiedział ci, ze idę z Aldoną na to spotkanie, imrpezę, czy jak to tam nazwać.
Wiem, zawaliłem, powinienem ci powiedzieć, bo na pewno sobie pomyślałaś Bóg wie
co – zaczął, drapiąc się po karku.
- Spoko –
wzruszyłam ramionami.
- Masz prawo być na
mnie zła, ale przysięgam ci, że to tylko koleżanka – złożył ręce jak do
modlitwy. – Uwierz mi.
- Tylko, że ja
wiem, ze się spotykacie od jakiegoś czasu – uśmiechnęłam się sztucznie.
- To nie jest to,
na co wygląda – próbował się tłumaczyć.
- Ale ja cię
rozumiem – przerwałam mu. – Ona jest ładniejsza ode mnie, zapewne fajniejsza i
starsza. Nie chcesz być z takim gówniarzem, to zrozumiałe.
- Zuza, co ty
bredzisz? Kocham cię i żadna Aldona się dla mnie nie liczy!
- Michał, ale to
nie ma sensu – wreszcie spojrzałam mu w oczy. – Oboje popełniliśmy błąd.
- Jaki błąd? O czym
ty mówisz? – miał przestraszony wzrok.
- O nas. Nie chcę
cię ograniczać…
- Nie ograniczasz
mnie – zaprzeczył od razu. – Zuza, zrozum, ze ja cię naprawdę kocham. Jeteś
według mnie ideałem.
- Nie utrudniaj mi
tego – zacisnęłam powieki.
- Chcesz to
zakończyć? – zapytał wręcz szeptem. Kiwnęłam twierdząco głową, choć przyszło mi
to z ogromnym bólem.
- Chcę zebyś był
szczęśliwy, a ze mną nie możesz – oznajmiłam, patrząc na niego zaszklonymi
oczami.
- Zuza, nie wierzę,
ze ty tak sama na to wpadłaś – kręcił głową. – Jeżeli ktoś ci coś nagadał, to..
- Uważam, ze się
pospieszyliśmy. Poza tym, co to w ogóle za związek? Nikt o nas nie wie. To bez
sensu!
- Aha, czyli
uważasz, ze moje uczucie jest bez sensu – powoli się chyba denerwował.
- Uważam, ze ten
związek jest bez sensu. A uczucie.. może pomyliliśmy to z miłością – spuściłam
wzrok. – Pójdę już.
- Nie wyjdziesz,
dopóki nie pwoiesz mi prosto w oczy, ze mnie nie kochasz – odparł stanowczo.
- Przepraszam –
wyszeptałam i szybko wstałam. Jego siatarski refleks i szybkośc sprawiły, ze
był przy mnie już w korytarzu. Chwycił mnie za nadgarstek i obrócił twarza w
jego stronę. Nie czekając na moją reakcję pocałował mnie namietnie, co
sprawiło, ze się w ogóle rozkleiłam.
- Proszę, zostań –
szeptał, a ja tylko pokręciłam głową. – Wiem, że też mnie kochasz.
- To nie ma sensu,
Misiek – powiedziałam.
- Czemu kurwa nie
ma sensu?! Nie rozumiesz, ze ciękocham i nie wyobrażam sobie już życia bez
ciebie?! – spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie jestem w
stosunku do ciebie do końca fair. Nie mogę cię tak ranić..
- Wytłumacz mi to –
poprosił ciepłym głosem.
- Nie teraz –
wyznałam i wyrwałam mu się. Wyszłam z mieszkania zanim zdążył zareagować. Nie
mogłam wrócić taka zapłakana do siebie, bo Zbyszek od razu by zaczął wypytywać.
Nie miałam też kurtki, więc nie mogłam wyjsć na zewnątrz. Postanowiłam isć na
wyższe piętro i posiedzieć na schodach, czekając aż się uspokoję. Spędziłam tak
może z pół godziny. W końcu uznałam, ze mogę wrócić i tak też zrobiłam. Od razu
jednak wybyłam, biorąc Bobka na spacer. Pochodzilismy po całym parku, z czego
psiak był bardzo zadowolony. Choć on jeden był szczęśliwy. Nie to, co jego
pani, która niszczyła sobie życie na własne życzenie.
_______________________
Dodaję na szybko, więc przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że nie jesteście źle, że takie opóźnienie ;/
Pozdrawiam ;*