27.09.2014

Rozdział 12

Dość szybko się uwinęli, albo ja miałam kłopoty z zaśnięciem. Opcja trzecia jest taka, że zasnęłam, ale czułam jakby to był tylko moment. Zapukali kulturalnie do drzwi i weszli obaj w fartuszkach, przez co myślałam, że pęknę ze śmiechu i tacą w rękach. Położyli ją przede mną.
 - Umiecie robić rosół? – zdziwiłam się.
 - Babcia przez telefon tłumaczyła – wyszczerzył się Zibi. – Ledwo ją odwiodłem od pomysłu przyjechania tu.
 - Dlatego nie powinieneś babci mówić, że jestem chora – oburzyłam się. – Dobrze wiesz, że traktuje mnie jak małą dziewczynkę i będzie ciągle wydzwaniać.
 - A to niby jesteś dużą dziewczynką? – zaśmiał się, a ja zgromiłam go spojrzeniem Wycofał się trochę.
 - Michał przypilnuj żeby zjadła, a ja skoczę na zakupy, bo po treningu mi się nie będzie chciało – oznajmił i wyszedł.
 - Wcinaj – wyszczerzył się Dziku.
 - To jest jadalne? – spytałam lekko przestraszona.
 - Myślę, że nie otrujesz się. Jedz, albo cię nakarmię jak małe dziecko – pogroził mi palcem.
 - No już, już – mruknęłam i zaczęłam jeść. Do tego babci się nie umywało, ale dało się zjeść.
 - Już się trochę lepiej czujesz? – spytał stroskany, poprawiając mi kosmyk za ucho.
 - Dupy nie urywa – wzruszyłam ramionami. – Nie mogę już.
Odłożyłam łyżkę do na wpół zjedzonego rosołu.
 - O nie, maleńka, masz zjeść całe – skrzyżował ręce na piersi.
 - Nie jestem już głodna – jęknęłam.
 - Sama tego chciałaś – stwierdził i wziął łyżkę. Napełnił ją i skierował w kierunku mojej twarzy. Zamknęłam usta. – Nie wygłupiaj się. Jedz.
Pokręciłam przecząco głową.
 - Musisz jeść, bo inaczej nie będziesz miała siły – westchnął.
 - Ale ja marzę tylko o tym żeby się położyć. Pozbędziesz się tego jakoś? – spojrzałam na niego maślanymi oczami.
 - Eh, nie powinienem… - pokręcił głową. – Ale następne danie zjesz całe. Bez marudzenia.
 - Dziękuję – uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Przyjmujący odniósł talerz, a ja położyłam się ponownie. Wrócił po chwili i usiadł obok, opierając się o ścianę. Zaczął głaskać mnie po głowie.
 - Przepraszam jeszcze raz, słońce – powiedział skruszony.
 - Słyszałam już. Jest okej, przynajmniej nie muszę Izki oglądać – stwierdziłam.
 - Ale mam wyrzuty sumienia – skrzywił się.
 - A miałeś je, flirtując z aptekarką? – mruknęłam.
 - Co? Przecież ja z nią nie flirtowałem – odparł od razu. – Bartman pieprzy jak zwykle. Na siłę mi dziewczyny szuka.
 - Aptekarka pewnie wolna – wzruszyłam ramionami.
 - Ale ja nie – mruknął. – Nie bądź zazdrosna, bo nie ma o co.
 - To ta apteka u nas na osiedlu? – zapytałam.
 - No tak, a co?
 - Wiem, która to aptekarka. Ładna. Zgrabniejsza ode mnie.
 - Zuza – jęknął. – Ale mnie żadna aptekarka nie interesuje.
 - Ale ty ją pewnie tak.
Zakaszlałam. Dzięki tabletkom nie robiłam tego tak często, jak rano.
 - Skarbie – położył się koło mnie i popatrzył mi w oczy. – Jesteś zazdrosna.
 - Brawo geniuszu – mruknęłam.
 - To słodkie – wyszczerzył się, ale widząc mój wzrok od razu spoważniał.
 - Po prostu ty mógłbyś mieć każdą.. – zaczęłam.
 - I mam najlepszą – przerwał mi i delikatnie pocałował. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
 - Zarazisz się – zaśmiałam się w trakcie kolejnych pocałunków.
 - Trudno.
Michał odskoczył ode mnie gwałtownie, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Poprawił koszulkę i oparł się o biurko, stojąc jak gdyby nigdy nic. W tym momencie przyszedł Zbyszek.
 - Zjadła? – spytał, patrząc na Kubiego.
 - Grymasiła, ale zjadła – powiedział. Uf, skłamał. Mój urok osobisty zdziałał cuda.
 - Moja grzeczna siostrzyczka – rozczochrał mnie.
 - Nie jestem dzieckiem – warknęłam.
 - Czy ty nie możesz być grzeczna i urocza chociaż podczas choroby? – jęknął.
 - Ale ci brat ciśnie – Kubiak pokręcił głową rozbawiony.
 - Możecie w końcu pójść? – przykryłam swoją twarz poduszką.
 - No idziemy, idziemy – powiedział atakujący.
 - Udusisz się, Bartmanówna – Dziku zdjął mi poduszkę z głowy. Puścił mi oczko, a potem wyszedł razem z moim bratem.

Przez 2 następne dni się kurowałam w domu. Czułam się coraz lepiej. Wracały mi normalne kolory na buzi, bo początkowo byłam blada. Mniej kaszlałam, gardło przestało mnie boleć. Nawet dojście do łazienki nie stanowiło dla mnie problemu. Na nieszczęście chłopaków wróciła też moja wrodzona złośliwość. Do końca tygodnia ich wykorzystywałam i gotowali dla mnie posiłki. Nie były to jakieś cuda i Gessler by się nie zachwyciła, ale lepszy rydz, niż nic, jak to mawiają.
W poniedziałek musiałam już jednak wrócić do szkoły. Wstałam niechętnie i się ubrałam (link). Zbyszek przypilnował mnie żebym zjadła śniadanie. Podsunęłam mu też zeszyt wychowawczy żeby napisał mi usprawiedliwienie. Jak zwykle podwiózł mnie też do szkoły. W szatni spotkałam Gabi, którą mocno uściskałam.
 - W końcu wyzdrowiałaś – uśmiechnęła się.
 - Najwyższa pora – odparłam. Ruszyłyśmy w kierunku schodów na pierwsze piętro.
 - No nie mów, że nie uśmiechało ci się leniuchowanie w domu – dźgnęła mnie w bok.
 - Masz mnie – zaśmiałam się. – A najlepsze było wykorzystywanie chłopaków. Wszystko za mnie robili.
 - Jaka wredna – pokręciła głową. – Cała ty.
 - No co? Niech się pomęczą trochę – wystawiłam jej język.
 - Ooo, witamy symulantkę – usłyszałam, a następnie zobaczyłam Jarka.
 - No wiesz co? Ja tak cierpiałam, a ty mnie oskarżasz o takie oszustwa! – udawałam bulwers.
 - Jaro, cioto, coś ty naszej obłożnie chorej powiedział? – zapytał od razu Wojtek, kiedy do nas podszedł.
 - Moją hipotezę – poruszył zabawnie brwiami.
 - Pewnie jak zwykle debilną!
 - Jak śmiesz?! Myślałem, że mnie poprzesz!
 - Żryj gruz cyganie – zaśmiał się.
 - Masz teksty ze średniowiecza – westchnął.
 - Tęskniłam za wami, chłopcy – objęłam ich z wielkim uśmiechem.

Lekcji raczej nie muszę opisywać. Nic się nie działo. Jedynie na polskim chciała mnie babka pytać, ale skorzystałam z przywileju, iż byłam nieobecna. Oczywiście Iza zaczęła się wykłócać, że czemu niby mam być ulgowo traktowana, ale polonistka na szczęście ją olała. Posłałam jej triumfalne spojrzenie. Do końca dnia patrzyła na mnie z mordem w oczach, a na przerwie poskarżyła się swoim psiapsiółkom, jak to nasza nauczycielka jest niesprawiedliwa i strasznie stronnicza. No sorry, myślałam, że się zaraz poryczą przed tym kiblem. Zbyszek obiecał po mnie przyjechać, bo byłam po chorobie, więc lepiej żebym nie wracała w taką pogodę autobusem, który ogrzewania dobrego nie miał. Były straszne mrozy. W nocy dochodziło nawet do -30, a w dzień niewiele cieplej. Nawet u nas w mieszkaniu było zimno dla mnie, choć Zibi podkręcił kaloryfery na maxa i uznał, że wyolbrzymiam.
 - Zuz, ty wyzdrowiałaś już, co nie – zaczął dziwnie, gdy znaleźliśmy się w jego aucie.
 - Ym, no tak. Co to za dziwne pytanie?
 - Bo wiesz, chciałbym po treningu skoczyć do Asi. Nie będę ci potrzebny, nie?
 - No jasne, leć. Przecież dam sobie radę – odparłam z uśmiechem. Przez moją chorobę trochę zaniedbał swoją dziewczynę. Będę musiała ją przeprosić. Obstawiam jednak, że Bartman zrobi to lepiej.

Po powrocie do domu zrobiłam obiad. Pierwszy raz od dawna. Bartmanowi to się strasznie japa cieszyła, że w końcu zje coś normalniejszego. Zmył się po zjedzeniu i kazał mi być grzeczną pod jego nieobecność. Zabrał do torby więcej ubrań, niż tylko na trening, więc na pewno miał zamiar zostać u blondynki na noc. Żeby się tylko zabezpieczali , bo ja nie mam kasy na ciotkowanie! Mogłabym jedynie za niańkę robić.
Odrobiłam lekcje i nie miałam co ze sobą zrobić. Chętnie bym gdzieś wyszła, ale mróz na zewnątrz zniechęcał. Włączyłam zatem Xboxa i postanowiłam sobie w coś pograć. Standardowo najpierw rundka w siatkę, a potem tenis. Lubiłam grać na tej konsoli, bo to nie było nudne siedzenie i pstykanie na padzie, tylko ruszanie się, bo kinect czuł wszystkie moje ruchy. Ciekawa zabawka. Dobrze, że Zibi to takie duże dziecko i to kupił. Po godzinie poszłam się napić. Trochę już byłam zmęczona tym skakaniem i odbijaniem. Jednak mój wysiłek miał się nijak do zawodowych tenisistów. Podziwiałam ich za to. Siatkarzy zresztą też. Sama trenowałam trochę, więc wiedziałam, jak to jest.
Usłyszałam otwieranie drzwi. Zdziwiłam się. Przecież Zibi miał jechać do Aśki.
 - Okradną cię kiedyś – usłyszałam głos z korytarza, gdzie zastałam Michała. Na szczęście on przekręcił już zamek.
 - To zwalę na ciebie – puściłam mu oczko. Podeszłam do niego i objęłam za szyję. Przyciągnął mnie bliżej, oplatając mnie dłońmi w pasie.
 - Stęskniłem się – przyznał, łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Zamruczałam zadowolona i go pogłębiłam.
 - Ja też – odparłam po chwili.
 - Co porabiasz?
 - Gram w tenisa. Przyłączysz się?
 - Chcesz przegrać, Bartmanówna? – uniósł jedną brew do góry. Wyczuwam wyzwanie.
 - Spokojnie, dam ci fory, Kubiaczyna – posłałam mu buziaka w powietrzu i pociągnęłam za rękę do salonu. Uruchomiłam grę. Stanęliśmy koło siebie i mecz się zaczął. Szliśmy łeb w łeb i większość gemów kończyła się na przewagi. Każdy wygrywał swoje podanie. Po 4 meczach był remis.
 - Dajesz radę, Bartman? – zapytał z chytrym uśmieszkiem. Widziałam jednak, że on także był zmęczony, jak ja.
 - Jak najbardziej, a co, wymiękasz, Kubiak? – odgryzłam się.
 - Nigdy w życiu – odparł i uruchomił nową rundę. Umówiliśmy się, że będzie decydująca. Mimo zmęczenia oboje się staraliśmy. Niestety na końcu wieloletnie doświadczenie i płuca siatkarza wzięły górę i przegrałam. Nie uśmiechało mi się to.
 - To może teraz jakaś nagroda, co? – poruszał zabawnie brwiami.
 - Okej, możesz się czegoś napić. Pozwalam.
Rozwaliłam się nieżywa na kanapie.
 - Inną nagrodę – mruknął i usadowił się zaraz koło mnie, obejmując w pasie.
 - Iiiiidź, jesteś spocony jak świnia – pisnęłam.
 - Czysta się odezwała – mruknął i zaczął mnie całować. No cóż, byłam uległa, więc odwzajemniłam pieszczotę. Uśmiechnął się zadowolony i pociągnął mnie, abym usadowiła się na jego kolanach. Wplotłam palce w jego włosy, a on błądził dłońmi po moich plecach.
 - Lubię jak mojego braciszka nie ma w domu – przegryzłam zadowolona dolną wargę.
 - Ja też – poparł mnie. – Mała, wiesz co jest za kilka dni?
 - Nie wiem, oświeć mnie – spojrzałam zaciekawiona.
 - Niby  wiem, że to takie komercyjne święto, ale zawsze coś…
 - Aaa, Walentynki – skumałam. – Nigdy tego nie lubiłam, bo zawsze spędzałam samotnie.
 - Tym razem nie musisz – poruszył zabawnie brwiami. – Zapraszam cię do siebie na romantyczną kolację. Zrobię nastrój i w ogóle.
 - Myślisz, że Zbyszek zabierze gdzieś Aśkę?
 - Zabierze. Już ma zarezerwowany stolik w restauracji – puścił mi oczko. Pytał się mnie też, czy cię wezmę do siebie, czy może mam już jakieś plany, bo przecież niedawno byłem na randce – zaśmiał się.
 - I co mu cwaniaku odpowiedziałeś?
 - Że z tą laską nie wyszło i wolę posiedzieć z tobą, niż samemu – puścił mi oczko.
 - W takim razie już się doczekać nie mogę – uśmiechnęłam się szeroko i ponownie wpiłam w jego wargi.
Wieczór minął nam miło. Pogadaliśmy, pooglądaliśmy jakieś pierdoły w telewizji, czyli obgadywaliśmy postacie w Trudnych Sprawach. Do tego doszło trochę czułości, na które zwykle przy atakującym nie mogliśmy sobie pozwolić. Lubiłam takie wieczory.
 - Późno jest, będę się zbierał, mała – pocałował mnie w czoło. Pociągnęłam go za rękaw.
 - A nie możesz zostać? Bo wiesz, noce są zimne, straszne, a sama kołdra mi nie wystarczy – zrobiłam maślane oczka.
 - Poziom twoich argumentów jest wystarczający – wyszczerzył się. – Zmykaj pod prysznic, pójdę po tobie, tylko skocze po coś na przebranie.
 - Dziękuję – cmoknęłam go przelotnie i poszłam się umyć. Założyłam grubszą jak na mnie piżamę, czyli legginsy i T-shirt Zbyszka, ale taki z długim rękawem, więc wyglądałam przekomicznie. Po mnie łazienkę zajął Michał. Poszłam się więc położyć. Kilka minut później poczułam jak moje łóżko ugina się pod jego ciężarem. Objął mnie, a ja przytuliłam się do niego mocno.
 - Już ci cieplej? – zaśmiał się lekko.

 - Zdecydowanie – uśmiechnęłam się, zamykając oczy. Poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole, a potem słyszałam tylko jego równomierny oddech i bicie serca. Mogłam tak spędzić resztę życia. Jedyne, co mi przeszkadzało to świadomość, że musimy się ukrywać, bo Zbyszek na pewno nie zaakceptowałby naszego związku. Traktował Miśka jako najlepszego przyjaciela, a ja byłam przecież jego małą siostrzyczką. Niby od niedawna mam 18 lat, ale w jego świadomości nadal byłam małą dziewczynką z pluszakiem pod pachą, która przychodziła do niego żeby przegonił potwory spod łóżka. Mam nadzieję, że niedługo zrozumie, że dorosłam, a to ile przeszłam zmusiło mnie do szybszego dostosowywania się do brutalnej rzeczywistości. Kiedy straciłam rodziców, to w sumie zakończyło się moje dzieciństwo. Początkowo było szaro i smutno. Kilka wizyt u psychologa i rozmów ze Zbyszkiem i Michałem doładowało mnie bardziej optymistyczną energią. To dzięki nim pierwszy raz od tamtego momentu się uśmiechnęłam. Stało się to po miesiącu od tej tragedii. Teraz wszystko było już w porządku, a moich relacji z bratem mógł pozazdrościć każdy. Owszem, często się kłóciliśmy i dogryzaliśmy, ale przecież oboje bardzo się kochaliśmy. Był moją jedyną najbliższą rodziną. Tylko on mi pozostał, więc nie mogłam go stracić. Chyba bym się załamała. Dlatego nie mogłam dopuścić żeby się dowiedział na razie o moim związku. Tak było lepiej dla całej naszej trójki.

_________________

W końcówce trochę powagi, ale przynajmniej wiecie, że Zuza z Michałem muszą się ukrywać. Co z tego wyniknie? Sama jeszcze nie wiem :D
Dodaję wcześniej, bo nie wiem czy jutro znajdę czas. Niedziela z lekturą, witamy na humanie (y) 
Pozdrawiam ;*

10 komentarzy:

  1. Ja mam niedzielę ze wszystkimi lekcjami jak leci ;)
    Czasami mam wrażenie, że Zbyszek ich w każdej chwili przyłapie. I szczerze to boje się jego reakcji. Ale z drugiej strony powinien zrozumieć, że jego siostra nie jest już małą dziewczynką, a Michał jest porządnym facetem. W końcu przyjaźnią się od lat!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech on ich przyłapie na ten teges, zrobi wojnę ale taka gigant xd
    Niedziela z biologia i lektura witam na biol chem mat xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu, moglabym czytac tego bloga jak ksiazke.. serio.. nie moge sie oderwac jak od dobrej ksiazki, ktora pochlonelabym na raz w calosci! *.*
    Mam nadzieje, ze moja wypowiedz nie jest az tak nieogarnieta jak mi sie wydaje ;D
    Ciesze sie, ze Zuzka ma na kim polegac ;) tylko martwie sie troche o ten zwiazek z Michalem.. przeciez w ktoryms momencie to wyjdzie na jaw i wtedy Zbyszek nie bedzie taki zadowolony.. chociaz z drugiej strony, Michala zna najlepiej, wiec doskonale by wiedzial, ze nie chce skrzywdzic Zuzki.. strasznie to wszystko zagmatwane.. aczkolwiek z niecierpliwoscia czekam na nastepny!
    Caluje ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde dopiero co przeczytałam, a już nie mogę doczekać się następnego :D Zazdrość Zuzy jest taka słodka ^.^ A Misiek musi uważać, gdzie wychodzi ze Zbyszkiem haha A nasze Jastrzębiaki, jako kucharze? No cudeńko haha Cud, że Zuza jeszcze bardziej nie rozchorowała się po ich rosole :D

    Przy okazji zapraszam do mnie na rozdział pierwszy! ;) http://takie-same-a-jednak-inne.blogspot.com/2014/09/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  5. jaaaa !!! boskie to !! :) uwielbiam Kubiaka i Zuzę :D
    czekam na następny i błagam nie każ mi długo czekać :p
    pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://zadziornesiatkarki.blogspot.com/
    ;****************

    OdpowiedzUsuń
  6. Oni są tacy słodcy *.* Ale ja tam tylko czekam aż Zbychu się dowie i na jego reakcje :D hue hue hue :D Będzie pewnie ostro. Czekam na następny z niecierpliwością :D
    Zapraszam na 22 zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam niedziela z fizyką i matmą :(
    Genialny rozdział no no walentynki,czyli romantyczna kolacja zapowiada się ciekawie.Zibi żeby tylko ich nie popsuł tego.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Z opóźnieniem, ale wpadam by skomentować. :)
    Lubię charakter Zuzy i jej relację ze Zbyszkiem. To ważne, że są ze sobą blisko, bo w końcu oboje tego potrzebują.
    A jej relację z Michałem uwielbiam, choć chciałabym żeby mogli w końcu bez przeszkód ją ujawnić.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://teach-me-to-love-please.blogspot.com/2014/09/chrzakna-ivan-lecz-ty-nie-spojrzaas-na.html Nowość, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam od początku to opowiadanie i muszę to skromnie przyznać, ze jest ZAJEBISTE ) przepraszam zawyrażenie ;DD)
    Już nie mogę się do czekać kolejnego. Pozdrawiam;**
    Gośka ^^

    OdpowiedzUsuń