28.12.2014

Rozdział 18

 - Wstajemy, wstajemy – usłyszałam nad swoim uchem. Wykrzywiłam się i odwróciłam na drugi bok.
 - 10 minut – wymamrotałam zaspanym głosem.
 - Chciałabyś. Wstawaj, bo już Zbyszek po ciebie dzwonił.
 - Niech mi ten pajac da pospać w niedziele – mruknęłam niezadowolona.
 - Powiedział, że jak zaraz nie zejdziesz, to sam po ciebie przyjdzie, a chyba nie chcesz żeby cię taką tu zastał.
 - Okej, przekonałeś mnie – od razu otworzyłam oczy. Nie mogłam się jednak powstrzymać od przygryzienia dolnej wargi, widząc Michała. Zaraz po przebudzeniu wyglądał bardziej pociągająco niż zwykle. Nie wiedziałam, że się da, a jednak! Przejechałam dłonią po jego zmierzwionej fryzurze.
 - Co mi się tak przyglądasz? – zapytał z uśmiechem.
 - Bo mnie kręcisz, Miśku – puściłam mu oczko.
 - Uważaj, bo zaraz zabarykaduję drzwi żeby Zbyszek tu nie wszedł – wymruczał nad moją twarzą.
 - Kusząca perspektywa – wyszczerzyłam się. Pocałowałam siatkarza, który następnie pomógł mi wstać. Odnalazłam na podłodze swoją bieliznę i spodenki. Wpakowałam to do torby, a sama udałam się do łazienki, gdzie w miarę się ogarnęłam. Moje włosy były strasznie poplątane, ale moja szczotka jakoś je ujarzmiła. Szybko się ubrałam (link) i opuściłam łazienkę. Pożegnałam się z ukochanym przelotnym całusem i zeszłam na dół.
 - No nareszcie – usłyszałam na wstępie.
 - Jest niedziela, dałbyś pospać – mruknęłam do brata. – A gdzie babcia z dziadkiem?
 - W kościele – odparł. – Zjedliśmy śniadanie bez ciebie, bo się grzebiesz.
 - Spadaj. Tylko w weekendy mogę sobie pospać – wystawiłam mu język. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Zrobiłam sobie z nim płatki. Usiadłam sobie na blacie przed oknem i zaczęłam jeść.
 - Tutaj jest stół – Bartman wskazał owy mebel.
 - Brawo, Zbysiu. A tam szafka, dalej lodówka, a w salonie kanapa i telewizor. Zapamiętałeś wszystko? – wyszczerzyłam się, a on tylko przewrócił oczami.
 - Asia przyjdzie na obiad. Co robimy?
 - Robimy? – spojrzałam na niego dziwnie. – Przecież wiadomo, że zostanę z tym sama.
 - Oj, przecież ci pomogę! – oburzył się.
 - Tak jak zawsze – mruknęłam pod nosem.
 - Tym razem na pewno – zarzekał się.
 - Dobra, to idź kup parę rzeczy. Zrobię ci listę zaraz – oznajmiłam.
 - A co chcesz ugotować?
 - Zapiekankę, bo mi się nie chce przy garach sterczeć – wyszczerzyłam się.
 - Co za leń – pokręcił głową, a ja zgromiłam go spojrzeniem. Posłał mi buziaka w powietrzu i wyszedł z kuchni. Mogłam zatem spokojnie dokończyć moje śniadanie.

Spędziłam z dziadkami całe przedpołudnie. Zabrałam ich na mały spacer po Żorach. Głównie siedzieliśmy w parku. Staruszkowie byli tu tylko raz, kiedy przeprowadziliśmy się tutaj z Warszawy. Miejsce to nei było jakieś szczególne i fajnych miejsc do pokazania także nie było. Ale dziadkowie i tak byli wdzięczni, że ich gdziekolwiek wyciągnęłam. Podobało im się takie małe miasteczko, bo było spokojniejsza, niż ta wiecznie zakorkowana Warszawa. Mimo, iż oni mieszkali raczej na obrzeżach miasta, to jednak i tak było to co innego. Babcia średnio 10 razy w miesiącu ma ochotę się przeprowadzić na wieś. Jednak żal było jej opuszczać rodzinny dom. Nie dziwiłam się jej. Ja jednak bylam przyzwyczajona do ciągłej zmiany miejsca zamieszkania. Takie jest życie z sportowcem. Tylko teraz jestem trochę w innej sytuacji, niż zwykle. Gdyby teraz Zbyszek chciał zmienić klub, to już nie muszę jechać z nim, bo jetem pełnoletnia. Jednak był środek sezonu i na razie nie musiałam się martwić o jakieś rozstania z bratem.
Po powrocie do domu od razu skierowałam się do kuchni. Zbyszek nie wywiązał się ze swojej obietnicy. Nic nowego. Sama przygotowałam tą zapiekanke i wstawiłam do piekarnika. Mój marnotrawny brat przyszedł, akurat gdy zamykałam urządzenie.
 - Ej, miałem ci pomóc przecież – zdziwił się.
 - Wołałam cię, baranie – syknęłam. – Jak zwykle udawałeś, że nie słyszysz.
 - Wcale nie. Za cicho wołasz – zaśmiał się, a ja tylko przewróciłam oczami. – Zawołam Michała na obiad, żeby sierota tak sam nie siedział, a babcia się już o niego pytała.
Wspominałam może, że moja babcia uwielbia Kubiaka? Nie? Mój błąd. A więc babcia wręcz ubustwia Miśka. Traktuje go jak kolejnego wnuka, a czasem nawet nie wiem, czy nie lepiej, niż np. Zbyszka. Polubiła go już pierwszego dnia, kiedy to Zibi przyprowadził nowego kolegę do domu. Mam wrażenie, że keidyś to tylko ja go tak nie znosiłam. Ale ludzie, przecież on mi braciszka zabrał! Dobra, już się ogarniam.

Obiad w naszym mieszkaniu był zatem bardziej oficjalny, niż zwykle. Przeważnie jadaliśmy w trójkę, bo przecież dokarmiamy Kubiaka, a teraz doszli jeszcze dziadkowie i wybranka serca mojego brata. Widziałam, że Asia jest trochę spięta. Babcia jednak od razu ją pokochała. W sumie, kogo babcia nie lubi? Ta kobieta jet wspaniała. Dziadek także ją polubił i serdecznie przywitał. Najbardziej i tak wyściskany został Michał, za którym moja babcia ogromnie się stęskniła. Zjedliśmy w bardzo miłej atmosferze. Na szczęście Aśka nie była wypytywana o wszystko,czego się pewnie obawiała. Owszem, dziadkowie zadali kilka pytań, ale to były zwykłe, typu: Jak jej ze Zbyszkiem, jak się poznali. Przynajmniej uwaga została odciągnięta ode mnie. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Misiek pomógł mi posprzątać po obiedzie, więc babcia znów miała powody by się nad nim rozpływać. To było serio zabawne, szczególnie jak Zbyszek udawał zazdrosnego i się obrażał.
 - Cieszę się, że u was wszystkich jest dobrze – uśmiechnęła się starsza kobieta.
 - Najbardziej, to pewnie, ze u Michała – mruknął cicho Zbyszek, a ja się zaśmiałam.
 - Nie wymyślaj, Zbyszek. Zazdrosny jesteś?
 - Pff, o niego? Ja przynajmniej mam dziewczynę – wypiął dumnie klatę do przodu i objął blondynkę ramieniem.
 - No co ty Michałku, nie masz dziewczyny? – babcia była zaskoczona tą informacją. – Taki dobry z ciebie chłopak, taki przystojny, uczynny…
 - Tak się złożyło, że żadna mnie nie chce – zaśmiał się Kubiak. No cóż, ja chcę.
 - No wierzyć mi się nie chce – pokręciłą głową.
 - Ja nie uwierzyłem, jak mi Zuzia wczoraj powiedziała, ze chłopaka nie ma – wtrącił dziadek.
-  Ładnie byście razem wyglądali – uśmiechnęła się babcia. Razem z Michałem równocześnie zakrztusiliśmy się herbatą. Rozbawilismy całe towarzystwo.
 - Co ty babciu. Przecież ja bym go zabił – parknął śmiechem Zbyszek. Kubiak posłał mi szybko wymowne spojrzenie, tak żeby nikt nie zauważył.
 - Babciu, ty to masz pomysły – pokręciłam głową.
 - Ja Zuzę jak siostrę traktuję – dodał Kubi. Cóż, nie spodziewałam się takiej sytuacji. Babcia to mi umie ciśnienie podnieść. Dobre w tym to, że mój brat się niczego nie kapnął.
Na szczęście szybko zmieniono temat i zaczęto mówić o siatkówce. W pewnym momencie usłyszałam charakterystyczne dla Samsungów gwizdanie, co oznaczało, ze dostałam wiadomość, a telefon był u mnie w pokoju. Wstałam więc z kanapy i ruszyłam w tamtym kierunku. Gabi napisała mi bardzo ciekawą wiadomość. Otworzyłam szeroko oczy. Jej tajemniczy adorator chciał się z nią spotkać! Od razu jej odpisałam żeby się zgodziła. Pokręciłam głową, czytając odpowiedź. Oczywiście się bała. Obiecałam, że pójdę z nią, tylko gdzieś się schowam. Zaproponowałam nawet, że Michała wezmę, to wtedy na pewno poczuje się bezpieczna. Miała dalej opory, ale ostatecznie się zgodziła.
 - Co się tak szczerzysz do tego telefonu? – usłyszałam głos przyjmującego.
 - Bo mamy jutro tajną misję – wyszczerzyłam się.
 - Mam się bać?
 - Raczej nie – wzruszyłam ramionami. – Gabi ma się spotkać ze swoim tajemniczym wielbicielem i my będziemy jej ochroną. Tak na wszelki wypadek.
 - W co wy się bawicie, dziewczyny? – zdziwił się. – Tajemniczy wielbiciel? Tak się w podstawówce przypadkiem nie robiło?
 - Ale się czepiasz – wywróciłam oczami. – Chłopak jest nieśmiały, to załatwia to w taki sposób. To pomożesz? Bo obiecałam, że będziesz naszą ochroną.
 - Pójdę, pójdę. Nie wiadomo przecież, co to za typ. A tak w ogóle, to przyszedłem powiedzieć, że już spadam do siebie.
 - Już? – zdziwiłam się.
 - Noo. Nacieszcie się dziadkami sami. Nie jestem wam do szczęścia potrzebny – zaśmiał się.
 - Masz dość babci, co? – uderzyłam go lekko w ramię. – Tchórz.
 - Takie zaczęła aluzje rzucać, że wolę się ulotnić – pokręcił głową. – Zobaczymy się jutro. Trzymaj się, mała.
Cmoknął mnie przelotnie w usta i opuścił mój pokój. Wróciłam po chwili do salonu, gdzie oczywiście przywitało mnie pytanie, co ja tyle robiłam, a później babcia dowaliła, że co ja tyle robiłam z Michałem. Wywróciłam tylko oczami i wyjasniłam, że załatwiałam z Gabi pewną sprawę, do której Michał jest mi potrzebny. Nie pytali o szczegóły. Tym lepiej, bo przyjaciółka by mnie rozszarpała jakbym wszystkim naokoło mówiła o jej tajemniczym wielbicielu.

Asia została dłużej i zjadła z nami kolację.  Pomogła mi potem pozmywać naczynia. Ona to jest porządna! Nie to co mój brat. No nie wiem jak oni się zeszli. Babcia to się nie mogła jej nachwalić. Naprawdę bardzo ją polubiła. W końcu dziadek ją trochę przystopował żeby się opanowała, bo Aśce może być głupio, jak się ją tak ciągle chwali i zachwyca. Wszyscy się zasmiali, tylko babcia trochę obrażona siedziała. Szybko jednak jej przeszło.
 - Cieszę się, że przyjechaliście – powiedziałam wieczorem, kiedy Zbyszek pojechał odwieźć swoją dziewczynę do jej mieszkania.
 - My też się cieszymy. Wreszcie można was było zobaczyć kiedy indziej, niż w święta, czy wakacje – zaśmiał się senior.
 - Ale my to rozumiemy oczywiście – uśmiechnęła się babcia.
 - Naprawdę musicie już jutro jechać? – jęknęłam. – Stęskniliśmy się.
 - Naprawdę. Dziadek ma jutro po południu wizytę u lekarza, więc najpóźniej o 8 musimy wyjechać.
 - Szkoda – westchnęłam.
 - Poza tym nie chcemy wam zawadzać. Już i tak głupio, że musisz spać u Michała.
 - Zibi mnie często tam odsyła, jak chce mieć wolne mieszkanie, więc się przyzwyczaiłam – zaśmiałam się.
 - Naprawdę uważam, że ładna by z was para była – puściła spokój.
 - Oh dajże jej spokój, kobieto – dziadek wywrócił oczami. – Jej życie, więc będzie sobie je układać z kim chce.
 - Kto sobie układa życie? – usłyszeliśmy Zbyszka, który właśnie wszedł do mieszkania.
 - Zuzia. Bo waszej starej babci się instynkt swatki włączył.
 - I z kim moją małą siostrzyczkę chce swatać? – Bartman parsknął śmiechem, obejmując mnie ramieniem.
 - No z Michałkiem. Taki dobry chłopak! – znowu zaczęło się zachwycanie starszej kobiety. Wywróciłam tylko oczami, a mój brat bardziej się zaśmiał.
 - Raczej nie ma szans, bo widziałem przed chwilą Michała z jakąś dziewczyną. Musicie kogos innego Zuzie znaleźć.
Za wszelką cenę chciałam udawać normalną, ale zaintrygowała mnie ta dziewczyna. Poczułam się zazdrosna. Nie powiedział mi o żadnym spotkaniu z kimś. Pewnie dlatego tak szybko się od nas zmył. Ciężko wychodziło mi udawanie. I jeszcze Zbyszek znów mnie chciał do niego na noc oddelegować. Oczywiście wcześniej zadzwonił się spytać, czy jakiejś randki nie ma. Na noc jednak mógł mnie przygarnąć. Jaki łaskawy. Odwlekałam wyjście jak długo tylko mogłam. Niestety koło 22 już musiałam opuścić mieszkanie i iść do góry. Kubiak miał drzwi zamknięte, więc musiałam czekać aż łaskawie mi je otworzy po tym, jak zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył z bananem na twarzy. Minęłam go jednak bez słowa i weszłam do środka.
 - A co ty taka obrażona? – zdziwił się.
 - Domyśl się – prychnęłam.
 - Sama mówiłaś, że faceci są niedomyślni – wywrócił oczami.
 - Zbyszek cię dziś widział – syknęłam, odwracając się twarzą do niego.
 - Wow, serio? Ciekawe jak? Czyżbym był u was w mieszkaniu? – ironizował.
 - Wieczorem, baranie!
 - Fajnie. A to zbrodnia jakaś, że mnie widział? – dalej udawał głupiego. Zacisnęłam pięści ze złości.
 - Wiesz o co mi chodzi. Widział cię z jakąś dziewczyną.
 - I o to taka afera? – zasmiał się po chwili.
 - Nie powiedziałeś mi, że jesteś umówiony – prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Bo nie byłem – wzruszył ramionami. – Byłem pobiegać i spotkałem starą znajomą, bo się niedawno przeprowadziła do Żor.
Trochę się rozluźniłam. Mówił to całkowicie szczerze, a ja głupia od razu na niego wyjechałam. Dziwnie mi się zrobiło.
 - Jesteś słodka taka zazdrosna – puścił mi oczko.
 - Nie jestem zazdrosna! – odparłam natychmiast. Widać zaprzeczyłam bardzo nieudolnie, bo wywołało to wybuch śmiechu u siatkarza.
 - Mała, daj spokój – objął mnie w pasie. – Jesteś dla mnie najwazniejsza i byłbym głupi jakbym cię zdradzał.
Pocałował mnie czule w czoło. Popatrzyłam w jego niebieskie tęczówki.
 - Głupia jestem, co?
 - Powiedziałbym, że urocza – wyszczerzył się. – Ale fajnie wiedzieć, że jesteś zazdrosna. To znaczy, że ci na mnie zależy.
 - Debil – mruknęłam, ale po chwili sama się zaśmiałam.

__________________

Po 1,5 miesiąca wreszcie udało mi się tutaj coś dodać. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału i mam nadzieję, ze mnie nie zabijecie ;/ Ale pisałam go po długiej przerwie. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze coś napisać żeby kolejny był wcześniej. Ale niczego nie obiecuję. przepraszam za błędy, czy literówki.
Pozdrawiam ;*

14.11.2014

Rozdział 17

Rano obudziłam się z kacem tak wielkim, że myślałam, ze mi głowę rozsadzi. Światło mnie drażniło i słyszałam wszystkie dźwięki 100 razy głośniej i mocniej. Ledwo wstałam. Zauważyłam, że jestem w koszulce Michała, a nie pamiętam żebym się przebierała. Doczłapałam jakoś do kuchni, gdzie był Misiek. Puścił mi oczko, gdy mnie zobaczył i wskazał na butelkę wody na stole. Od razu się do niej przyssałam.
 - Tu masz tabletke na głowę – podał mi małą kapsułkę.
 - Mocna? Potrzebuje czegoś najmocniejszego – skrzywiłam się.
 - Taką ci daję.
Wzięłam ją i popiłam wodą. Połozyłam łokcie na blacie stołu i złapałam się za głowę. Miałam wrażenie, że mi ją rozsadzi.
 - Nigdy nie tknę alkoholu – wysapałam. – I co ja powiem Zibiemu?
 - O to się nie martw – rzucił. Spojrzałam na niego pytająco. Po chwili usłyszałam otwieranie się drzwi.
 - Nagrałeś mi może moją pijaną siostrzyczkę?! – krzyknął od progu mój brat ze śmiechem.
 - Ciszej, debilu – syknęłam. W odpowiedzi tylko się zaśmiał.
 - Znam umiar, jestem abstynentką w porównaniu do ciebie – przedrzeźniał mnie.
 - Jak dojdę do siebie, to masz przejebane – syknęłam.
 - O jeju, bo to pierwszy raz się upiłaś – wywrócił oczami mój brat. – Przecież bym ci nic nie zrobił, mogłaś po mnie zadzwonić.
 - Myślałam, że będziesz zły – mruknęłam.
 - Raczej rozbawiony – znowu się zaśmiał. I tak nabijał się ze mnie cały poranek…

Koło południa moja komórka dzwoniła cały czas. Wojtek pisał, czy wszystko okej, jak się czuję, a potem pochwalił się swoją nową koleżanką. Miała na imię Weronika i szybko złapali wspólny język. Cieszyłam się, bo pamiętam jak mu się wczoraj oczy świeciły w jej towarzystwie. Chociaż… może mi się wydawało, bo byłam wstawiona. Ale skoro był zadowolony, że dalej utrzymują kontakt, to może jednak mi się nie zdawało. Potem napisała do mnie Gabi. Z nią jednak umówiłam się na kawę. Ubrałam się (link) i powiedziałam bratu, że idę. Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarnii, gdzie zamówiłysmy to co zwykle.
 - Żyjesz jakoś? – zapytała w końcu.
 - Jak widać – uśmiechnęłam się lekko. – Nie wiem jak ja się Wojtkowi odwdzięczę.
 - Ważne, że jesteś cała! Wojtkowi czekolada wystarczy – wyszczerzyła się.
 - Masz rację – przytaknęłam rozawiona.
 - A brat nie był zły?
 - Zły? On był mega rozbawiony, że ja pijana byłam – wywróciłam oczami. – Ale o tej akcji nic nie wie.
 - A Michał?
 - Powiedziałam mu, bo widział w jakim stanie byłam.
 - Jesteś pewna, że nie wygada Zbyszkowi? – zastanawiała się.
 - Nie, no coś ty – pokręciłam głową.– On taki nie jest. Wie, że jak coś jest sekretem, to tym ma pozostać.
 - Uuu, to wy dużo chyba takich macie przez Zbyszkiem – zaśmiała się. Dołączyłam do niej. Biedna, nieświadoma Gabrysia..
 - Troszeczkę tego było – puścilam jej oczko.
 - Fajnie, że masz takiego Michała, który jest na każde twoje zawołanie – westchnęła.
 - Wcale nie na każde. I ja go nie mam. Po prostu jest moim przyjacielem, a o to raczej w przyjaźni chodzi – wzruszyłam ramionami.
 - Ja i tak wiem, że kiedyś się hajtniecie i będziecie mieć stado małych Kubiaków – powiedziała z entuzjazmem. Kazałam jej się popukać po czole.
 - Może jeszcze zamieszkamy na Hawajach i założymy plantację ryżu? Weź się zastanów czasem, co ty mówisz – wywróciłam oczami zażenowana.
 - Pierdu, pierdu, będzie wiosna – mruknęła. – Mogę się nawet z tobą założyć.
 - Ty i te twoje zakłądy – prychnęła.
 - Oj tam, tylko kilka razy nie miałam racji – zmieszała się.
 - W większości wypadków – zaśmiałam się.
 - Jesteś wredna!
 - Taki urok Bartmanów – wyszczerzyłam się.
Typowa rozmowa dwóch przyjaciółek. Gadanie bez sensu. Po wspomnieniach wczorajszego wieczoru, poprzez temat o mnie i Michale, a dokładniej o tym ‘’jak my do siebie pasujemy’’ przeszłyśmy na jakieś głupoty i gadanie bez sensu.
 - Pamiętasz tego mojego cichego wielbiciela? – zagadała Gabi, patrząc na ekran telefonu.
 - No tak. A co z nim? Odezwał się znów? No mów szybciej! – zaczęłam szybko mówić.
 - Właśnie teraz dostałam od niego smsa.
 - Masz jego numer?!
 - No teraz już tak – mruknęła. – Tylko ciekawe skąd on ma mój.
 - Ej, właśnie. Czyli czekaj, on teraz napisał pierwszy raz? Ale co takiego? – zaciekawiłam się. Przyjaciółka podała mi jej smartfona. Na dotykowym ekranie Xperii jakiejś tam przeczytałam: ‘’Wybacz, że od Walentynek się jeszcze nie odezwałem. Bałem się po prostu twojej reakcji. Jakimś cudem zdobyłem twój numer i mam nadzieję, że teraz nasza znajomość nabierze trochę tępa J Twój Wielbiciel.’’
 - Rany, jaki on kochany! – rozczulałam się.
 - Raczej dziwny – zabrała ode mnie urządzenie.
 - Możesz w końcu przestać? – wywróciłam oczami. – Każda normalna laska na twoim miejscu by się cieszyła, że ma cichego wielbiciela.
 - A jak to jakiś zboczeniec? Pedofil, czy Bóg wie kto? – skrzywiła się.
 - Dla pedofila to ty jesteś kochana za stara i nie atrakcyjna – wystawiłam jej język. – Odpisz mu!
 - Niby co takiego?
 - O jejku – westchnęłam. – Cokolwiek. Spytaj o imię najlepiej, bo pewnie od razu ci nie powie, kim jest. A i zapytaj skąd cię zna!
 - A jak napiszę, to dasz mi spokój? – westchnęła.
 - Dam ci spokój jak zostanę świadkiem na waszym ślubie – wyszczerzyłam się.
 - Jesteś rabnięta – pokręciła głową i napisała wiadomość.
Dalsza część naszego spotkania minęła na korespondowaniu z tajemniczym wielbicielem Gabrysi. Chyba nawet ona się w to wciagnęła, czyli jeden cel osiągnęłam! Teraz za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kim ten osobnik jest, bo nawet imienia nam nie zdradził. Powiedział jedynie, że chodzi z blondynką do szkoły, a to oznacza, że i ja go powinnam kojarzyć gdzies tam z korytarza. Ma tyle lat, co my, więc zawęził nam krąg poszukiwać do 1/3 szkoły, co i tak daje w cholere ludzi. Był naprawdę kochany w tych swoich wiadomosciach. Wyznał, że Gabi spodobała mu się już w 1 klasie, ale nie miał odwagi zagadać. W końcu odważył się po 2 latach to zrobić, lecz anonimowo. Miałam nadzieję, że w końcu się ten ktos przełamie i ujawni swą tożsamość. Chciałam żeby moja przyjaciółka miała faceta, bo nie raz podczas naszych babskich spotkań narzekała, że zazdrosci tym wszystkim zakochanym parom, jak je mija na miescie. Fakt, mieć swiadomość, że obok jest to ukochane 36,6 do którego można się przytulić, które pocałuje w czoło i przy którym kobieta czuje się bezpiecznie, jest wspaniała. Coś o tym wiedziałam. Szkoda tylko, że inni nie mogli o tym wiedzieć.
 - Ale on słodki – rozczulałam się, gdy napisał Gabrysi, że jak widzi jej uśmiech, to od razu dla niego dzień staje się piękniejszy.
 - A nie uważasz, że on jest taką trochę ciotą? – zapytała.
 - Niby czemu?
 - Bo facet, to powinien być facet, a on się wstydzi jakiejś laski – wywróciła oczami.
 - O Jezu, bo mu zależy i boi się odrzucenia – mruknęłam. – Poza tym jest wrażliwy.
 - Jak chcesz, to mogę ci go odstąpić, bo widzę, że tobie bardziej na tym zależy, niż mi.
 - O nie, moja droga. To ty mu się spodobałaś i widać, chłopak szaleje na twoim punkcie, więc nie rozumiem, dlaczego cię to nie rusza.
 - Bo…nie wiem – spuściła wzrok. – Czemu akurat ja?
 - A czemu nie? – zdziwiłam się.
 - Bo jest tyle ładniejszych dziwczyn ode mnie i w ogóle.
 - Jesteś jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole! To jest fakt, tego nie obalisz.
 - Ehem, ta – mruknęła.
Oczywiście sprzeczać mogłybyśmy się bez końca, ale w końcu ucięłam tą bezsensowną ‘’kłótnię’’. Poszłyśmy w końcu na przystanek, gdzie najpierw Gabi wsiadła do swojego autobusu, a następnie ja do swojego. Cały czas nurtował mnie ten jej tajemniczy wielbiciel. Po przeanalizowaniu informacji, jakie udało nam się z niego wyciągnąć i porównanie ich z planem lekcji to z 1/3 szkoły zostały mi tylko 3 klasy: A, K i nasza. Niestety na stronie szkoły nie było spisu uczniów poszczególnych klas, więc nie mogłam zobaczyć ilu potencjalnych kandydatów jest w kręgu podejrzanych. Rany, mogłabym zostać jakimś detektywem. I tak dużo w ciągu jednego popołudnia odkryłam.
 - Może byś w końcu pokazała, że żyjesz? – usłyszałam głos Zbyszka, który stanął w progu.
 - Tadam – pomahałam ręką, nie odrywając wzroku od laptopa.
 - Rusz tyłek. Gości mamy.
 - Jakich? – zaciekawiłam się.
 - Chodź, to zobaczysz – rzucił i zniknął z mojego pola widzenia. Zamknęłam laptopa i poszłam w kierunku głosów, czyli do salonu. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc babcię i dziadka. Od razu się z nimi przywitałam, mocno przytulając.
 - Czemu nie uprzedziliście, że wpadniecie? Ugotowałabym coś fajnego – rzuciłam.
 - To był taki spontaniczny pomysł. Nie przejmuj się nami – machnęła ręką kobieta. – 2 dni i nas nie ma.
 - Mam nadzieję, że nas przygarniecie? – zaśmiał się dziadek.
 - To raczej oczywiste – uśmiechnął się Zbyszek. – Czego się napijecie?
 - Herbaty – odpwiedzieli równo.
 - Zrobię – zgłosiłam się i wyszłam.
 - Pomogę ci – usłyszałam brata. Oho, coś chce, bo nigdy nie jest chętny do pomocy.
 - Zuz, bo jest problem – rzucił.
 - Tak czułam. Jaki?
 - Nie mamy dla nich miejsca do spania – podrapał się po głowie.
 - Przecież dam im swoje łóżko, a ja się kimnę na materacu, co za problem – wywróciłam oczami.
 - Ale ten nasz materac jest dziurawy…
 - Wszystko zepsujesz – mruknęłam niezadowolona. – Na kanapę nie idę!
 - Ja też! Ktoś mógłby iść do Michała, bo ma wolny pokój.
Nastała chwila ciszy.
 - Kamień, papier, nożyce? – zaproponował. Kiwnęłam głową. Kurde, pierwszy raz chciałam z nim w to przegrać. Na trzy-czte-ry wytawiliśmy ręce. Zbyszek pokazał kamień, a ja papier. Znaczyło to, że wygrałam. Cholera, ja i to moje wygrywanie ciagłe.
 - Ej, jeszcze raz. Do 3 wygranych jak w siatkówce – oburzył się.
 - O Jezu, to pójdę ja, przecież to nie jest problem -  rzuciłam niby od niechcenia.
 - Serio? Jesteś boska! – cmoknął mnie siarczyście w policzek.
 - Powiedz mi coś, czego nie wiem – zaśmiałam się.
Bartman pomógł mi zrobić gorące napoje dla dziadków. Znalazłam w szafce jakieś ciastka, więc wysypałam je na talerzyk i zaniosłam do salonu. Zibi zniknął na chwilę żeby załatwić z Kubiakiem sprawę mojego noclegu. Wrócił i oznajmił, że przyjmujący nie planował żadnej namiętnej randki, więc mogę przyjść. Czyli w sumie randka przyjdzie do niego. Biedny, nieświadomy Zbysiu.
 - Mam nadzieję, że nie robimy wam zbytniego kłopotu – powiedziała babcia.
 - Nie no, skąd – zaprzeczył od razy Zbyszek.
 - Chcieliśmy zobaczyć, co u was słychać, bo wy nie macie czasu nas odwiedzić – dodał dziadek.
 - Obiecuję, że po maturze do was przyjadę na dłużej – uśmiechnęłam się.
 - A ja po sezonie. Może uda się Asię też przekonać i przyjedzie ze mną – wtrącił siatkarz.
 - Właśnie, musimy tą twoją Asię w końcu poznać!
 - Zaproszę ją jutro, spokojnie.
 - A ty Zuziu, przyprowadzisz jakiegoś swojego kawalera?
 - Niestety nie mam swojego na własność – zaśmiałam się.
 - Taka śliczna dziewczyna i nie ma? Oj coś kręcisz – zdziwił się dziadek.
 - No widzisz, dziadku, nikt mnie nie chce – wzruszyłam ramionami.
 - I póki co to dobrze, bo mature masz – przypomniał Zibi. Wywróciłam jedynie oczami. I tutaj temat zszedł na moją naukę, a później treningi Zbyszka. W końcu zaczęliśmy się zbierać do spania. Wzięłam swoje rzeczy do torby i poszłam do mieszkania wyżej. Zapukałam i od razu weszłam do środka. Michał wyszedł z kuchni, wycierając ręce w ręcznik. Czyżby coś gotował? Wow.
 - Hej, mała – pocałował mnie na powitanie.
 - No cześć. Co ty tam kombinujesz w tej kuchni? – zaciekawiłam się. Odłożyłam swoje rzeczy pod ścianę.
 - Sushi – wyszczerzył się. – Jedyne co mi wychodzi.
 - Oo, a podzielisz się?
 - To zależy z kim – uśmiechnął się.
 - Z dziewczyną poza którą świata nie widzisz, np.? – zaśmiałam się.
 - Okej. Daj mi znać, jak przyjdzie.
 - Debil – mruknęłam, gdy parsknął śmiechem, widząc moją minę.
 - Chodź, złośnico. Zjemy sobie kolację w kuchni – pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do stołu. Jego i sushi było naprawdę dobre. W sumie jadłam je już nie raz i z każdym następnym razem były coraz lepsze. Potem włożylimy brudne naczynia do zmywarki.
 - Proszę, możesz pierwsza skorzystać z łazienki – wskazał na drzwi na końcu korytarza.
 - Jaki ty dobroduszny – zaśmiałam się. – Dziękujębardzo. Chętnie skorzystam.
 Wzięłam szybki prysznic żeby nie tamować łazienki. Ubrałam bieliznę, a następnie dresowe spodenki. Niestety zapomniałam wziąć górnej części garderoby. Zaklęłam cicho pod nosem. Związałam włosy w byle jakiego koka i w samym staniku wyszłam. Przed Michałem się  już nie krępowałam.
 - Ulala – zagwizdał siatkarz.
 - Poratowałbyś mnie jakąś koszulką? Zapomniałam swojej – skrzywiłam się.
 - Po co? I tak ją zaraz z ciebie ściągnę – położył swoje dłonie na moich biodrach.
 - Taki jesteś pewny siebie? – przygryzłam dolną wargę.
 - Bardzo – wymruczał mi do ucha. – Jutro niedziela, czyli nie ma treningu.
 - Tak to sobie wykombinowałeś – zaśmiałam się cicho. – To najpierw mnie złap!
Wyrwałam mu się i ze śmiechem zaczęłam uciekać. Kubiak ocknął się po chwili i zaczął mnie gonić. Trochę jak dzieci, ale przynajmniej było zabawnie. W końcu zostałam zapędzona w kozi róg, a dokłądniej do sypialni. Michał pchnął mnie na łóżko, a sam zawisł nade mną.
 - Ktoś tu był niegrzeczny – pokręcił głową.
 - I niech zgadnę, nie byłeś to ty – zaśmiałam się.
 - Bingo, mała – wyszczerzył się.
 - Musisz mnie teraz ukarać – przygryzłam dolną wargę.
 - Z przyjemnością, kochanie – uśmiechnął się i wpił namiętnie w moje wargi. Tym razem nie było tak powoli i delikatnie jak za pierwszym razem. Byliśmy oboje tak rozpaleni, że o spokojnym badaniu swoich ciał nie było mowy. To była namiętna noc. Michał zdecydowanie dominował, jednak był przy tym bardzo czuły. O mamo, jak mnie to kręciło! Po wszystkim ciężko było nam unormować oddech.
 - Czujesz się wystarczająco ukarana? – wysapał po chwili.
 - Chyba muszę być częściej niegrzeczna – zaśmiałam się, biorąc głębokie wdechy.

 - Nie mam nic przecwiko – puścił mi oczko. Ostatecznie otrzymałam koszulkę, o którą prosiłam parę godzin wcześniej. Skończyło się na tym, że spałam tylko w niej.


__________________

Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale dodaję bez sprawdzania, bo czas ;/
I niestety mam przykrą wiadomość, że to ostatni rozdział jaki mam. teraz będą pojawiać się rzadziej ;/
Pozdrawiam ;*

4.11.2014

Rozdział 16

Zajęta muzyką, którą miałam w uszach nie usłyszałam pukania do drzwi. Zauważyłam jednak otwierające się drzwi. Już byłam przygotowana na wydarcie się na Bartmana, ale okazało się, że to jego partnerka. Ściągnęłam słuchawki.
 - Mogę? – spytała nieśmiało.
 - Ty tak – odparłam. Blondynka zamknęła drzwi i usiadła koło mnie na łóżku.
 - Chciałabym pogadać, bo właśnie przeprowadziłam poważną rozmowę z Zibim – zaczęła.
 - Jeżeli chcesz żebym przyjęła jego przeprosiny, albo ja go przeprosiła to nie ma szans.
 - Nie o to chodzi – pokręciła głową. – Widzisz, bo ja go nawet trochę rozumiem. Znaczy tylko to, że chce cie chronić. On po prostu nie wiedział, że robi to w zły sposób.
 - Ale dlaczego on nie pozwoli mi mieć chłopaka? – jęknęłam.
 - Nie, ze ci nie pozwala…
 - To jak wyjaśnisz, że moje poprzednie związki skończyły się, zanim zdążyły się dobrze zacząć? – spytałam z wyrzutem. – Nie wiem, co im nagadał, ale obaj unikali mnie jak ognia. Jeden nawet często chodził na mecze i nagle przestał.
 - Fakt, zachował się jak kretyn – westchnęła. – Postaram się mu przemówić do rozumu.
 - I tak to nic nie da – wzruszyłam ramionami.
 - Jak zacznę mu tłuc do tego głupiego łba codziennie, to w końcu zmądrzeje – uśmiechnęła się.
 - Jesteś pewna, że mówimy o moim bracie? – zaśmiałam się.
 - Zuza, mogę cię o coś spytać?
 - Jasne, nie krępuj się.
 - Czy ty masz kogoś na oku, że zaczęłaś taki temat?
 - Może – odwróciłam wzrok.
 - Jak kiedyś będziesz chciała, to możesz ze mną porozmawiać o wszystkim.
 - Dziękuję, Asia – uśmiechnęłam się lekko. – Mój brat ma wielkie szczęście, że znalazł sobie taką dziewczynę.
 - I że ma taką świetną siostrę – uśmiechnęła się i przytuliła mnie po przyjacielsku. Michalska była naprawdę wspaniała. Idealna kandydatka na moją przyjaciółkę. Jednak na razie nie mogłam jej powiedzieć o pewnym fakcie, który ukrywamy z Michałem przed wszystkimi. Gdyby jednak problem  ze Zbyszkiem się nie chciał naprawić, to na pewno jej się zwierzę. Mogłam być pewna, że mi pomoże.

Zbyszek oczywiście wieczorem przyszedł skruszony. Postanowiłam, że nie będę się z nim kłócić, bo to nie ma sensu. W końcu mieszkamy pod jednym dachem i jesteśmy rodzeństwem. Gdybyśmy się cały czas zabijali wzrokiem, to w końcu by któreś nie wytrzymało. Mimo wszystko, Zibi był dobrym bratem, poza tym przesadnym chronieniem mnie. Nie mógł mi przecież wszystkiego zabraniać. To był idealny moment, by oznajmić mu, że w piątek wybieram się ze znajomymi do klubu. Nie chcąc mnie zdenerwować, zgodził się bez wahania i nawet życzył dobrej zabawy. Ostrzegłam go także, że ma tam nie przychodzić ani nie nasyłać żadnego kolegi. Chciałam w końcu trochę odetchnąć od jego siatkarskiego świata. Postanowiłam powiedzieć Asi żeby go przypilnowała. Zgodziła się od razu.

W czwartek po szkole poszłam z Gabi na zakupy. Wcześniej byłyśmy u mnie, by zostawić te ciężkie plecaki. W czwartki zawsze mieliśmy dużo lekcji, a co za tym idzie – dużo podręczników. W galerii Jastrzębie odwiedziłyśmy większość sklepów, by w końcu znaleźć coś odpowiedniego. Byłam zadowolona z zakupów. Oprócz czegoś na imprezę dokupiłam także parę rzeczy codziennego użytku. Zibi dał mi swoją kartę kredytową, więc mogłam szaleć. Oczywiście ostrzegł mnie, żebym byłam rozsądna, bo jego wypłata dopiero za jakiś czas. Przecież nie wykorzystałabym całej jego kasy, taka głupia nie byłam. Lubiłam się jednak czasem z nim podroczyć.
Po zakupach wróciłyśmy do mojego mieszkania. Zamówiłam pizze, żeby ten baran z głodu nie umarł, bo przecież nie umie sobie nic ugotować. Gabryśka też została i zjadła z nami. Wieczorem odprowadziłam ją na przystanek, bo było już ciemno, więc razem byłoby raźniej. Sama wracać się nie bałam, bo nie raz już to robiłam. Miałam jednak dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. Odwróciłam się i zauważyłam zakapturzonego mężczyznę. Przyspieszyłam kroku. On niestety też. Przełknęłam ślinę. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i szarpnął tak że znaleźliśmy się w zaułku. Serce podeszło mi do gardła.
 - Boisz się? – usłyszałam znajomy śmiech i uderzyłam napastnika.
 - Głupek – warknęłam. – Na zawał bym zeszła.
 - Nie wiedziałem, że taka strachliwa jesteś, mała – puścił mi oczko, a następnie namiętnie pocałował.
 - Stęskniłem się – wymruczał mi prosto w usta.
 - Ja też – odparłam, obejmując go za szyję. W takim miejscu mogliśmy się obdarzać czułościami, bo w ciemnościach nic nie widać.
 - Gdzie byłaś? – zapytał, gdy wracaliśmy w kierunku naszego bloku.
 - Odprowadzić Gabi na przystanek – wyznałam.
 - Dobrze, że Gabi, a nie jakiegoś kolesia – pogroził mi palcem.
 - A co, zazdrosny jesteś, Miśku? – zaśmiałam się.
 - Jak diabli – objął mnie w pasie i pocałował.
 - Spokojnie, Zbyszek by mi nie pozwolił szlajać się z żadnym chłopakiem po nocy – wyznałam niby z uśmiechem, ale smutno.
 - No tak, opowiadał mi na treningu czemu trzaskałaś wczoraj drzwiami – westchnął. – Zrobiłem mu kazanie. Powiedział, że Aśka mówiła mu to samo.
 - Wszyscy mówią, ale co z tego, jak on by mnie najchętniej do zakonu wysłał – wzruszyłam ramionami.
 - Mała, nie martw się – powiedział troskliwie. – Zobaczysz, że niedługo będziemy mu mogli o nas powiedzieć.
 - Ta, chyba za 100 lat.
 - Więcej optymizmu, Bartmanówna. Uśmiech poproszę – zatrzymał się na schodach i popatrzył na mnie. Uniosłam lekko kąciki ust w górę. – Nie taki. Chcę duży i piękny uśmiech. Specjalnie dla mnie.
Spełniłam jego prośbę. Cmoknął mnie w nos i odprowadził pod drzwi. Pożegnałam się z nim i weszłam do mieszkania. Opowiedziałam bratu o zakapturzonym napastniku, przez którego najadłam się strachu. Oczywiście pominęłam fragment o całowaniu się w zaułku. Tak, jak mogłam się domyślić, Zbyszka to rozbawiło. Oburzona poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długą kąpiel.

W końcu nadszedł piątek. Lekcje minęły szybko. W domu zrobiłam obiad, żeby Zbyszek nie głodował, a potem zajęłam się robieniem pedicure i manicure. Zdecydowałam się na krwisto-czerwony lakier do paznokci.
 - O której wrócisz? – zapytał, siadając koło mnie na kanapie. Wzruszyłam ramionami, nie odwracając wzroku od precyzyjnych ruchów pędzelka, jakie chciałam uzyskać.
 - Pewnie późno – odparłam.
 - Tylko nie pij za dużo żebyś się do domu dotoczyła – zaśmiał się.
 - Zbysiu kochany, ja to nie ty. Znam umiar.
 - Ej, ja też znam!
 - Przy twoim umiarze, ja to abstynentka – parsknęłam śmiechem.
 - Wredny, mały potwór – mamrotał pod nosem.
 - Gdyby nie to, że mam świeżo pomalowane paznokcie, to byś oberwał.
Gdy lakier wysechł poszłam wziąć relaksująca kąpiel, bo czasu miałam dużo. Nasmarowałam się truskawkowym balsamem do ciała i wysuszyłam włosy, które następnie pokręciłam lekko lokówką, dzięki czemu miałam delikatne loki. Dość ładnie wyszły. Zawsze miałam bliżej nieokreśloną fakturę włosów. Ani to proste, ani kręcone. Dlatego dzięki lokówce jakoś wyglądały. Potem się ubrałam (link). Sukienka była krótka, ale tyłkiem nie świeciłam. Dlugość idealna. W dodatku to rozcięcie na plecach. Od razu się zakochałam w tej sukience, gdy ujrzałam ją w witrynie sklepowej. Do tego czarne klasyczne szpilki i wyglądałam wręcz nieziemsko. Przynajmniej taką miałam nadzieję, że wyglądam. Bałam się trochę, że Zbyszek mnie tak nie puści, więc narzuciłam beżowy żakiet, a potem w klubie zostawię go w szatni. Brat powiedział, że może mnie odwieźć, więc równo o 20 wchodziłam do klubu. Zbędne ubrania zostawiłam w szatni i z torebką, w której miałam kluczyk do swojej szafeczki weszłam na salę. Rozejrzałam się, ale nie widziałam nigdzie moich znajomych. W końcu ktoś pociągnął mnie za rękę. To byłą Gabryśka. Cmoknęłam ją na powitanie w policzek.
 - Ślicznie wyglądasz – powiedziałam, widząc jej strój (link).
 - Ty też rozwalasz – puściła mi oczko. – Chodź do naszego stolika.
Chłopcy też tam byli, wiec się przywitałam z nimi. Zamówiliśmy po drinku na początek. Ludzie dopiero się schodzili, choć lokal był otwarty już wcześniej. W końcu po jakimś czasie ruszyliśmy na parkiet. Szybko zmył się Wojtek, bo wpadła mu w oko jakaś laska. Tak mu się oczy zaświeciły na jej widok, że nie wiem, czy pamiętał jak się nazywa. Byłaby wtopa przy przedstawianiu się.

Impreza trwała w najlepsze. Drink za drinkiem, a potem to już kieliszki szły. Sam barman postawił mi i Gabi kilka, gdy się ładnie uśmiechnęłyśmy. Jarek niestety zmył się przed północą, bo musiał wstać wcześniej, bo gdzieś wyjeżdżał, do rodziny. Zostałyśmy z Gabi same, bo Wojtek wciąż bawił się w towarzystwie uroczej nieznajomej. Nieźle już szumiało mi w głowie. Zwykle nie przesadzałam z alkoholem, ale tej nocy wszystko mi tak dobrze wchodziło. Byłam cała roześmiana. Nawet nie zauważyłam, że zginęła mi przyjaciółka, gdy tańczyłam z jakimś facetem. Znalazłam ją przy barze, jak jakiś przystojniak z nią flirtował. Widać było, że jej się to podoba, więc nie chciałam jej przeszkadzać.
 - Coś się stało?! – krzyknął mi do ucha mężczyzna, z którym tańczyłam. Głośno było w klubie, więc musiał to zrobić żebym go usłyszała.
 - Przyjaciółka mnie wystawiła – zaśmiałam się, bo procenty nieźle mi szumiały w głowie.
 - To może zechcesz ze mną spędzić wieczór?
 - Chętnie. Zuza jestem – wystawiłam w jego kierunku rękę.
 - Darek – uścisnął ją.
Zaczęliśmy tańczyć, a potem poszliśmy razem do stolika się napić. Darek był strasznie zabawny. Praktycznie cały czas się śmiałam, co pewnie było też spowodowane ilością wypitych trunków. Znowu po kilku kolejkach wróciliśmy na parkiet. Muzyka była świetna, typowo dyskotekowa. Migające światła raziły w oczy, a dym dodawał klimatu. Wszyscy ludzie ocierali się o ciebie w tańcu. Poczułam jak Darek kładzie dłonie na moich biodrach i przysuwa się bliżej. Moje plecy stykały się z jego torsem. Zmysłowo ocieraliśmy się biodrami w rytm muzyki. Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Poczułam jego oddech na mojej szyi.
 - Pociągasz mnie, piękna – wymruczał mi do ucha. Zaśmiałam się i nic nie odpowiedziałam. Jedna z jego dłoni przeniosła się z bioder na podbrzusze. Zjeżdżał nią po moim udzie, kołysząc dalej. Chciał wsunąć ją pod sukienkę, ale ją zepchnęłam.
 - Nie jestem taka, mój drogi – odwróciłam się do niego twarzą. Uśmiechnął się łobuzersko. 
 - Może usiądziemy? – zapytał. Przytaknęłam, więc skierowaliśmy się w kierunku stolika, który był na końcu sali. Chciałam usiąść obok niego, ale pociągnął mnie tak, że usiadłam na jego kolanach okrakiem. Objął mnie żebym się nie zsunęła.
 - Chciałam usiąść normalnie – stwierdziłam.
 - Ale stąd mam lepszy widok na ciebie – puścił mi oczko. Chyba. Mogło mi się wydawać, bo obraz mi się zamazywał.
 - Co ty chcesz, co? – przechyliłam głowę w bok.
 - Ciebie, maleńka – wyszeptał i wpił się zachłannie w moje wargi. Nie chciałam tego. Był strasznie brutalny i nachalny. Zaczął mnie macać, a ja się wyrywać. W porę zauważył to Wojtek, bo szybko przybiegł i odciągnął tego gościa. Cała się wręcz trzęsłam. Wyprowadził mnie z zatłoczonego parkietu, a po drodze zgarnął Gabi. Przyjaciółka mnie przytuliła, gdy się dowiedziała, co się stało.
 - Odprowadzę cię – zaproponował Dębski.
 - Nie, nie trzeba – pokręciłam głową. – Zadzwonię po Michała.
 - A czemu nie po brata? – zdziwiła się Starska.
 - Wiesz jaką awanturę by tu zrobił? Poza tym wolę żeby mnie nie widział najebanej.
Ledwo na nogach stałam. Udało mi się jednak dodzwonić do Kubiaka. Obiecał być za góra 10 minut. I tak też było. Pożegnałam się z znajomymi i wsiadłam chwiejnym krokiem do Infiniti. Przyjmujący spojrzał na mnie troskliwie.
 - Coś się stało, tak?
 - Jedź, proszę cie. W mieszkaniu ci opowiem – wymamrotałam, przymykając powieki.
Szatyn spełnił moją prośbę. Po chwili byliśmy w bloku, a następnie w jego mieszkaniu. Zdjęłam buty i poszłam do salonu. Oczywiście nie sama. Asekurował mnie Michał, bo inaczej zaliczyłabym bliskie spotkanie z podłogą. Strasznie kręciło mi się w głowie. Pierwszy i ostatni raz tyle alkoholu na raz.
 - Masakra, ale się zalałaś – zaśmiał się.
 - I kurwa żałuję – mruknęłam, wtulając się w jego tors. – Przepraszam Misiu.
 - Ale za co? Jesteś dorosła, możesz pić.
 - Bo on… ja  nie chciałam. Przysięgam – bełkotałam, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
 - Jaki on? – poczułam, że jego ciało się napięło. – Ktoś cię skrzywdził?
 - Bo my tańczyliśmy i chciałam odpocząć. On mnie zaczął całować. Michał, ja naprawdę nie chciałam – wybuchnęłam płaczem. Było mi tak strasznie głupio i wstyd, że go zdradziłam.
 - Ale nic ci więcej nie zrobił, tak? – zmartwił się i mnie mocno przytulił.
 - Wojtek go uderzył. Michał, ja nie chciałam cie zdradzić, przysięgam – łkałam.
 - Ciii, nie zdradziłaś mnie – pocałował mnie w czoło. – Dobrze, że nic ci się nie stało.
 - Nie jesteś zły? – zamrugałam kilka razy oczami.
 - Nie jestem – uśmiechnął się. – Ale temu kolesiowi obiłbym mordę. Nie powinien robić czegoś w brew twojej woli.
 - Mogłam z nim nie tańczyć – znowu wybuchnęłam płaczem.

 - Skąd mogłaś wiedzieć, mała – kołysał mnie w swoich ramionach. Po chwili zaczęłam się uspokajać. Byłam wdzieczna Kubiakowi, że nie jest zły na mnie. Nie jeden na jego miejscu już by zerwał z dziewczyną. Zaczęłam robić się senna. Ostatnie co pamietam, to jak Michał zaniósł mnie na rękach do jego sypialni. 

_______________

Info na blogu u Blanki. Zapraszam do zapoznania się ;)
Pozdrawiam ;*

24.10.2014

Rozdział 15

Siedziałam w swoim pokoju i (tu zaskoczenie) się uczyłam. Następnego dnia miałam kartkówkę z biologii. Za cholerę nie mogłam tych tkanek spamiętać. Postanowiłam sobie zrobić przerwę na coś do jedzenia. Wyszłam z pokoju i usłyszałam głosy z salonu. Zerknęłam, z kim tam Zbyszek rozmawia. Była to Asia, więc poszłam się przywitać.
 - No nareszcie z pokoju wyszłaś – zaśmiał się mój brat.
 - Nauka mnie tam zatrzymała – mruknęłam.
 - Czego się tak uczysz? – spytała blondynka.
 - Biologii. Tkanki i takie tam – odparłam.
 - To idź do Michała. On ma biologię w małym malcu – stwierdził ot tak Zibi. Hmm, kusząca perspektywa. Ale ja miałam się uczyć, a nie z nim romansować!
 - Nie będę mu głowy zawracać – powiedziałam.
 - Myślisz, że on ma coś do roboty? – parsknął śmiechem. – Leży pewnie teraz rozwalony na kanapie.
 - W sumie pewnie tak. Okej, to pójdę do niego, uprzedź go, ale najpierw zjem.
Poszłam do kuchni i podgrzałam sobie makaron z jabłkami. Pyszności! Następnie wzięłam gruby podręcznik do biologii i poszłam do góry. Drzwi otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Kubiak. Również się uśmiechnęłam i weszłam, a po zamknięciu drzwi złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
 - To czego tam nie ogarniasz, mała? – spytał, biorąc ode mnie książkę, gdy już znaleźliśmy się na kanapie w jego salonie.
 - Wszystkiego – jęknęłam. – Nic mi do głowy nie wchodzi, a jak zawalę tą kartkówkę, to mnie Zbyszek zabije.
 - Przecież widzi, ze się uczysz, to czemu miałby cię zabijać? Daj spokój. Który rozdział?
 - Trzeci. Lekcja o tkankach – wyjaśniłam.
 - Yhym, jakieś 10 kartek… Przecież noc jeszcze młoda! – zaśmiał się.
 - Nie zamierzam się tyle uczyć – mruknęłam.
 - Coś ty taka mało ambitna? – szturchnął mnie.
 - Raczej leniwa – oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy.
 - Ej, nie ma spania – ruszył się, więc niechętnie podniosłam powieki.
 - Dobra, miejmy to z głowy – westchnęłam.
 Michał okazał się być świetnym nauczycielem. Tłumaczył wszystko 100 razy lepiej niż moja biolożka w szkole. Gdy czegoś nie mogłam skumać, to powtarzał znowu, tylko prościej. Zamiast uczyć się regułek, to starałam się to brać rozumowo i w końcu po 2 godzinach mogłam uznać, że się nauczyłam.
 - Jesteś wielki, Miśku – wyszczerzyłam się, zamykając podręcznik.
 - To chyba mi się teraz jakaś zapłata należy – poruszył brwiami i wskazał palcem na swoje usta.
 - A bezinteresownie to nie można? – droczyłam się z nim.
 - Niestety, ja drogi korepetytor jestem – objął mnie w pasie i usadowił na swoich kolanach.
 - A nie można jakiegoś rabatu dla ulubionej uczennicy? – przygryzłam dolną wargę.
 - Niestety moja firma tego nie oferuje.
 - Jak mus, to mus – wzruszyłam ramionami i zaczęłam go powoli całować. Z każdą chwilą pocałunek przybierał na tempie i namiętności. Jego język penetrował moją jamę ustną, a jego dłoń zawędrowała na moje plecy, pod koszulkę. Muskał ustami moją szyję, obojczyk, policzki. Zaczęłam całować jego szyję, co jakiś czas ją właściwie przygryzając. Uśmiechnęłam się, próbując unormować oddech. Odwzajemnił gest.
 - Reszty nie trzeba – powiedziałam.
 - Kocham cię, wiesz? – pocałował moje ramię.
 - Ja ciebie też, Misiaczku – puściłam mu oczko. Niestety czas było wrócić do rzeczywistości. Gdy już w miarę się ogarnęłam, to pożegnałam się ze swoim chłopakiem i zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że nie przeszkodzę Zbyszkowi.
 - Zuza, to ty? – zapytał Zibi. Usłyszałam jego głos z salonu, więc tam poszłam. Wciąż siedział z Asią. Objęci oglądali jakiś film.
 - Tak, na szczęście już koniec – uśmiechnęłam się.
 - Nauczona?
 - Tak jest – zasalutowałam i się zaśmiałam.
 - Mówiłem, że Michał dobry w te klocki. Przynajmniej raz się na coś przydał – wyszczerzył się.
 - Najwyższa pora. Idę pod prysznic i spać, bo padam na twarz – stwierdziłam i się zmyłam. Będąc w sypialni, poczułam wibrację swojego telefonu. Odczytałam smsa: Przez ciebie, to ja teraz będę miał problemy z zaśnięciem :*. Pokręciłam głową rozbawiona. On był niemożliwy. Odpisałam mu natychmiast: Wybacz. Biorę całą winą na siebie ^^. 
Michał: Prawidłowo. Mmm, chciałbym cię mieć teraz obok.
Ja: Też bym chciała  Niestety oboje musimy trochę pocierpieć. Teraz idę pod prysznic i spać. Tobie też to radzę zrobić, Miśku.
Michał: A może plecki ci umyć? ^^
Ja: Jak przemkniesz niczym ninja obok Zbyszka, to proszę bardzo :*
Michał: Wiesz, jak mnie zagiąć…
Ja: Lata praktyki :*
Pożegnałam się w końcu z nim i poszłam do łazienki. Zdecydowałam się jednak na relaksacyjną kąpiel. Napełniłam wannę wodą, do której dolałam ulubiony olejek malinowy. Tak to ja mogłam odpoczywać. Potem umyłam włosy, ubrałam swoją piżamkę  i z zawiniętym ręcznikiem na głowie wróciłam do swojego pokoju. Gdy zaczęłam suszyć włosy, to przyszedł Zbyszek.
 - Młoda, ja idę odwieźć Asię – oznajmił.
 - A wrócisz na noc? – zaśmiałam się. Wywrócił oczami.
 - Zaskoczę cię, ale tak.
 - Dobra, leć, leć – puściłam mu oczko i włączyłam suszarkę ponownie.

Otworzyłam oczy. Hmm, obudziłam się przed budzikiem. Coś nowego. Wzięłam telefon do ręki, chcąc sprawdzić ile jeszcze mogę poleżeć. 07:23 – przeczytałam w myślach. Z racji wczesnej pory dopiero po minucie do mnie dotarło, że zaspałam. Zerwałam się na równe nogi. Zbyszek miał później trening, więc mnie nie obudził. Wiedziałam, że nie zdążę na autobus, więc poszłam budzić brata.
 - Zibi, wstawaj! – zaczęłam potrząsać siatkarzem.
 - Daj mi spać – warknął, przewracając się na drugi bok.
 - Zbyszek, zaspałam! Musisz mnie odwieźć – mówiłam zdenerwowana.
 - Rany, od kiedy ci zależy na tym żeby się nie spóźnić?
 - Bo na pierwszej lekcji mam tą pieprzoną biologię. No proszę cię, odwieź mnie.
 - Ja pierdole, spać nie dadzą – wymamrotał i podniósł się leniwie z łóżka. Cmoknęłam go w policzek i w pośpiechu poszłam się ogarnąć do łazienki. Po 20 minutach byłam już kompletnie ubrana i czekałam na brata.
 - A jedzenie? – zapytał Bartman.
 - W szkole coś sobie kupię. Pośpiesz się – skrzywiłam się, bo wiedziałam, że jak się spóźnię na biologię, to nauczycielka mnie zabije.
 - No idę, idę –westchnął i ubrał kurtkę.
W szkole byłam równo z dzwonkiem, więc czym prędzej pognałam do klasy. Nie spóźniłam się! To był chyba rekord mojego porannego przygotowania się. Przywitałam się ze znajomymi i usiadłam na moim stałym miejscu koło Gabi. Po chwili przyszła nasza biolożka. Od progu kazała nam się rozsiąść, bo z racji pojedynczych ławek było to możliwe. Rozdała nam sprawdziany i całą lekcje krążyła między ławkami, sprawdzając czy aby na pewno jesteśmy uczciwi. O dziwo chyba dobrze mi poszło. Wszystko powtarzałam dzień wcześniej z Miśkiem, więc miałam nadzieję, że ta lekcja nie poszła na marne. Równo z dzwonkiem zebrała nasze kartki i oznajmiła, że postara się szybko ocenić.
 - Z racji jej braku życia prywatnego, to pewnie już na jutro będą poprawione – jęknął Jarek.
 - Stara jędza dowaliła wszystko co najgorsze i będzie się cieszyć, jak znowu mi jedynkę wpisze – westchnął Wojtek.
 - Kolejna, która się na ciebie uwzięła? – zaśmiałam się.
 - Niestety.
 - Ty biedaku – poklepałam go po plecach.
 - 90% nauczycieli cię nie lubi – stwierdziła Gabi. – A ty, nie lubisz 100 % ich.
 - I przez to zawsze jestem pokrzywdzony na sprawdzianach – Dębski otarł wyimaginowaną łzę.
 - Nie wiem jak ty tu wytrzymałeś prawie 3 lata – pokręciłam głową z rozbawieniem.
 - Sam się dziwię.
 - A ja się dziwię, że przechodzisz z klasy do klasy – zaśmiał się Jaro.
 - Pewnie daje w łapę – parsknęła śmiechem moja przyjaciółka.
 - Albo co innego daje – Jarek leżał prawie ze śmiechu.
 - Fuj, debilu – Wojtek skrzywił się i uderzył kolegę w tył głowy. Wojnarowski jednak dalej się śmiał. Dołączyłam i ja do niego, jak i Gabrysia. W końcu i nadąsany kolega zaczął się śmiać.
 - Jesteście głupi – mruknął w końcu obrażony.
 - Ale za to nas kochasz – Jarek cmoknął ustami.
 - Yyy, o czymś nie wiemy? – spytała Starska.
 - O nie, nie, nie – zaczął od razu Wojtek. – W to mnie już ten kretyn nie wrobi!
 - Dajesz mi kosza?! – jęknął blondyn.
 - Sorry, wolę dziewczyny.
 - No właśnie ja też – zaśmiał się Wojnarowski, co miało pocisnąć jego koledze.
 - Dobra, żarty żartami, ale mam pomysł – wyszczerzyła się szatynka. Spojrzeliśmy na nią pytająco.
 - No oświeć nas, bo w myślach jeszcze nie czytamy – mruknął Dębski.
 - Co powiecie na spędzenie wspólnie piątkowego wieczoru w klubie?
Chłopakom od razu się oczy zaświeciły.
 - Jestem na tak!
 - Ja nawet bardziej na tak, niż on ! – odparł Jaro.
 - Ja też chętnie pójdę – uśmiechnęłam się.
 - To o 20 w Explozji – postanowiła.
 - Tak jest – zasalutowałam.
Przynajmniej nie będę się nudzić na początku weekendu. Spodobał mi się pomysł z imprezą, bo od studniówki nigdzie nie byłam. Ciągle wszyscy jęczą o nauce, bo matura niedługo, a ja chciałam w końcu się rozerwać. Była środa, a ja już zastanawiałam się, w co się ubrać. Gabi też miała taki problem, więc jednomyślnie stwierdziłyśmy, że jutrzejsze popołudnie spędzimy w galerii. Miałam nadzieję, że coś fajnego znajdę. Szczerze to nie wiedziałam nawet czego szukać, sukienki, spódnicy, a może jakiejś fajnej bluzki i do tego coś dobiorę? Ah, te kobiece problemy ubraniowe.

Wróciłam do domu. Poczułam zapach jedzenia z kuchni, co mnie zdziwiło. Przecież Zbyszek unikał gotowania jak ognia. Odłożyłam plecak, kurtkę odwiesiłam na wieszak, a buty zostawiłam koło szafki. Poszłam do owego pomieszczenia i zastałam tam Asię.
 - O, hej Zuzia – uśmiechnęła się.
 - Cześć – odparłam, odwzajemniając gest. – Mój brat cię za bardzo nie wykorzystuje?
 - Sama zaproponowałam – machnęła ręką. – Lubisz risotto?
 - No jasne!
 - To dobrze, zaraz będzie gotowe.
 - A tak właściwie, to gdzie mój braciszek?
 - Poszedł na chwilę do sklepu, bo skończyły wam się pomidory, a do sosu mi są potrzebne.
 - Nie zrobiłam ostatnio Zibiemu listy i pewnie sierota nie kupił – pokręciłam głową. – Pójdę się odświeżyć trochę.
 - Idź, idź. Mną się nie przejmuj.
Poszłam do łazienki, w której spędziłam tylko 5 minut. W międzyczasie wrócił mój brat, bo słychać go było chyba w całym bloku. Strasznie głośno mówi. Dołączyłam do nich.
 - Siema, Zbysiu – poczochrałam go po włosach, bo siedział, więc sięgałam.
 - Jak biologia? – spytał od razu.
 - Myślę, że w porządku – wzruszyłam ramionami.
 - Jak będzie mniej, niż 4 to opierdzielę Michała – wyszczerzył się.
 - On przynajmniej coś kuma. Nie to, co ty – zaśmiałam się, za co Bartman zgromił mnie spojrzeniem.
 - Idź lepiej sprawdź, czy cię w pokoju nie ma – mruknął.
 - Wybacz, ale przestałam się na to nabierać w wieku trzech lat – posłałam mu buziaka.
 - Tęsknie za czasami, w których nie potrafiłaś mówić – westchnął.
 - Ale wtedy i tak darłam ryja – puściłam mu oczko. – Asia, pomóc ci?
 - Możesz pokroić pomidory – uśmiechnęła się.
 - Tak w ogóle to sorry za Zbyszka. Nie umie się zachować – wywróciłam oczami, biorąc nóż.
 - Ty mnie młoda nie irytuj – warczał.
 - Sprawdź lepiej, czy w salonie telewizji nie oglądasz – rzuciła Aśka, a ja się zaśmiałam. Obrażony Zibi wyszedł z kuchni.
 - Uwielbiam cię – zwróciłam się do blondynki.
 - Widzę, że się dogadamy – stwierdziła z uśmiechem.
 - Aż cud, że jesteś z moim bratem.
 - Przestań, przecież fajny jest. I bardzo kochany – uśmiechnęła się.
 - Wiem, ale nie mów, że to stwierdziłam – położyłam sobie palec wskazujący na ustach.
 - Masz to jak w banku.
Wspólnymi siłami zrobiłyśmy to wspaniałe, włoskie danie, zwane risotto. Michalska zawołała swojego faceta, któremu nie trzeba było mówić 2 razy, że jedzenie gotowe. Nagle foch mu minął. Faktycznie, przez żołądek do serca.
 - Pyszne, skarbie – powiedział Zbyszek i cmoknął swoją dziewczynę w policzek.
 - Siostrze też podziękuj – upomniała go.
 - No, dzięki – mruknął. Oho, czyli dalej się złości.
 - Jesteś niemiły – wykrzywiłam usta w podkówkę.
 - Tak jak i ty – zaśmiał się.
 - Zibi, pamiętasz tą fajną knajpkę w Tarencie? – rozmarzyłam się, przypominając sobie uroczy lokal, który mieścił się na tej samej ulicy, na której my mieszkaliśmy 2 lata temu, gdy Zbyszek grał we Włoszech.
 - Tą, do której ciągle łaziłaś?
 - Nie ciągle! – oburzyłam się.
 - Codziennie tam szłaś, bo ci się kelner podobał – parsknął śmiechem.
 - Wcale nie – znowu się zbulwersowałam. – Tam mieli po prostu najlepsze spaghetti na świecie!
 - Może nadal mają – wzruszył ramionami.
 - Rany, nie jesteś w żadnym stopniu sentymentalny – wywróciłam oczami. – Wciąż się dziwię, że masz dziewczynę.
 - Asia nie narzeka – objął dziewczynę i pocałował czule. Odchrząknęłam znacząco.
 - Moglibyście się powstrzymać przy mnie? Będę wdzięczna.
 - Jesteś przecież śliczną dziewczyną – zaczęła blondynka. – Na pewno faceci się ustawiają w kolejce do ciebie.
 - Zaraz, zaraz, ona jest z młoda na facetów – wtrącił mój brat.
 - I widzisz, to jest przyczyna tego, że jestem singielką – westchnęłam i odłożyłam talerz do zmywarki.
 - Że co proszę?
 - To, co słyszysz – warknęłam w jego stronę. – Jakbyś przestał mnie traktować jak dziecko, to w końcu mogłabym sobie pozwolić na chłopaka.
 - A w czym ci przeszkadzam? Miałaś już kilku.
 - Których spławiłeś tak szybko, jak tylko się dało, a potem oni mnie ze strachu unikali – warknęłam.
 - Zbyszek, czy ty zwariowałeś?! – wkurzyła się jego dziewczyna. – Nie możesz tak robić!
 - Ale co ja zrobiłem? Ja tylko z nimi pogadałem, bo chciałem wiedzieć czy mają czyste zamiary – tłumaczył się.
 - Tak, oczywiście – zironizowałam. – W ogóle cud, że kolegów mieć mogę. Pewnie co drugi tylko myśli o tym żeby mnie przelecieć.
 - Nie denerwuj mnie – syknął.
 - No co? Tak właśnie myślisz! Nie jestem taka głupia i nie przyjdę po miesiącu związku ci oznajmić, że jestem w ciąży!
 - Przecież wiem! Ja tylko chcę żebyś była szczęśliwa.
 - Jakoś kiepsko to robisz – spojrzałam na niego z wyrzutem i poszłam do pokoju. Dla efektu trzasnęłam drzwiami. Włączyłam muzykę, zakładając słuchawki na uszy. Jak widać, ten huk było słychać także na innych piętrach, bo dostałam smsa od Kubiaka: O co wam poszło? Zaśmiałam się pod nosem. Michał znał nasza dwójkę doskonale i wiedział, ze trzaskamy drzwiami jak się pokłócimy. Nie chciało mi się gadać nawet z własnym facetem, więc to mu właśnie napisałam. Zrozumiał na szczęście. Nie ma to jak mieć chłopaka, ale jednocześnie nie mieć. Byliśmy razem jedynie, kiedy nikt znajomy się koło nas nie kręcił. Po dzisiejszym zachowaniu mojego brata wiedziałam, że gdyby się dowiedział, to miałabym piekło, a dla Miśka najbezpieczniejsza byłaby zmiana klubu. Emigracja na Syberię – tak, tam mógłby się czuć bezpiecznie. W dodatku Ruscy dobrze płacą. Hmm, może to jednak nie taki zły pomysł w gruncie rzeczy? Przynajmniej kariera Michała nabrałaby tempa. Ja natomiast zostałabym zamknięta w jakiejś wieży, jak pieprzona księżniczka. Ale życie to nie bajka, więc skończyłoby się internatem tylko dla dziewczyn z nauczycielkami zakonnicami. Zajebista perspektywa. Masz świetne życie, Bartmanówna. Każdy ci może zazdrościć!

_________________

Przepraszam za poślizg ;/ Wszystko wyjaśniłam już na drugim blogu.
Pozdrawiam ;*

12.10.2014

Rozdział 14


Obudziły mnie pierwsze promienie słoneczne, które docierały do sypialni przyjmującego. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. W łóżku, jak i całym pomieszczeniu byłam sama. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tej pięknej i upojnej nocy. Straciłam dziewictwo właśnie tak, jak chciałam, czyli z własnej nieprzymuszonej woli i z facetem, którego bardzo kochałam. Zauważyłam na fotelu jakiś T-shirt Michała, więc poszłam i go założyłam żeby nie paradować nago. Wyszłam z sypialni. Usłyszałam jakiś hałas w salonie. Wychyliłam się lekko, ale siatkarz na szczęście był sam. Sprzątał ten Walentynkowy wystrój pomieszczenia, który towarzyszył naszej kolacji. Oparłam się o framugę drzwi i go obserwowałam. Chyba poczuł mój wzrok, bo się odwrócił i posłał w moim kierunku swój promienny uśmiech. Podeszłam bliżej i go namiętnie pocałowałam. Przyciągnął mnie do siebie, pogłębiając go. Jęknęłam cicho, gdy przygryzł moją dolną wargę.
- Takie poranki, to ja mogę mieć codziennie – przyznał.
 - A ja takie noce – puściłam mu oczko.
 - To akurat swoją drogą – zaśmiał się. – Podobało ci się chociaż?
 - Żartujesz?! Było bosko – wyszczerzyłam się, obejmując jego szyję.
 - Powiem ci, że jesteś niezła w te klocki – pocałował mnie w czoło.
 - Miałam świetnego instruktora – znowu puściłam mu oczko.
 - Schlebiasz mi – westchnął teatralnie.
 - A ktoś tu mówił o tobie? – droczyłam się z nim.
 - Grabisz sobie, mała – mruknął.
 - Mała, to jest twoja pała, Misiaczku – puściłam mu buziaka w policzku.
 - Czyżbyś nie widziała w nocy? W takim razie musimy to naprawić – poruszył brwiami. Następnie złapał mnie za tyłek i podniósł do góry, a ja oplotłam nogami jego biodra. Wpił się natychmiast w moje wargi. Nawet oddechu wziąć nie mogłam. Usadowił mnie na stole i zaczął błądzić dłońmi pod moją koszulką. Nagle usłyszeliśmy pukanie. Przerwaliśmy od razu tą przyjemność.
 - Cholera, pewnie to Zbyszek – szepnęłam.
 - Leć do łazienki, a ja udam, że robię śniadanie – cmoknął mnie jeszcze przelotnie i pomógł mi zejść. Chwyciłam swoją torbę i ruszyłam do łazienki.
 - Zuz, jeszcze sukienka i bielizna – przypomniał mi, za co podziękowałam mu całusem w powietrzu i po drodze zahaczyłam o sypialnię. Michał poszedł otworzyć drzwi i po chwili słyszałam, że rozmawiali. Uff, udało się. Mam nadzieję, że mój brat nie zauważy moich zaczerwienionych policzków. Zapomniałam zapakować jakiegoś podkładu, czy pudru i nie miałam jak tego zamaskować. Umyłam się szybko i ubrałam. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Okej, nie było tak źle. Wystarczyło, że nie będę się głupkowato szczerzyć i będzie dobrze, a przynajmniej powinno. Wyszłam z pomieszczenia, a torbę z rzeczami zostawiłam w korytarzu. Dołączyłam do chłopaków, którzy siedzieli w kuchni. Na stole stały już kanapki.
 - Hej, braciszku – cmoknęłam go na powitanie w policzek.
 - No cześć. Jak noc? – zapytał. Co? Zaraz. Jak to ‘’noc’’? O co mu chodzi?! Zuza spokojnie. Przecież zostawił mnie u swojego przyjaciela i zapewne chodziło mu tylko o to, czy dobrze spałaś. Jestem zdecydowanie przewrażliwiona. Miałam wrażenie, że gołym okiem można wyczuć, że przespałam się z Miśkiem. Jestem mega głupia, serio.
 - W porządku – wzruszyłam ramionami i wzięłam jedną kanapkę, a następnie usiadłam koło Michała przy stole.
 - Co porabialiście? Tak w ogóle, to sorry, że was tak zrobiłem – podrapał się po karku.
 - Przecież i tak nie miałem nic lepszego do roboty – odparł z pełna buzią Kubiak.
 - Najpierw przeżuj, potem mów – wywróciłam oczami. Zrobił tylko jakąś dziwną i niezidentyfikowaną minę w odpowiedzi na to. – A wieczór był spoko. Maraton Trudnych Spraw, Dlaczego Ja itp.
 - Dobra, jeden dzień nudy może was nie uśmierci – machnął ręką.
 - A ty co robiłeś? – Michał poruszył charakterystycznie brwiami.
 - A no wiecie, takie tam.. – zmieszał się.
 - Jezu, nie jestem dzieckiem, możesz przejść do sedna przecież – mruknęłam.
 - Nie jesteś dzieckiem, więc wiesz, że poszli do łóżka, więc po co pytasz? – zaśmiał się przyjmujący.
 - Ale przypominam, że mi wolno, bo jestem starszy – Zibi wbił we mnie jakieś dziwne spojrzenie, a ja poczułam, że robi mi się gorąco. Michał próbował uratować sytuację.
 - Okej, okej, przecież ona nie jest taka mała – wtrącił. – Lepiej mów czy jej się podobała ta randka.
 - Mówi, ze bardzo – uśmiechnął się. – Bałem się, ze wyjdzie banalnie, ale uznała, że jestem zdecydowanie najromantyczniejszym facetem, z którym kiedykolwiek się umawiała.
 - A wydawała się zdrowa – stwierdziłam. – Cóż, pewnie miała chwilowe problemy ze zdrowym myśleniem.
 - Młoda, milcz – warknął Zbyszek, a ja się tylko zaśmiałam. Lubiłam go wkurzać. Faktycznie faceci są bardzo małomówni w takich sprawach, a Michał czuł się usatysfakcjonowany, gdy usłyszał zaledwie tyle. Eh, nie ogarniam ich. 

Razem z bratem wróciłam na dół, do naszego mieszkania. Standardowo rozłożyłam się przed telewizorem i zaczęłam skakać po kanałach.
 - A ty przypadkiem matury nie masz za 3 miesiące, czy coś? – zagadał mój braciszek.
 - No mam – potwierdziłam.
 - I powinnaś się chyba pouczyć – mruknął.
 - Ty całymi dniami zapieprzałeś na treningach i jakoś się nie uczyłeś tak ciągle do matury – wywróciłam oczami.
 - No tak, bo miałem treningi – podkreślił to słowo. – W dodatku maturę zdałem bardzo dobrze i nie narzekam. A ty jak widzę nie masz nic do roboty.
 - Rany, o co ci chodzi? – warknęłam. – Jak będę miała ochotę, to się pouczę.
 - Zuz, ja tylko chcę żebyś się na dobre studia dostała – westchnął.
 - Możesz być spokojny – mruknęłam.
 - Nie chciałaś zostać siatkarką, więc okej, nie naciskam przecież. Ale po liceum nie masz nic i zostają ci tylko studia.
 - Zibi, ale po co ty drążysz ten temat ? – wywróciłam oczami. – To, że nie uczę się 24/7 to nie znaczy, że od razu nie zdam matury, nie dostanę się na studia i skończe pod mostem.
 - Po prostu staram się być dobrym, starszym bratem. To takie złe? – powoli i on się denerwował. Nawet szybciej, niż powoli. Nie mam pojęcia, co go nagle ugryzło z tą nauka.
 - Jak na razie na ciebie nie narzekam, więc nie stwarzaj mi ku temu powodów – wbiłam w niego spojrzenie.
 - Aha, czyli jeśli pozwolę ci olać naukę, to będę zajebistym bratem, ale jak każę ci się uczyć, to będę złym? Chyba się trochę zagalopowałaś, młoda.
 - Mógłbyś ze mnie zejść? Siedzę sobie normalnie, a ty wpadasz tu i zaczynasz się wydzierać, że mam się uczyć!
 - Bo ty cały czas sobie tylko siedzisz, albo kurwa gdzieś łazisz!
 - Wiesz co? Mam swój rozum i wiem, że ta zakichana matura jest ważna, więc jak przyjdzie pora to się będę uczyć, ale dzisiaj akurat mam ochotę posiedzieć i nie wiem, czemu robisz z tego takie wielkie halo!
 - Całymi dniami siedzisz i nic kurwa nie robisz – warknął. – Rodzice na pewno by mnie poparli i nie byli dumni, że tak to olewasz.
No nie, powiedzcie, że on tego nie zrobił. Zacisnęłam pięści, a oczy mi się momentalnie zaszkliły. Posłużył się rodzicami, bo wiedział, że tego nie podważę. Zranił mnie.
 - Nie masz pojęcia, co oni by zrobili – powiedziałam łamiącym się głosem. Do siatkarza dotarło co zrobił, bo miał skruszoną minę.
 - Zuz, ja..
 - Daruj sobie – rzuciłam, a potem chwytając kurtkę szybkim krokiem wyszłam z mieszkania. Właściwie to wręcz wybiegłam. Starałam się nie płakać, bo ulice były pełne i z pewnością zostałabym uznana za wariatkę. Dotarłam więc szybko na moje kochane odludzie, gdzie mogłam dać upust emocjom. Nie wiedziałam, co się działo z moim bratem. Okej, nie należałam do aniołków, ale on nie musiał wszczynać awantury tylko dlatego, że w niedzielne południe zamiast się uczyć, to sobie oglądam telewizje. Przesadził, a najbardziej z tym, że posłużył się rodzicami, bo wiedział, że to na mnie zadziała.

Komórka zawibrowała mi znowu. Miałam odrzucić połączenie, ale zobaczyłam, że to Michał. Zawahałam się chwilę, ale odebrałam.
 - Jeśli jest z tobą Zbyszek, to nie zamierzam rozmawiać – zaczęłam od razu.
 - Nie, spokojnie, to ja – powiedział. – Przyszedł do mnie przed chwilą, bo cię szukał i przy okazji powiedział, co zrobił. Wie, że zachował się jak idiota.
 - Fajnie – mruknęłam. Nic mi to nie dawało.
 - Wróć, proszę cię.
 - Po co? Żeby znowu wybuchł bez powodu? – zironizowałam.
 - On żałuje tego, co powiedział o rodzicach. Zamartwia się teraz  gdzie jesteś.
 - I dobrze. Zachował się jak dupek. Specjalnie zagrał na moich uczuciach, bo wie, jak mi ich cholernie brakuje.
Mój głos znów był bliski płaczu.
 - Skarbie, nie płacz, nie warto. Przyjechać po ciebie?
 - Przyjedź na przystanek koło ogródków działkowych. Będę tam czekać – powiedziałam i się rozłączyłam. Wstałam z miejsca i skierowałam się powolnym krokiem na owy przystanek. Zajęło mi to zaledwie 15 minut, bo moja samotnia była niedaleko tego miejsca. Niedługo musiałam czekać na Michała na szczęście. Już po chwili jego Infiniti zaparkowało na tej zatoczce dla autobusów. Wsiadłam do wozu.
 - Zmarznięta jesteś – stwierdził i podkręcił ogrzewanie. Wzruszyłam tylko ramionami i spojrzałam za okno, choć nie było tam nic interesującego.
 - Zuz, popatrz na mnie – westchnął. Zrobiłam to. – Zbyszek to debil, ale jest twoim bratem, więc nie możesz być na niego wiecznie zła.
 - Ale doskonale wiedział, że każde wspomnienie o rodzicach jest dla mnie bolesne i mimo to rzucił zdaniem, że na pewno nie byli by teraz ze mnie dumni – otarłam pojedynczą łzę, która popłynęła mi po policzku.
 - Doskonale wiesz, że to nieprawda i byliby cholernie dumni z tego na kogo wyrosłaś – pocałował mnie w czoło i przytulił.
 - Tęsknie za nimi, Misiek – przyznałam cicho.
 - Wiem, mała.

Wróciłam do mieszkania z Michałem. Nie chciałam sama rozmawiać z bratem, bo bałam się, ze tym razem to ja wybuchnę, a Kubiak w razie czego przywróci mnie do porządku. Zibi zerwał się z kanapy, słysząc otwierane drzwi.
 - Zuz, ja cię naprawdę przepraszam. Poniosło mnie i strasznie żałuję tego co powiedziałem – zaczął od razu.
 - Chociaż tyle – mruknęłam.
 - Wiem, że cię to zabolało – posmutniał.
 - I wiesz też, że każde wspomnienie o rodzicach jest dla mnie bolesne, więc mogłeś się ugryźć w język – warknęłam i w tym momencie poczułam dłoń Miśka na swoim ramieniu. Westchnęłam. – Ale jesteś moim bratem, więc nie mogę być obrażona do końca życia, bo mam tylko ciebie.
 - Kocham cię, młoda – przytulił mnie mocno.
 - Ja ciebie też, braciszku.

Na szczęście do końca dnia obyło się bez żadnych niemiłych incydentów i znowu byłam wesoła, wspominając walentynkową noc. Szczerze, to już nie mogłam się doczekać, kiedy Zbyszek znów będzie chciał mieć wolne mieszkanie, bo chętnie przenocuję u Michała, który zapewne nie będzie miał nic przeciwko temu.
Następnego dnia trzeba było jednak wrócić do rzeczywistości i iść do szkoły. Jak zwykle się nie wyspałam, ale jak trzeba wstać przed 7 to się nie dziwcie. Kiedy miałam na 8 do szkoły, to nie mogłam liczyć na podwózkę przez brata, bo jemu nie chciało się wstawać wcześniej żeby mnie wozić. Niby prawko już miałam, ale niestety samochodu nie i nie zanosiło się żebym go miała. Musiałam więc skorzystać z usług komunikacji miejskiej. Jak to ja, prawie bym się na autobus spóźniła, ale na szczęście nie przyjechał zgodnie z rozkładem i w szkole byłam 5 minut przed dzwonkiem. W szatni spotkałam Gabi, z którą się od razu przywitałam. Po ściągnięciu kurtki razem poszłyśmy w kierunku klasy.
 - Jak tam twoje Walentynki? – zagadała.
 - Arcyciekawe – parsknęłam śmiechem. – Skończyły się na maratonie z Trudnymi Sprawami u Michała, bo mój braciszek chciał mieć wolną chatę.
 - U Michała mówisz – poruszyła zabawnie brwiami, a ja wywróciłam oczami. Obym się tylko jakoś głupio nie wkopała.
 - No tak, u niego.
 - Dajesz będziesz mi oczy mydlić, że cię nie ciągnie do niego? – szturchnęła mnie z głupkowatą miną.
 - Mówię serio, że on mi się nie podoba – wywróciłam oczami.
 - Dobra, jeszcze kiedyś to od ciebie wyciągnę –mruknęła. Dobrze, że odpuściła, bo zapewne bym się głupio wkopała, znając mnie.
 - Lepiej mów, jak tam twoje Walentynki – spojrzałam na nią.
 - Nudne – wzruszyła ramionami. – Ale wieczorem dostałam kartę od jakiegoś tajemniczego wielbiciela.
 - Co?! I teraz mi o tym mówisz?! – oburzyłam się. – Co w niej było?
 - Ktoś sobie na pewno jaja robił – machnęła ręką.
 - Ta, na pewno – wywróciłam oczami. – To powiesz co tam było?
 - Że jest mną zauroczony, ale nie ma odwagi na razie się ujawnić.
 - Ktoś tu komuś wpadł w oko – dźgnęłam ją w bok.
 - Daj spokój, mówię ci, że to żarty pewnie.
No tak, cała Gabi. Czasami jej niska samoocena mnie przerażała. Była przecież śliczną dziewczyna i podobała się chłopakom. Szkoda, że sama nie umiała tego dostrzec. Ciekawiło mnie, kto jest jej tajemniczym wielbicielem. Czy to ktoś od nas z klasy? Ze szkoły? Znam go? Przejmuje się tym bardziej, niż ona. No chyba, że ona po prostu chce mnie wpuścić w maliny i sama też się zastanawia. Całą matematykę o tym rozmyślałam. Chyba stworzę jakąś listę kandydatów normalnie.
 - A co ty taka zamyślona? – szturchnęła mnie na długiej przerwie, gdy siedziałyśmy na parapecie.
 - Zastanawiam się nad tym, nad czym ty się nie zastanawiasz – stwierdziłam.
 - Czyli? Sorry, nie czytam w myślach.
 - O twoim tajemniczym wielbicielu.
 - Rany – jęknęła. – Po co ci to mówiłam? Mogłam się domyślić, że zaczniesz prowadzić jakiś chore śledztwo.
 - A ciebie niby nie ciekawi, kto ci to dał? – zdziwiłam się.
 - Nie bardzo – wzruszyła ramionami. – Jak już ci mówiłam, ktoś sobie jaja robi, więc po co się przejmować.

 - A ty dalej swoje – wywróciłam oczami. Nie ogarniam tej dziewczyny.

_____________________

Polacy wygrali z Niemcami... w piłkę nożną! Jakie hece :O
Pozdrawiam ;*

5.10.2014

Rozdział 13

W przeddzień Walentynek w mieście było pełno serduszkowych ozdób. Każda witryna sklepowa zachęcała do kupienia czerwonej czy puchatej pierdoły, aby przynajmniej raz w roku ‘’udowodnić’’ drugiej osobie, że się coś do niej czuje. Trochę bez sensu, bo jak się kogoś kocha, to powinno się mu to pokazywać codziennie, a nie tylko od święta. Nigdy jeszcze nie miałam chłopaka w ten dzień, ale w tym roku jest inaczej. Mimo to mój stosunek do tego całego komercjalizmu się nie zmienił. Kiedyś to może Walentynki miały jakiś głębszy przekaz. Ludzie, którzy się wstydzili mogli wyznać płci przeciwnej co takiego czują. Teraz to była tylko kasa. Eh, dokąd ten świat zmierza?
Dzień ten miał być jednak dla mnie dobry, bo był to piątek, a po południu jastrzębie grały mecz. Zapowiadał się udany dzień. Zapomniałam jednak, że w szkole w ramach tych Walentynek także wszędzie były balony w kształcie serduszek, a samorząd rozprowadzał kartki. Choć tyle w tym dobrego, że dochód pójdzie na cele charytatywne. Jeden plus.
Lekcje mimo wszystko przebiegały normalnie. Tylko Izka nie mogła się powstrzymywać od kąśliwych uwag na temat reszty klasy, która nie dostała tyle prezentów, co ona. Cały dzień paradowała z różami i toną kartek. Oczywiście wszystko nosiły jej koleżaneczki. Matko, jak tak można? Najbardziej pusta osoba na świecie.
 - Oj, a wy dziewczynki nic nie dostałyście? – popatrzyła kpiąco na mnie i Gabi. Wymieniłyśmy między sobą porozumiewawcze spojrzenie.
 - Ty jak zwykle cała obładowana – moja przyjaciółka uśmiechnęła się ironicznie.
 - Zazdrościcie? No cóż, nie wszyscy mogą być tacy jak ja – poprawiła tlenione włosy.
 - Lepiej dla całego świata – mruknęłam.
 - Ej, Gabi, Łęcka cię woła! – krzyknął Jarek. Łęcka to nasza babka od niemieckiego. Przyjaciółka przeprosiła mnie spojrzeniem i poszła pod pokój nauczycielski. Kurde, zostałam sama z Izką, a to nie mogło znaczyć nic dobrego.
 - Strasznie pusta jesteś – stwierdziłam, patrząc na nią. – Cieszysz się z jakiś głupich karteczek, które nie są oznaką zupełnie niczego.
 - Są znakiem, że podobam się facetom  - prychnęła. – Musisz zaakceptować to, że jesteś tak brzydka, że nikomu się nie podobasz.
 - Przynajmniej jestem naturalna i nie paraduję z toną tapety na ryju – skrzyżowałam ręce na piersi. – Czym to nakładasz? Szpachelką, czy łopatą?
 - Zamknij się – syknęła. – Makijażem podkreślam swoją urodę.
 - Ah, tak – pokiwałam głową. – A mini spódniczkami co takiego? Płaski tyłek?
 - Zazdrościsz mi – spojrzała na mnie. – Ciekawe czy chociaż braciszek, albo ten jego koleżka dadzą ci coś z litości.
Odwróciła się napięcie i poszła. Nie ogarniam, co tacy ludzie mają w głowach? Pierwszy raz spotykam się z tak pustą osobą.

Po południu standardowo zameldowałam się na hali widowisko-sportowej w Jastrzębiu. Zajęłam swoje stałe miejsce. Gdy zawodnicy się rozgrzewali pokazałam swojemu bratu zaciśnięte kciuki. Razem z Kubiakiem pokazali mi rząd białych zębów. Uwielbiałam chodzić na mecze, a dzięki bratu-siatkarzowi miałam ku temu możliwości. Goście z Olsztyna prezentowali dobry poziom, jednak nie był on wystarczający dla Pomarańczowych. Wygrali 3:1 , a statuetka MVP zawędrowała w ręce Kubiego. Uśmiechnęłam się szeroko i od razu skierowałam się do band żeby mu pogratulować. Nie był to najlepszy pomysł, bo pełno fanek próbowało się do niego przebić po autograf. Nawet zostałam dość mocno dźgnięta w żebro w pewnym  momencie. Odwróciłam się i zamarłam.
 - Co ty tu robisz? – mruknęłam w kierunku tlenionej.
 - Stoję w kolejce po autograf? – spytała ironicznie.
 - Od kiedy ty chodzisz na mecze? – prychnęłam.
 - Nie twój interes – warknęła. Wywróciłam oczami. W tym momencie do kibiców podszedł najlepszy zawodnik spotkania.
 - Ty też po autograf? – zaśmiał się do mnie.
 - Tak. Na czole mi się podpisz – puściłam mu oczko.
 - Niech pan ją wpuści – rzucił do ochroniarza, a on posłusznie spełnił jego prośbę. Podziękowałam uśmiechem.
 - Będę u Zbyszka – powiedziałam przyjmującemu. – A, no i gratulacje mistrzu.
Cmoknęłam go w policzek. Myślałam, że Iza zaraz eksploduje. Tak w ogóle to co ona tu robiła? Dobra, nieważne. Poszłam pogratulować Zibiemu i reszcie.
 - No, chłopaki, spisaliście się – wyszczerzyłam się.
 - Zawsze się spisujemy – Holmes przeczesał swoją przydługą już fryzurę.
 - Chodź, Sadie, poodbijamy sobie – zwróciłam się do córki amerykańskiego środkowego. Blondyneczka była naprawdę uroczą i rezolutną pięciolatką. Znałyśmy się dobrze, bo już kilka razy robiłam za jej nianię. Dziewczynka złapała mnie za rękę i obie oddaliłyśmy się od siatkarzy. Wzięłam niebiesko-żółtą Mikasę i rzuciłam do niej. Siatkówkę to ona miała we krwi po tacie, bo jak na jej wiek, to szło jej zdecydowanie lepiej, niż rówieśnikom. Russel pewnie uczył ją układania rąk do odbicia wcześniej, niż chodzenia.
 - Mogę z wami pograć? – zapytał Michał, ruszając brwiami.
 - A nie powinieneś rozdawać autografów wygłodniałemu stadu fanek? – zaśmiałam się.
 - Rozdałem już – wyszczerzył się. – Twoja koleżanka jest strasznie upierdliwa.
Pokręcił głową zażenowany.
 - Ona jest co najwyżej – podkreśliłam te 2 słowa – znajomą z klasy.
 - Nawet mi swój numer chciała wcisnąć – zaśmiał się, a ja zacisnęłam dłonie na piłce.
 - No chyba nie wziąłeś – warknęłam.
 - No raczej – puścił mi oczko. – Spławiłem ją od razu. Jeszcze jakieś spięcia z innymi miała, bo myliła nazwiska siatkarzy.
 - Boże, za jakie grzechy akurat ja musiałam trafić na nią w klasie? – skierowałam wzrok gdzieś w bliżej nieokreślony punkt w górze.
 - Ej , gramy w końcu, czy będziecie gadać po polsku? – oburzyła się w końcu mała Amerykanka. No tak, przeszliśmy na nasz ojczysty język, którego blondyneczka nie rozumiała.
 - Gramy, gramy – uśmiechnęłam się do niej i rzuciłam piłkę.

W sobotę mogłam sobie w końcu dłużej pospać. Pobiłam nawet Zbyszka! Wstałam dopiero koło południa. Siatkarza jednak w mieszkaniu nie było. Zdziwiłam się, ale pomyślałam, że pewnie jest piętro wyżej. Zrobiłam sobie kakao i tosta z serem. Śniadanie skonsumowałam przed telewizorem, oglądając powtórkę jakiegoś serialu. Nie wiedziałam, o co w nim chodzi, ale mimo to oglądałam. Później poszłam się umyć i zmienić piżamę na jakieś normalne ubranie. Akurat w tym momencie ktoś wszedł do mieszkania. Był to mój brat oczywiście i zaczął mnie wołać.
 - Co drzesz ryja od samego rana – mruknęłam, wychodząc z łazienki.
 - Ładniej mów do brata – pogroził mi palcem. – Propozycję dla ciebie mam.
 - Jaką? – zaciekawiłam się.
 - Pojedziesz ze mną do galerii do Katowic, bo muszę wybrać sobie jakąś koszulę na dzisiejszy wieczór. Pomożesz mi?
 - Pod jednym warunkiem – skrzyżowałam ręce na piersi. – Też chcę sobie parę rzeczy kupić.
 - Okej, ale żeby nam coś na koncie jeszcze zostało po tych zakupach – zaśmiał się.
 - Za kogo ty mnie uważasz? – prychnęłam.

Po godzinie byliśmy już w galerii. Była ona większa, niż ta u nas, ale dzięki temu mogliśmy kupić Zibiemu lepszą koszulę. Niestety byłam wybredna i krytykowałam każdy jego wybór. Potrafiłam nawet zwykłą białą koszulę zjechać tak, że natychmiast ją odłożył na miejsce. W końcu jednak udało nam się znaleźć coś idealnego (link) w czym Zbyszek prezentował się zjawiskowo. Dopiero po odhaczeniu tego najważniejszego produktu na liście mogliśmy przejść do moich zakupów. Dobrze, że Zibi należał do tych wyjątków, którzy nie narzekali chodząc po sklepach. Ostatecznie moja szafa wzbogaciła się w kilka bluzek (link)(link)(link), spódnicę(link) i sweter(link). Zadowoleni poszliśmy coś przegryźć do pobliskiego Fast fooda. Potem trochę ponarzekałam, że zjadłam tyle, że będę to spalać miesiąc. Sam cwaniak ma te swoje specyfiki, że mu sadło nie rośnie i się cieszy. Cóż, pochodzę po prostu na więcej treningów, niż zwykle. Pewnie do siatki nie doskoczę przez ten tłuszcz.
Wieczorem Zibi stresował się jakby się co najmniej oświadczać miał. Śmiałam się i nabijałam z niego cały czas, a on tylko zabijał mnie wzrokiem.
 - Ale na pewno jest okej? – zapytał po raz setny.
 - Tak, jest zajebiście – westchnęłam znudzona, opierając się o framugę.
 - Wyrażaj się – warknął. – Ale jesteś pewna?
 - Tak, Zbyszek, idź już w końcu!
 - Dobra, to idę – stwierdził i ubrał kurtkę. – Wszystko mam?
 - Mnie pytasz?
 - No tak. Okej, to idę. Pamiętaj żeby iść do Michała – cmoknął mnie w czoło.
 - Pamiętam, pamiętam.
Bartman wyszedł. Zauważyłam wtedy, że nie wziął bukietu, który leżał na stole w kuchni. Uderzyłam się w czoło, chwyciłam kwiaty i wybiegłam za nim.
 - Zbyszek, stój! – krzyknęłam. Zatrzymał się natychmiast. – Kwiaty!
 - Rany, dziękuję! Zuza, jesteś wielka! – cmoknął mnie siarczyście w policzek.
 - Powodzenia – puściłam mu oczko.
 - Dzięki – uśmiechnął się i zszedł na dół. Pokręciłam głową i wróciłam do góry. Zaczęłam się szykować. Umyłam się i ubrałam (link). Zrobiłam lekki makijaż, a włosy podkręciłam na prostownicy. Gdy byłam już całkowicie gotowa, to zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się mieszkanie wyżej. Otworzył mi wystrojony Michał. Elegancka koszula idealnie przylegała do jego umięśnionego torsu. Aż mimowolnie przygryzłam dolną wargę. Wpuścił mnie do środka i pocałował namiętnie na powitanie.
 - Wyglądasz przepięknie, mała – wymruczał prosto w moje wargi.
 - A ty szalenie przystojnie – przeczesałam jego brąz grzywę.
 - Zapraszam zatem na kolację – ukłonił się i wskazał na salon. Podążyłam tam. W pomieszczeniu było ciemno. Jedynym źródłem światła były świece poustawiane na stole oraz parapetach. W dodatku wszędzie były płatki róż.
 - To dla ciebie – przede mną zobaczyłam bukiet moich ulubionych kwiatów – lilii. Musnęłam wdzięczna jego wargi.
 - Piękne są. Dziękuję – uśmiechnęłam się.
Jak na dżentelmena przystało, Michał odsunął mi krzesło, na którym usiadłam. Zniknął znów na chwilę, bo poszedł po naszą walentynkową kolację. W mieszkaniu unosił się piękny zapach, więc musiał się starać przy tym gotowaniu. Po chwili przede mną stał talerz z aromatycznym kurczakiem. W miłej atmosferze zaczęliśmy go konsumować, popijając czerwonym winem.
 - Możesz się śmiać, ale moje gotowanie wyglądało tak, jak Zakościelnego w ‘’Tylko mnie kochaj’’ – zaśmiał się, gdy spytałam go, jak udało mu się to danie przyrządzić.
 - Nagrałeś mi może? – również zrobiłam to, co on.
 - Niestety nie. Wyobraźnia musi ci wystarczyć – puścił mi oczko.
 - Ale przyznać muszę, że wyszło ci świetnie.
 - Czyli jednak nie jest ze mną tak źle – znowu się roześmiał.
 - Wiesz, szefem kuchni to ty nie zostaniesz, ale..
 - A już było tak pięknie – przerwał mi, krzywiąc się.
 - Ale i tak widać, że się przyłożyłeś – wyszczerzyłam się.
Dokończyliśmy jedzenie, a potem Kubiak zaniósł brudne naczynia do zmywarki. Następnie usiedliśmy na kanapie, która też była w płatkach róż z kieliszkami w rękach.
 - To za co pijemy? – zapytałam, unosząc szklane naczynie.
 - Za nas – oznajmił i stuknął swoim kieliszkiem o mój.
 - W takim razie za nas – uśmiechnęłam się i upiłam łyk. Wtuliłam się mocno w przyjmującego.
 - Kocham cię, malutka – pocałował mnie czule w czubek głowy.
 - Ja ciebie też, Miśku.
 - Wiesz, chyba znowu muszę zacząć uświadamiać Zbyszka, że nie jesteś dzieckiem. To może trochę zająć – westchnął.
 - Myślę, że to dobry pomysł. Boję się, że sam nas nakryje, a wtedy mnie wyśle do babci – posmutniałam.
 - Pojadę za tobą nawet do Warszawy – pogłaskał mnie po policzku.
 - Powiedz mi, czemu on jest tak przesadnie troskliwy czasami? Myślisz, że jeżeli rodzice by żyli i mieszkałabym z nimi, a z nim widywałabym się rzadziej, to zachowywał by się inaczej?
 - Być może – wzruszył ramionami. – On po prostu wie, że jest za ciebie odpowiedzialny. Chce cię chronić i ciężko mu pomyśleć, że jego mała siostrzyczka dorosła i może już sobie z kimś życie układać.
 - Moich poprzednich chłopaków spławił tak, że ze wstydu ich unikałam.
 - Wiem, sam mu w tym pomagałem. Wybacz – zaśmiał się.
 - O ty, mendo – wbiłam mu palec w bok.
 - No sorry, ale gdybyś była z kimś, to nie byłabyś ze mną – wyszczerzył się.
 - Ale to było 2 lata temu w gwoli przypomnienia.
 - Wtedy to i ja traktowałem cię jeszcze jak dziecko. No i ci chłopcy nie byli dla ciebie.
 - A ty niby jesteś – mruknęłam.
 - Wątpisz w to? – zbliżył się na taką odległość, że czułam już jego oddech na mojej twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy.
 - Udowodnij, że się mylę – zalotnie przygryzłam wargę.
 - Jak sobie życzysz – uśmiechnął się i wpił w moje wargi. Zmieniłam pozycję, usadawiając się na jego kolanach. Michał błądził dłońmi po moich plecach i udzie, które się odsłoniło przez podwiniętą lekko sukienkę. Jako, iż miałam do przejścia tylko parę schodów, to nie ubierałam rajstop. Rozchyliłam wargi, wpuszczając jego język głębiej. Objęłam go za szyję, a po chwili zaczęłam rozpinać koszulę. Spojrzał na mnie trochę zdziwiony i zwolnił pocałunek.
 - Chcę tego – wyszeptałam, gdy zadał mi nieme pytanie spojrzeniem.
 - Jesteś pewna?
Kiwnęłam twierdząc głową.
 - Chcę przeżyć swój pierwszy raz właśnie z tobą – powiedziałam cicho.
 - Chodź do sypialni – uśmiechnął się. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do pokoju obok. Usiadł na łóżku, a ja pchnęłam go do tyłu, usadawiając się na nim okrakiem. Był zdziwiony moją stanowczością. Planowałam to już od jakiegoś czasu. Czekałam na odpowiedni moment i taki był właśnie dziś. Od miesiąca brałam tabletki antykoncepcyjne, więc nie musiałam obawiać się o żadne niespodzianki. Na szczęście Zbyszek szanował moją prywatność, więc mogłam ukryć je w pokoju bez obawy, że je znajdzie. Najwyżej miałam już wymyślone usprawiedliwienie, że ginekolog sam mi je przepisał, bo mam jakieś tam problemy, ale nie zamierzam mu opisywać, bo to krępująca sprawa.
Ponownie przyssałam się do ciepłych warg siatkarza i kontynuowałam rozpinanie koszuli. Po chwili nie miał jej już na sobie. Powoli, bez pośpiechu pozbawialiśmy się kolejnych części garderoby. Początkowo odrobinę byłam skrępowana swoją jak i jego nagością, jednak szybko się z tym oswoiłam. Kubi był delikatny i bardzo czuły. To było niesamowite doznanie. Starał się, aby było ono dla mnie bardzo przyjemne i świetnie mu to wychodziło. Pieścił każdą część mojego ciała. Nie pozostałam mu dłużna. Badaliśmy się powoli i dokładnie. Zanim złączył nasze ciała w jedno spojrzał głęboko w moje oczy i szepnął nieme ‘’Kocham cię’’. Poczułam dziwny, ale przyjemny ból. Jęknęłam cicho. Siatkarz poruszał miarowo biodrami, sprawiając mi kolejne przyjemności, które były rozkoszą także dla niego. Zacisnął mocno ręce na pościeli, pogłębiając swoje ruchy, a ja drapałam jego plecy. To już nie były ciche jęki, a głośne okrzyki rozkoszy zarówno z mojej, jak i jego strony. Fala podniecenia zaczęła mnie oblewać od  samego dołu do góry. Jeden mocniejszy i zdecydowany ruch sprawił, że kompletnie się zatraciłam i odpłynęłam, wydając z siebie wręcz dziki okrzyk. Moje ciało wygięło się w łuk i po chwili opadło na mokrą i zmiętą pościel. Michał zrobił to samo. Oboje głośno dyszeliśmy. Ciężko przychodziło złapanie oddechu. Gdy już powoli zaczął być bardziej równomierny odwróciłam twarz w kierunku Michała i się uśmiechnęłam. Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.

 - Dziękuję – powiedziałam zachrypniętym głosem, wtulając się w niego mocniej. Byliśmy tak zmęczeni, że z zaśnięciem nie mieliśmy zbytniego kłopotu. To były zdecydowanie najlepsze Walentynki w moim życiu. 

___________________

Sceny +18 nie wychodzą mi, jak widac u góry :D
PlusLiga się zaczęła, kochani <3
Pozdrawiam ;*