Rano
obudziłam się z kacem tak wielkim, że myślałam, ze mi głowę rozsadzi. Światło
mnie drażniło i słyszałam wszystkie dźwięki 100 razy głośniej i mocniej. Ledwo
wstałam. Zauważyłam, że jestem w koszulce Michała, a nie pamiętam żebym się
przebierała. Doczłapałam jakoś do kuchni, gdzie był Misiek. Puścił mi oczko,
gdy mnie zobaczył i wskazał na butelkę wody na stole. Od razu się do niej
przyssałam.
- Tu masz tabletke na głowę – podał mi małą
kapsułkę.
- Mocna? Potrzebuje czegoś najmocniejszego –
skrzywiłam się.
- Taką ci daję.
Wzięłam
ją i popiłam wodą. Połozyłam łokcie na blacie stołu i złapałam się za głowę.
Miałam wrażenie, że mi ją rozsadzi.
- Nigdy nie tknę alkoholu – wysapałam. – I co
ja powiem Zibiemu?
- O to się nie martw – rzucił. Spojrzałam na
niego pytająco. Po chwili usłyszałam otwieranie się drzwi.
- Nagrałeś mi może moją pijaną siostrzyczkę?!
– krzyknął od progu mój brat ze śmiechem.
- Ciszej, debilu – syknęłam. W odpowiedzi
tylko się zaśmiał.
- Znam umiar, jestem abstynentką w porównaniu
do ciebie – przedrzeźniał mnie.
- Jak dojdę do siebie, to masz przejebane –
syknęłam.
- O jeju, bo to pierwszy raz się upiłaś –
wywrócił oczami mój brat. – Przecież bym ci nic nie zrobił, mogłaś po mnie
zadzwonić.
- Myślałam, że będziesz zły – mruknęłam.
- Raczej rozbawiony – znowu się zaśmiał. I tak
nabijał się ze mnie cały poranek…
Koło
południa moja komórka dzwoniła cały czas. Wojtek pisał, czy wszystko okej, jak
się czuję, a potem pochwalił się swoją nową koleżanką. Miała na imię Weronika i
szybko złapali wspólny język. Cieszyłam się, bo pamiętam jak mu się wczoraj
oczy świeciły w jej towarzystwie. Chociaż… może mi się wydawało, bo byłam
wstawiona. Ale skoro był zadowolony, że dalej utrzymują kontakt, to może jednak
mi się nie zdawało. Potem napisała do mnie Gabi. Z nią jednak umówiłam się na
kawę. Ubrałam się (link) i powiedziałam bratu, że idę. Spotkałyśmy się w naszej
ulubionej kawiarnii, gdzie zamówiłysmy to co zwykle.
- Żyjesz jakoś? – zapytała w końcu.
- Jak widać – uśmiechnęłam się lekko. – Nie
wiem jak ja się Wojtkowi odwdzięczę.
- Ważne, że jesteś cała! Wojtkowi czekolada
wystarczy – wyszczerzyła się.
- Masz rację –
przytaknęłam rozawiona.
- A brat nie był
zły?
- Zły? On był mega rozbawiony, że ja pijana byłam – wywróciłam oczami. – Ale o tej akcji nic nie wie.
- Zły? On był mega rozbawiony, że ja pijana byłam – wywróciłam oczami. – Ale o tej akcji nic nie wie.
- A Michał?
- Powiedziałam mu,
bo widział w jakim stanie byłam.
- Jesteś pewna, że
nie wygada Zbyszkowi? – zastanawiała się.
- Nie, no coś ty –
pokręciłam głową.– On taki nie jest. Wie, że jak coś jest sekretem, to tym ma
pozostać.
- Uuu, to wy dużo
chyba takich macie przez Zbyszkiem – zaśmiała się. Dołączyłam do niej. Biedna,
nieświadoma Gabrysia..
- Troszeczkę tego
było – puścilam jej oczko.
- Fajnie, że masz
takiego Michała, który jest na każde twoje zawołanie – westchnęła.
- Wcale nie na
każde. I ja go nie mam. Po prostu jest moim przyjacielem, a o to raczej w
przyjaźni chodzi – wzruszyłam ramionami.
- Ja i tak wiem, że
kiedyś się hajtniecie i będziecie mieć stado małych Kubiaków – powiedziała z
entuzjazmem. Kazałam jej się popukać po czole.
- Może jeszcze
zamieszkamy na Hawajach i założymy plantację ryżu? Weź się zastanów czasem, co
ty mówisz – wywróciłam oczami zażenowana.
- Pierdu, pierdu,
będzie wiosna – mruknęła. – Mogę się nawet z tobą założyć.
- Ty i te twoje
zakłądy – prychnęła.
- Oj tam, tylko
kilka razy nie miałam racji – zmieszała się.
- W większości
wypadków – zaśmiałam się.
- Jesteś wredna!
- Taki urok
Bartmanów – wyszczerzyłam się.
Typowa rozmowa dwóch przyjaciółek. Gadanie bez sensu. Po
wspomnieniach wczorajszego wieczoru, poprzez temat o mnie i Michale, a
dokładniej o tym ‘’jak my do siebie pasujemy’’ przeszłyśmy na jakieś głupoty i
gadanie bez sensu.
- Pamiętasz tego
mojego cichego wielbiciela? – zagadała Gabi, patrząc na ekran telefonu.
- No tak. A co z
nim? Odezwał się znów? No mów szybciej! – zaczęłam szybko mówić.
- Właśnie teraz
dostałam od niego smsa.
- Masz jego numer?!
- No teraz już tak
– mruknęła. – Tylko ciekawe skąd on ma mój.
- Ej, właśnie.
Czyli czekaj, on teraz napisał pierwszy raz? Ale co takiego? – zaciekawiłam
się. Przyjaciółka podała mi jej smartfona. Na dotykowym ekranie Xperii jakiejś
tam przeczytałam: ‘’Wybacz, że od
Walentynek się jeszcze nie odezwałem. Bałem się po prostu twojej reakcji.
Jakimś cudem zdobyłem twój numer i mam nadzieję, że teraz nasza znajomość
nabierze trochę tępa J Twój Wielbiciel.’’
- Rany, jaki on
kochany! – rozczulałam się.
- Raczej dziwny –
zabrała ode mnie urządzenie.
- Możesz w końcu
przestać? – wywróciłam oczami. – Każda normalna laska na twoim miejscu by się
cieszyła, że ma cichego wielbiciela.
- A jak to jakiś
zboczeniec? Pedofil, czy Bóg wie kto? – skrzywiła się.
- Dla pedofila to
ty jesteś kochana za stara i nie atrakcyjna – wystawiłam jej język. – Odpisz
mu!
- Niby co takiego?
- O jejku –
westchnęłam. – Cokolwiek. Spytaj o imię najlepiej, bo pewnie od razu ci nie
powie, kim jest. A i zapytaj skąd cię zna!
- A jak napiszę, to
dasz mi spokój? – westchnęła.
- Dam ci spokój jak
zostanę świadkiem na waszym ślubie – wyszczerzyłam się.
- Jesteś rabnięta –
pokręciła głową i napisała wiadomość.
Dalsza część naszego spotkania minęła na korespondowaniu z tajemniczym wielbicielem Gabrysi. Chyba nawet ona się w to wciagnęła, czyli jeden cel osiągnęłam! Teraz za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kim ten osobnik jest, bo nawet imienia nam nie zdradził. Powiedział jedynie, że chodzi z blondynką do szkoły, a to oznacza, że i ja go powinnam kojarzyć gdzies tam z korytarza. Ma tyle lat, co my, więc zawęził nam krąg poszukiwać do 1/3 szkoły, co i tak daje w cholere ludzi. Był naprawdę kochany w tych swoich wiadomosciach. Wyznał, że Gabi spodobała mu się już w 1 klasie, ale nie miał odwagi zagadać. W końcu odważył się po 2 latach to zrobić, lecz anonimowo. Miałam nadzieję, że w końcu się ten ktos przełamie i ujawni swą tożsamość. Chciałam żeby moja przyjaciółka miała faceta, bo nie raz podczas naszych babskich spotkań narzekała, że zazdrosci tym wszystkim zakochanym parom, jak je mija na miescie. Fakt, mieć swiadomość, że obok jest to ukochane 36,6 do którego można się przytulić, które pocałuje w czoło i przy którym kobieta czuje się bezpiecznie, jest wspaniała. Coś o tym wiedziałam. Szkoda tylko, że inni nie mogli o tym wiedzieć.
Dalsza część naszego spotkania minęła na korespondowaniu z tajemniczym wielbicielem Gabrysi. Chyba nawet ona się w to wciagnęła, czyli jeden cel osiągnęłam! Teraz za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kim ten osobnik jest, bo nawet imienia nam nie zdradził. Powiedział jedynie, że chodzi z blondynką do szkoły, a to oznacza, że i ja go powinnam kojarzyć gdzies tam z korytarza. Ma tyle lat, co my, więc zawęził nam krąg poszukiwać do 1/3 szkoły, co i tak daje w cholere ludzi. Był naprawdę kochany w tych swoich wiadomosciach. Wyznał, że Gabi spodobała mu się już w 1 klasie, ale nie miał odwagi zagadać. W końcu odważył się po 2 latach to zrobić, lecz anonimowo. Miałam nadzieję, że w końcu się ten ktos przełamie i ujawni swą tożsamość. Chciałam żeby moja przyjaciółka miała faceta, bo nie raz podczas naszych babskich spotkań narzekała, że zazdrosci tym wszystkim zakochanym parom, jak je mija na miescie. Fakt, mieć swiadomość, że obok jest to ukochane 36,6 do którego można się przytulić, które pocałuje w czoło i przy którym kobieta czuje się bezpiecznie, jest wspaniała. Coś o tym wiedziałam. Szkoda tylko, że inni nie mogli o tym wiedzieć.
- Ale on słodki –
rozczulałam się, gdy napisał Gabrysi, że jak widzi jej uśmiech, to od razu dla
niego dzień staje się piękniejszy.
- A nie uważasz, że
on jest taką trochę ciotą? – zapytała.
- Niby czemu?
- Bo facet, to
powinien być facet, a on się wstydzi jakiejś laski – wywróciła oczami.
- O Jezu, bo mu
zależy i boi się odrzucenia – mruknęłam. – Poza tym jest wrażliwy.
- Jak chcesz, to
mogę ci go odstąpić, bo widzę, że tobie bardziej na tym zależy, niż mi.
- O nie, moja
droga. To ty mu się spodobałaś i widać, chłopak szaleje na twoim punkcie, więc
nie rozumiem, dlaczego cię to nie rusza.
- Bo…nie wiem –
spuściła wzrok. – Czemu akurat ja?
- A czemu nie? –
zdziwiłam się.
- Bo jest tyle
ładniejszych dziwczyn ode mnie i w ogóle.
- Jesteś jedną z
najładniejszych dziewczyn w szkole! To jest fakt, tego nie obalisz.
- Ehem, ta –
mruknęła.
Oczywiście sprzeczać mogłybyśmy się bez końca, ale w końcu
ucięłam tą bezsensowną ‘’kłótnię’’. Poszłyśmy w końcu na przystanek, gdzie
najpierw Gabi wsiadła do swojego autobusu, a następnie ja do swojego. Cały czas
nurtował mnie ten jej tajemniczy wielbiciel. Po przeanalizowaniu informacji,
jakie udało nam się z niego wyciągnąć i porównanie ich z planem lekcji to z 1/3
szkoły zostały mi tylko 3 klasy: A, K i nasza. Niestety na stronie szkoły nie
było spisu uczniów poszczególnych klas, więc nie mogłam zobaczyć ilu
potencjalnych kandydatów jest w kręgu podejrzanych. Rany, mogłabym zostać
jakimś detektywem. I tak dużo w ciągu jednego popołudnia odkryłam.
- Może byś w końcu
pokazała, że żyjesz? – usłyszałam głos Zbyszka, który stanął w progu.
- Tadam – pomahałam
ręką, nie odrywając wzroku od laptopa.
- Rusz tyłek. Gości
mamy.
- Jakich? –
zaciekawiłam się.
- Chodź, to
zobaczysz – rzucił i zniknął z mojego pola widzenia. Zamknęłam laptopa i
poszłam w kierunku głosów, czyli do salonu. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc
babcię i dziadka. Od razu się z nimi przywitałam, mocno przytulając.
- Czemu nie
uprzedziliście, że wpadniecie? Ugotowałabym coś fajnego – rzuciłam.
- To był taki
spontaniczny pomysł. Nie przejmuj się nami – machnęła ręką kobieta. – 2 dni i
nas nie ma.
- Mam nadzieję, że
nas przygarniecie? – zaśmiał się dziadek.
- To raczej
oczywiste – uśmiechnął się Zbyszek. – Czego się napijecie?
- Herbaty –
odpwiedzieli równo.
- Zrobię –
zgłosiłam się i wyszłam.
- Pomogę ci –
usłyszałam brata. Oho, coś chce, bo nigdy nie jest chętny do pomocy.
- Zuz, bo jest
problem – rzucił.
- Tak czułam. Jaki?
- Nie mamy dla nich
miejsca do spania – podrapał się po głowie.
- Przecież dam im
swoje łóżko, a ja się kimnę na materacu, co za problem – wywróciłam oczami.
- Ale ten nasz
materac jest dziurawy…
- Wszystko
zepsujesz – mruknęłam niezadowolona. – Na kanapę nie idę!
- Ja też! Ktoś mógłby
iść do Michała, bo ma wolny pokój.
Nastała chwila ciszy.
- Kamień, papier,
nożyce? – zaproponował. Kiwnęłam głową. Kurde, pierwszy raz chciałam z nim w to
przegrać. Na trzy-czte-ry wytawiliśmy ręce. Zbyszek pokazał kamień, a ja
papier. Znaczyło to, że wygrałam. Cholera, ja i to moje wygrywanie ciagłe.
- Ej, jeszcze raz.
Do 3 wygranych jak w siatkówce – oburzył się.
- O Jezu, to pójdę
ja, przecież to nie jest problem -
rzuciłam niby od niechcenia.
- Serio? Jesteś
boska! – cmoknął mnie siarczyście w policzek.
- Powiedz mi coś,
czego nie wiem – zaśmiałam się.
Bartman pomógł mi zrobić gorące napoje dla dziadków.
Znalazłam w szafce jakieś ciastka, więc wysypałam je na talerzyk i zaniosłam do
salonu. Zibi zniknął na chwilę żeby załatwić z Kubiakiem sprawę mojego noclegu.
Wrócił i oznajmił, że przyjmujący nie planował żadnej namiętnej randki, więc
mogę przyjść. Czyli w sumie randka przyjdzie do niego. Biedny, nieświadomy
Zbysiu.
- Mam nadzieję, że
nie robimy wam zbytniego kłopotu – powiedziała babcia.
- Nie no, skąd –
zaprzeczył od razy Zbyszek.
- Chcieliśmy
zobaczyć, co u was słychać, bo wy nie macie czasu nas odwiedzić – dodał
dziadek.
- Obiecuję, że po
maturze do was przyjadę na dłużej – uśmiechnęłam się.
- A ja po sezonie.
Może uda się Asię też przekonać i przyjedzie ze mną – wtrącił siatkarz.
- Właśnie, musimy
tą twoją Asię w końcu poznać!
- Zaproszę ją
jutro, spokojnie.
- A ty Zuziu,
przyprowadzisz jakiegoś swojego kawalera?
- Niestety nie mam
swojego na własność – zaśmiałam się.
- Taka śliczna
dziewczyna i nie ma? Oj coś kręcisz – zdziwił się dziadek.
- No widzisz,
dziadku, nikt mnie nie chce – wzruszyłam ramionami.
- I póki co to
dobrze, bo mature masz – przypomniał Zibi. Wywróciłam jedynie oczami. I tutaj
temat zszedł na moją naukę, a później treningi Zbyszka. W końcu zaczęliśmy się
zbierać do spania. Wzięłam swoje rzeczy do torby i poszłam do mieszkania wyżej.
Zapukałam i od razu weszłam do środka. Michał wyszedł z kuchni, wycierając ręce
w ręcznik. Czyżby coś gotował? Wow.
- Hej, mała –
pocałował mnie na powitanie.
- No cześć. Co ty
tam kombinujesz w tej kuchni? – zaciekawiłam się. Odłożyłam swoje rzeczy pod
ścianę.
- Sushi –
wyszczerzył się. – Jedyne co mi wychodzi.
- Oo, a podzielisz
się?
- To zależy z kim –
uśmiechnął się.
- Z dziewczyną poza
którą świata nie widzisz, np.? – zaśmiałam się.
- Okej. Daj mi
znać, jak przyjdzie.
- Debil –
mruknęłam, gdy parsknął śmiechem, widząc moją minę.
- Chodź, złośnico.
Zjemy sobie kolację w kuchni – pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do stołu.
Jego i sushi było naprawdę dobre. W sumie jadłam je już nie raz i z każdym
następnym razem były coraz lepsze. Potem włożylimy brudne naczynia do zmywarki.
- Proszę, możesz
pierwsza skorzystać z łazienki – wskazał na drzwi na końcu korytarza.
- Jaki ty
dobroduszny – zaśmiałam się. – Dziękujębardzo. Chętnie skorzystam.
Wzięłam szybki
prysznic żeby nie tamować łazienki. Ubrałam bieliznę, a następnie dresowe
spodenki. Niestety zapomniałam wziąć górnej części garderoby. Zaklęłam cicho
pod nosem. Związałam włosy w byle jakiego koka i w samym staniku wyszłam. Przed
Michałem się już nie krępowałam.
- Ulala – zagwizdał
siatkarz.
- Poratowałbyś mnie
jakąś koszulką? Zapomniałam swojej – skrzywiłam się.
- Po co? I tak ją
zaraz z ciebie ściągnę – położył swoje dłonie na moich biodrach.
- Taki jesteś pewny
siebie? – przygryzłam dolną wargę.
- Bardzo –
wymruczał mi do ucha. – Jutro niedziela, czyli nie ma treningu.
- Tak to sobie
wykombinowałeś – zaśmiałam się cicho. – To najpierw mnie złap!
Wyrwałam mu się i ze śmiechem zaczęłam uciekać. Kubiak
ocknął się po chwili i zaczął mnie gonić. Trochę jak dzieci, ale przynajmniej
było zabawnie. W końcu zostałam zapędzona w kozi róg, a dokłądniej do sypialni.
Michał pchnął mnie na łóżko, a sam zawisł nade mną.
- Ktoś tu był
niegrzeczny – pokręcił głową.
- I niech zgadnę,
nie byłeś to ty – zaśmiałam się.
- Bingo, mała –
wyszczerzył się.
- Musisz mnie teraz
ukarać – przygryzłam dolną wargę.
- Z przyjemnością,
kochanie – uśmiechnął się i wpił namiętnie w moje wargi. Tym razem nie było tak
powoli i delikatnie jak za pierwszym razem. Byliśmy oboje tak rozpaleni, że o
spokojnym badaniu swoich ciał nie było mowy. To była namiętna noc. Michał
zdecydowanie dominował, jednak był przy tym bardzo czuły. O mamo, jak mnie to
kręciło! Po wszystkim ciężko było nam unormować oddech.
- Czujesz się
wystarczająco ukarana? – wysapał po chwili.
- Chyba muszę być
częściej niegrzeczna – zaśmiałam się, biorąc głębokie wdechy.
- Nie mam nic
przecwiko – puścił mi oczko. Ostatecznie otrzymałam koszulkę, o którą prosiłam
parę godzin wcześniej. Skończyło się na tym, że spałam tylko w niej.
__________________
Przepraszam jeśli są jakieś błędy, ale dodaję bez sprawdzania, bo czas ;/
I niestety mam przykrą wiadomość, że to ostatni rozdział jaki mam. teraz będą pojawiać się rzadziej ;/
Pozdrawiam ;*
I niestety mam przykrą wiadomość, że to ostatni rozdział jaki mam. teraz będą pojawiać się rzadziej ;/
Pozdrawiam ;*