- No nareszcie z pokoju wyszłaś – zaśmiał się mój brat.
- Nauka mnie tam zatrzymała – mruknęłam.
- Czego się tak uczysz? – spytała blondynka.
- Biologii. Tkanki i takie tam – odparłam.
- To idź do Michała. On ma biologię w małym malcu – stwierdził ot tak Zibi. Hmm, kusząca perspektywa. Ale ja miałam się uczyć, a nie z nim romansować!
- Nie będę mu głowy zawracać – powiedziałam.
- Myślisz, że on ma coś do roboty? – parsknął śmiechem. – Leży pewnie teraz rozwalony na kanapie.
- W sumie pewnie tak. Okej, to pójdę do niego, uprzedź go, ale najpierw zjem.
Poszłam do kuchni i podgrzałam sobie makaron z jabłkami. Pyszności! Następnie wzięłam gruby podręcznik do biologii i poszłam do góry. Drzwi otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Kubiak. Również się uśmiechnęłam i weszłam, a po zamknięciu drzwi złączyliśmy nasze usta w pocałunku.
- To czego tam nie ogarniasz, mała? – spytał, biorąc ode mnie książkę, gdy już znaleźliśmy się na kanapie w jego salonie.
- Wszystkiego – jęknęłam. – Nic mi do głowy nie wchodzi, a jak zawalę tą kartkówkę, to mnie Zbyszek zabije.
- Przecież widzi, ze się uczysz, to czemu miałby cię zabijać? Daj spokój. Który rozdział?
- Trzeci. Lekcja o tkankach – wyjaśniłam.
- Yhym, jakieś 10 kartek… Przecież noc jeszcze młoda! – zaśmiał się.
- Nie zamierzam się tyle uczyć – mruknęłam.
- Coś ty taka mało ambitna? – szturchnął mnie.
- Raczej leniwa – oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy.
- Ej, nie ma spania – ruszył się, więc niechętnie podniosłam powieki.
- Dobra, miejmy to z głowy – westchnęłam.
Michał okazał się być świetnym nauczycielem. Tłumaczył wszystko 100 razy lepiej niż moja biolożka w szkole. Gdy czegoś nie mogłam skumać, to powtarzał znowu, tylko prościej. Zamiast uczyć się regułek, to starałam się to brać rozumowo i w końcu po 2 godzinach mogłam uznać, że się nauczyłam.
- Jesteś wielki, Miśku – wyszczerzyłam się, zamykając podręcznik.
- To chyba mi się teraz jakaś zapłata należy – poruszył brwiami i wskazał palcem na swoje usta.
- A bezinteresownie to nie można? – droczyłam się z nim.
- Niestety, ja drogi korepetytor jestem – objął mnie w pasie i usadowił na swoich kolanach.
- A nie można jakiegoś rabatu dla ulubionej uczennicy? – przygryzłam dolną wargę.
- Niestety moja firma tego nie oferuje.
- Jak mus, to mus – wzruszyłam ramionami i zaczęłam go powoli całować. Z każdą chwilą pocałunek przybierał na tempie i namiętności. Jego język penetrował moją jamę ustną, a jego dłoń zawędrowała na moje plecy, pod koszulkę. Muskał ustami moją szyję, obojczyk, policzki. Zaczęłam całować jego szyję, co jakiś czas ją właściwie przygryzając. Uśmiechnęłam się, próbując unormować oddech. Odwzajemnił gest.
- Reszty nie trzeba – powiedziałam.
- Kocham cię, wiesz? – pocałował moje ramię.
- Ja ciebie też, Misiaczku – puściłam mu oczko. Niestety czas było wrócić do rzeczywistości. Gdy już w miarę się ogarnęłam, to pożegnałam się ze swoim chłopakiem i zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że nie przeszkodzę Zbyszkowi.
- Zuza, to ty? – zapytał Zibi. Usłyszałam jego głos z salonu, więc tam poszłam. Wciąż siedział z Asią. Objęci oglądali jakiś film.
- Tak, na szczęście już koniec – uśmiechnęłam się.
- Nauczona?
- Tak jest – zasalutowałam i się zaśmiałam.
- Mówiłem, że Michał dobry w te klocki. Przynajmniej raz się na coś przydał – wyszczerzył się.
- Najwyższa pora. Idę pod prysznic i spać, bo padam na twarz – stwierdziłam i się zmyłam. Będąc w sypialni, poczułam wibrację swojego telefonu. Odczytałam smsa: Przez ciebie, to ja teraz będę miał problemy z zaśnięciem :*. Pokręciłam głową rozbawiona. On był niemożliwy. Odpisałam mu natychmiast: Wybacz. Biorę całą winą na siebie ^^.
Michał: Prawidłowo. Mmm, chciałbym cię mieć teraz obok.
Ja: Też bym chciała Niestety oboje musimy trochę pocierpieć. Teraz idę pod prysznic i spać. Tobie też to radzę zrobić, Miśku.
Michał: A może plecki ci umyć? ^^
Ja: Jak przemkniesz niczym ninja obok Zbyszka, to proszę bardzo :*
Michał: Wiesz, jak mnie zagiąć…
Ja: Lata praktyki :*
Pożegnałam się w końcu z nim i poszłam do łazienki. Zdecydowałam się jednak na relaksacyjną kąpiel. Napełniłam wannę wodą, do której dolałam ulubiony olejek malinowy. Tak to ja mogłam odpoczywać. Potem umyłam włosy, ubrałam swoją piżamkę i z zawiniętym ręcznikiem na głowie wróciłam do swojego pokoju. Gdy zaczęłam suszyć włosy, to przyszedł Zbyszek.
- Młoda, ja idę odwieźć Asię – oznajmił.
- A wrócisz na noc? – zaśmiałam się. Wywrócił oczami.
- Zaskoczę cię, ale tak.
- Dobra, leć, leć – puściłam mu oczko i włączyłam suszarkę ponownie.
Otworzyłam oczy. Hmm, obudziłam się przed budzikiem. Coś nowego. Wzięłam telefon do ręki, chcąc sprawdzić ile jeszcze mogę poleżeć. 07:23 – przeczytałam w myślach. Z racji wczesnej pory dopiero po minucie do mnie dotarło, że zaspałam. Zerwałam się na równe nogi. Zbyszek miał później trening, więc mnie nie obudził. Wiedziałam, że nie zdążę na autobus, więc poszłam budzić brata.
- Zibi, wstawaj! – zaczęłam potrząsać siatkarzem.
- Daj mi spać – warknął, przewracając się na drugi bok.
- Zbyszek, zaspałam! Musisz mnie odwieźć – mówiłam zdenerwowana.
- Rany, od kiedy ci zależy na tym żeby się nie spóźnić?
- Bo na pierwszej lekcji mam tą pieprzoną biologię. No proszę cię, odwieź mnie.
- Ja pierdole, spać nie dadzą – wymamrotał i podniósł się leniwie z łóżka. Cmoknęłam go w policzek i w pośpiechu poszłam się ogarnąć do łazienki. Po 20 minutach byłam już kompletnie ubrana i czekałam na brata.
- A jedzenie? – zapytał Bartman.
- W szkole coś sobie kupię. Pośpiesz się – skrzywiłam się, bo wiedziałam, że jak się spóźnię na biologię, to nauczycielka mnie zabije.
- No idę, idę –westchnął i ubrał kurtkę.
W szkole byłam równo z dzwonkiem, więc czym prędzej pognałam do klasy. Nie spóźniłam się! To był chyba rekord mojego porannego przygotowania się. Przywitałam się ze znajomymi i usiadłam na moim stałym miejscu koło Gabi. Po chwili przyszła nasza biolożka. Od progu kazała nam się rozsiąść, bo z racji pojedynczych ławek było to możliwe. Rozdała nam sprawdziany i całą lekcje krążyła między ławkami, sprawdzając czy aby na pewno jesteśmy uczciwi. O dziwo chyba dobrze mi poszło. Wszystko powtarzałam dzień wcześniej z Miśkiem, więc miałam nadzieję, że ta lekcja nie poszła na marne. Równo z dzwonkiem zebrała nasze kartki i oznajmiła, że postara się szybko ocenić.
- Z racji jej braku życia prywatnego, to pewnie już na jutro będą poprawione – jęknął Jarek.
- Stara jędza dowaliła wszystko co najgorsze i będzie się cieszyć, jak znowu mi jedynkę wpisze – westchnął Wojtek.
- Kolejna, która się na ciebie uwzięła? – zaśmiałam się.
- Niestety.
- Ty biedaku – poklepałam go po plecach.
- 90% nauczycieli cię nie lubi – stwierdziła Gabi. – A ty, nie lubisz 100 % ich.
- I przez to zawsze jestem pokrzywdzony na sprawdzianach – Dębski otarł wyimaginowaną łzę.
- Nie wiem jak ty tu wytrzymałeś prawie 3 lata – pokręciłam głową z rozbawieniem.
- Sam się dziwię.
- A ja się dziwię, że przechodzisz z klasy do klasy – zaśmiał się Jaro.
- Pewnie daje w łapę – parsknęła śmiechem moja przyjaciółka.
- Albo co innego daje – Jarek leżał prawie ze śmiechu.
- Fuj, debilu – Wojtek skrzywił się i uderzył kolegę w tył głowy. Wojnarowski jednak dalej się śmiał. Dołączyłam i ja do niego, jak i Gabrysia. W końcu i nadąsany kolega zaczął się śmiać.
- Jesteście głupi – mruknął w końcu obrażony.
- Ale za to nas kochasz – Jarek cmoknął ustami.
- Yyy, o czymś nie wiemy? – spytała Starska.
- O nie, nie, nie – zaczął od razu Wojtek. – W to mnie już ten kretyn nie wrobi!
- Dajesz mi kosza?! – jęknął blondyn.
- Sorry, wolę dziewczyny.
- No właśnie ja też – zaśmiał się Wojnarowski, co miało pocisnąć jego koledze.
- Dobra, żarty żartami, ale mam pomysł – wyszczerzyła się szatynka. Spojrzeliśmy na nią pytająco.
- No oświeć nas, bo w myślach jeszcze nie czytamy – mruknął Dębski.
- Co powiecie na spędzenie wspólnie piątkowego wieczoru w klubie?
Chłopakom od razu się oczy zaświeciły.
- Jestem na tak!
- Ja nawet bardziej na tak, niż on ! – odparł Jaro.
- Ja też chętnie pójdę – uśmiechnęłam się.
- To o 20 w Explozji – postanowiła.
- Tak jest – zasalutowałam.
Przynajmniej nie będę się nudzić na początku weekendu. Spodobał mi się pomysł z imprezą, bo od studniówki nigdzie nie byłam. Ciągle wszyscy jęczą o nauce, bo matura niedługo, a ja chciałam w końcu się rozerwać. Była środa, a ja już zastanawiałam się, w co się ubrać. Gabi też miała taki problem, więc jednomyślnie stwierdziłyśmy, że jutrzejsze popołudnie spędzimy w galerii. Miałam nadzieję, że coś fajnego znajdę. Szczerze to nie wiedziałam nawet czego szukać, sukienki, spódnicy, a może jakiejś fajnej bluzki i do tego coś dobiorę? Ah, te kobiece problemy ubraniowe.
Wróciłam do domu. Poczułam zapach jedzenia z kuchni, co mnie zdziwiło. Przecież Zbyszek unikał gotowania jak ognia. Odłożyłam plecak, kurtkę odwiesiłam na wieszak, a buty zostawiłam koło szafki. Poszłam do owego pomieszczenia i zastałam tam Asię.
- O, hej Zuzia – uśmiechnęła się.
- Cześć – odparłam, odwzajemniając gest. – Mój brat cię za bardzo nie wykorzystuje?
- Sama zaproponowałam – machnęła ręką. – Lubisz risotto?
- No jasne!
- To dobrze, zaraz będzie gotowe.
- A tak właściwie, to gdzie mój braciszek?
- Poszedł na chwilę do sklepu, bo skończyły wam się pomidory, a do sosu mi są potrzebne.
- Nie zrobiłam ostatnio Zibiemu listy i pewnie sierota nie kupił – pokręciłam głową. – Pójdę się odświeżyć trochę.
- Idź, idź. Mną się nie przejmuj.
Poszłam do łazienki, w której spędziłam tylko 5 minut. W międzyczasie wrócił mój brat, bo słychać go było chyba w całym bloku. Strasznie głośno mówi. Dołączyłam do nich.
- Siema, Zbysiu – poczochrałam go po włosach, bo siedział, więc sięgałam.
- Jak biologia? – spytał od razu.
- Myślę, że w porządku – wzruszyłam ramionami.
- Jak będzie mniej, niż 4 to opierdzielę Michała – wyszczerzył się.
- On przynajmniej coś kuma. Nie to, co ty – zaśmiałam się, za co Bartman zgromił mnie spojrzeniem.
- Idź lepiej sprawdź, czy cię w pokoju nie ma – mruknął.
- Wybacz, ale przestałam się na to nabierać w wieku trzech lat – posłałam mu buziaka.
- Tęsknie za czasami, w których nie potrafiłaś mówić – westchnął.
- Ale wtedy i tak darłam ryja – puściłam mu oczko. – Asia, pomóc ci?
- Możesz pokroić pomidory – uśmiechnęła się.
- Tak w ogóle to sorry za Zbyszka. Nie umie się zachować – wywróciłam oczami, biorąc nóż.
- Ty mnie młoda nie irytuj – warczał.
- Sprawdź lepiej, czy w salonie telewizji nie oglądasz – rzuciła Aśka, a ja się zaśmiałam. Obrażony Zibi wyszedł z kuchni.
- Uwielbiam cię – zwróciłam się do blondynki.
- Widzę, że się dogadamy – stwierdziła z uśmiechem.
- Aż cud, że jesteś z moim bratem.
- Przestań, przecież fajny jest. I bardzo kochany – uśmiechnęła się.
- Wiem, ale nie mów, że to stwierdziłam – położyłam sobie palec wskazujący na ustach.
- Masz to jak w banku.
Wspólnymi siłami zrobiłyśmy to wspaniałe, włoskie danie, zwane risotto. Michalska zawołała swojego faceta, któremu nie trzeba było mówić 2 razy, że jedzenie gotowe. Nagle foch mu minął. Faktycznie, przez żołądek do serca.
- Pyszne, skarbie – powiedział Zbyszek i cmoknął swoją dziewczynę w policzek.
- Siostrze też podziękuj – upomniała go.
- No, dzięki – mruknął. Oho, czyli dalej się złości.
- Jesteś niemiły – wykrzywiłam usta w podkówkę.
- Tak jak i ty – zaśmiał się.
- Zibi, pamiętasz tą fajną knajpkę w Tarencie? – rozmarzyłam się, przypominając sobie uroczy lokal, który mieścił się na tej samej ulicy, na której my mieszkaliśmy 2 lata temu, gdy Zbyszek grał we Włoszech.
- Tą, do której ciągle łaziłaś?
- Nie ciągle! – oburzyłam się.
- Codziennie tam szłaś, bo ci się kelner podobał – parsknął śmiechem.
- Wcale nie – znowu się zbulwersowałam. – Tam mieli po prostu najlepsze spaghetti na świecie!
- Może nadal mają – wzruszył ramionami.
- Rany, nie jesteś w żadnym stopniu sentymentalny – wywróciłam oczami. – Wciąż się dziwię, że masz dziewczynę.
- Asia nie narzeka – objął dziewczynę i pocałował czule. Odchrząknęłam znacząco.
- Moglibyście się powstrzymać przy mnie? Będę wdzięczna.
- Jesteś przecież śliczną dziewczyną – zaczęła blondynka. – Na pewno faceci się ustawiają w kolejce do ciebie.
- Zaraz, zaraz, ona jest z młoda na facetów – wtrącił mój brat.
- I widzisz, to jest przyczyna tego, że jestem singielką – westchnęłam i odłożyłam talerz do zmywarki.
- Że co proszę?
- To, co słyszysz – warknęłam w jego stronę. – Jakbyś przestał mnie traktować jak dziecko, to w końcu mogłabym sobie pozwolić na chłopaka.
- A w czym ci przeszkadzam? Miałaś już kilku.
- Których spławiłeś tak szybko, jak tylko się dało, a potem oni mnie ze strachu unikali – warknęłam.
- Zbyszek, czy ty zwariowałeś?! – wkurzyła się jego dziewczyna. – Nie możesz tak robić!
- Ale co ja zrobiłem? Ja tylko z nimi pogadałem, bo chciałem wiedzieć czy mają czyste zamiary – tłumaczył się.
- Tak, oczywiście – zironizowałam. – W ogóle cud, że kolegów mieć mogę. Pewnie co drugi tylko myśli o tym żeby mnie przelecieć.
- Nie denerwuj mnie – syknął.
- No co? Tak właśnie myślisz! Nie jestem taka głupia i nie przyjdę po miesiącu związku ci oznajmić, że jestem w ciąży!
- Przecież wiem! Ja tylko chcę żebyś była szczęśliwa.
- Jakoś kiepsko to robisz – spojrzałam na niego z wyrzutem i poszłam do pokoju. Dla efektu trzasnęłam drzwiami. Włączyłam muzykę, zakładając słuchawki na uszy. Jak widać, ten huk było słychać także na innych piętrach, bo dostałam smsa od Kubiaka: O co wam poszło? Zaśmiałam się pod nosem. Michał znał nasza dwójkę doskonale i wiedział, ze trzaskamy drzwiami jak się pokłócimy. Nie chciało mi się gadać nawet z własnym facetem, więc to mu właśnie napisałam. Zrozumiał na szczęście. Nie ma to jak mieć chłopaka, ale jednocześnie nie mieć. Byliśmy razem jedynie, kiedy nikt znajomy się koło nas nie kręcił. Po dzisiejszym zachowaniu mojego brata wiedziałam, że gdyby się dowiedział, to miałabym piekło, a dla Miśka najbezpieczniejsza byłaby zmiana klubu. Emigracja na Syberię – tak, tam mógłby się czuć bezpiecznie. W dodatku Ruscy dobrze płacą. Hmm, może to jednak nie taki zły pomysł w gruncie rzeczy? Przynajmniej kariera Michała nabrałaby tempa. Ja natomiast zostałabym zamknięta w jakiejś wieży, jak pieprzona księżniczka. Ale życie to nie bajka, więc skończyłoby się internatem tylko dla dziewczyn z nauczycielkami zakonnicami. Zajebista perspektywa. Masz świetne życie, Bartmanówna. Każdy ci może zazdrościć!
_________________
Przepraszam za poślizg ;/ Wszystko wyjaśniłam już na drugim blogu.
Pozdrawiam ;*