16.05.2015

Rozdział 27

Po kilku minutach wrócił Zbyszek. Nie miał zbyt ciekawej miny. Od razu wstaliśmy i do niego podeszliśmy. Chciałem wiedzieć co z moją Zuzą.
 - Nie jest dobrze – westchnął. – Nerki i wątroba nie są uszkodzone, ale sporo tych leków się wchłonęło. Musiała zażyć to jakiś czas przed naszym przyjściem. Właściwie to był ostatni moment na jej uratowanie. Parę minut później i…
Urwał, bo doskonale wiedzieliśmy, co miał na myśli. Aż mi jakaś gula w gardle stanęła. Wolałem sobie nie wyobrażać, co by się stało gdybym nie wszedł od razu do jej pokoju. Od progu miałem dziwne przeczucia.
 - Ale teraz już okej, tak? – zapytał Łasko. On z nas był z Zuzą namniej związany emocjonalnie, więc pozytywne myślenie trzymało się go najbardziej.
 - Stan jest stabilny, ale jest w śpiączce.
 - Ale obudzi się, prawda? – zapytałem niemal szeptem.
 - Lekarz powiedział… że trzeba mieć nadzieję – przymknął oczy, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Usiadłem na krześle, bezsilnie chowając twarz w dłoniach. Tego właśnie się obawiałem.
 - Jest szansa, ąe nastąpi to w ciągu kilku dni, ale lekarz nie wie ile tego wzięła i ile zdążyło się wchłonąć – dodał. – Kurwa, jestem najgorszym bratem na świecie.
Kopnął w krzesło, a potem założył ręce na kark.
 - Przestań się obwiniać – rzuciłem. – Obaj zawaliliśmy, bo nic nie zauważyliśmy. Z nią musiało dziać się coś złego…
 - Chłopaki, ja wiem, że to dla was tylko głupie gadanie, ale błagam was, weźcie się w garść – odezwał się Łasko. – Zuza na pewno szybko się obudzi, ale musicie w to wierzyć. Dlaczego to zrobiła na razie jest nie ważne. Ona musi czuć, że ma w was wsparcie!
 - Masz rację – przyznałem mu rację. – To ona jest najważniejsza i musimy kurwa wierzyć, że będzie dobrze!
 - Mam nadzieję, że będzie dobrze – westchnął Zbyszek. Umówiliśmy się we dwóch, że będziemy u Zuzy na zmianę. Niestety problemem był trening, ale Asia, która została o wszystkim poinformowana powiedziała, że wtedy ona może przy niej siedzieć. Niby lekarz powiedział, że gdyby coś się działo, to nas od razu poinformuje, ale wiadomo jak to bywa w szpitalach. W całym zamieszaniu może nam powiedzieć, że się wybudziła już długo po fakcie. Na pierwszą noc został Ziębi. Był jej bratem więc to było zrozumiałe, że chce przy niej być od razu. Widziałem, że wyrzuca sobie, że jej nie przypilnował. Sam miałem o to do siebie pretensje, bo wiedziałem nieco więcej niż Zbyszek. Nie dawało mi spokoju, co takiego się stało, że Zuza chciała się zabić. Nie bardzo wiedziałem gdzie szukać odpowiedzi. Od razu po treningu, gdy Zibi pojechał do szpitala, ja skierowałem się pod szkołę blondynki. Czekałem może z 15 minut, ale w końcu zobaczyłem znajomą twarz, dla której się tam znalazłem. Zawołałem Gabrysię. Zdziwiła się trochę, dlaczego ją wołam. No tak, przecież ona jeszcze nic nie wiedziała..
 - Cześć Michał – przywitała się. – Jeśli szukasz Zuzy, to niestety nie wiem, gdzie jest. Nie odpisuje mi od wczoraj.
 - Hej – odparłem. – Wiem, gdzie jest Zuza i niestety nie mam dobrych wieści.
Westchnąłem i popatrzyłem na nią smutnym wzrokiem. Od razu zorientowała się, że coś jest nie tak.
 - Coś jej się stało? Błagam, nie mów, że tak…
 - Jest w szpitalu w śpiączce – powiedziałem, nie chcąc trzymać ją dłużej w niepewności. Dziewczyna zbladła, a oczy jej się zaszkliły.
 - Ale… jak? Co się stało? – pytała nerwowo. Była bliska płaczu.
 - Połknęła opakowanie tabletek nasennych i popiła winem.
 - Chciała się zabić?! Dlaczego?! – nie dowierzała moim słowo.
 - Własnie nie wiemy i myślałem, że może ty mi coś podpowiesz. Nie zwierzała ci się ostatnio z jakiś problemów?
 - Nie, chyba nie – zastanowiła się chwilę. – Chociaż ostatnio była jakaś inna…
 - Właśnie to, ze była jakaś nieswoja to wszyscy zauważyliśmy dopiero po fakcie – westchnąłem. – Na pewno nie wiesz czegoś, czego my nie wiemy?
 - W sumie – zawahała się.
 - Gabi, proszę cię, to może być ważne – spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
 - Pewnie mnie później zabije, ale mi się to i tak od początku nie podobało – pokręciła głową. – Zuza od jakiegoś czasu chodzi na takie nielegalne wyścigi za miastem. Wiesz, zawsze kręciła ją szybka jazda. Znaczy ona sama nie jechała, ale poznała tam takiego chłopaka, który pozwalał jej z nim jeździć.
 - Jakiego chłopaka? – zdziwiłem się. Coś zaczęło świtać mi w głwoie i jakby był to mały puzel, potrzebny do całej układanki. W jednej sekundzie miałem kilka możliwych scenariuszy w głowie.
 - Wiem, że mówili na niego Bolo. To jakiś kolega Wojtka.
 - Może to on jej coś zrobił? – zastanawiałem się na głos.
 - Zuza zwierzyła mi się, że on jest jakiś dziwny i nie potrafi go rozgryźć. Spotykali się od jakiegoś czasu, ale z tego co wiem, to nie byli razem, a ona nawet nie chciała…
 - Dzięki, że mi o tym powiedziałaś. Chcę się dowiedzieć, co się takiego stało, że chciała się zabić, a ten Bolo wydaje się być podejrzany, z tego co mówisz.
 - Wojtek pewnie wie, gdzie go możesz znaleźć. Wiem, że kochasz Zuzę jak siostrę, więc uważaj i nie poturbuj go, okej?
 - Nie bój się – uśmiechnąłem się lekko. – Tylko z nim porozmawiam. Chcesz jechać teraz do szpitala?
 - A jedziesz?
 - Mogę cię podwieźć, bo ja muszę załatwić jeszcze jedną sprawę – odparłem. Dziewczyna wsiadła do mojego Infiniti. W ciągu tych kilku minut dowiedziałem się jeszcze co nieco o tym chłopaku i wyścigach. Zacząłem podejrzewać, że to właśnie on był przyczyną naszego zerwania. Ale w takim razie dlaczego Zuza powiedziała, że nie chce z nim być? Wiedziałem, że jestem dla niej ważny. Miałem okropny mętlik w głowie. Obawiałem się, że ten chłopak ją skrzywdził. Nie darowałbym mu tego.

Gabi wysiadła pod szpitalem. Powiedziałem, że za niedługo przyjadę zmienić Zbyszka i poprosiłem żeby mu to przekazała. Sam udałem się do Wojtka. Adres miałem od Gabryśki. Zdziwił się moją wizytą i też zbladł, słysząc że Zuza jest w szpitalu. Nie chciałem mu jednak zdradzać zbyt wielu szczegółów. Gabi to co innego, bo wiem,  że to jej najlepsza przyjaciółka.
 - Ale po co ci jego adres? – zastanawiał się.
 - Jest mi bardzo potrzebny. Możesz mi go dać? – powoli się denerwowałem.
 - Myślisz, że on coś zrobił Zuzie?
 - Nie wiem i chcę się dowiedzieć – westchnąłem poirytowany. – To jak?
 - Zaraz ci zapiszę go na kartce – powiedział i zniknął w głębi domu. Po chwili wiedziałem, gdzie się udać i szukać odpowiedzi.
Pod odpowiednim mieszkaniem byłem po kilku minutach. Jastrzębie-Zdrój nie jest bardzo skomplikowanym miastem, a jak się zna skróty to przemieszczanie się jest jeszcze szybsze. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż właściciel mi otworzy. Stało się tak po krótkiej chwili. Chłopak był wysokim i wysportowanym mężczyzną. Nie znałem się na męskiej urodzie, ale chyba był dość przystojny. Mimowolnie zacisnąłem jedną pięść.
 - A ty tu po co? – warknął. Jak widać znał mnie i to zapewne nie z boiska siatkarskiego.
 - Pogadać. Zapewne wiesz o kim – spojrzałem na niego z nienawiścią. Od pierwszego wejrzenia wiedziałem, że się nie polubimy. Kierowała mną troska o Bartman, ale także i zazdrość.
 - Nie wiem co ci Zuza naopowiadała, ale to nie jest tak… - zaczął się dziwnie tłumaczyć.
 - Ej, ej, stój – machnąłem ręką. – Właśnie Zuza mi nic nie powiedziała, ale stało się coś w czym jak się domyślam maczałeś palce.
Zgromiłem go spojrzeniem. Pozwolił mi wejść do środka, bo nie chciał rozmawiać na korytarzu. Wiedziałem, że nie będzie to miła rozmowa.
 - To skoro ci nic nie mówiła, to skąd w ogóle o mnie wiesz? – zaciekawił się. W jego sposobie bycia było coś takiego cwaniaczkowatego, co mnie odpychało. Nie wiedziałem, co tak pociągało Zuzę.
 - Z pewnych źródeł wiem co nieco. A teraz mów, co jej zrobiłeś, skurwysynie – warknąłem.
 - Uważaj na słowa – syknął. – To przecież ty romansowałeś na boku z jakąś lalunią.
 - Co ty pieprzysz człowieku?
 - A Aldonka? – zaśmiał się. – Wystarczyło parę rozmów ze mną by Zuzka przejrzała na oczy, co z ciebie za typ.
 - To ty jej kazałeś ze mną zerwać – wysyczałem przez zęby. Miałem ochotę zetrzeć mu ten cwaniacki uśmieszek z twarzy.
 - Nic jej nie kazałem. Ale przemówiłem do rozumu, a widać to podziałało – zaśmiał się. – Widać wolała lepszego.
 - Nie mówisz mi wszystkiego – popatrzyłem twardo. – Widzę to.
 - Chcesz opis naszej upojnej nocy? – zaśmiał się, a wtedy już nie wytrzymałem i przywaliłem mu. Zatoczył się do tyłu, ale nie przewrócił. Rozmasował sobie bolące miejsce i pokręcił głową.
 - Łatwo cię wyprowadzić z równowagi.
 - Wiem, ze nie mówisz mi wszystkiego – podniosłem ton. – Bo kurwa bez powodu nie próbowała by się zabić!
 - Co? – zpytał zdziwiony. Zbladł, co mnie zdziwiło. – Co z nią? Jak to kurwa chciała się zabić?!
 - Normalnie. I wiem, ze maczałeś w tym palce – syknąłeś.
 - Ja… - zawahał się. – Muszę się z nią zobaczyć.
Chwycił za kurtkę, ale go powstrzymałem.
 - Jest w śpiączce, teraz z nią nie pogadasz – odparłem. – Widzę, że cię to ruszyło, więc na bank masz coś na sumieniu.
 - Nie twój zasrany interes. Wynoś się z mojego mieszkania!
 - Jeszcze się zobaczymy, a jak już się dowiem, co jej zrobiłeś, to gwarantuję, ze jestem zdolny do wszystkiego – zgromiłem go spojrzeniem i wyszedłem, trzaskając drzwiami. Za dużo czasu już na niego zmarnowałem. Postanowiłem udać się do Zuzy, bo to ona była przecież najważniejsza.

Wszedłem do szpitalnej Sali, w której leżała moja ukochana. Zbyszek cały czas przy niej czuwał. Obok stała Gabi, która jak widać jeszcze nie poszła do domu. Spojrzała na mnie wymownie, ale pokazałem żeby była cicho. Wolałem żeby ta cała sprawa z Bolem została między nami. Zbyszek by mu nie odpuścił, a gdyby wiedział o wszystkim, to ja również byłbym bez życia.
 - Idź do domu i się zdrzemnij. Załatwiłem ci wolne popołudnie – powiedziałem do przyjaciela.
 - Dzięki, stary – uśmiechnął się lekko. – Gdyby coś…
 - Dam ci znać – dokończyłem. Siatkarz pożegnał się z nami i opuścił pomieszczenie.
 - Gadałeś z tym Bolem, prawda? – zapytała Gabrysia. Kiwnąłem twierdząco głową.
 - Nie powiedział mi wszystkiego, ale jestem pewny, że ma coś wspólnego z tą próbą samobójczą – westchnąłem.
 - Jaki on w ogóle jest?
 - Jakiś pieprzony cwaniaczek – syknąłem. – Jak się dowiem, co zrobił Zuzie, to mu nogi z dupy powyrywam.
 - Spróbuję pogadać z Wojtkiem. Może on się czegoś dowie, bo to jego kumpel – obiecała.
 - Zajebistych sobie kumpli wybiera – pokręciłem głową.
 - Muszę lecieć już, ale dasz mi znać gdyby coś się działo?
 - Jasne, leć.
Pożegnała się i wyszła. Zostałem wreszcie ze śpiącą Zuzą sam na sam. Chwyciłem ją delikatnie za bladą dłoń. W ogóle była bardzo blada. Miałem wrażenie, że bardzo schudła w ostatnim czasie, ale z tego co mówił Zbyszek, to ostatnio jej odbiło, ze niby jest za gruba. Nie wiem, co jej strzeliło do głowy. Według mnie miała doskonałą sylwetkę. Była wysoką i szczupłą dziewczyną. W dodatku była wysportowana. Nie była jednak taką zwykłą tyczką, jak niektóre wysokie laski. Miała bardzo kobiece, piękne kształty. Była prześliczna. Mógłbym na nią patrzeć i podziwiać godzinami. Jej spojrzenie było wręcz cudowne. Kochałem te radosne iskierki, których już dawno nie widziałem. Uwielbiałem trzymać ją w ramionach, czuć jej ciepło i to, że jest blisko mnie. Smak jej ust był nie do zapomnienia.
 - Obudź się – pogłaskałem jej dłoń. – Nie możesz się poddać. W końcu jesteś Bartmanówna, wy się nie poddajecie.
Niestety ani drgnęła. Westchnąłem zrezygnowany. To będzie zdecydowanie najgorszy okres w moim życiu. Nie będzie wiadomo, kiedy się obudzi i ta niewiedza jest najgorsza. W dodatku byłem kompletnie bezsilny i mogłem jedynie czekać.


Czy śmierć musi być bolesna? Jak ona w ogóle wygląda? Otaczała mnie kompletna ciemność i dziwna, obca pustka. Bałam się. Jeżeli tak wyglądała śmierć to zrobiłam najgłupszą rzecz na świecie. Oglądanie przez całą wieczność ‘’niczego’’ było straszną perspektywą. W dodatku za karę zostałam świadoma. Tak kończą tacy tchórze jak ja. Miałam ochotę się rozpłakać, ale nie umiałam uronić choćby jednej łzy. Chyba powoli zaczynałam wariować. To mnie przytłaczało. Chciałam wszystko cofnąć i uwolnić się z tej nicości. Próbowałam krzyczeć, ale z mojego gardła nie wydobywał się żaden głos. Powoli zaczynałam tracić siły. Traciłąm zmysły, jeżeli je w ogóle jeszcze posiadałam.
Po długim czasie takiej egzystencji poczułam niewyobrażalny ból i zobaczyłam jakieś światło. Skuliłam się i zaczęłam dusić. Nagle znalazłam się w bardzo obcym mi miejscu, a nade mną stał jakiś nieznajomy mężczyzna. Światło bardzo mnie raziło. Kaszlałam, chcąc unormować oddech. Założono mi jakąś maskę, dzięki której szybko zaczęłam w miarę normalnie oddychać.
 - Witamy w świecie żywych – uśmiechnął się ten człowiek. Powoli zaczynałam przyczajając się do tej jasności i w końcu zrozumiałam, że jest on lekarzem. Czyli jednak nie umarłam…
 - Gdzie ja… - chciałam spytać, ale czułam się bardzo słabo.
 - Proszę nic nie mówić, bo utrudnia to pani oddychanie – oznajmił medyk. – Jest pani w szpitalu. Pamięta pani, dlaczego się tu znalazła?
Kiwnęłam niepewnie głową i przymknęłam oczy. Czułam się okropnie. Wszyscy pewnie mieli mnie za szurniętą wariatkę.
 - Czy coś panią boli? – pytał dalej. Pokazałam na klatkę piersiową, a potem głowę.
 - Była pani jakiś czas w śpiączce, więc to normalne. Proszę wypoczywać, a ja zawołam pani brata.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Zbyszek, a zaraz za nim Michał. Obaj wyglądali na bardzo przejętych. Widząc mnie na ich twarzy malowała się jednak ulga.
 - Zuz, nawet nie wiesz jak się o ciebie baliśmy – Zibi chwycił mnie za rękę i pogłaskał po głowie.
 - Przepraszam – szepnęłam cicho, zdejmując na chwilę tą maskę tlenową, jak się domyśliłam. Brat natychmiast mi ją poprawił.
 - Ciii, odpoczywaj malutka – powiedział.
 - Nawet nie wiesz, jak się cieszymy, że już o nas wróciłaś – w końcu odezwał się Kubiak. Spojrzałam na niego smutnymi oczami. Jemu najbardziej byłam winna wyjaśnienia, ale nie potrafiłam mu cokolwiek powiedzieć.
 - Ile.. – zaczęłam, ale mi przerwał.
 - 5 dni spałaś – objaśnił. Otworzyłam szerzej oczy. Tak długo to jeszcze nigdy nie spałam.

Trochę dziwna atmosfera panowała w mojej Sali. Nie bardzo miałam siłę mówić i w ogóle byłam osłabiona. Zbyszek głównie nawijał o jakiś pierdołach. Chyba chciał mi jakoś myśli zająć. Wiedziałam, że prędzej, czy później zapyta o powód mojej nieudanej próby samobójczej. Bałam się tego momentu, bo wiedziałam, że mój brat nie odpuści. To wszystko było moją winą i bardzo żałowałam, że jednak mnie uratowano. Gdybym sobie jednak te żyły podcięła, to na pewno nie byłoby szans. 

_____________

Wiem, że trochę długo was przytrzymałam w niepewności, ale mam nadzieję, że ktoś czekał. pomysły mam, czas też i mam nadzieję, że wena też sie pojawi, bo chcę dodawać rozdziały regularnie
Pozdrawiam ;*

13 komentarzy:

  1. mam nadzieje ze juz nie wpadnie na żaden głupi pomysł

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze że się obudziła! :)
    Czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie podcięcie żył. Zuzka nie denerwuj nawet! Powinna się cieszyć, że jest wśród żywych, a nie -.-

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak bardzo czekałam na ten rozdział!
    Dobrze, że się wybudziła. A Kubiak powinien powiedzieć WSZYSTKO Zbyszkowi, przede wszystkim o ich byłym (mam nadzieje, że też szybko przyszłym) związku.
    Nie trać weny i pisz dalej. Ten blog jest cudowny i czytam tylko ten i twój o Blance, więc nie każ mi długo czekać :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze , że Zuza się wybudziła , oby już nic nie strzeliło jej do głowy...
    Rozmowa z Zibim na pewno będzie trudna.
    Myślałam , że Michał powie Zibiemu o tym , że był z jego siostrą ,ale widać to jeszcze nie ten moment :)
    No cóż czekam na kolejne rozdziały :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe kiedy Michał przyzna się Zibiemu.... Co do Bola, myśle ze polubił Zuze i co jak co się o nią martwi :/
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle niewiadomych...
    Czekam na kolejny <3
    Dobrze, ze w końcu wróciłaś ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się cieszę, że już jesteś z nowym rozdziałem. Bardzo cieszę się że Zuza się wybudziła. Teraz powinna szczerze porozmawiać z Michałem i Zibim. Oby to się udało.
    Zapraszam do siebie na nowość oszukac-milosc.blogspot.com
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest i kolejny rozdział :D jak zwykle świetnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, ze dodałaś nowy rozdział ;D
    Muszę powiedzieć ze jest meegaa ;D
    Zobaczymy co bd dalej.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytamy ;)) no i się wzbudziła ;D uff Kubiak taki zatroskany <33 Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście,że czekałyśmy.Na ciebie zawsze :)
    No no dzieję się,Misiek zatroskany.Widać że oni bez siebie żyć nie potrafią mam nadzieję że ze sobą szczerze pogadają.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Bombowy rozdział ale kiedy będzie następny bo nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń