- Ej no, to nie jest zabawne – uderzyłam go w ramię.
- Jest! Weszłaś na półtora metra wysokości i nie umiałaś zejść – śmiał się jak nienormalny.
- A przypomnieć, kto miał potem przerąbane u dziadka za to, że mi pozwolił tam wejść? – dźgnęłam go. Mina mu zrzedła.
- Oj tam, oj tam. Ja ciągle za ciebie obrywałem.
- Bo jako odpowiedzialny starszy brat miałeś mnie pilnować – wyszczerzyłam się.
- Ale trafiła mi się siostra, która nie słucha nikogo i tak robi swoje – mruknął.
- Powinieneś być wdzięczny, że na taką wspaniałą mnie trafiłeś!
- Codziennie to robię – zironizował, a potem się zaśmiał.
- A pamiętasz jak całe wakacje spędzaliśmy u dziadków. Tak było fajnie i beztrosko – rozmarzyłam się.
- Dzieciństwo się skończyło, młoda. Czas się brać za życie!
- A może ja nie chcę?
- Też nie chciałem, ale stało się – dźgnął mnie tym razem on.
- Ale ty jesteś stary już, a ja jeszcze młoda.
- Ej, nie obrażaj mnie – zmrużył oczy.
Spędziliśmy tak cały wieczór. To było naprawdę świetne, tak pogadać z bratem i powspominać stare czasy. Niestety nie dało się cofnąć do dzieciństwa i znów mieć po kilka lat, kiedy świat był jeszcze obcy i piękny. Teraz musiałam podejmować decyzje, brać odpowiedzialność za czyny, które się popełniło i stawiać czoła problemów. Największym był taki, że byłam za słaba żeby brać udział w konfrontacji z nimi.
Hubert nie odzywał się do mnie kilka dni. Musiałam przyznać, że denerwowało mnie to. Postanowiłam, że pierwsza się nie odezwę. Tylko było mi smutno, ze nie poszłam na wyścigi. Ale nie chciałam tam przychodzić, bo wyszłoby, że za nim tęsknie. A ja nie wiem, co czułam. Kiedy minął tydzień bez słowa, to się wkurzyłam. Doszło do mnie, że może jemu chodziło tylko o to żeby mnie przelecieć. Ogarnęła mnie złość. Zwierzyłam mu się, a on tylko chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Pojechałam więc do niego. Postanowiłam wejść bez pukania i od razu się na niego wydrzeć. Jednak, gdy stanęłam w korytarzu, to zamarłam. Słyszałam bardzo znajomy głos w salonie.
- Jak to nie masz nagrania?! – syknęła Iza. – Obiecałeś mi! Zakochałeś się w tej frajerce, czy jak?!
- Nie zakochałem się – warknął. – Zapomniałem włączyć kamery. Następnym razem włączę. Nie drzyj się na mnie!
- Fuj – jęknęła. – Chcesz z nią iść do łóżka jeszcze raz?
- Dobra w te klocki jest – choć go nie widziałam, to czułam, że się szczerzył.
- Ale to obrzydliwe. Ona w ogóle kiedyś to robiła już?
- Zaskoczę cię, ale robiła. I zejdź z niej w końcu.
- Ty serio zgłupiałeś – warknęła. – Umawialiśmy się, że dostarczysz mi nagranie, a ty ją przeleciałeś, a nagrania nie ma!
- Zamknij się w końcu i spieprzaj, bo mi się nie chce z tobą gadać – wyszedł na korytarz i mnie zauważył. Od razu jego twarz się zmieszała.
- Nienawidze cię – wyszeptałam i szybko wybiegłam z mieszkania. Oczywiście znowu dałam się nabrać i spieprzyłam sobie życie. Nawet nie zauważyłam, jak pociekły mi łzy po policzkach.
- Zuza, stój! – krzyczał za mną. Starałam się biec jak najszybciej, ale lód na chodniku mi to uniemożliwił, bo w końcu się wywaliłam. Podbiegł do mnie.
- Nic ci nie jest? – pomógł mi wstać. Chciałam mu wyrwać rękę, ale był zbyt silny.
- Zostaw mnie – warknęłam.
- Daj mi to wyjaśnić – mówił skruszony. Nie chciałam się jednak nabrać.
- Mam w dupie twoje wyjaśnienia. Spieprzyłeś mi życie – syknęłam.
- Przepraszam, Iza to uknuła, ale naprawdę nie chciałem cię nagrywać i nie przespałem się z tobą dlatego…
- Przestań pieprzyć – przerwałam mu. – Genialnie to sobie wykombinowaliście. Nagadałeś mi głupot o Michale i przez to z nim zerwałam. A ja go kurwa kocham, rozumiesz?!
- Wybacz mi. Wtedy jeszcze cię nie znałem – pokręcił głową. – I przysięgam, że nie miałem zamiaru nakręcić naszej nocy.
- Tak? Czyli może mi się przesłyszało? – prychnęłam.
- Izie powiedziałem tak, bo nie mogłem jej powiedzieć, że nie miałem serca niszczyć ci życia takim nagraniem!
- Ale zniszczyłeś je już wystarczająco, pojawiając się – popatrzyłam na niego, jak na największe zło świata.
- Nie kazałem ci z nim zerwać. Od początku ciągnęło cię do mnie, tak samo jak mnie do ciebie. Dlatego to zrobiłaś.
- Omotałeś mnie – pokręciłam głową. – Zerwałam z nim, bo myślałam, że mnie zdradza i jeszcze wmówiłeś mi, ze on woli tą Aldonę!
- Ale jednak to zrobiłaś! Mi też na tobie zależy do cholery!
- To mnie zostaw w spokoju. W nic ci już nie uwierzę – wyrwałam mu się i ruszyłam przed siebie. Na szczęście już za mną nie poszedł. Czułam się fatalnie. Byłam tak strasznie naiwna. Zaufałam mu po krótkiej znajomości. Omotał mnie. Wmówił rzeczy, których zapewne nie było. Chodziło mu tylko o seks, nic więcej. W dodatku był w zmowie z Izą. Brzydziłam się nim i żałowałam każdej spędzonej chwili. Jak sobie przypomniałam tą wspólna noc, to miałam ochotę zwymiotować. Czułam się niczym dziwka.
Zajęta myślami i użalaniem się nad swoim życiem nie zauważyłam, jak na kogoś wpadłam.
- Uważaj, jak chodzisz – syknął jakiś znajomy głos. – O, Zuza. Okropnie wyglądasz.
Aldona uśmiechnęła się krzywo i spojrzała na mnie z politowaniem.
- Wybacz, że ubrałam niewyjściową twarz. Nie sądziłam, że cię spotkam – mruknęłam.
- Trochę szacunku do starszych, małolato – prychnęła. Zacisnęłam pięści. Jak nikogo nie było w pobliżu to pokazała swoją prawdziwą twarz.
- A taka milusia jesteś przy Michale – uśmiechnęłam się sztucznie. – Szkoda, że nie wie jaka jego koleżanka jest naprawdę.
- Na razie koleżanka, ale spokojnie, niedługo będzie mój – zaśmiała się.
- Szczęścia życzę.
- Myślisz, ze nie widzę jak na niego patrzysz? – prychnęła. – Ale za wysokie progi na twoje nogi, dziewczynko.
- Uważaj żebyś ty się o ten próg nie potknęła – wysyczałam przez zęby.
- Spójrz na mnie i na siebie. Myślisz, że ktoś taki jak Michał zainteresuje się taką ofiarą losu?
- Żebyś się kurwa nie zdziwiła – wyminęłam ją i ruszyłam przed siebie. Miałam jeden cel.
Szybko doszłam do domu. Zbyszek dopiero zaczął trening, więc miałam dużo czasu. Po treningu miał iść z chłopakami na piwo, co tylko mi sprzyjało. Nigdy nie byłam tak zdesperowana, jak teraz. Miałam dość życia, które sama sobie zniszczyłam. Jak to mówią, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. A ja przygotowałam sobie deski wysypane pinezkami, które wbijały mi się w ciało. Dużo bardziej wolałabym ból fizyczny, niż ten który czułam teraz. To niszczyło mnie od środka. Wszystko co złe skumulowało się w tej jednej chwili. Praktycznie nie widziałam na oczy przez łzy. Sięgnęłam po żyletkę i przyłożyłam sobie do reki. Dłoń mi się trzęsła. Przymknęłam powieki i zaszlochałam mocniej. Nie miałam tyle odwagi. W tej kwestii byłam tchórzem. Nie bałam się zniszczyć sobie życia, ale odebranie było już cięższe. W myślach zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Co takiego zrobiłam, że los postawił akurat mi na drodze Huberta. Zamącił mi w głowie, przez co wypuściłam miłość z rąk. No właśnie, Michał… kochałam go cały czas. Co mnie podkusiło żeby z nim zerwać? Chyba nie chciałam go po prostu skrzywdzić. To, że ostatnio o nim mniej wspominałam, to nie znaczy, że o nim zapomniałam. On cały czas jest w moim sercu i będzie tam zawsze. Starałam się opanować, ale mi nie wychodziło. Mój płacz zmienił się w histeryczny wręcz szloch. To wszystko było trudniejsze, niż się spodziewałam. Żałowałam tylu rzeczy, które zrobiłam ostatnio. Starałam się jakoś ogarnąć, ale to było trudniejsze ode mnie. Nie potrafiłam z tym normalnie funkcjonować. Czułam się jak jedno wielkie NIC. Byłam niczym. Wiedziałam, że znów mi coś odebrano, lecz tym razem bezpowrotnie. Po prostu jedni mają za dużo czasu, podczas gdy inni nie mają go wcale.
Ruszyłam do kuchni chwiejnym krokiem. Sięgnęłam do szafki i wyjęłam odpowiednie pudełeczko. Następnie wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Płacząc napisałam na kartce: Przepraszam na wszystko. Następnie wzięłam garść tabletek nasennych i popiłam winem. Odpłynęłam dość szybko.
********
- To jak, idziemy na to piwo? – zatarł ręce w szatni Łasko.
- Ja nie dam rady, sorry – odparł Simon.
- Ja też. Dziecko mam chore – dodał Holmes.
- A ja chętnie się przejdę – rzuciłem. Miałem ochotę się najebać, a nazajutrz miało nie być treningu z racji niedzieli.
- A może do mnie wpadniecie? – zaproponował Bartman.
- Czemu nie – poparliśmy go. Po szybkim prysznicu wpakowaliśmy się do auta Zbyszka i ruszyliśmy w trójkę na nasze osiedle. Michał uznał, że pójdzie do monopolowego, a my poszliśmy już do mieszkania mojego przyjaciela. Drzwi były otwarte, czyli Zuza była w domu.
- Jestem. Gości mamy! – krzyknął Zibi. Dziewczyna nie odpowiedziała, ani nie pojawiła się w korytarzu. Zmartwiłem się trochę. Nie wiem dlaczego, ale miałem jakieś dziwnie złe przeczucia.
- Może w pokoju jest – uznałem i ruszyłem tam. Zamarłem, otwierając drzwi. – Kurwa, dzwoń po karetkę!
Podbiegłem do nieprzytomnej Zuzy i zacząłem ją klepać po policzku. Na ziemi leżała butelka po winie, a obok opakowanie po lekach nasennych. To oznaczało tylko jedno.
- Zuza, błagam, obudź się – potrząsałem ją. Zbyszek wpadł do pokoju i przytrzymał się aż framugi.
- Boże – szepnął, nie dowierzając.
- Dzwoń kurwa po karetkę! – ponaglałem go. Drżącymi dłońmi wyjął telefon i wezwał pomoc. Potem pomógł mi w próbach cucenia dziewczyny, ale to nic nie dawało. W pewnym momencie wrócił Łasko. Przeraził się tak jak my i próbował nam pomóc. Jako pierwszy zauważył kartkę.
- Ona próbowała się zabić – powiedział zaskoczony.
- Ale kurwa dlaczego?! – krzyczał Zbyszek.
- Zuza, błagam – szeptałem, głaszcząc ją po policzku. Byłem przerażony perspektywą utraty jej. Wolałem sobie nie wyobrażać, co bym zrobił bez niej.
W końcu do pomieszczenia wpadli sanitariusze. Podałem im opakowanie po lekach, które zażyła. Sanitariusz sprawdził jej puls. Otworzył szeroko oczy.
- Defibrylator! – krzyknął i zaczął robić jej masaż serca. Miałem ochotę zaczął krzyczeć z bezsilności. Zbyszek miał już łzy w oczach, a Łasko przerażenie. Nasza Zuza umierała na naszych oczach i nic nie mogliśmy zrobić.
- Mamy ją – oznajmił po kilku minutach lekarz. Usadowili ją na noszach i zanieśli do karetki. Postanowiliśmy jechać jak najszybciej do szpitala. Jedynie Michał był w stanie prowadzić samochód, bo my byliśmy zbyt emocjonalnie związani z Zuzką i mogliśmy spowodować wypadek. Wpadliśmy na izbę przyjęć jak oparzeni. Napadliśmy na jakąś pielęgniarkę, która kompletnie nie wiedziała o co ją pytamy i wydawała się być przestraszona. W końcu udało nam się dogadać. Zuza była w zabiegowym. Robiono jej płukanie żołądka. Musieliśmy poczekać w poczekalni. Lekarz miał do nas przyjść i udzielić wszystkich informacji, gdy już stan Zuzy będzie opanowany.
- Dlaczego ja niczego nie zauważyłem – Zbyszek schował twarz w dłoniach.
- Nie ty jeden – westchnąłem.
- Dlaczego ona chciała to zrobić? – pytał. – Przecież ostatnio była taka wesoła.
- Widać udawała.Kurwa – kopnąłem w krzesło z bezsilności. – Ona musi być zdrowa. Musi!
- Spokojnie chłopaki. Zuza jest silna, wyjdzie z tego – Łasko poklepał nas po ramionach, chcąc dodać otuchy.
- Może i silna.. ale osłabiona. Przecież ona się odchudzać zaczęła i tylko te herbatki swoje popija. Jezu – Bartman znowu schował twarz w dłonie. – Ja się zabiję, jak ona..
- Nawet o tym nie myśl – przerwałem mu.
- Boję się, ze ją stracę – powiedział załamany.
- Ja też – westchnąłem cicho.
Odnosiłem wrażenie, że czekanie na lekarza zajmuje całe wieki. Nagle minuta nie miała 60 sekund, ale z 10 razy więcej. Zegar, który wisiał naprzeciwko nas na ścianie chodził bardzo wolno, a to przeklęte tikanie wskazówek było niezwykle irytujące. Nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać po wyjściu lekarza z Sali. Bałem się najgorszego. Miałem nadzieję, że znaleźliśmy ją szybko i tabletki nie zdążyły zniszczyć ściany żołądka, czy co gorsza uszkodzić nerki, bądź wątrobę. Byłem dobry z biologii i w tamtym momencie było to moim przekleństwem, bo wiedziałem co zażycie dużej ilości tabletek nasennych, w dodatku popitych alkoholem może spowodować. Chciałem odsunąć od siebie te najgorsze scenariusze, ale bardzo bałem się o Zuzę. Kocham ją i wolałem sam znaleźć się w szpitalu, byle jej nic się nie stało. Ciągle zadawałem sobie pytanie: dlaczego ona to zrobiła? Wiedziałem, że ostatnio coś dziwnego się z nią dzieje, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Gdybym się nie przejmował jej słowami, tylko ją przycisnął żeby wyznała, co się dzieje, to może bym ją powstrzymał. Musiało stać się coś strasznego, skoro próbowała odebrać sobie życie. Zawsze przecież była pełna optymizmu i promieniowała radością.
Spojrzałem na Zbyszka, który siedział obok. Miał takie puste spojrzenie, a jego wzrok utkwił na jakimś bliżej nieokreślonym martwym punkcie na ścianie. W środku na pewno był jednak załamany, choć na zewnątrz już tak tego nie okazywał. Znałem go jak nikt inny. Czułem dokładnie to samo, co on.
W końcu lekarz do nas podszedł. O stanie Zuzy mógł poinformować tylko rodzinę, więc to Bartman poszedł z nim do gabinetu. My z Łasko musieliśmy zostać na korytarzu.
- Nie martw się, na pewno jest okej – Michał starał się mnie jakoś wesprzeć. Wiedział, że Zuza jest dla mnie bardzo ważna, jednak tak jak inni myślał, że traktuję ją tylko jak siostrę.
- Obyś miał rację – powiedziałem cicho.
- Michał, nie możesz tak myśleć! Trzeba wierzyć, że będzie dobrze.
- Wiem, ale … kurwa nie daję rady – przymknąłem oczy i oparłem głowę o ścianę. – Dlaczego ona chciała się zabić?
- Mi też to nie daje spokoju – westchnął.
_____________________
Ten pomysł wpadł mi do głowy spontanicznie, ale w momencie, w którym Zuza zaczynała przypominać Blankę, to musiałam zrobić jakieś BUM! I proszę, to kolejna niespodzianka.
Pozdrawiam ;*