W nocy znowu nie mogłam zasnąć. Przez to słyszałam komórkę
Zbyszka w srodku nocy. To musiało być cos ważnego, bo od razu wyszedł. Zmartwiłam
się i przez to także nie mogłam spać. Nie zmrużyłam oka na dłużej, niż 10
minut i od razu się przebudzałam spanikowana. Wrócił dopiero nad ranem, więc od
razu do niego podeszłam.
- Co się stało, że
tak wyszedłeś? – zapytałam przejęta.
- Michał się upił –
pokręcił głową.
- Co?! Jak to? –
zdziwiłam się.
- Jakaś laska
złamała mu serce - westchnął. – I to nie
ta Aldona. Nawet nie wiedziałem, że był w kimś zakochany.
- Ja też –
szepnęłam. – Ale wszystko z nim okej?
- Tak, tak. Od razu
się walnął do wyra, jak go odprowadziłem -
wyjaśnił. – Masakra, co wy robicie z facetami.
- No od razu zwalaj
na mnie! – wkurzyłam się. Chyba za bardzo, bo się zdziwił.
- Ej, no spokojnie,
przecież nie o tobię mówię, siostra – uniółsł ręce.
- Sorry, zmartwiłam
się, ze tak wyszedłeś i teraz jeszcze ten Michał – pokręciłam głową.
- Duży jest,
poradzi sobie – puścił mi oczko.
Wróciliśmy oboje do naszych łóżek i w końcu zasnęłam. Nie
trwało to długo, bo już o 8 byłam na nogach, mimo, ze to była niedziela.
Zrobiłam sobie swoją herbatę odchudzającą i usiadłam na blacie, przyglądając
się miastu za oknem. Miałam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie Michał się tak
upił. Martwiłam się o niego. Nie sądziłam, że jego to też zaboli. Myślałam, że po
takiej małolacie jak ja się szybko pozbiera. Uznałam, że pocieszy się Aldoną…
- Już nie śpisz? –
ziewnął Zibi, stając w progu kuchni.
- Jak widać –
odparłam.
- Zaskakujesz mnie
coraz bardziej – pokręcił głową i podszedł do lodówki. – Co chcesz jesć, bo
robię?
- Nic nie chcę,
dzięki – upiłam łyk zimnego już napoju.
- Kolejny dzień nie
jesz śniadania. Jesteś na rozszerzonej biologii i to ja cię mam uczyć, że to
jest najważniejszy posiłek dnia?
- To jest moje
śniadanie – wskazałam na kubek.
- To jest jakaś
herbata, która na dodatek śmierdzi – mruknął.
- Sam śmierdzisz –
odpłaciłam się.
- Nie wiem, co ci
odbija, ale zacznij jeść normalnie, albo cię do psychologa zapiszę!
- Nie panikuj –
przewróciłam oczami.
- W anemię
wpadniesz, zobaczysz – pogroził mi palcem.
- Może jeszcze w
anoreksję na dodatek – prychnęłam.
- Nawet mnie nie
strasz…
- Spokojnie, do
anoreksji to mi akurat daleko – spojrzałam na niego z politowaniem.
- No właśnie nie.
Sama skóra i kości.
- Plus kilka kilo
za dużo.
- Ja pierdole, jest
za wcześnie na takie rozmowy, bo mało ogarniam po tej nocnej eskapadzie, ale ja
nie odpuszczę, młoda.
- Jak sobie chcesz –
wzruszyłam ramionami i dopiłam resztę herbaty. Czułam się po niej nasycona,
więc spokojnie mogłam ją nazwać śniadaniem. Nie wiem, co on ode mnie chciał.
Znowu mu ta troska mózg i wzrok przyćmiewa.
Dowiedziałam się w późniejszej części dnia, że Kubiaka
męczy kac morderca. Szkoda mi się go zrobiło. Bałam się jednak go odwiedzić i
uznałam przed Zbyszkiem, że wolę mu nie przeszkadzać, bo pewnie cisza mu teraz
potrzebna. Wieczorem Ziębi jednak do niego poszedł. Wrócił i opowiedział mi co
nieco. Michał opowiedział mu, że zakochał się w pewnej dziewczynie, ale nie
mówił nic o niej, bo bał się, że wykracze i się nie uda. W sumie fajnie to
obmyślił. Ale mniejsza o to. Dodał, że sądził, ze on też nie jest jej obojętny,
a wręcz jest tego pewny, jednak coś sprawiło, ze ta dziewczyna złamała mu serce
i powiedziała wprost, ze z tego nic nie będzie. Brat nazwał mnie suką. Znaczy
tą dziewczynę, a ja przecież wiedziałam, że wszystkie te obelgi mi się należą.
A żeby było ciekawiej to ja też na siebie najeżdżałam. Nie ma co, szpital
psychiatryczny prędzej, czy później się mną zainteresuje, bo równo pod sufitem
to ja nie mam.
W poniedziałek jedyne o czym myślałam to o wyścigu. Nie
mogłam się doczekać, aż wsiądę do samchodu i będę się ścigacz z Hubertem. Już
za pierwszym razem wywołało we mnie ogromną euforię. Poczułam niesamowitą
adrenalinę. Bardzo chciałam znów poczuć tą prędkość. W końcu nadeszła 20 i
pojawiłam się na tym malowniczym w sumie zadupiu. Podeszłam od razu do Bola.
- Cześć,
księżniczko – uśmiechnął się zadziornie.
- Pojedziemy na
jakąś dłuższą przejażdżkę po wyścigu? Mam ochotę na trochę szaleństwa –
powiedziałam od razu.
- Oo, a cóż jest
tego przyczyną?
- Zerwałam z
Michałem – rzuciłam bez ogródek. Z deka się zdziwił.
- No no –
zagwizdał. – Zaskoczyłaś mnie.
- Nie gadajmy o
tym. Otwórz mi drzwi lepiej.
- Jak sobie życzysz – puścił mi oczko i nacisnął
odpowiedni przycisk.
Wyścig nie zajął długo i zakończył się wygraną mojego
towarzysza. Obstawiałam, ze w okolicy jest on tu najlepszy. W sumie ciekawa
byłam jego reakcji, jakby raz przegrał. Ale nie miałam teraz tego w głowie.
- Chcesz zobaczyć,
co ta bryka potrafi? – spojrzał na mnie, gdy wyjechaliśmy z miasta.
- Widziałam na
wyścigu – wzruszyłam ramionami.
- Na wyścigu jest
krzywa droga i zakręty co chwilę. Patrz na to – uśmiechnął się cwaniacko i
nacisnął pedał gazu chyba do samego podłoża. Aż wbiło mnie w fotel. Na liczniku
miał ponad 200 km/h . Zaczęłam piszczeć i śmiać się jednocześnie. W końcu
zaczął zwalniać, aż zatrzymał się na poboczu.
- Podobało się? –
zaśmiał się.
- I to jak! –
wyszczerzyłam się. – Czemu tu stanąłeś?
- Bo teraz chcę
nagrodę za wygraną i podziękowanie za przejażdżkę.
- Hmm, czyli co
dokładnie?
Wziął mnie w pasie i przeciagnął, usadawiając na jego
kolanach okrakiem.
- Ty już dobrze
wiesz, kochanie – wymruczał i przyssał się do moich warg. Nie przeszkadzało mi
to ani trochę. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on ściagnął ze mnie kurtkę.
Następnie zaczął odpinać mi guziki od koszuli. Jego język wirował z moim w
tańcu namiętności. Błądziłam dłonią po jego torsie. Ręką złapał mnie z a tyłek i przybliżył. Gdy zaczął
rozpinać mi spodnie, to się odsunęłam.
- Nie tutaj –
pokręciłam głową. – I nie dziś.
- Czemu? Nieładnie
tak – pokręcił głową. – Najpierw mnie rozpalasz, a potem mówisz nie.
- Nie chcę po
prostu teraz –westchnęłam i oparłam swoje czoło o jego.
- Dobrze, rozumiem
– puścił mi oczko.
Po jakimś czasie wróciliśmy do Jastrzębia.
Przez następne dni starałam się unikać Michała na tyle, na
ile to było możliwe. Jeszcze sam jego widok nic mi nie robił, jednak
przebywanie w jedynym pomieszczeniu było ciężkie. Przed Zbyszkiem udawaliśmy,
że wszystko jest w porządku. Czasem miewałam momenty, że wydawało mi się, że
Asia coś zauważyła, ale słowem się nie odezwała, więc póki co było dobrze.
Przez większą połowę dnia byłam w szkole, później 2 razy w tygodniu treningi,
fotografię i wyścigi oczywiście. Taki tryb życia sprzyjał mojemu odchudzaniu.
Zauważyłam zmianę w swoim wyglądzie. Waga też pokazywała kolejne kilogramy
mniej, co mnie cieszyło. Spotykałam się z Hubertem, ale do niczego poza
pocałunkami między nami nie dochodziło. Trudno mi zdefiniować nasze relacje.
Były dziwne. W jednym momencie się wyzywaliśmy, by po chwili tracić oddech
wpijając się w swoje wargi. Nie byliśmy razem i nie będziemy. Nie czułam nic do
niego, lecz wciąż trudno mi było zdefiniować ten dziwny pociąg.
- Musimy zrobić
jutro jakąś fajną kolację – oznajmił w czwartek Zibi.
- Jak co wieczór –
odparłam.
- Ale jutro zapraszam Asię i Michał ma z Aldoną wpaść.
Ukuło mnie w sercu.
- Michał jest z tą
Aldoną? – zdziwiłam się.
- Gdyby był, to bym
nam powiedział – poczochrał mnie po włosach. – Ale to pewnie kwestia czasu.
- Już się bałam, że
ta menda ma przede mną tajemnice – pokręciłam głową, udając rozbawienie.
-Ty się nic nie bój.
Powie – puścił mi oczko. – To co robimy?
- Coś wymyślę i dam
ci znać. A teraz lecę pobiegać z Bobkiem.
Tak, biegać też zaczęłam. W tym momencie był to idealny
sposób na odreagowanie tych rewelacji. Kolację bym z nim jeszcze przeżyła. Ale
ta Aldona? Gdyby faktycznie była nikim, to by jej nie zapraszał. Wychodziło na
to, że Hubert rzeczywiście miał rację. Westchnęłam i pozwoliłam psu załatwić
swoją potrzebę. I na co mi się było zakochiwać?
W piątek byłam nieźle poddenerwowana. Prawie przypaliłam
roladę, ale na szczęście w porę sobie o niej przypomniałam. Zrobiłam też dwa
rodzaje sałatek, a Zbyszkowi kazałam ogarnąć przystawkę. Nie chciałam robić
wszystkiego sama, a przynajmniej przy stole będzie mógł się pochwalić wszystkim
jakim to on jest genialnym kucharzem. Poszłam się przygotować. Umyłam i
wysuszyłam włosy, dodatkowo lekko je podkręcając lokówką, co dawało efekt
fajnych fal. Ubrałam się ładnie (link) i umalowałam. Potem poszłam przygotować
stół. Rozłożyłam obrus, talerze, sztućce, serwetki. Skoro miała być lepsza
kolacja, to będzie. Na środku położyłam świecznik, a dodatkowo kilka mniejszych
świeczek poukładałam na stole. Byłam zadowolona z efektu.
W końcu Zibi pojechał po swoją dziewczynę, a ja tylko
modliłam się żeby Michał z tą swoją nie przyszli przed jego powrotem.
Oczywiście nadzieja matką głupich. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Od kiedy on
taki kulturalny? Otworzyłam i zobaczyłam Kubiaka w koszuli i bardziej
eleganckich spodniach, niż jeansy oraz tą jego piękność. Wpuściłam ich do
środka. Przyjmujący przytulił mnie na powitanie, szeptając do ucha, ze ładnie
wyglądam. Przeszedł mnie dreszcz, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Jestem Aldona,
koleżanka Michała – dziewczyna jako pierwsza wystawiła w moim kierunku dłoń,
więc ją uścisnęłam.
- Zuza –
przedstawiłam się. Usłyszałam w głębi mieszkania swój telefon. – Rozgośćcie
się, a ja tylko odbiorę.
Michał zaprosił Aldonę do salonu, a ja poszłam odebrać.
Dzwonił Hubert. Jeszcze jego mi teraz brakowało.
- Jesteś w domu, księżniczko? – zapytał od
razu.
- Tak, ale…
- To czekam na ciebie. Kupiłem nowego
Daniels’a – czułam, ze się uśmiecha cwaniacko.
- Nie mogę –
westchnęłam. – Zbyszek zaprosił parę osób na kolację. Muszę być.
- Parę, czyli? Mam się bać, ze kogoś
zamordujesz? – zaśmiał się.
- Asię, Michała i
Aldonę.
- Widzę, ze skaczesz z radości – znowu
śmiech.
- Czy ty musisz się
zawsze śmiać? – mruknęłam.
- Bez spiny, kochanie. Skoro nie wpadniesz, to
informuję cię przez telefon, że jutro idziemy do klubu.
- I myślisz, że mi
się chcę? – chciałam się choć trochę z nim podroczyć.
- Ja to wiem. Bądź gotowa o 20. Miłej zabawy,
księżniczko – pożegnał się i rozłączył. Pokręciłam głową i mruknęłam sama
do siebie ‘’debil’’.
Wróciłam do znajomych i przeprosiłam za nieobecność. W tym
momencie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Zbyszek uratował mnie od
rozmawiania z nimi sam na sam. Tyle wygrać! Ten mój brat to jednak czasem się
na coś przydaje. Przywitałam się z jego wybranką i poszłam do kuchni.
Atmosfera była dość dobra. Miałam wrażenie, ze to tylko ja
czuję się tu odosobniona. Aldona świetnie się z wszystkimi dogadywała. Michał
także nie wyglądał, jakby siedział jak na szpilkach. Jak ja. Czekałam tylko, aż
to się skończy i będę miała święty spokój.
- Michał dużo mi o
was opowiadał – przyznała Aldona. – Więc mam wrażenie, ze ja też się z wami
przyjaźnię.
Zaśmiała się tak
słodko, że miałam ochotę się porzygać.
- Ja również o
tobie słyszałem – wyszczerzył się mój brat.
- A ja właśnie
niewiele – chciałam żeby zabrzmiało to miło, ale już sam sens chyba taki nie
był.
- Nic nie straciłaś
– wzruszyła ramionami, nie przestając się uśmiechać.
- Nalać wam jeszcze
wina? – Kubiak chciał chyba wybrnąć z sytuacji. Kiwnęłam głową, tak samo jak
reszta.
- Zuza, ty masz 18
lat? – zdziwiła się nowa znajoma.
- Tak wyszło.
- Wybacz, nie
wiedziałam – uśmiechnęła się. Czułam sztuczność na kilometr. Oho, ktoś tu mnie
nie polubił. Jak mi z tego powodu strasznie wszystko jedno.
- A i przy okazji,
Zbysiu, jutro idę na imprezę. To tak żebyś wiedział i nie panikował –
popatrzyłam na brata.
- Ze znajomymi? –
zapytał dla pewności.
- Nie, z terrorystami – odparłam ironicznie.
- A to możesz –
zaśmiał się.
- Dzięki, na ciebie
można liczyć – dołączyłam do niego.
Ku mojej uciesze dość szybko minęło to jakże miłe
spotkanko. Posprzątałam, wyprowadziłam zniecierpliwionego już Bobka, wzięłam
prysznic i mogłam położyć się spać.
Obudziłam się z mega ochotą zaszalenia. Dlatego cieszyła
mnie perspektywa wypadu do klubu. Zaraz po meczu Jastrzębskiego Węgla zabrałam
się za przygotowania. Tym razem wyprostowałam włosy, dzięki czemu sięgały mi w
najdłuższym fragmencie do pasa.
Założyłam coś idealnego na imprezę (link) i zrobiłam mocniejszy makijaż.
Miałam plan żeby dobrze się bawić. Wyszłam z pokoju w celu oznajmieniu bratu,
iż wychodzę. W korytarzu natomiast wpadłam na innego siatkarza.
- Przepraszam –
rzucił Michał, a po chwili otworzył szeroko oczy. – Wow, pięknie wyglądasz.
- Dzięki – speszona
spuściłam wzrok. – Zbyszek w salonie?
Kiwnął głową, więc
udałam się w kierunku tamtego pomieszczenia. Brat siedział, skacząc po kanałach
w telewizji.
- Ja wychodzę –
oznajmiłam mu. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Tylko grzecznie.
- Okej, okej –
odparłam i założyłam płaszczyk. Wyszłam z mieszkania i powoli skierowałam się
na sąsiednią ulicę, gdzie była już zaparkowana niebieska honda.
_________________________
W końcu coś nowego. Raczej wszyscy tutaj czytają mój blog o Blance więc wiecie czemu mnie tak długo nie było. A jeśli jednak nie czytacie to odsyłam tam i przeczytacie wpis informacyjny ;)
Tak na marginesie, to nie przejmujcie się jeśli nie ogarniacie Zuzy, jej zachowania, myśli i tego dziwnego pociągu do Bola. Sama tego nie ogarniam, bo mam chorą wyobraźnię XD ale mimo to mi się podoba ten bieg wydarzeń, bo nie jest słodko i cukierkowo i wreszcie nie mam wrażenia, że Zuza zamienia się w druga Blankę :D
Pozdrawiam ;*
Tak na marginesie, to nie przejmujcie się jeśli nie ogarniacie Zuzy, jej zachowania, myśli i tego dziwnego pociągu do Bola. Sama tego nie ogarniam, bo mam chorą wyobraźnię XD ale mimo to mi się podoba ten bieg wydarzeń, bo nie jest słodko i cukierkowo i wreszcie nie mam wrażenia, że Zuza zamienia się w druga Blankę :D
Pozdrawiam ;*